piątek, 30 maja 2014

ROZDZIAŁ 24 "Złotko to nie tak"

Tydzień później
Nauki z każdym dniem powoli przybywa, ale to dopiero początek, przynajmniej tak mi mówi Leoś. Tak jak mówił zapisał się do drużyny i jest kapitanem. A kto zgadnie kim jest jedna z cheerleaderek? O Ja. To Steph. Niestety znów zaczęła podrywać Leona. Jeremy nadal nie ustępuje, nie wiem o co mu chodzi. Za każdym razem patrzy się na mnje jakby chciał mnie zgwałcić, a podczas rozmowy chce żebym zerwała z moim chłopakiem. Nie wiem dlaczego tak mu na tym zależy. Po prostu nie do zniesienia. Z całej czwórki niby przyjaciół, chyba Eva i Rick są normalni. Z prawdziwymi przyjaciółmi spotykam się po szkole, rozmawiam przez skayp'a, telefon. W ich towarzystwie zawsze mogę być sobą. Bardzo chciałabym normalnie rozmawiać z nimi w szkole, ale nie chcę zostawiać Leosia samego z nimi. Zamknęłam szafkę, z której wyciągałam książki na chemie. Zauważyłam Fran i Naty pomachałam im,, a One mi odmachały. Na szczęście wszyscy z elity są na przerwie na zewnątrz, a Leon poszedł do łazienki. Chciałam podejść do dziewczyn, ale w ostatniej chwili ktoś mnie zatrzymał chwytając za nadgarstek. Tym kimś była Steph. Szybko wyrwałam dłoń.
- Co Ty robisz?! Nie rozumiesz słów nie mieszamy się?! Myślisz, że jak jesteś w elicie to wszystko Ci można?! Złotko to nie tak działa. My dajemy przykład innym. A wszyscy inni mają nam zazdrościć. Wyobraź sobie sytuację, w której Ty mieszasz się z przeciętnymi. Skutkiem tego jest wylot z elity. A tego byś nie chciała!- powiedziała a raczej krzyknęła.
- Wiesz jakoś mnie to mało obchodzi. Chętnie bym odeszła od elity, ale nie chcę zostawiać Leona samego.- odparłam, ale o wiele spokojniej niż Steph. Zawsze gdy się bardzo denerwuje to szybko mruga, co mnie rozśmieszyło.- Złotko nie denerwuj się tak, bo złość piękności szkodzi. Przepraszam Tobie już zaszkodziła.- dodałam. Poczułam, że ktoś obejmuje mnie od tyłu i całuje w policzek. Po perfumach rozpoznałam, że to Leoś. Dziewczyna wściekła odeszła od nas. Chłopak zaczął pytać czy coś się wydarzyło, że jestem taka zdenerwowana. A Ja gestem głowy wskazałam na Steph, która obserwuje nas zza ściany. W ogóle Jej nie widać. Gdy zadzwonił dzwonek na lekcje, razem ruszyliśmy w stronę odpowiedniej klasy. Usiadłam z Leonem. Nauczyciel w porównaniu do innych nie czytał przez całą lekcje tych wszystkich wymagań. Pozwoliła nam zrobić różne doświadczenia. Chemia tutaj to masa doświadczeń i mało pisania, a tam doświadczeń zero, za to pełno pisania. A nauczyciel od chemii zajebisty. Może w końcu zrozumiem chemie. Lubie ten przedmiot, ale ostatnio nie za bardzo rozumiałam. W gimnazjum pamiętam, że miałam na koniec sześć, a w liceum trzy. Albo nauczycielka źle tłumaczyła, albo to nie był mój poziom. Po skończonych zajęciach udaliśmy się na lunch, oczywiście siedzieliśmy przy najlepszym stoliku, który różnił się od innych tym, że był czystszy. W jednym stoliku kujoni, przy drugim przeciętni, przy trzecim filozofii, przy czwartym muzycy i tancerze... Mogłabym tak wymieniać, ale przy ostatnim i najlepszym sportowcy. Tylko Ja nie jestem sportowcem, bardziej interesuje się matematyką, angielskim, historią, chemią. Nie za bardzo przepadam za w-f'em
- Violu czemu nie zapiszesz się do drużyny cheerleaderek?- zapytała jak zawsze uśmiechnięta Eva, co dało się usłyszeć po Jej przyjaznym głosie.
- Powtarzam to setny raz nie przepadam za sportem.- odparłam nie odrywając wzroku od sałatki, którą torturowałam widelcem. Po chwili usłyszałam dźwięk sms-a. Wyciągnęłam smartfona z kieszeni spodni, odblokowałam. Od jakiegoś nieznajomego. Szybko na niego nacisnęłam. Odczytałam. I zaczęłam się cicho śmiać. Mianowicie Jeremy, który załatwił od kogoś mój numer, napisał, że chciałby zobaczyć mnie w tym stroju cheerleaderki a może i bez. Odpisałam mu, że pomarzyć może.
- Violu z czego się tak śmiejesz?- zapytał z uśmiechem zaciekawiony Leoś. Pokazałam mu sms. Nie było napisane od kogo. Z Jego twarzy znikł uroczy uśmiech, a pojawiła się złość. Szybko musnęłam Jego miękkie usta swoimi. Trochę się uspokoił. Przybliżyłam się do niego, a On objął mnie swoim ramieniem. Szepnęłam mu na ucho, że Go kocham najbardziej na świecie. Niemalże poczułam, że na Jego twarzy pojawia się z powrotem uśmiech. On także szeptał mi do ucha czułe słówka. Zauważyłam, że Rick i Eva też coś do siebie szepcą, a Steph i Jeremy siedzą cicho z grymasem na twarzach. Po dzwonku udaliśmy się na następną nudną lekcję. To dopiero początek, a Ja już mam dosyć. Po wszystkich obowiązkowych lekcjach kilku uczniów poszło do domu, a pozostali zostali w szkole na zajęcia dodatkowe.
- Kochanie idziesz na mój trening? No wiesz zobaczysz jak gram.- mówił uwodzicielskim głosem Leoś. Zaśmiałam się. - Leoś dzisiaj nie mogę, idę z dziewczynami na kółko z matematyki.- odparłam.
- Naprawdę wolisz rozwiązywać jakieś równania niż patrzenie na swojego chłopaka, który biega bez koszulki przy cheerleaderkach?- wiedziałam do czego zmierza.
- To dobrze. Cieszę się. Tylko pamiętaj jesteś mój, tylko i wyłącznie mój.- powiedziałam patrząc mu prosto w oczu, jeżdżąc palcem wskazującym po Jego klacie. Gdy zauważyłam, że dziewczyny na mnie czekają pożegnałam się z Leonem buziakiem w policzek. Podeszłam do przyjaciółek. Gdy zadzwonił dzwonek przyszła Angie i otworzyła nam klasę. Całe zajęcia przebiegały w przyjaznej atmosferze śmiałyśmy się, rozmawiałyśmy, rozwiązywałyśmy jakieś przykłady. Miałam szczęście, że na kółko chodziły Lu, Naty, Fran, Cami i jakieś dwie dziewczyny, chyba z przeciwnej. Nim się spostrzegła, rozbrzmiał dzwonek oznajmiający koniec lekcji. Udałam się w stronę boiska, miałam nadzieję, że poczekam na Leona i razem wrócimy do domu. Zauważyłam Go siedział na trybunach z elitą. Posmutniałam gdy zobaczyłam, że jest bez koszulki, a Steph dotyka Jego mięśni. Śmieją się , a najwyraźniej tematów do rozmowy im nie brakuje. Smutna odeszłam. Powoli szłam do domu. Może lepiej by było gdybym nie pojawiła się w tej szkole. Leon dalej spotykałby się ze Steph, a Ja zapewne męczyłabym się w tej patologicznej rodzinie. Nie śpieszyło mi się do miejsca zamieszkania po drodze usiadłam na ławeczce w parku. Pogoda z każdą minutą pogarszała się wiatr wiał coraz mocniej i był zimniejszy, niebo było pokryte ciemnymi chmurami. Nerwowo patrzyłam na tapetę ustawioną w telefonie, była na niej Ja i Leoś. Zauważyłam pojedynczą kroplę padającą na moją komórkę. Wstałam z miejsca i ruszyłam dalej przed siebie. Nagle zaczęło strasznie padać. Na horyzoncie nie widziałam ani jednej żywej duszy. Szłam taka przemoczona do suchej nitki. Po chwili jakieś auto zaczęło bardzo wolno jechać. Odwróciłam wzrok, aby zobaczyć kto to. Tym kimś był Leoś.
- Violu wsiadaj!- krzyknął.
- Nie nigdzie nie wsiadam!- odparłam również krzycząc.
- Albo sama wsiądzie, albo z moją pomocą!- rzucił. Zignorowałam to i szłam dalej. Chłopak nie ustępował. Dalej jechał tak wolno.- Przeziębisz się.- dodał, a Ja dalej Go ignorowałam. Zgasił silnik i wysiadł z samochodu. Podbiegł do mnie i mocno przytulił. Wtuliłam się w niego jak w pluszowego misia. - Kocham Cię.- szepnął prawie niesłyszalnie całując czubek mojej głowy. - A teraz wsiadajmy.- dodał. Nie sprzeciwiałam się usiadłam na miejscu pasażera. Jechaliśmy w przyjemnej ciszy. Co chwila spoglądałam kątem oka na Leona.- Violu co się stało?- zapytał z troską.
- Chyba jestem zazdrosna.- odpowiedziałam i schyliłam głowę.- No bo Ty byłeś ze Steph kochałeś Ją.- mówiłam dalej ze spuszczoną głową.
- Kocham Tylko Ciebie. Dawniej czułem coś do Steph, ale dopiero przy Tobie poczułem co to miłość. A teraz głowa do góry i uśmiech proszę.- położył rękę na moim udzie, a Ja ze szczerym uśmiechem podniosłam głowę.- Nie lubię gdy się smucisz. Mam dla Ciebie propozycję.- dodał popatrzyłam na niego pytającym wzrokiem.- Jedziesz ze mną, Evą, mną, Rico, mną, Jeremim, mną, Steph, mną na weekend pod namioty?- zapytał. Nie za bardzo miałam ochotę jechać z nimi, o wiele bardziej wolałabym z przyjaciółmi.
- Pojadę, ale pod jednym warunkiem. Śpię w namiocie z Tobą i tylko z Tobą.- powiedziałam. Leon chwycił moją rękę i mocno ścisnął.
Gdy dotarliśmy na miejsce wysiedliśmy z samochodu i weszliśmy wewnątrz domu. Poczułam cudowny zapach z kuchni. Nawet nie zauważyłam, a chłopaka przy mnie nie było. Nie zastanawiając się długo udałam się do pomieszczenia, w którym przebywała zapewne mama Leona.
- Violu dlaczego jesteś taka mokra?!- zapytała zabiegana kobieta patrząc na mnie.- Leon odejdź od tego jedzenia!- krzyknęła na Leona, On nie zareagował.- Syneczku odejdź od tego jedzenia, bo co Ja podam na kolację?- zapytała już spokojniej. Odwróciła wzrok z powrotem na mnie.
- Strasznie pada na zewnątrz.- stwierdziłam.
- A Ty nie wracałaś samochodem z Leonem?- dopytywała. Zaśmiałam się.
- Wracałam, ale trochę się przeszłam.
- Rozumiem. Idźcie się przebrać babcia z dziadkiem przyjeżdżają w odwiedziny.- oznajmiła. Leoś szybko pobiegł na górę do pokoju, było słychać tylko trzaśnięcie drzwi. Postąpiłam podbnie jak chłopak mijając trzaskanie drzwiami i bieg. Wybrałam odpowiednie ubrania i ruszyłam w stronę łazienki. Chciałam otworzyć drzwi, ale były zamknięte. A to znaczyło, że Leoś zajął łazienkę. Spytałam czy długo jeszcze będzie tam siedział, a On odpowiedział, że jeszcze pięć minut. Taa... Ja już znam to Jego pięć minut. Pół godziny później w końcu raczył wyjść, ale wyglądał cudownie i elegancko. Gdy mijaliśmy się w drzwiach szepnął mi na ucho żebym ubrała się elegancko. Na szczęście wzięłam stosowne ciuchy. Szybko weszłam pod prysznic, odświeżyłam swoje ciało. Wyszłam z kabiny, włosy owinęłam ręcznikiem, a ciało wytarłam. Ubrałam się. Zdjęłam materiał z włosów, wysuszyłam je suszarką i wyprostowałam. Więcej nie kombinowałam. Zrobiłam jeszcze delikatny makijaż i gotowa wyszłam z zaparowanego pomieszczenia. Poszłam do pokoju przygotować książki na jutro do szkoły. W momencie zasuwania plecaka do mojej sypialni wszedł Leoś. Uśmiechnął się szeroko. Usiadł na brzegu mojego łóżka, ustanowiłam się obok.
- Volu przy moich dziadkach pamiętaj o uśmiechu. Siedź prosto przy stole. Nie mów z pełną buzią. I za żadne skarby świata nie przerywaj im.- wytłumaczył chłopak.
- Dobrze mamo.- odparłam.- Znam zasady kulturalnego zachowania.- dodałam i zaśmiałam się.
- Oni są jakby to ująć bardzo eleganccy i kulturalni i cenią sobie gdy inni też tak się zachowują.
Rozmawialiśmy, aż usłyszeliśmy dzwonek. Szybko zeszliśmy na dół do jadalni stanęliśmy obok siebie z szerokimi uśmiechami na twarzy. Do pomieszczenia weszli starsze państwo Verdas i młodsze. Po przywitaniu się wszyscy usiedli przy stole. Panowała strasznie napięta atmosfera. Jedliśmy w ciszy. Trochę się denerwowałam, że zapytają mnie o coś na co odpowiedzi nie znam.
- A więc Ty Violetto pewnie jesteś wybranką mojego wnuczusia?- zapytała. Mówiła bardzo wolno, tak jakby każde słowo analizowała w głowie i dopiero potem je wypowiadała.
- Tak.- odpowiedziałam pewnie. Starsza kobieta popatrzyła na mnie i uśmiechnęła się. Nagle wszystkie spojrzenia osób siedząc przy stole skierowały się na mnie. Widać było w nich zdziwienie. - A jak Wam się układa?- dopytywała.
- Ogólnie dobrze. Nie kłócimy się. O wszystkim sobie mówimy, nie mamy przed sobą tajemnic. Gdy nie ma Go w pobliżu czuję pustkę. On jest jak tlen potrzebny mi do życia. Chociaż nie zawsze wszystko szło po naszej myśli.- mój wzrok przeniósł się na Leona, który od dłuższego czasu mi się przygląda.- Kocham Go i czuję w głębi serca, że to ten jedyny.- wyznałam.
- Leoś nie wypuść takiego skarbu z rąk.- zwróciła się do chłopaka. A mi uśmiech powiększył się na twarzy. Reszta kolacji przebiegła w znośnej atmosferze. Później postanowiłam pomóc w sprzątaniu. Ja miałam znosić talerze z jadalni do kuchni, Veronica wkładała je do zmywarki, a Amanda siedziała na krześle przy wyspie kuchennej i rozmawiała z kobietą. Usłyszałam urywek rozmowy, który mnie zaciekawił.
- Ona jeszcze nie zna prawdy Veronica im dłużej z tym zwlekasz tym bardziej Ona będzie później cierpiała.- mówiła przejęta Amanda.
- Powiem Jej jak będę gotowa.- odpowiedziała trochę podenerwowana.
- Miałaś Jej powiedzieć kiedy do Was przyjechała, a tymczasem minęły trzy miesiące, a Ona prawdy nadal nie zna. A teraz przepraszam, ale muszę iść do Leona powiedzieć mu coś ważnego. A Ty zastanów się kiedy Jej powiesz, bo lepiej by było gdyby dowiedziała się tego od Ciebie. Pamiętaj Leon też musi w końcu poznać prawdę.- powiedziała szybko i powoli już wychodziła.
- Mamo. Ona już wie, że Maria to nie jest Jej biologiczna matka!- krzyknęła, ale nie za głośno. Na tym zakończyła się ich rozmowa. Weszłam do kuchni z brudnymi talerzami. Położyłam je na blacie obok.
- Coś się stało?- zapytałam zmartwiona.
- Za dużo.- przytuliłam się do niej.
- Proszę się nie smucić. Wszystko się ułoży jeszcze lepiej niż Ci się wydaje.- pocieszałam Ją. Później pożegnaliśmy się z Amandą i Jej mężem. Po ich wyjściu byłam tak zmęczona, że powiedziałam dobranoc i poszłam do łazienki, w której zmyłam makijaż. Podreptałam do pokoju. Rozsunęłam zamek od sukienki i zrzuciłam ją z siebie. Oczywiście Leoś wyczuł moment i wszedł do pokoju.
- Ja to mam wyczucie czasu.- powiedział uradowany i żucił się na moje łóżko. Zaśmiałam się. Ubrałam swoją piżamę i położyłam się obok mojego ukochanego. - Babcia Cię polubiła.- stwierdził.- Pamiętam, że gdy byłem jeszcze ze Steph to Ją wygoniła z domu, mówiąc, że Jej nie lubi. - zaśmiałam się ponownie.- Uwielbiam Twój śmich. Mógłbym go słuchać godzinami.- dodał. Z uśmiechem na twadzy, tuląc się do niego usnęłam.
○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○

Tak prezentuje się rozdział 24 :)
Myślałam, że się dzisiaj już nie wyrobię. Musiałam iść na trening z siatkówki, a potem przyszła do mnie denerwująca kuzynka.
Trochę za bardzo Wam tutaj słodzę Leonettą, ale już niedługo może się coś stać ^.^
Violetta powoli dowiaduje się nowości na temat swojej rodzicielki.
Kto przeczytał rozdział pisze w komentarzu Hej, hej
Tak, Ja i moje głupie szantaże :>
Rzodział 25 = Komentarzy 25
Do następnego:*

środa, 28 maja 2014

ROZDZIAŁ 23 "Mam być zazdrosny?"

Razem z Leonem wysiedliśmy z auta i skierowaliśmy się w stronę wejścia do szkoły. Nigdzie nie zauważyłam przyjaciół pewnie są w sali gdzie ma się odbyć akademia. Weszliśmy do pomieszczenia i stanęliśmy obok jakiejś grupki z Steph. No tak elita. Chłopaki zaczęli się witać, a dziewczyny zawzięcie kogoś obgadywały.
- Verdas a co to za ślicznotka?- zapytał czarnowłosy.
- Moja dziewczyna Violetta.- skierował się do nich, a Ja uśmiechnęłam się nie mrawo.- A to jest Rick, Jeremy i Eva.- przedstawiał i pokazywał ręką.- A Steph znasz.- dodoał.
- Leonku nie Steph tylko Stephania.- oznajmiła z wymuszonym uśmiechem. Ugh. Jak Ja Jej nie nawidzę. Tylko Ja mogę zdrabniać Jego imię. Verdas objął mnie w talli i przysunął do siebie. Z uśmiechem obserwowałam reakcje Steph, ktora gotowała się ze złości.
- Uuu... Parzy.- powiedział Rick dotykając palcem ramienia dziewczyny. Wsyscy zaczęli się śmiać. Uspokoiliśmy się dopiero gdy swoją gadanine rozpoczął dyrektor. Mówił godzinę jak nie więcej. Później rozeszliśmy się do klas. Niestety stoliki były osobne. Szybko zajęłam obok Leona. Podeszła do mnie Steph. I stała tak nade mną jakby czekała na zbawienie czy coś w tym stylu. Nie za bardzo się nią interesowałam. Do pomieszczenia weszła nauczycielka.
- Stephania proszę Cię usiadź.- zarządziła grzecznie kobieta.
- Ale Angie Ona zajęła koje miejsce!- krzyknęła oburzona swoim piskliwym głosem.
- Ona ma imię.- odezwałam się cicho z uśmiechem.
- Stephania siadaj obojętnie gdzie, a Ty...- zwróciła się do mnie.- Pewnie jesteś tutaj nowa.- dokończyła.- Przedstaw się.- dodała.
- Violetta Castillo. Miło mi.- powiedziałam z uśmiechem. Angie nagle uśmiech znikł z twarzy.
- Castillo, Violetta Castillo.- mruczała pod nosem.- A skąd przyjechałaś?- dopytywała.
- Buenos Aires.- odparłam. Kobieta pokiwała głową jakby coś sobie analizowała, potem coś mówiła na temat jak mamy się zachowywać, ale bardziej ciekawiło mnie patrzenie na Leona. Zauważyłam Fran, Marco, Cami i Brodwaya, którzy siedzieli po drugiej stronie sali w pierwszych i drugich ławkach. Widziałam też Lu, Naty, Maxiego i Fede, ale Oni siedzieli bardziej z tyłu. Czyli tak się wszyscy dzielą. Teraz już wszystko zaczęło mi się układać w szkole się nie znają, a poza najlepsi przyjaciele. Gdy tylko Angie skończyła mówić pożegnała się i pozwoliła nam opuścić sale. Od razu o wyjściu podbiegłam do Fran i Cami, co w tych szpilkach było trudne, a One jak tylko to zauważyły przyśpieszyły kroku. Zrezygnowana chciałam podejść jeszcze do Lu i Naty, ale One pewnie zareagują podobnie. Poczułam, że ktoś obejmuje mnie od tyłu, a tym ktośem nie był Leon. Nie czułam tego cudownego zapachu Jego perfum. Szybko się wyrwałam z objęć i odwróciłam przodem, przede mną stał Jeremy.
- Ty jeszcze o tym nie wiesz, ale będziemy razem, Mała.- powiedział pewny siebie.
- Po pierwsze małego to Ty masz w spodnaich, a po drugie nigdy nie będziemy razem.- odparłam. Chciałam odejść w stronę samochodu, ale jednak postanowiłam mu wygarnąć.- Wiesz co myśle o takich typkach jak Ty? Myślisz, że je jesteś w elicie to możees wszystko, przykro mi ale niestety uroki życia są inne. A tak w ogóle to nie jesteś przypadkiem kumplem Leona? Szkoda by było jakby się dowiedział o tym co wyprawiasz, ale wiesz nic mu nie powiem, a Ty nie waż się do mnie zbliżać. Rozumiesz ?
- Ttttak.- odebrało mu pewność siebie. Pewnie boi się, że Leon wywali Go z elity, bo to On ma tam największą władzę. Szybkim krokiem odeszłam od chłopaka, czułam na sobie Jego wzrok, a w szczególności na pośladkach. Wyszłam ze szkoły i poszłam na parking. Zuważyłam Leona opartego o samochód. Wyglądał tak seksownie. Podszedłam do niego i zarzucając mu ręce na szyję pocałowałam go w usta. Po oderwaniu uśmiechnęłam się do niego.
- To co jedziemy?- zapytał, a Ja pokonałam głową i jeszcze raz Go pocałowałam. Otworzył mi drzwi, wsiadłam z uśmiechem. Potem sam usiadł na miejscu kierowcy. Odpalił silnik i włączył muzykę.
- I jak wrażenia po pierwszym dniu?- zapytał nie odrywając wzroku od drogi.
- Wszyscy się tak dziewnie zachowywali. Dziewczyny nie chcą ze mną rozmawiać.- odparłam.
- To normalne. Dziewczyny nie rozwaiają z Tobą w szkole, ponieważ One nie chcą mieszać się z nami. A jakbyś nie zauważyła należysz do elity.
- I co mi to daje? Nie mam z kim porozmawiać. Fran, Cami, Naty i Lu unikają mnie, a Steph jakby mogła to by mnie zabiła.
- Nie pozwoliłbym na to.- przerwał mi.
- Kocham Cię.- odparłam.
- Ja Ciebie też kocham.- powiedział i położył ręke na moim kolanie, a moje ciało przeszył przyjemny dreszczyk. Resztę drogi spędziliśmy na rozmawianiu i podśpiewywaniu piosenek. Weszliśmy cicho do domu. Usłyszeliśmy rozmowę jak mi się nie zdaje to Veronici i Eryka. Mówili, że ktoś nie może się dowiedzieć o jakiejś prawdzie. Później nas zauważyli i skończyli rozmowę. Usiedliśmy razem do stołu.
- I jak w szkole?- zapytał mężczyzna z uśmiechem.
- Mogło być lepiej.- odparłam niesłyszalnie, ale niestety mnie usłyszeli.
- Jeszcze będzie lepiej. Zobaczysz.- zapewniła mnie kobieta i posłała mi szczery uśmiech. Odpowiedziałam im niepewnym uśmiechem. Po obiedzie poszłam do pokoju przebrać się w coś luźnego, a mając na myśli luźnego szorty, luźna koszulka, i trampki. Przygotowałam rzeczy potrzebne na jutro do szkoły. Akurat gdy skończyłam do sypialni wszedł Leoś.
- Idziemy na spacer?- zapytał. W odpowiedzi podszedłam do niego i pociągnęłam w stronę wyjścia.
Usiedliśmy na jednej z ławek nad jeziorem. Przypomniał mi się dzień z początku wakacji. Na mojej twarzy mimowolnie pojawił się uśmiech. Zauważyłam, że dzisiaj się dużo uśmiecham. W końcu mam do tego powody. Chwilę jeszcze posiedzieliśmyni poszliśmy w dalszą drogę. Zobaczyłam budkę z watą cukrową. Leon udał się w tamtą stronę i kupił dużą watę. Nawzajem się karmiliśmy i śmialiśmy z siebie. Kocham spędzać czas z Leosiem. Zaczęło się ściemniać, dlatego ruszyliśmy w stronę domu. Gdy byliśmy na miejscu Ja podreptałam do łazienki wcześniej biorąc piżamę z pokoju. Ściągłam z siebie ubrania i weszłam do kabiny prysznicowej. Namydliłam ciało truskawkowym żelem, jak Ja kocham ten zapach. Później spłukałam z siebie płyn i wyszłam z kabiny. Mokre ciało wytarłam ręcznikiem. Ubrałam bieliznę, a na to piżame. Gotowa wyszłam z pomieszczenia i udałam się w stronę sypialni. Położyłam się na łóżku do uszu włożyłam słuchawki i puściłam playlistę. Ciekawi mnie dlaczego Jeremy się tak do mnie przyczepił, przecież On jest przyjacielem Leona. Po pierwszym spotkaniu mogę stwierdzić, że nie warto mu ufać. Moje rozmyślania przerwał Leon, który właśnie wszedł do pokoju w samych spodniach od dresu. Ściągnęłam słuchawiki i odłożyłam na szafkę nocna. Chłopak położył się koło mnie. A Ja z uśmiechem przytuliłam się do niego, On objął mnie swoim ramieniem. Poczułam Jego usta spoczywające na moim czole. Podniosłam głowę do góry, aby móc na niego patrzyć. Pocałowałam Go w usta, oczywiście oddał pocałunek. Bardzo mi się to spodobało. Usiadł na mnie okrakiem i zaczął całować moją szyję, a Ja cicho pomrukiwałam i śmiałam się.
- Leoś wiesz, że chce się z Tobą kochać, ale są Twoi rodzice.- wymruczałam delektując się Jego pocałunakmi.
- Będziemy cichutko.- odparł z uśmiechem i powrócił do dalszej czynności. Nie sprzeciwiałam się i rozkoszowałam się.

~♥~♡~♥~♡~♥~♡~♥~♡~♥~♡~♥~♡~

Obudziłam się, ale za pomocą budzika znienawidzonego przeze mnie urządzenia. Chwilę po mnie obudził się Leoś. Miał tak słodko rozczochrane włosy. Szybo przybliżyłam twarz do Jego popatrzyłam mu w oczy i pocałowałam w usta. Nawet nie zauważyłam, a On znowu był nade mną.
- Leoś szkoła.- odparłam z niechęcią przestając oddawać pocałunki. Wstał ze mnie ubrał bokserki i spodnie. Podszedł do mnie pocałował w policzek i wyszedł posyłając mi promienny uśmiech pokazując przy tym rządki białych jak śnieg zębów. Popatrzyłam na telefon, już 6:55. Jak poparzona zaczęła, biegać po pokoju i łazience. Gotowa ruszyłam do jadalni, wcelu zjedzenia śniadania. Wszyscy przywitali mnie ciepłym uśmiechem.
- Dzień dobry.- przywitałam się odwzajemniając uśmiech. Jedliśmy w ciszy, przyjemnej ciszy. Po posiłku zabrałam swój plecak i poszłam w stronę samochodu. Wsiadłam i czekałam na Leona. Po kiku minutach w końcu się zjawił.
- No wreszcie ile można!? Co Ty tam tak długo robiłeś?- zasypałam Go pytaniami.
- Musiałem poprawić wlosy. Violu mamy czas. Spokojnie. Wdech i wydech.
- Leoś jakbyś nie zauważył jeszcze nie rodzę i jestem spokojna.- odparłam i odwróciłam twarz w stronę szyby i obserwowałam widoki. Gdy byliśmy na miejscu wysiedliśmy z auta i skierowaliśmy się w stronę części elity, która siedziała na murku przed szkołą. Przywitaliśmy się z nimi. Już po chwili słyszałam jak obgadują innych. Nuda. Zauważyłam przyajciół siedzących w cieniu pod drzewem. Śmiali się. Podszedła bym do nich, ale Oni by mnie zignorowali, zostałam tam gdzie jestem.
- Violetta żyjesz!- krzyknęła Eva machając mi ręką przed twarzą wyrywając mnie z rozmyślań.
-Tttak.- otrząsnęłam się. Blondynka zaśmiała się.
Cały czas czułam na sobie wzrok Jeremiego. Nie powiem denerwowało mnie to. Leon był strasznie pochłonięty rozmową z Rickiem. Gdy zadzwonił dzwonek symbolizujący rozpoczęcie lekcji wszyscy udali się w stronę klasy. Geografia to przedmiot, którego nienawidzę i nigdy nie polubię. Usiadłam w przedostatniej ławce pod oknem z Leonem.
- Dlaczego jesteś taka mało mówna?- zapytał szeptem szatyn. Uśmiechłam się pod nosem na dźwięk Jego melodyjnego głosu.
- Czuję się niemkomfortowo w tej grupie.- odparłam również szeptem.
- Przyzwyczaisz się.- dodał i chwycił moją dłoń. Nauczycielka gadała jakieś wymagania i ocenianie. I tak było na każdej kolejnej lekci. Po ostatnich zajęciach udaliśmy się w stronę wyjścia. Nagle chłopak się zatrzymał przed tablicą z ogłoszeniami. Zauważyłam, że czyta kartkę z naborem do drużyny piłkarskiej.
- Chcesz się zapisać?- zapytałam przyglądając mu się uważnie.
- Będę kapitanem. Jak co roku.- odparł z uśmiechem. Ruszyliśmy dalej przed siebie. Zdziwiło mnie to, że Steph nie kleiła się do moejgo Leośa, ale nie przeszkadzało mi to. Wręcz przeciwnie cieszyłam się. Będąc na parkingu Verdas poszedł przekazać coś Rickowi, który stał z Evą przy samochodzie. Postanowiłam wsiąść do pojazdu i w środku poczekać na chłopaka. Usiadłam wygodnie na siedzeniu i włączyłam radio z pierwszą lepszą piosenką. Co chwila patrzyłam na zegarek minuta z a minutą mijały a Leon jak podszedł tak Go dalej nie ma. Usłyszałam, że ktoś puka do szyby. Obróciłam głowę stał tam Jeremy. Czego On znowu ode mnie chce. Nacisnęłam przycisk, aby otworzyć trochę szybe.
- Czego chcesz?- zapytałam oschle i lekko zdenerwowana.
- Kotku nie tak ostro. Dlaczego nie zostawisz Verdasa dla mnie?- zapytał już otwierałam buzie żeby coś powiedzieć, ale On kontynuował.- Albo nie odpowiadaj. Mam dla Ciebie kuszącą propozycję. Zerwoj z Leonem dla mnie, albo sam się dowie czegoś nie przyjemnego.- dodał.
- Odwal się ode mnie i Leona. On mi ufa i Tobie nie uwierzy, więc się zamknij i daj mi spokój. Zrozumiałeś?- zapytałam z udawanym uśmiechemn i słodkim głosem. Chciał coś powiedzieć, ale przerwałam mu zamykaniem szyby. Pukał jeszcze chwilę, ale nie reagowałam, aż w końcu odszedł. O co mu chodz, co Leon może się o mnie dowiedzieć. Przecież jestem dla niego otwartą księgą, wszstko ju mówię, ale fakt o nachodzeniu mnie przez Jeremiego wolę zachować dla siebie.
- Kochanie przepraszam, że tak długo, ale zagadałem się z Rico i Evą.- powiedział wygrywając mnie z rozmyślań. Uśmiechłam się do niego, co On odwzajemnił.- Ej. Violu coś nie tak?- zapytał zmartwiony.
- Nie wszystko okej.- odparłam.- O czym z nimi rozmawiałeś?- dopytywałam.
- Poszłem zapytać Rico czy zapisuje się do drużyny. Widziałem, że rozmawaisz z Jeremym. Mam być zazdrosny?- zaśmiałam się, chłopak dziwnie na mnie popatrzył.
- Ja nawet Go nie lubię.- powiedziałam, a Leoś odetchnął z ulgą. Ponownie się zaśmiałam.
- Ufasz mi?
- Najbardziej na Świecie.- poczułam, że się rumienię.
●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○

Tak oto prezentuje się rozdział 23 ^.^
Mam nadzieję, że się spodobał. Mi osobiście nie za bardzo podoba. Nie wiem dlaczego, ale wydaje mi się, że jedna osoba z anonima dodaje kilka komentarzy, ale może mi się tylko wydaje :D
Rozdział 24 = 24 komentarze :)
Każdy kto dotrwał do końca pisze w komentarzu Dotrwałam do do końca ;] możesz też dodać coś od siebie, ale ważne żeby były te cztery słowa :>
Next pojawi się (jak będą 24 komentarze) w piątek :p
Ps. Jeszcze raz przepraszam za błędy ;>
Do następnego :*

sobota, 24 maja 2014

ROZDZIAŁ 22 "Coś za coś"

Rano obudziłam się w swoim pokoju. Widocznie Leon musiał mnie odnieść i sam położył się koło. Z uśmiechem na ustach delikatbie wygramoliłam się z objęć szatyna. Wzięłam ubrania na przebranie i podreptałam do łazienki, w której wykonałam poranne czynności. Gotowa poszłam do kuchni zrobić śniadanie dla mojego kochanego śpiocha. Po długim namyśle zdecydowałam się na tosty z nutellą. Gdy śniadanie było gotowe zaniosłam je Leonowi, który jeszcze spał. Odłożyłam tackę na biurko i usiadłam okrakiem na Verdasie. Pocałowałam go w jeden policsek, potem w drugi, a na koniec namiętnie w usta. Nawet się nie zorientowałam, a leżałam pod nim.
- Leon... Zrobiłam... Ci... Śniadanie.- mówiłam między pocałunkami.
- Poczeka... Teraz... Zajmuję... Się... Tobą.- odparł i przeniósł się na szyję.
- Mną zajmiesz się wieczorem.- powiedziałam i przyłożyłam mu rękę do ust, bo jeszcze mu ulegnę.
- Kochaie lekarz Ci pozwolił?- zapytał przejęty.
- Tak.- powiedziałam z uśmiechem. Wstałam z łóżka i podałam mu tacę. Jadł bez pochamowania i pewnie mu jeszcze było mało. - Leoś dzisiaj idziemy na zakupy pamiętasz?- zapytałam z uśmiechem, ten pokiwał głową ze smutkiem.- Oj. No nie smuć się. Wieczorem Ci to wynagrodzę. A jutro cały dzień spędzimy w domu jeżeli chcesz.- dodałam i śmiesznie pokiwałam brwiami, co rozśmieszyło chłopaka. Chwilę jeszcze poleżeliśmy,a poźniej Leon poszedł do łazienki jak to On powiedział zrobić się na bóstwo. Cicho się zaśmiałam i napisałam sms do Lu, o której się spotykamy. Odpisała mi żebym przyjechała z Leonem pod galerię o 14. Spojrzałam na zegarek. Mam jeszcze dwie godziny. Spokojnie zaczęłam się przygotowywać. Wybrałam sobie jakieś porządne ubrania, ściągnęłam szorty i koszulkę zostając w samej bieliźnie.
Nagle do pokoju wszedł Leon gdy mnie zobaczył zauważyłam iskierki w Jego oczach.
- Leoś wyjdź stąd i pozwól mi się spokojnie ubrać.- mówiłam tuląc do siebie bluzkę, ktorą ściągłam wcześniej.
- Kochanie przecież widziałecm Cię nieraz nago.- odparł podchodząc do mnie.
- Ale kochanie chcę mieć chwilę prywatności.- powiedziałam, a On nie słuchając mnie usiadł na łóżku.- Chyba wieczór pełny wrażeń zmieni się w nudny wieczór.- dodałam. Westchnął i ze smutkiem wyszedł z pokoju, ale muszę przyznać zrobił się na bóstwo, a Jego cudowne perfumy nadal czuć w tym pomieszczeniu. Szybko ubrałam się w błękitne rurki, koszulkę na ramiączkach i do tego kurtkę dżinsową. Poprawiłam jeszcze makijaż. Usłyszałam krzyki Leona, że jak będę gotowa to mam wyjść przed dom. Zabrała, jeszcze komórkę, którą zostawiłam na łóżku. Wychodząc z domu zamknęłam go na klucz i udałam się w stronę chłopaka, który stał oparty o motor.
- Jestem.- oznajmiłam podchodząc do niego i tuląc.
Leoś pomógł mi wsiąść na maszynę, a potem sam wsiadł. Wtuliłam się w Jego plecy, obejmując Go moimi ramionami. Podczas jazdy wciągałam Jego cudowne perfumy. Nawet nie zauważyłam kiedy dojechaliśmy. Zsiedliśmy z maszyny i trzymając się za ręce podszedliśmy do przyjaciół, dziewczyny najwyraźniej wyciągnęły ze sobą chłopaków. Postanowiliśmy się rozdzielić. Ja z dziewczynami poszłyśmy w swoją stronę, a chłopaki w swoją. Umówiliśmy się, że spotykamy się za dwie godziny, a gdzie to poinformujemy się sms-em. Na początku postanowiłyśmy pójść kupić jakieś ubrania, a później rzeczy do szkoły. Chodząc pomiędzy regałam z różnymi częśćiami garderoby poczułam, że moja komórka wibruje. Wyciągłam telefon ze spodni , dostałam sms-a.
Od Leoś ♥
- Tęsknie <333 Zabierz mnie stąd. Plose ;)
Do Leoś♥
- Wytrzymasz ^.^ zobaczymy się za godzinę :*
Od Leoś♥
- Chciałbym Cię teraz pocałować :* I love you my lover ♥
Do Leoś ♥
- I love you too ;*
Byłam tak bardzo zapatrzona w ekran komórki, że nie zauważyłam jak na kogoś wpadam. Oderwałam wzrok i zauważyłam jakąś starszą kobietę. Zaczęła na mnie krzyczeć jaka ta młodzież w tych czasach nieodpowiedialna i nic im w głowie tylko nowoczesne sprzęty. Zmieszana przeprosiłam i ruszyłam odnaleźć przyjaciółki. Tak się zaparzyłam w telefon, że nie zauważyłam jak przechodzę do innego sklepu, ale Ja jestem mądra...
- Viola tutaj jesteś, a my Cię wszędzie szukamy!- krzyknęła Lu.
- A szukałyście w sklepie dla starych pań?- zapytałam z uśmiechem, a One tylko zaprzeczyły.
- A czego Ty tam szukałaś?- dopytywała Naty.
- Nie zauważyłam gdzie wchodzę i tak jakoś wyszło. Ale teraz nie zadawajmy zbędnych pytan tylko chodźmy, bo nas noc zastanie.- odparłam. Pochodziłyśmy do wielu sklepach, oczywiście jak to Ja kupowałam zazwyczaj spodnie, koszulkę, szorty i jakieś trampki, a przyjaciółki sukienki, baleriny, obcasy i masę kosmetyków. Nie za bardzo przepadam za sukienkami i wysokimi szpilkami, w których można się zabić. Jak już to ubieram tylko okazjonalnie. Lu napisała do chłopaków, żeby przyszli do KFC, w którym z dziewczynami już siedziałam. Oczywiście nie minęło pięć minut, a Oni padli do pomieszczenia jakby ich z klatki wypuszczono. Zaczęłyśmy się z nich śmiać. Podiegli do lady, przy której składa się zamówienia i zaczęli się przekrzykiwać. Po prostu śmiechu warte. Gdy już złożyli zamówienie dosiali się do nas, kradnąc krzesła od stolika obok. Nie byłam specjanie głodna, dlatego zamówiłam tylko frytki, które ciagle podjadał mi Leon. Po chwili do naszego stoliku przyniesiono zamówienie chłopaków. Pytanie gdzie Oni to wszystko mieszczą, Ja po kilku frytkach jestem pełna. Nagle naszła mnie chęć napicia się pomyślałam, że mogę pożyczyć picie Leona. Wystawiłam rękę w stronę kubka. Poczułam uderzenie w dłoń.
- Ała!- jękłam i zabrałam rękę z powrotem.- Chciałam tylko się napić.
- No nie wiem może Ci dam, ale coś za coś.- powiedział uwodzicielskim głosem.
- Kotek wieczorem. Okej?- pokiwał głową twierdząco i podał mi kubek. Gdy zaspokoikłam moje pragnienie oddałam mu napój. Resztę dnia spędziliśmy w przyjaznej atmosferze co chwilę ktoś z obsługi upominał nas, żebyśmy byli ciszej, bo nie jesteśmy sami. Nie za bardzo zwracaliśmy na to uwagę. Za oknami było już ciemno, co oznaczało, że jest już późno. Dlatego każdy powoli wracał już do domu, my także postanowiliśmy wrócić. Szliśmy w stronę motoru Leona za rękę. Gdy dotarliśmy do maszyny wsiedliśmy i ruszyliśmy w stronę posiadłości Leona. Po 10 min. byliśmy na miejscu. Weszliśmy do środka.
- Kochanie obiecałaś mi coś.- oznajmił uwodzącym głosem. Przybliżając mnie do siebie i całując w usta.
- Kochanie pozwól mi się odświeżyć.- rzuciłam.
Pocałowałam Go w policzek i ruszyłam w stronę łazienki, w ktorej wzięłam gorący prysznic. Późnjej owinęłam swoje ciało w ręcznik. Stanęłam przed lustrem i przyglądałam sie sobie. Zauważyłam, że jestem starsznie mało dziewczęca. Przyjaciółki zawsze mają rozpuszczone włosy, widoczny makijaż, chodzą w samych sukienkach. A Ja spięte włosy, niewidoczny makijaż. Tak nie może być. Wyszłam szybko z zaparowanego pomieszczenia i udałam się do swojego pokoju. Ubrałam seksowną bieliznę, a na to narzuciłam koszulę Leona zapięłam guziczki zostawiłam dwa ostatnie. Z uśmiechem na ustach ruszyłam do sypialni mojego chłopaka leżał na łóżku z laptopem, kto by się spodziewał.
- Masz tam coś ciekawego?- zapytałam siadając na boku łóżka.
- Na pewno nic ciekawszego od Ciebie.- odparł i odłożył urządzenie na bok. Przybliżył się do mnie i zaczął całować szyję. Wstałam z wcześniejszego siedznia.
- Leoś czy Ty uważasz, że jestem mało dziewczęca?- dopytywałam rozpinając guziczki od koszuli. Kiedy ściągłam z siebie część garderoby chłopakowi powiększyły się źrenice.
- Kotek co Ty wymyślasz? Wyglądasz idealnie niezależnie od tego w co się ubierzesz i jak.- odpowiedział i posłał mi szczery uśmiech. Wstał z łóżka. Podniósł mnie delikatnie okręcił i położył na łóżku ciągle całując.
- Misiu tylko bądź delikatny.- uprzedziłam.
- Będę.- odparł powrócił do poprzedniej czynności. Co się dalej wydarzyło można się domyślić.

~♥~♡~♥~♡~♥~♡~♥~♡~♥~♡~♥~♡~

Promienie słoneczne dobijające się do okna nie pozwoliły mi na dłuższy sen, który był bardzo krótki. Poczułam, że kołdra się rusza, a to mogło oznaczać, że Leoś obudził się. Pierwsze co mi przyszło na myśl to, to żeby Go pocałować, ale jednak powstrzymałam się z tą myślą. On pewnie czeka, aż to zrobie. Moją kłótnię z samą sobą pezerwał chłopak, który złożył na moich ustach pocałunek. Poczułam się jak księżniczka, zresztą zawsze się tak czuje przy moim ukochanym.
- Kotek nad czym tak myślisz?- zapytał odsuwając trochę twarz.
- Nad niczym ważnym.- odparłam i szeroko się uśmiechłam.
- Na co masz teraz ochotę? Nie licząc mnie, oczywiście.- poruszał śmiesznie brwiami na co się zaśmiałam. Zrobiłam minę myśliciela delikatnie przygryzając przy tym dolną wargę. 
- Na jakieś dobre śniadanie. A mając na myśli dobre to kanapki z nutellą.- oznajmiłam. Obydwoje zaczęliśmy wstawać z łóżka szatyna. Ukradłam mu kołdrę, która się zakryłam. Przez co On ukazał mi się w całej okazałości. Nic sobie z tego nie robiąc wstał, ubrał bokserki i spodnie od dresu. Wyszedł z pokoju mówiąc żebym się spokojnie ubrała. Pozbieralam swoją bieliznę i ją przyodziałam. Ukradłam Leonowi koszukę. Nie obrazi się. Weszłam do kuchni, w której przebywał Verdas. Razem usiedliśmy na wysokich krzesłach przy wyspie kuchennej i zajadaliśmy się kanapkami sporządzonymi przez szatyna.
- Violu wiesz czego nie rozumiem.- pokręciłam głową przecząco.- Dlaczego zawsze gdy jesteś naga i masz się ubrać przy mnie to zakryswasz się? Nie wiem wstydzisz się mnie.- zauważył.
- Misiu nie wstydzę się. Po prostu tak jakoś. A co wolałbyś żebym paradowała nago po pokoju?
- No wiesz nie przeszkadzało by mi to.- odparł i dostał ode mnie w lekko w ramię. Po skończonym śniadanu postanowiliśmy obejrzeć jakiś film. Wspólnie wybraliśmy komedie, na której uśmiałam się tak, że mnie brzuch bolał. Mój mądry chłopak oczywiście co chwila coś dopowiadał, ale to tylko nabrało śmieszniejszego wyrazu. Poźniej zdecydowliśmy, że pójdziemy na spacer. Przebrałam się podobnie uczynił chłopak gotowi ruszyliśmy przed siebie. Droga wydawała mi się znajoma, ale nie za bardzo pamiętałam gdzie ona prowadzi. Po jakimś czasie zatrzymaliśmy się. Dopiero teraz zauważyłam, że to jest to samo miejsce, w które kiedyś zabrał mnie Leon. Wokoło grube i wysokie drzewa z rozłożystymi koronami, które ndają trochę cienia. Mała polanka na samym słońcu, a kawałek dalej między drzewami i wysoką trawą jezioro.
- Pamiętasz?- zapytał patrząc mi w oczy.- Chciałem Ci wtedy wyznać wszstie uczucia, ale Ty byłaś z Jamsem.- dodał.
- Nie wspominaj mi o nim pozwól mi cieszyć się Twoją obecnością.- doparłam posłałam mu uśmiech. Usiedliśmy pod jednym z drzew w cienu. Obserwowałam chmury na niebie, które jakby nie kilka nie potrzebnych białych kłębków było by idealnie błekitne. Siedzieliśmy w ciszy, nie potrzebne były słowa. Rozumieliśmy się bez nich. Niestety nie zdołamy zatrztmać czasu. Powoli zaczęło się ściemniać, dlatego postanowiliśmy wrócić do domu. Nie mogę uwierzyć w to, że dzisiejszy dzień, jest dniem kończącym te jakże cudowne wakacje, których na pewno nigdy nie zapomnę.
○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●

Tak oto prezentuje się rozdział z numerem 22 :)
Chciałam dodać wczoraj, ale miałam próbę z projektów,  a potem do Kościoła. Następny może we wtorek, a może wcześniej, a może później.
Rozdział 23 = 23 komentarze ^.^
Ps. Przepraszam za wszystkie błędy xp
Do następnego :* 

środa, 21 maja 2014

ROZDZIAŁ 21 "Masz słodkie usta"

Nasze czułości przerwał dzwonek do drzwi. Poszłam je otworzyć, bo Leon nadal był w samych bokserkach. W drzwiach stał mój ojciec. Nie wiedziałam co mam robić. Nie chciałam żeby znów zniszczył mi życie. Teraz kiedy mi dobrze, że się mną nie interesują nagle zaczyna się coś dziać.
- Po co tutaj przyjechałeś?- zapytałam szybko.
- A może wpuścisz mnie do środka?-odpowiedział pytaniem na pytanie. Nie chciałam Go wpuszczać, ale ciekawi mnie po co przyjechał. Otworzyłam szerzej drzwi, aby mógł wejść do środka. Po chwili Ja także poszłam do salonu. Zauważyłam, że Leon schodzi po schodach. Dobrze doda mi otuchy przy rozmowie z ojcem. Razem z moim chłopakiem usiedliśmy na kanapie na przeciwko rodzica, który rozsiadł się jak jakiś król.
- A może zaproponowalibyście coś do picia, lub jedzenia?- zapytał rozglądając się dookoła. I co może jeszcze stopy wymasuje.
- Nie owijaj w bawełnę. Powiedz prosto z mostu po co tutaj przyjechałeś.- chciałam to wiedzieć, bo mam już Go dosyć. Oczy mnie bolą od patrzenia na niego. Nie zareagował na moje pytanie tak jakby mnie w ogóle nie słuchał.
- Ładnie tutaj macie.- powiedział Jego wzrok zwrócił się na mnie i Leona.- Szkoda, że długo tu nie pomieszkasz.- dodał. Zrobiłam wilekie oczy podobnie jak mój chłopak. O co mu chodzi? Gada jak jakiś gangster, który domaga się okupu.- No to Leon?- zwrócił się do Verdasa ten pokiwał głową.- No to Leon ile płacicie za moją córkę?- dokończył. Zaczęłam się śmiać, Leon wyglądał jak sparaliżowany, a ojciec patrzył na nas poważnym wzrokiem.
- To żart prawda?- zapytałam kończąc się śmiać.
- A co w tym śmiesznego? Leon Ja nie wymagam dużo. Cenę uregulujemy później.
- Oni nie będą Ci nic płacić. Nie jestem na sprzedaż.- powiedziałam pewna swoich słów, chociaż z każdą chwilą brakowało mi pewności.
- Pakuj się jeszcze dzisiaj wracasz ze mną do domu.- powiedział stanowczo. Nie mogłam w to uwierzyć. Teraz cała moja pewność siebie uciekła, a Ja nie zdołałam jej zatrzymać.
- Kiedy postanowiłeś powiedzieć mi o mojej biologicznej matce, której nie miałam okazji spotkać?- zauważyłam, że wystraszył się.
- Skąd wiesz?! Ten smarkacz Ci powiedzial?!- krzyczał. Widocznie zdenerwowało Go to pytanie.- Pakuj się!- krzyknął po jakimś czasie. Wstałam z miejsca i podszedłam do drzwi.
- Wyjdź stąd nie chcę Cię więcej widzieć!- krzyknęłam wściekła, a moje oczy szkliły się od łez, ale nie chciałam przy nim płakać. Wtedy Leon tak jakby obudził się z paraliżu.
- Violu nie denerwuj się. To źle wpływa na...- nie dokończył, bo posłałam mu groźne spojrzenie. Nie uszło to uwadze mojemu ojcu.
- Na co źle wpływa?!- krzyknął i także wstał z miejsca. Podszedł do mnie i patrzył na mnie wzrokiem, który jakby mógł zabijać to dawno leżałabym martwa. Nie wiedziałam co odpowiedzieć, w końcu zebrałam w sobie ostatki odwagi.
- Jestem w ciąży z Leonem.- wyznałam niemal niesłyszalnie.
- Powtórz, bo nie słyszę.- powiedział trochę spokojniej, ale nadal w Jego głosie można było słychać złość.
- Jestem w ciąży z Leonem.- powtórzyłam głośniej. Zaczął głośniej oddychać co mnie trochę wystraszyło. Pchnął mnie z całej siły o ścianę, a sam wyszedł. Zjechałam po ścianie. Ból był niesamowity, a w szczególności brzuch. Zauważyłam jeszcze jak Leon do mnie podbiega i pyta o coś, ale nie zdążyłam odpowiedzieć. Zrobiło mi się ciemno przed oczami.

~♥~♡~♥~♡~♥~♡~♥~♡~♥~♡~

Delikatnie otworzyłam oczy, ale szybko je zamknęłam, ponieważ światło w pomieszczeniu starsznie raziło po źrenicach. Ponownie otworzyłam oczy, ale tym razem wolniej i lekko je przymrużając. Gdy przyzwyczaiły się do światła mogłam zauważyć, że nie jestem w domu. Ściany były pomalowane śnieżnobiałą farbą, obok po mojej lewej było puste łóżko, zaś po mojej prawej zajęte, przez jakąś kobietę. Nie musiałam się długo zastanawiać nad faktem, że jestem w szpitalu. Jak Ja się tutaj znalazłam. Ostatnie zdarzenia jakie pamiętam działy się szybko, za szybko. Nagle do sali wszedł Leon.
- Violu jak dobrze, że już się obudziłaś. Nawet nie wiesz jak się o Ciebie martwiłem.- szybko mówił siadając obok mnie na łóżku szpitalnym.
- Kiedy będę mogła stąd wyjść?- zapytałam, bo strasznie tu nudno.
- Lekarz przyjdzie za dziesięć minut to się Go zapytam. Jak się czuje moja ukochana?
- Gdy się ruszam strasznie boli mnie podbrzusze.- wyznałam.- A tak na marginesie mówiłeś komuś, że jestem w szpitalu?- spytałam ciekawa.
- Tylko Lu. A zresztą nie słyszysz Jej krzyków.- powiedział. Zaczęłam przysłuchiwać się krzykom.
- Jak to mnie nie wpuścicie?! Jestem Jej najlepszą przyjaciółką!- krzyczała Ludmi.
- Proszę opanować emocje.
- Czy Ty mi sugerujesz, że nie panuje nad emocjami?! No to się grubo mylisz!
- Przepraszam, ale muszę iść do pacjentki.- oznajmił. Do sali, w której się obecnie znajdowałam wszedł lekarz, a za nim Lu.
Która jak tylo mnie zobaczyła to podbiegła i mnie przytuliła z całej swojej siły. Dzięki Leonowi przyjaciółka nie połamała mi żeber.
- Ferdek kiedy Violetta będzie mogła wrócić do domu.- skierowała się do mężczyzny blondynka.
- Po pierwsze nie jesteśmy na Ty. A po drógie pani przyjaciółka będzie miała jeszcze badania i może jitro rano wrócić do domu. A po trzecie...- Jego wzrok przeniósł się na mmie i Leona.- Przykro mi.- dokończył. Moje oczy zrobiły się szkliste. Dobrze wiedziałam o co chodzi. A najgorsze jest to, że to dziecko nie było niczemu winne. Kilka pojedyńczych łez powoli spływało po moich policzkach. Leon objął mnie razmieniem, a Ja się w niego wtuliłam jak w pluszowaego misia. Lekarz wyszedl z pomieszczenia, a jeszcze przed wyjściem ojznjamił, że będę miała za chwilę badania. Porozmawiałam jeszcze z Leonem i Lu. Później się pożegnaliśmy, Verdas oczywiście z trudnością wyszedł z pomieszczenia. Gdy tylko zamknęli za sobą drzwi odezwała się moja tymczasowa współlokatorka.
- Straciłaś dziecko?- zapytała, a Jej wzrok skupiony był na suficie. - Skąd wiesz?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Przecież wszystko słyszałam. A tak w ogóle jestem Jessica.- popatrzyła się na mnie z uśmiechem, który odwzajemniłam.
- Miło mi. Jestem Violetta. A Ty dlaczego tutaj jesteś?- zapytałam ciekawa.
- Mój chłopak, a raczej już były chłopak mnie zgawałcił, a najgorsze jest to, że teraz jestem z nim w ciąży.- powiedziała. Próbowała być twarda, ale pomimo tego z Jej oczu popłynęły pojedyńcze łzy, które szybko wytarła dłońmi. Porozmawiałyśmy jeszcze chwilę, a później zabrabo mnie na jakieś badania.

~♥~♡~♥~♡~♥~♡~♥~♡~♥~♡~♥~

Jestem już w domu. Tak jak lekarz mówił zostałam wypiana rano. Leon się chyba bardzo za mną stęsknił, bo przyjechał po mnie o świcie z bukietem czerwonych róź. Gdzie On je kupił tak wcześnie, nie wnikam. Gdy tylko znaleźliśmy się w domu chłopak nie pozwalał mi się ruszać z kanapy. Od godziny leżę na kanapie z głową na kolach Leona, bardzo mi wygodnie. Oglądamy jakiś denny film. Usłyszałam dzwonek. Chciałam wstać, ale Verdas mi nie pozwolił. Posłałam mu groźne spojrzenie.
- Też Cię kocham.- powiedział z wielkim uśmiechem. Podszedł do drzwi i je otworzył. Wrócił z Lu.
- Kochana jak się czujesz?- zapytała z troską. Przeniosłam się do pozycji siedzącej, blondynka usiadła koło mnie. Leon poszedł do pokoju, a już po chwili zszedł na do nas z torbą.
- Violu idę na tor. Wrócę za dwie godziny. Kocham Cię.- oznajmił. Pocałował mnie w usta. Jeszcze przed wyjściem posłam mu całusa.
- Ooo... Jak Wy się kochacie. Wasza miłość jest tak prwadziwa.- rozczulała się Lu.- A tak w ogóle to czy Ja o czymś nie wiedziałam? Tylko szczerze proszę.- popatrzyłam na nią błagalnym wzrokiem.- Mow.- rzuciła.
- No dobrze. Jja byłam w ciąży z Leonem.- wyjaśniłam ze smutkiem. Ferro nie powiedziała nic tylko mnie przytuliła.
- Przepraszam nie zaproponowałam Ci nic do picia wody, herbaty, kawy?- zapytałam gdy już się trochę ogarnęłam.
- A masz jakiś sok?- pokiwałam głową.- No to poproszę. - Za chwilę wracam.- oznajmiłam i poszłam do kuchni. Wyciągnęłam napój z lodówki nalałam do szklanki. Schowałam karton z powrotem do lodówki. Wzięłam jakieś ciastka i wróciłam do przyjaciółki. Podałam Jej szklankę. Podziękowała napiła się i zapytała:
- Violu idziesz z nami na shopping? No wiesz za trzy dni szkoła, a my jeszcze nie mamy nic.- zaproponowała.
- Chętnie wybiorę się na zakupy. Dobrze mi to zrobi, ale może jutro jak mi Leon pozwoli. Jest strasznie opiekuńczy, ale bardzo Go kocham. Nie no co Ja gadam na pewno jutro pójdziemy na zakupy.
- Mam nadzieję, że Leon nie będzie takim złym człowiekiem.- zaśmiałyśmy się.
- Lu a jak układa Ci się z Fede? Nigdy mi nie opowiadałaś nic o nim. Powiedz jak się poznaliście się, kiedy poprosił Cię o chodzenie.
- Poznaliśmy się w szkole. Wpadłam przez przypadek na niego. Zaczęliśmy się kłócić. I tak jakoś wyszło, że na początku się nienawidziliśmy, ale babke od chemii ciągle wkurzały nasze sprzeczki. I kazała nam siedzieć razem na lekcji. Na jednej z imprez zaprosił mnie do tańca, w sumie tak się zaczęło. Później było już tylko lepiej, a teraz jest cudownie.- mówiła rozmarzona Lu.
- Ooo jak sweet.- rozczuliłam się. Porozmawiałyśmy jeszcze jakiś czas, ale niestety do Lu zadzwoniła mama żeby wracała do domu. Po Jej wyjściu bardzo mi się nudziło. Weszłam na facebooka dawno mnie tam nie było. Postanowiłam zrobić mały porządek. Wciągnęłam się w wir sprzątania. Nagle ktoś zakrył mi oczy aż wzdygnęłam się ze strachu. Poczułam nie ziemskie perfumy mojego chłopaka.
- Kochanie, ale się wystraszyłam.- powiedziałam z uśmiechem. Zdjął ręce z moich oczu i usiadł obok.
- Mam jedzenie.- położył posiłek na stole.- I skąd wiedziałaś, że to Ja?
- Perfumy.- rzuciłam, a On mnie pocałował w usta.
- Mmm... Masz słodkie usta. Takie malinowe.- powiedział po oderwaniu. Zarumieniłam się.
- Nie mów tak, bo będę cała czerwona. A tak poza tym idę jutro na zakupy z dziewczynami.
- Violu martwię się o Ciebie. Wolę żebyś została.- przybliżyłam się do niego i pocałowałam namiętnie.
- Leoś no proszę. Czuję się dobrze. Nic mnie nie boli. Jeżeli chcesz to możesz iść z nami.
- No dobrze jeżeli tak bardzo Ci na tym zależy, ale idę z Tobą.
- Kocham Cię.- mocno się do niego przytuliłam.
- Ja Ciebie też. A teraz jemy, bo jestem głodny. - zaśmiałam się. Resztę dnia przesiedzieliśmy przed telewizją, oglądając jakiś flim, który o dziwo mnie zaciekawił. Nawet nie wiem kiedy usnęłam.
●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●

Tak oto prezentuje się rozdział 21 ^.^
Nie spodziewaliście się dzisiaj, ale udało mi się znaleźć czas na dokończenie. Jutro tylko sprawdzian z fizykii i kartkówka z chemii, ale co tam :D
Dostałam cztery nominacje do LBA nie wiem kiedy je dodam. Kiedyś na pewno ;)
22 Komentarze = Rozdział 22
Do następnego 

niedziela, 18 maja 2014

ROZDZIAŁ 20 "Jednak się skuszę"

2 dni później
Jestem już po wizycie u ginekologa, która miała być za tydzień, ale zadzwoniłam do przychodni i zapytałam czy mogę przyjść wcześniej. Niestety, albo stety jestem w ciąży. Boję się o tym powiedzieć Leonowi. Boję się, że mnie zostawi samą z dzieckiem. Ale prawda wyjdzie na jaw, a wolę mu o tym powiedzieć. Pewnie nie będzie zbytnio zadowolony, ale czego by się spodziewać, że będzie skakał z radości, że zostanie ojcem w wieku siedemnastu lat. Muszę zebrać w sobie siłę i powiedzieć mu to dzisiaj.
Z Nico mam coraz lepszy kontakt dzwonimy do siebie co jakiś czas zazwyczaj co dwa dni. Opowiadamy sobie co się dzieje, jak żyjemy itp. W końcu mam kogoś z rodziny z kim mogę porozmawiać. Ale moje myśli nadal krążą wokół biologicznej matki. Mówi się trudno. Może kiedyś w dalekiej przyszłości ją poznam, ale teraz nie mam najmniejszego zamiaru się tym przejmować. Jakby ta kobieta kochała mnie naprawdę to pewnie moje życie wyglądało by inaczej.
- Violu nad czym tak zawzięcie myślisz?- zapytał Leon budząc mnie ze snu potocznie zwanego rozmyślaniami. Razem z moim chłopakiem spacerujemy po plaży, na której nie ma prawie żadnej żywej duszy. Gorący od słońca piasek otula moje stopy. W tle słychać szum morza. Słońce nie grzeje już tak mocno jak wcześniej, a delikatny ciepły wiaterek dodaje tylko uroku temu wszystkiemu.
- Emm.... Nad życiem. A dokładniej nad moją biologiczną matką.- odparłam beznamiętnie.
- Kiedyś może Ją poznasz.- próbował pocieszyć mnie Leoś. "Teraz, to ten moment" mówiła moja podświadomość. Tak właśnie teraz to ten moment, w którym zniszczysz mu całe życie. Przystanęłam, chłopak także. Stanęłam naprzeciwko niego. Spojrzałam mu w oczy, w których wyczytałam zdezorientowanie.
- Leoś, bo Ja muszę powiedzieć Ci coś bardzo ważnego. Co zmieni losy nas obojga.- powiedziałam.
- Violu Ty chcesz mi się oświadczyć?- zapytał głupio nie biorąc sprawy na poważnie. Puściłam Jego ręce.
- Wiedziałam, że nie podejdziesz poważnie do tej rozmowy. Nie chcę Ci się oświadczać. Chciałam Ci powiedzieć coś ważnego.-powiedziałam i ruszyłam przed siebie. Zaraz za mną szedł Leon i próbował mnie przepraszać. Chwycił mnie za nadgarstek i obrócił w swoją stronę.
- Violetta. Przepraszam nie powinienem był się tak wygłupiać, ale wiesz jaki Ja jestem. A teraz proszę powiedz mi co jest tak ważne.
- Jestem z Tobą w ciąży idioto.- po wypowiedzeniu tych słów zrobiło mi się lekko na sercu, dlatego, że nie muszę Go już okłamywać. Ale wydaje mi się, że On zareagował na tą wiadomość gorzej. Mianowicie zemdlał. Zaczęłam Go bić lekko po twarzy aby się obudził. Niestety to nic nie dało. Zostało mi tylko jedno rozwiązanie. Korzystając z tego, że jesteśmy blisko wody, nabrałam ją do rąk i ochlapałam Leona.
- Ccco się stało?!- krzyknął podnosząc się do pozycji siedzącej. Usiadłam obok.
- Powiedziałam Ci, że jestem w ciąży, a Ty zemdlałeś.- wyjaśniłam.
- Powiedz, że to żart.
- Nie to najprawdziwsza prawda. Ale rozumiem nie chcesz tego dziecka, wychowam je sama.- mówiłam coraz ciszej.
- Violu to nasze dziecko, dlatego wychowamy je razem. Może i jesteśmy młodzi, ale ważne, że się kochamy.- wyznał. Objął mnie ramieniem, a Ja wtuliłam się w niego. Po godzinie wróciliśmy do domu, w którym panowały pustki. Rodzice Leona znowu wyjechali.
- Violu, ale Ty jesteś dzisiaj zamyślona.- powiedział Leon.
- Przepraszam. To co robimy?- zapytałam podchodząc do niego. Zaczęłam rozpinać guziki Jego koszuli.
- Jakaś nowość moja kochana dziewczyna jest napalona.- gdy rozpięłam guziki zaczęłam jeździć rękami po Jego nagim torsie.
- Nie chcesz?- zapytałam i Go namiętnie pocałowałam.- Powiedz nie, a przestanę.- mówiłam między pocałunkami.
- Przykro mi nie dzisiaj kochanie.- powiedział i pocałował mnie w polik.
- Ale Ja chcę się z Tobą kochać! Nie podobam Ci już się!- krzyknęłam i zaczęłam płakać. Przytuliłam się do niego. Co się ze mną dzieje?
- Violu może wieczorem.- odparł. Delikatnie się od niego odsunęłam i pocałowałam w usta. Nie wiem dlaczego, ale miałam na niego straszną ochotę. Zazwyczaj było tak, że to On był napalony, a dzisiaj na odwrót.
- A może jednak?- zapytałam zjeżdżając ręką do spodni chłopaka. - Kotek jednak nie.- odpowiedział stanowczo, ale z uśmiechem.
 - No dobra niech Ci będzie. Idę do łazienki.- oznajmiłam.
- Ja też pójdę.
- Ale jest tylko jedna łazienka.- zauważyłam.
- Ale jest też rodziców.- odparł.
Poszłam w stronę pokoju po ubrana, a później skierowałam się do łazienki. Będąc w środku rozmyślałam nad tym jak bardziej spodobać się Leonowi. Po umyciu ciała ubrałam tylko bieliznę, a na to szlafrok. Tak ubrana podreptałam do pokoju mojego chłopaka. Tak jak się spodziewałam, leżał na łóżku w samych bokserkach. Mrr... Trudno się oprzeć. Od razu po wejściu Jego wzrok przeniósł się na mnie. Ściągnęłam szlafrok i położyłam się obok niego.
- Wiesz, że seksownie wyglądasz kotku?- wymruczał mi do ucha, a moje ciało przeszył przyjemny dreszcz.
- Specjalnie dla Ciebie.- odparłam i Go pocałowałam. On pogłębił pocałunek, jedna Jego ręka powędrowała na zapięcie od stanika. Jednak po chwili oderwałam się od niego.
- Nie mam dzisiaj na to ochoty.- skłamałam.
- No dobrze nie to nie.- powiedział zrezygnowany i położył się z powrotem na plecach. Dzisiaj mu nie ulegnę, On to robi specjalnie, bo wie, że długo nie wytrzymam. No i dzisiaj też nie było inaczej. Nie wiem jakim cudem, ale już po chwili siedziałam na nim okrakiem.
- A jednak się skuszę.- powiedziałam. Leon nic nie odpowiedział tylko mnie namiętnie pocałował.

~♡~♥~♡~♥~♡~♥~♡~♥~♡~♥~♡~

Obudziłam się w niesamowicie dobrym humorze, ale nie wiem dlaczego moja podświadomość wmawia mi, że wydarzy się dzisiaj coś złego. Ale w końcu co może się wydarzyć. Teraz może być już lepiej. Właśnie obudził się Leoś, a gdy mnie zobaczył odrazu się uśmiechnął.
- Dzień dobry Panienko Castillo. Jak minęła noc?- zapytał z uśmiechem mój ukochany.
- W takim towarzystwie, pełna wrażeń.- odparłam.
- A co dama mego serca zje na śniadanie?
- Zdam się na Pana, Panie Verdas.
- Z pewnością Panience posmakuje. Otóż proponuję naleśniki z bitą śmietaną.
- Już czuję ich smak.- pocałowałam Go w usta po czym ubrał bokserki i posyłając mi buziaka wyszedł z pokoju. Podobnie jak Leon ubrałam bieliznę i narzuciłam na siebie jedną z Jego koszul, która nasiąknięta była cudownymi perfumami mojego chłopaka. Będąc w kuchni usiadłam na blacie i obserwowałam każdy ruch Leona, który jest moim chodzącym ideałem. Pamiętam nasze pierwsze spotkanie jakby to było wczoraj.

- Co ty robisz?!- zapytał wściekły, nastolatka chwyciła za szmatkę zaczęła wycierać mokre miejsce.
- Prze..prasz..am- wydukała, i w tym momencie ich spojrzenia się spotkały obydwoje poczuli ciepło na swoich twarzach lecz po chwili zorientowali się i odwrócili spojrzenia. 

Na samo wspomnienie na mojej twarzy pojawiał się uśmiech. Poczułam zapach naleśników. Zeskoczyłam z blatu. I podszedłam do Leona, który siedział już przy stole. Ciągle męczy mnie fakt, że gdy tylko pójdziemy do szkoły chłopak zacznie się zachowywać jakby mnie nie znał. Ale lepiej z nim o tym porozmawiam.
- Leoś w szkole będziesz mnie unikał?- zapytałam przesłodzonym głosem, a On zakrztusił się jedzeniem.
- Kochanie nawet mi to przez myśl nie przeszło. Skąd takie przypuszczenia?
- Dziewczyny mówiły, że należysz do tych najlepszych.
- Violu w szkole każdy udaje kogoś kim nie jest, a niedługo się przekonasz. Ta szkoła zmienia ludzi, niektórych na gorsze niektórych na lepsze. Ale niezależnie od tego co się będzie działo kocham Cię.
- Ja Ciebie też.- odparłam z uśmiechem.- To co dzisiaj robimy?- dodałam.
- Nie wiem. Za chwilę pewnie będzie padać, więc na tor nie pójdę, dlatego zostanę w domu z Tobą.- odpowiedział z uśmiechem.
- A skąd takie przypuszczenia, że zostaję w domu?
- Bo bardzo mnie kochasz i dotrzymasz mi towarzystwa.- powiedział uwodzicielskim głosem i poruszał śmiesznie brwiami. Wstałam z krzesła i usiadłam mu na kolanach.
- Masz rację bardzo Cię kocham i dotrzymam Ci towarzystwa.- pocałowałam Go w usta, a On pogłębił pocałunek. Po chwili wstał z miejsca i kierował się w stronę pokoju. Gdy byliśmy w środku chłopak położył mnie na łóżku, a sam ułożył się nade mną. Nagle zrobiło mi się nie dobrze. Delikatnie zepchnęłam z siebie Leona i szybko pobiegłam do łazienki wykonać czynność. Gdy płukałam usta do pomieszczenia wszedł mój chłopak.
- Kochanie wszystko dobrze?- zapytał z troską w głosie i mnie przytulił.
- Uroki ciąży. Idę do pokoju się ubrać.- oznajmiłam.
- Mi podobasz się w tym co masz teraz na sobie.- powiedział i pocałował mnie w szyję.
- Kochanie nie zapędzaj się tak.- rzuciłam i powoli ruszyłam do swojego pokoju. Zauważyłam jeszcze jak Leon uśmiecha się pod nosem. Ubrałam się w jakieś pierwsze lepsze szorty i koszulkę, a włosy spięłam w luźnego koka. Następnie poszłam do sypialni Leona, który leżał sobie na łóżku nadal w samych bokserkach.
- Masz zamiar chodzić przez cały dzień w samych bokserkach?- zapytałam z uśmiechem.
- A co nie podoba Ci się?
- Ty mi się zawsze podobasz.- odparłam.
Nachyliłam się nad nim, a On wykorzystał moment i mnie do siebie przyciągnął. Pocałował mnie w usta. Po oderwaniu się od siebie przytulilam się do niego. Leżeliśmy sobie w przyjemnej ciszy. Nagle Leon podniósł moją koszulkę i położył rękę na moim brzuchu. Uśmiechłam się pod nosem. - Kocham Was.- wyznał, a mi zrobiło się ciepło na sercu. Przysunęłam twarz bliżej Jego i Go pocałowałam. Nasze czułości przerwał dzwonek do drzwi. Poszłam je otworzyć, bo Leon nadal był w samych bokserkach. W drzwiach stał/ stała...
○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●

Oto przed Wami rozdział 20
Huhu.. Już 20 jak to szybko minęło ^.^ jeszcze pamiętam dzień, w którym zakładałam bloga... Ach jak ten czas szybko leci :D
Viola w ciąży... Kto by się spodziewał.... Ale dzidzi nie będzie, chyba. Zauważyłam, że większość jest na NIE.
Uprzedzam Viola straci dziecko, ale jak i przez kogo tego dowiecie się w następnych rozdziałach :>
Oliwia S. podsunęła mi fajny pomysł. Dziękuję. Jeszcze nie wiem, ale może go użyję.
Jeszcze raz dziękuję wszystkim którzy czytają to coś co tam piszę, dziękuję wszystkim którzy obserwują, i dziękuję wszystkim którzy komentują. To wszystko sprawia, że na mojej twarzy pojawia się uśmiech.
Dziękuję jeszcze raz za wszystko ♥
21 komentarzy -> rozdział 21 :)
Do następnego ;*

piątek, 16 maja 2014

ROZDZIAŁ 19 "Co to za chłopak?"

Gdy zobaczyłam kto siedzi na kanapie w salonie uśmiech znikł z mojej twarzy. Mianowicie siedział tam mój "brat" Nico. Wszystkie przykre wspomnienia związane z znienawiadzoną rodziną wróciły. Zauważyłam, że ma siniaki na twarzy. Czy oni Go bili? Na szczęście u mnie nie dopuścili się tego czynu. Nie wiem co mam o tym myśleć, On nigdy nie zwracał na mnie uwagi, On nawet nie wiedział, że istnieje. Musiało się stać coś strasznego, że tutaj przyjechał. Patrzyłam na niego, a On na mnie. Leon szturchnął mnie lekko w ramię.
- Nico co Ty tutaj robisz? Co Ci się stało?- dopytywałam.
- Violetta lepiej usiądź. Bo nie uwierzysz w to co Ci powiem za chwilę.- oznajmił. Usiadłam razem z Leonem obok. Przypomniało mi się, że Leon nie zna Nico.
- Leon poznaj mojego brata Nico. Nico poznaj mojego chłopaka Leona.- podali sobie ręce. - A teraz mów, bo umieram z ciekawości.- dodałam.
- Na początku chcę Cię przeprosić za to jak się wobec Ciebie zachowywałem. Rodzice kazali mi Cię unikać grozili mi, że będą bili mnie i Ciebie. Nie chciałem żeby stała Ci się krzywda z mojej winy. Chciałbym Cię prosić o wybaczenie. Wybaczysz mi?
Z moich oczu zaczęły wypływać pojedyncze łzy. Wszystko nagle zaczęło się układać. Dlatego zawsze widziałam smutek w Jego oczach gdy rodzice byli dla mnie obojętni. Leon objął mnie ramieniem.
- Ttak, ale nie jestem w stanie Ci do końca zaufać.- odparłam.
- Dziękuję. Spróbuję uzyskać Twoje zaufanie. A teraz jesteś ciekawa dlaczego jestem w takim stanie. Szukałem aktu urodzenia w dokumentach rodziców, bo był mi potrzebny do wyrobienia dowodu. Znalazłem Twój akt, na którym było German Castillo, a zamiast Maria Castillo było imię jakiejś obcej kobiety. Wtedy do pomieszczenia wszedł ojciec i zaczął mnie bić i wyzywać. Wypchnął mnie z pomieszczenia, a Ja wsiadłem w pociąg i przyjechałem do Ciebie. Wiesz co to znaczy? Nie mamy tej samej matki. Ojciec Ją zdradził, bo Ty przecież jesteś młodsza.- wytłumaczył.
- Nie mogę w to uwierzyć. Jak Oni mogli się tak podle zachować. Nienawidzę ich!- wykrzyknęłam i pobiegłam do swojego pokoju, w którym żuciłam się na łóżko.


-Leon-
Nie mogłem uwierzyć w to co powiedział Jej brat. To wszystko przez co przechodzi Violetta jest takie niewyobrażalne. Widziałem jaki ból sprawiło Jej słuchanie Nico.
- To gdzie będziesz spał?- zapytałem uprzejmie, nie chciałem być niemiły.
- Jeszcze nie wiem. Zatrzymam się gdzieś w hotelu, a jutro wrócę po rzeczy do domu i pojadę do akademiku.- powiedział.
- Możesz zostać tutaj na noc. Mamy pokój gościnny i pożyczę Ci jakieś ubranie.- odparłem. Chłopak popatrzył na mnie ze zdziwieniem.
- Jesteś taki miły. Violetta musi się tutaj czuć bardzo dobrze. Dzięki za propozycję, ale nie będę się narzucał.
- Masz dziewczynę?- zapytałem. Pokiwał głową.- Kochasz Ją?- ponownie pokiwał głową.- No właśnie Ja kocham Violettę, a Ty jesteś Jej bratem, dlatego Ci pomogę. A teraz chodź pokażę Ci pokój.
Wstaliśmy z kanapy i poszliśmy w stronę pokoju gościnnego. Oznajmiłem, że za chwilę wrócę tylko przyniosę mu ubrania. Byliśmy podobni pod względem budowy ciała, dlatego nie trudno było z ubraniami. Pokazałem jeszcze łazienkę i poszłem do mojej ukochanej. Usłyszałem szlochanie. Położyłem się obok i mocno przytuliłem do siebie. Ona się zaśmiała.
- Leoś bo mi kości połamiesz.- powiedziała już w lepszym humorze.
- Przepraszam kochanie, ale jak widzę Cię w takim stanie serce mnie boli. - Kochany jesteś a tak w ogóle gdzie jest Nico?
- W gościnnym. Zostanie na noc, a jutro pojedzie do akademiku.- wyjaśniłem.
- Kocham Cię.
- Ja Cię też kocham.- powiedziałem i pocałowałem Ją w czoło. Już po chwili mogłem zobaczyć jak śpi. Jest wtedy taka słodka i urocza. Mam wielkie szczęście, że Violetta jest moją dziewczyną.



Następnego dnia
-Violetta-
Obudziłam się rano wtulona w nagi tors Leona. Uśmiechnęłam się pod nosem i mocniej się w niego wtuliłam. Nie chciało mi się spać, dlatego postanowiłam poleżeć. Zaczęłam jeździć palcem po Jego mięśniach na brzuchu. Po chwili zauważyłam, że się budzi.
- Witaj kochanie.- przywitałam się z uśmiechem.
- Dzień dobry kotku. Jak się spało?
- Cudownie, bo z Tobą. Ale nadal dręczy mnie fakt, że rodzice mi o niczym nie powiedzieli. To dlatego byłam tak traktowana. Dlatego, że jedno z nich nie jest moim rodzicem?
- Violu to nie Twoja wina. Masz mnie Ja Cię kocham.
- Ja Ciebie też najbardziej na świecie.- delikatnie musnęłam Jego ciepłe wargi.- Dziękuję.- dodałam po oderwaniu.
- Za co?
- Za to, że jesteś, wspierasz mnie, pomagasz. Za to, że dzięki Tobie poznałam miłość. Jednym słowem za wszystko.- odparłam i ponownie Go pocałowałam, ale tym razem namiętniej i czulej. Przerwało nam pukanie do drzwi. Powiedziałam proszę. Do pomieszczenia wszedł Nico.
- Nie chciałem Wam przerywać, ale chciałem Wam powiedzieć, że będę się zbierał. Dziękuję za gościnę. Violu jak znajdę czas to przyjadę Cię odwiedzić. Pamiętaj możesz na mnie liczyć. Dzwoń jakby się coś działo.- podał mi karteczkę, na której znajdował się Jego numer.- Jeszcze raz dziękuję i do zobaczenia.
- Poczekaj!- krzyknęłam kiedy miał już wychodzić. Odwrócił się w moją stronę.- A gdzie przytulas?- zapytałam z uśmiechem. Przytuliliśmy się.- Nie zapomnij o mnie i wpadnij jeszcze kiedyś.- powiedziałam po oderwaniu. Z uśmiechem wyszedł z pokoju, a Ja wróciłam na łóżko do Leona. Chwilę poleżeliśmy, a później Ja poszłam do łazienki się odświeżyć. I nagle zebrało mi się na wymioty. A już myślałam, że minęło. Po wykonaniu porannych czynności wyszedłam, a zaraz po mnie wszedł Leon. Zeszłam na śniadanie. Pomogłam Veronice w przygotowaniu, a gdy wszystko było gotowe usiedliśmy do stołu.
- Violu co to za chłopak był tutaj rano?- zapytała ciekawa kobieta.
- To mój brat. Nico. Przyjechał aby mi powiedzieć, że moją matką jest kobieta, której nie znam. Ty o tym wiedziałaś?- zapytałam, a Ona pokiwała głową.
- Prosili mnie żebym Ci nic nie mówiła. Mówili, że sami Ci powiedzą.- tłumaczyła się.
- Nie mam Ci tego za złe.- odparłam z uśmiechem.
- A Violu jak się czujesz?- zapytała, a Ja przerażona popatrzyłam na Leona siedzącego przy stole.
- Violu coś się stało?- dopytywał z troską.
- Nie po prostu wczoraj bolał mnie brzuch, ale już jest okej.- próbowałam to powiedzieć jak najbardziej przekonująco.
- Mamo gdzie tata?- zapytał chłopak.
- W pracy musiał załatwić coś ważnego z wyjazdem do Madrytu.- odparła z uśmiechem.
- Znowu wyjeżdżacie?- ponownie zapytał z pretensją.
- Przepraszam Leoś, ale to tylko na tydzień.
- Chyba urządzę domówkę. Co Ty na to?
- Mam do Ciebie zaufanie. A domówka to nie taki zły pomysł. Już myślałam, że jesteś nienormalny, bo pewnie Twoi rówieśnicy marzą tylko o tym, aby rodzice wyjechali. A Ty za każdym razem kiedy wyjeżdżamy zapraszasz co najwyżej tych swoich nie normalnych przyjaciół.
- Oni są normalni, ale na swój sposób.- odparł z cwaniackim uśmiechem. Popatrzył na zegarek.- Będę się zbierał, bo znowu się spóźnię na tor.- wstał ze swojego miejsca. Pocałował mnie w policzek, ale bardzo blisko ust. Pożegnał się z Veronicą i poszedł w stronę pokoju pewnie po telefon. Szybko zbiegł po schodach. - Do zobaczenia później.- rzucił i wyszedł. Razem z kobietą siedziałyśmy jeszcze chwilę przy stole w ciszy. Później pomogłam Jej posprzątać.
- Violu nie powiedziałaś jeszcze Leonowi?- zapytała popijając kawę.
- Nie jeszcze nie, to nie jest jeszcze pewne.- odparłam.
- A właśnie jak się czujesz?
- Dzisiaj rano zrobiło mi się niedobrze.- powiedziałam.- A najgorsze jest to, że jeszcze nie dostałam okresu.- dodałam ściszając głos.
- Eh... Violu, Violu... Poczekajmy do jutra, jeżeli nie dostaniesz to wszystko jest jasne.- oznajmiła dopijając napój.
- Masz rację. Ale jak Leon nie będzie chciał tego dziecka? Jeżeli mnie zostawi?- dopytywałam przerażona.
- On Cię kocha. A jeżeli kocha to zrozumie. W końcu to wasza wspólna praca.- powiedziała, a Ja się zaśmiałam.- My tutaj pogaduszki, a mój mąż czeka na mnie w pracy.
Pożegnała się i wyszła. Nudno tak samej w domu. Wzięłam telefon i napisałam sms do dziewczyn z propozycją spotkania. Po chwili otrzymałam odpowiedź. Wszystkie są za. Po jakimś czasie siedziałyśmy już w barze. Zamówiłyśmy sobie po koktajlu, Ja wzięłam truskawkowy. Od dłuższego czasu jesteśmy wciągnięte w wir rozmów o chłopakach, ubraniach, szkole. Jednym słowem rozmawiamy o wszystkim i o niczym.
- Dziewczyny opowiecie mi coś o szkole?- zapytałam byłam ciekawa jak tam jest.
- A więc zacznijmy od nauczycieli. Mili, fajni, trochę wymagający, ale da się przyzwyczaić. Ogólnie rozrywkowi.- powiedział Lu.
- Najgorsze co Cię może spotkać to docinki najlepszych w szkole. Poprawa uważających się za najlepszych w szkole, bogaci, ale głupi. Dręczą gorszych. Pięć osób Steph, Rico, Jeremy, Eva i Leon.- dodała Naty. Gdy usłyszałam ostatnie wymienione imię wytrzeszczyłam oczy.
- Aale to znaczy, że On będzie olewał mnie w szkole?- zapytałam łamiącym się głosem.
- Tego nie wiemy. Może odejdzie od tej durnej grupy. On się najlepiej uczy, ale udaje, że tak nie jest. I to z Jego inicjatywy my jako przeciętni nie jesteśmy dręczeni.- odparła Fran.
- Mam nadzieję, że się zmieni.- powiedziałam zmieszana. Zamówiłam sobie jeszcze szarlotkę, którą wręcz uwielbiam. Pożegnałam się z dziewczynami i wróciłam do domu. W salonie na kanapie przed telewizorem siedział Leon, a raczej leżał. Szybko ściągłam buty. Usiadłam na nim okrakiem.
- Kotek wróciłam.- powiedziałam i pocałowałam Go w usta.
- Wiesz, że bardzo, ale to bardzo za Tobą tęskniłem.- ponownie złączyłam nasze usta w pocałunku.
- Ja za Tobą też.- odparłam po oderwaniu.- To co robimy?- zapytałam z uśmiechem.
- Moglibyśmy iść zwiedzić moją sypialnię.- poruszał zabawnie brwiami na co Ja się zaśmiałam.- Ale nie możemy dzisiaj.- dodał. - A to dlaczego nie moglibyśmy?- zapytałam.
- Przeglądałem Twój telefon i w kalendarzu miałaś, że masz okres.- powiedział.
- Ah... No tak.. Eee... Zapomniałam....- zaśmiałam się niepewnie.- A kto pozwolił Ci brać moją komórkę?
- Co Twoje to moje, co moje to Twoje.
- Kochany jesteś.- wyznałam i Go pocałowałam. Po chwili znajdowałam się pod nim, a On całował moją szyję. Odchyliłam głowę delikatnie do tyłu rozkoszując się chwilą. Wieczorem gdy Leon poszedł się umyć. Poszłam do kuchni, w której spotkałam Veronice, krzątającą się po kuchni. Gdy mnie zauważyłam podszedła do mnie.
- I jak Violu? - zapytała szeptem. Pokręciłam głową przecząco. Kobieta mnie przytuliła. Nie chciałam płakać, bo co powiedziałabym Leonowi.- Wszystko będzie dobrze tylko trzeba być dobrej myśli.- pocieszała mnie.
- Dziękuję za pomoc i wsparcie.
- Jesteśmy tutaj po to by sobie pomagać nawzajem.- powiedziała z uśmiechem. - Dobranoc.- dodała i poszła do swojej sypialni. Wróciłam do pokoju, w którym znajdował się Leoś. Wtulona w niego zasnęłam.
○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●

Tak oto prezentuje się rozdział 19 xD
Byłby wcześniej, ale internetu nie było :/

Mam kilka ważnych spraw, a oto one:
1. Przepraszam, że rozdział tak późno, ale dużo nauki, a zależy mi na ocenach. Może i nie jestem wzorową uczennicą, ale jakieś dobre oceny są potrzebne.
2. Przepraszam, że nie komentowałam. A teraz gdy wchodzę na niektóre blogi to widzę masę nowych rozdziałów, które tylko zachęcają mnie do czytania.
3. Zauważyłam, że niektóre osoby podają linki do blogów w komentarzach pod rozdziałem. Nie przeszkadza mi to, ale później gdy chce go przeczytać, nie chce mi się szukać jednego linka po wszystkich komentarzach. Dlatego jak chcecie mi polecić swojego bloga to jest od tego specjalna zakładka.
4. Następny rozdział pojawi się może w niedzielę, ale nie obiecuję :)

To chyba na tyle ^.^

Rozdział 20 = 20 komentarzy
Do następnego:*

niedziela, 11 maja 2014

ROZDZIAŁ 18 "Musimy porozmawiać"

Następnego dnia
Obudziłam się wcześnie rano, bo zrobiło mi się niedobrze. Szybko wstałam z łóżka, próbując przy tym nie obudzić Leona. Pobiegłam w stronę łazienki, w której wykonałam czynność. Później usiadłam pod ścianą z bezradności. Nie wiem co się ze mną dzieje. Może się czymś zatrułam. Usłyszałam pukanie do drzwi.
- Violu. Proszę. Otwórz.- usłyszałam głos Veronici. Podszedłam do drzwi i otworzyłam. Kobieta weszła do środka i zakluczyła za sobą drzwi.
- Coś się stało?- zapytałam zaciekawiona.
- Tak. Musimy porozmawiać. Zadam Ci kilka prostych pytań. Dobrze?- pokiwałam głową.- Czy między Tobą, a jakimś chłopakiem doszło do czegoś?
- Tak. Ostatnio tydzień temu.- Veronica jest dla mnie jak prawdziwa mama, której nie miałam niestety. Nigdy z nikim nie rozmawiałam o takich sprawach, ale ufam Pani Verdas.
- Zabezpieczaliście się?
- Nie wiem. Nie pamiętam.
- Czy to pierwszy raz kiedy robi Ci się niedobrze? - Nie było kilka razy wcześniej.
- A sprawy z okresem?
- Powinnam mieć jutro. Veronica czy Ty myślisz, że Ja jestem...- nie mogło mi to przejść przez gardło.
- Przynajmniej mi się tak wydaje. Poczekaj za chwilę wrócę z testem. Jeden powinien się znaleźć.- wyszła z pomieszczenia zostawiając mnie samą. Co Ja zrobię jeżeli się okaże, że jestem w ciąży z Leonem. O aborcji nawet nie myślę.

~♥~♡~♥~♡~♥~♡~♥~♡~♥~♡~♥~♡~♥~

Otworzyłam drzwi. Kobieta weszła do środka. Popatrzyła na mnie, a Ja się rozpłakałam. Podszedła do mnie i przytuliła.
- Są dwie kreski.- powiedziałam łkając.
- Violu pojedziemy do ginekologa, dobrze?
- Yhm. Dziękuję, że mi pomagasz.
- Kochanie jesteś dla mnie jak córka. Idź się przebrać i zejdź do kuchni zrobimy śniadanie.
Otarłam łzy spływające po moich policzkach. Uśmiechłam się sztucznie. Poszłam do swojego pokoju. Na szczęście Leon jest u siebie. Ubrałam się. Spięłam włosy w kucyka i zeszłam na dół. Jedliśmy w ciszy. Jak dla mnie przyjemnej ciszy. Niestety Leon musiał ją przerwać.
- Violu dlaczego rano tak szybko wybiegłaś? Coś się stało?- spytał. Popatrzyłam na Veronicę.
- Poprosiłam Violettę aby wypełniła jakieś dokumenty ze szkoły. Chciałam to załatwić rano, by później móc jeszcze pojechać i oddać dokumenty.- odpowiedziała za mnie.
- To znaczy, że Violetta musi jechać z Tobą?- pokiwała głową.- Jadę z Wami.- dodał.
- Leoś tata chciał abyś pojechał z nim do firmy.- popatrzyła na swojego męża.
- Tak Leon zapomniałem Ci powiedzieć jedziesz ze mną do firmy. Widziałam na twarzy Leona niezadowolenie, ale nie mogłam mu powiedzieć prawdy. Po śniadaniu poszliśmy do mojego pokoju.
- Violu dziwnie się zachowujesz.- zauważył.
- Nie. Wydaje Ci się.- powiedziałam patrząc mu w oczy. Przybliżyłam się do niego i pocałowałam w usta. Pogłębił pocałunek, a już po chwili zszedł niżej na szyję. Przerwał nam krzyk Veronici z dołu. Niechętnie się od siebie oderwaliśmy.
- Dokończymy wieczorem.- powiedziałam i puściłam mu oczko przed wyjściem.

~♥~♡~♥~♡~♥~♡~♥~♡~♥~♡~♥~♡~

Wysiadłyśmy z auta. Wzięłam głęboki wdech. Usiadłyśmy w poczekalni i czekałyśmy na nadejście mojej kolejki. Wokoło były same kobiety ze swoimi chłopakami, bądź mężami. Dziwnie się na mnie patrzyli. Veronica pytała się mnie czy się stresuję, a Ja Jej zawsze odpowiadałam sztucznym uśmiechem. Ciągle mi powtarzała, że będzie dobrze.
- Castillo!- krzyknęła kobieta w średnim wieku.
Wstałam ze swojego wcześniejszego siedzenia. Pani Verdas szła za mną. Jestem Jej wdzięczna za to co dla mnie robi. Będąc w gabinecie kobieta zadawała mi pytania.
- Violetta jeszcze nie jest pewne, że jesteś w ciąży. Wyznaczę Ci wizytę za tydzień. Zgadzasz się?
- Tak. Ale czegoś nie rozumiem. Dlaczego test wskazywał dwie kreski?
- To za wcześnie na test. One często mylą. Jak już wspominałaś okres powinnaś mieć jutro, jeżeli się spóźnia a jest regularny to można stwierdzić czy jest się w ciąży.- odparła z uśmiechem.- No dobrze to widzimy się za tydzień?-pokiwałam głową. Pożegnałyśmy się i wyszłyśmy. Udałyśmy się w stronę samochodu. Jechałyśmy w ciszy z radia leciała cicho jakaś muzyka.
- Violu zauważyłam, że z Leonem zbliżyliście się do siebie.- rozpoczęła rozmowę Veronica.
- My jesteśmy razem.- oznajmiłam niepewnie. Na twarzy kobiety pojawił się uśmiech.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę. Leon w końcu ma normalną dziewczynę. Stephi Jego była "miłość" robiła z niego swojego służącego. Lili Go zdradziła. Ana była z nim dla popularności...
- Znasz wszystkie Jego dziewczyny?
- Tak. Wszystkie przyprowadzał do domu i przedstwiał. A Violu ten chłopak wie, że jesteś z nim w ciąży.
- Tym chłopakiem jest Leon. Ja to robiłam tylko z nim.
- Wiesz, że będziesz musiała mu powiedzieć?
- Wiem, ale powiem mu gdy będę pewna, że jestem w ciąży. Proszę nie mów nic Leonowi. Ja mu to powiem.- oznajmiłam.
- Nic mu nie powiem, ale sam się będzie domyślał. Ranne mdłości, większe zapotrzebowanie na jedzenie, nie panujesz nad emocjami. Sama przez to przechodziłam.
- Jak powiedziałaś Erykowi o ciąży i jak zareagował?- zapytałam ciekawa.
- Miałam 24 lata. Dowiedziałam się o tym dopiero w drugim miesiącu. Zrobiłam test, który wskazywał dwie kreski zaczęłam płakać. Później do łazienki wszedł Eryk. Zauważył test. Przytulił mnie i powiedział, że sobie poradzimy. Gdy tylko urodził się Leon nie widzieliśmy poza nim świata. Violeta to jest cudowne uczucie trzymać na rękach owoc miłości. I choćby nie wiem co nie możesz myśleć o aborcji. My Ci pomożemy.
- Dziękuję. Jestem Wam za wszystko bardzo wdzięczna. Mogę zadać jeszcze jedno pytanie, które jest dla mnie bardzo ważne?- kobieta pokiwała głową.
- Wy jesteście znajomymi moich rodziców od dawna?- zapytam.
- Tak.
- A wiecie może dlaczego Oni mnie traktują w taki lekceważący sposób? Nie wiem może coś się wydarzyło?
- Violetto dowiesz się prawdy w swoim czasie.- odpowiedziała tajemniczo. Jakiej prawdy? W jakim czasie? Zadręczałam się pytaniami. Przez resztę drogi zastanawiałam się nad słowami Veronici. - Violu jesteśmy.- przerwała moje rozmyślania kobieta.- Ja jeszcze jadę do firmy.- dodała. - Do zobaczenia.
Wysiadłam z samochodu. Po wejściu do domu poszłam w stronę kuchni, ponieważ zgłodniałam. Zauważyłam Leona, który pije sok. Stał do mnie tyłem, wykorzystałam to tuląc się do Jego pleców.
- Ty nie powinieneś być teraz w firmie?- zapytałam.
- Nudno tam było. Tata ciągle coś czytał i wypełniał. Nawet nie zauważył kiedy wyszedłem.- odwrócił się do mnie przodem, a Ja wspięłam się na palce i złożyłam delikatny pocałunek na Jego ustach. Chciał go pogłębić, ale poczułam, że głód daje się we znaki. Podszedłam do lodówki, wyciągnęłam jogurt, który już po chwili zjadłam. Cały czas przyglądał mi się Leon. Puste pudełeczko wyrzuciłam do kosza.
- Violu może coś obejrzymy?- zapytał.
- Z chęcią.
Usiedliśmy na sofie w salonie. Leon włączył jakąś zboczoną komedię.
- Mam na coś jeszcze ochotę, ale nie wiem na co.- oznajmiłam.
- Ja ma ochotę na Ciebie.- odparł.
- Leoś wieczorem.
- Ale wieczorem będą rodzice.- narzekał.
- No dobra, ale szybko. Okej?- pokiwał głową.
Usiadłam Leonowi okrakiem na kolanach i namiętnie pocałowałam. Rękami powoli odpinałam guziki Jego koszuli. Gdy ją rozpięłam moim oczom ukazał się umięśniony tors mojego chłopaka. Zaś Jego ręce znalazły się pod moją koszulką. Nawet nie wiem kiedy przenieśliśmy się do sypialni i miło spędziliśmy czas.
Po naszej chwili zapomnienia zaczęliśmy się ubierać.
- Więcej Ci nie ulegnę.- oznajmiłam.
- Chcesz się przekonać?- zapytał i pokiwał śmiesznie brwiami.
- I tak Ci się nie uda.
Podszedł do mnie i czule całował w usta i szyję. Trudno jest się oprzeć.
- No dobra jednak Ci uległam.- odparłam i zarzuciłam mu ręce na szyję.
- Ja zawsze mam rację.
- Jestem głodna. Zjemy coś?
- Możemy. Ale pod jednym warunkiem.
- Jakim?
- Takim.- namiętnie mnie pocałował, a Ja oczywiście oddałam pocałunek. Ale niestety musiałam go przerwać.
- Dobra chodźmy coś zjeść, bo w końcu wyjdzie tak, że z powrotem wylądujemy w łóżku.- powiedziałam z uśmiechem. Wyszliśmy z domu. Nie było za ciemno, ani za jasno. Nie było za ciepło, ani za zimno. Wręcz idealnie. Szkoda, że wakacje się kończą, ale muszę przyznać, że te wakacje zmieniły moje życie na nowe. Nie wyobrażam sobie teraz życia bez Leona i przyjaciół. Zmieniło się ono diametralnie w ciągu dwóch miesięcy. Nadal zastanawiam się nad słowami Veronici, że prawdy dowiem się w swoim czasie. Z moich rozmyślań wyrwał mnie głos Leona jaką pizze zamawiamy. Wspólnie wybraliśmy i wzięliśmy po kubku fanty. Usiedliśmy do stołu i czekaliśmy na zamówienie. Po kwadransie jedzenie podała nam kobieta. Zajadaliśmy, śmialiśmy się, rozmawialiśmy, obczajaliśmy ludzi. Niektórzy byli naprawdę dziwni.
- Więcej nie dam rady.- oznajmił Leon, który zjadł zaledwie trzy kawałki.- Gdzie Ty to wszystko mieścisz?- zapytał. W pewnym sensie nie dziwię mu się jem już czwarty kawałek.
- Głodna jestem. Znaczy się teraz już nie.- odpowiedziałam z uśmiechem. Dopiliśmy nasze picie i wróciliśmy do domu. Weszliśmy do środka. Gdy zobaczyłam kto siedzi na kanapie uśmiech znikł z mojej twarzy...
○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○

Tak oto przed Wami rozdział 18 ^.^
Nie spodziewaliście się mnie dzisiaj, ale postanowiłam dodać dzisiaj, bo następny ukaże się dopiero w piątek. Wiecie szkoła. W środę, czwartek, piątek mam  sprawdziany. W środę mam projekt z geografii o swoim regionie,  a osoby, z którymi jestem w grupie nic nie robią i czekają, aż Ja wszystko zrobię... W piątek powinien się pojawić... Tak w piątek, ale nie wiem do końca, bo jeszcze nie wiem czy nie będę musiała iść do kościoła. Maj to dla mnie miesiąc męki. Hehe... Ale się rozpisałam, ale chciałam Wam wszystko wytłumaczyć :D
Rozdział 19 = komentarzy 19
Do następnego :*

piątek, 9 maja 2014

ROZDZIAŁ 17 "Kto Cię wpuścił?"

- Czczyli mam rozzumieć, żże Ci się poddobam?- zapytał.
Nie widziałam co mam powiedzieć. Wpatrywałam się w niego, ale nic nie wyczytałam. Dlaczego On się o to zapytał? Zaryzykuję. W końcu bez ryzyka nie ma zabawy. Uśmiechnęłam się do niego co od razu odwzajemnił. Jeszcze raz wszystko układałam w głowie. Postanowiłam na ryzyko.
- Może trochę....- odpowiedziałam mrużąc oczy.
Delikatnie się do mnie przysunął.
- Ttylko trochę?- szepnął mi na ucho. Przez moje ciało przeszedł przyjemny dreszczyk spowodowany Jego ciepłym oddechem na mojej szyi. Próbowałam nie patrzyć mu w oczy.
- Może trochę więcej niż trochę...- dodałam.
Ponownie się przysunął tak, że stykaliśmy się nosami. Ciągle próbowałam unikać Jego wzroku.
- Nie uunikaj mmojego wzroku. Zzawsze gdy tak robisz ooznacza to, że coś uukrywasz.- zauważył.
Nie wiem dlaczego, ale wydawało mi się to bardzo romantyczne leżymy razem w łóżku i tak jakby wyznajemy sobie miłość, ale jest coś co psuję tą atmosferę. Mianowicie jąkanie Leona. Popatrzyłam mu w oczy jak zawsze utonęłam. Teraz już Go nie okłamię. Nie potrafię kłamać patrząc komuś w oczy.
- No dobra masz mnie. Bardzo mi się podobasz.- wyznałam, a na mojej twarzy pojawił się rumieniec.
- Aaa co byś zrobiła jjakbym Cię ppocałował?
- Zapewne oddałabym pocałunek. Pr zsunął swoją twarz do mojej i pocałował mnie w usta. Oczywiście oddałam z wielką chęcią. Nie chciałam się odrywać od niego. Niestety On to zrobił. Ponownie spojrzał mi w oczy.
- Aa cco byś zzrobiła jakbbym Cię zapytał, czy zzostaniesz moją dziewczyną?- zapytał uwodzicielskim głosem.
- Zapewne zgodziłabym się.- zaśmiałam się. Jedną ręką dotknął mojego policzka.
- A wwięc Violetto Ccastillo czy uczynisz mi ten zzaszczyt i zostaniesz mmoją ddziewczyną?
Moich uczuć nie mogłam wyrazić słowami, które by określiły jak bardzo się cieszę. Jedyne słowo, które w tym momencie mogłam z siebie wydobyć to "TAK!". Przyciągnęłam Go do siebie zarzucając mu ręce na szyję i pocałowałam czule w usta.
Nagle do pokoju weszła mama chłopaka. A On odskoczył ode mnie jak poparzony.
- Przepraszam nie chciałam Wam przeszkadzać.- powiedziała zmieszana kobieta.
- Nnic się nie sstało.- odparł Leon.- A tak ww ogóle ppo co przyszeddłaś?- dodał.
- Chciałam sprawdzić jak się czujecie i czy wszystko w pożądku. Dzieci my wychodzimy na herbatę do sąsiadki, a Wy tutaj grzecznie.- pokiwaliśmy głowami, że rozumiemy. Zmierzyła nas wzrokiem i wyszła.
- Leon to znaczy, że my jesteśmy razem?- zapytałam niepewnie.
- Yhm.- przytaknął.
Leżeliśmy na łóżku w ciszy, ale znudziło mi się to, więc podniosłam się i pocałowałam Leona, oczywiście oddał pocałunek.
- Kkkocham Cię.- szepnął.
- Jja Ciebie tteż kkocham.- wyznałam udając jąkanie.
- A wwięc ttak chcesz się bbawić.- powiedział. Nie wiedziałam co ma na myśli dopóki nie dostałam poduszką w twarz. Wzięłam najbliżej leżącą i mu oddałam. Tak rozpoczęła się nasza bitwa.

~♡~♥~♡~♥~♡~♥~♡~♥~♡~♥~♡~♥~♡~

Następnego dnia
Ranne promyki słońca przedzierające się przez okno do pokoju spowodowały moją pobudkę. Gdy otworzyłam oczy zobaczyłam, że leżę wtulona w mojego chłopaka. Cieszę się, że tym kimś jest Leon. Kocham Go. Jest najlepszym co mnie spotkało w życiu. Dzięki niemu poznałam co to miłość. Veronica miała rację dzisiaj wszystko mnie boli, ale pomimo tego złożyłam na ustach Leona czuły pocałunek, który po chwili odwzajemnił. Przyciągnął mnie do siebie bliżej. Jak zawsze ktoś musiał nam przerwać. Tym razem był to tata Leona, który przyszedł ze śniadaniem. Grzecznie podziękowaliśmy. Eryk wyszedł. W ciszy zjedliśmy posiłek. Co jakiś czas na siebie zerkaliśmy, a gdy nasze spojrzenia się spotkały uśmiechaliśmy się do siebie. Później poszłam do łazienki się odświeżyć. Wykonałam poranne czynności. Nagle zachciało mi się wymiotować. Głupia choroba. Przepłukałam usta. Wyszłam z pomieszczenia. Podreptałam do pokoju, a tam widzę Leona, który dalej leży.
- Kochanie co Ty taka blada?- zapytał chłopak.
- Dzisiaj się gorzej czuje.- odpowiedziałam i położyłam się obok. Wtuliłam się w niego, był strasznie ciepły.
- Leoś wiesz co sobie uświadomiłam? Uświadomiłam sobie, że to Ciebie kocham naprawdę. Wcześniej słuchałam rozumu, który mówił mi, że to Jamesa kocham. Nie posłuchalam głosu serca, które od samego początku mówiło, że to Ty jesteś tym jedynym. Kocham Cię.- wyznałam.
- Ja Ciebie też kocham. Czuję, że jesteś Tą jedyną. Tylko przy Tobie serce bije szybciej, a świat się jakby zatrzymuje.
- Leon proszę Cię nie zrań mnie.- powiedziałam i mocniej się w niego wtuliłam.
- Nawet bym nie spróbował.-odparł. - Nie jąkasz się.- uśmiachłam się i podniosłam głowę, aby patrzeć mu w oczy.
- Widocznie mi lepiej, za to z Tobą gorzej.
- Czy Ty coś sugerujesz?- zapytałam z uśmiechem.
- Violuś nawet podczas choroby masz świetny humor. Cieszę się, że jesteś moją dziewczyną.
- A Ja się cieszę, że mam najwspanialszego chłopaka pod słońcem.- odparłam. On się do mnie zbliżył i pocałował w usta.
- Leoś nauczyłbyś mnie grać na gitarze?- zapytałam po oderwaniu.
- Oczywiście co to za pytanie. To czekaj Ja tylko pójdę po gitarę i zaraz wracam.- oznajmił.
Wstał z łóżka i wyszedł. Po około 5 min. wrócił z instrumentem w ręce. Usiadłam na podłodze "po turecku", a za mną Leon. Podał mi gitarę i swoimi rękami kierował moje.
Podobał mi się sposób w jaki mnie uczył. Po dłuższym czasie obydwoje zeszliśmy na obiad. Zasiedliśmy do stołu, każdy na swoim miejscu.
- No dzieciaki lepiej Wam?- zapytała jak zawsze z uśmiechem.
- Tak. Znaczy mi tak, a Viola nadal tak samo.- odpowiedział Leon za mnie.
- Gotowi do rozpoczęcia szkoły?- dopytywała kobieta.
- Nawet nie chcę o tym myśleć. To dopiero za dwa tygodnie.
- Leon widzę Twój entuzjazm.- odezwał się Eryk.- Ale wiesz, że teraz musisz się przyłożyć do nauki, żeby dostać się na dobre studia.
- Wiem, wiem.... Nie zawiodę Was.
Resztę posiłku jedliśmy w ciszy. Muszę przyznać, że jedzenie było pyszne. Zresztą jak zawsze. A Ja byłam bardzo głodna. Ah.. Ta głupia choroba. Czuje, że jestem głodna, ale nie chce mi się jeść.

~♡~♥~♡~♥~♡~♥~♡~♥~♡~♥~♡~♥~♡~

Przeglądam jakieś pismo o modzie, a Leon poszedł do łazienki. Wstałam z łóżka podszedłam do biurka, z którego wzięłam gumkę do włosów, aby zrobić sobie kucyka. Nagle do pokoju wpadł Verdas. Odwróciłam się w Jego stronę, On Tylko zamknął drzwi. Podszedł do mnie i przyciągnął do siebie. Pocałował mnie namiętnie, a Ja oczywiście oddałam. Zarzuciłam mu ręce na szyję. Gdy zabrakło nam powietrza niechętnie się od siebie oderwaliśmy. Stykaliśmy się czołami. Nasze oddechy były nie równe.
- Kocham Cię.- wyznałam.
- Ja Ciebie też.- odparł.
- Ty mnie też co?- droczyłam się z nim.
- Kocham Cię najbardziej na świecie.- zarumieniłam się.
Chwycił moją jedną rękę i położył na miejscu gdzie znajduje się serce.
- Ono bije tylko dla Ciebie.- wyszeptał patrząc mi prosto w oczy. Znów powróciliśmy do poprzedniej czynności, czyli całowania się. Leon mnie podniósł oplotłam mu nogi w pasie. Położył mnie na biurku. Gdy Leon miał zdejmować moją koszulkę spadła lampka, która narobiła hałasu. Chłopak szybko ode mnie odskoczył, a Ja wstałam i stanęłam obok Verdasa. Nie myliliśmy się już po chwili do pokoju przybiegła Veronica.
- Co to był za hałas?- zapytała podejrzliwie.
- Jaki?- dopytywał głupio Leon.
- Tak jakby się coś rozbijało.- odparła.
- Musiało Ci się coś pomylić. Za dużo pracujesz. Powinnaś się odprężyć. Najlepiej w spa.
- Leoś chyba masz rację dawno nie byłam w spa. Razem z tatą wrócimy za dwa dni.
- Tata jedzie z Tobą?
- Tak. Jesteście na tyle duzi, że nie wyrobicie nic głupiego. Nie rozwal domu podczas naszej nieobecności. Za dwa dni się widzimy.- powiedziała. Przytuliła nas i wyszła z pokoju. Odetchnęliśmy z ulgą.
- No to co kończymy to co zaczęliśmy?- zapytał uwodzicielskim głosem.
- Poczekamy, zobaczymy.- postanowiłam się z nim podroczyć.
- Tak chcesz się bawić?
- Tak.- odparłam i Go pocałowałam.- Ale poczekajmy aż Twoi rodzice pojadą.
- Masz rację.

~♥~♡~♥~♡~♥~♡~♥~♡~♥~♡~♥~♡~♥~

Tydzień później
Leżę w łóżku i patrzę w sufit. Ciekawe zajęcie. Leon poszedł na tor, gdy zapytałam Go dlaczego tak wcześnie odpowiedział mi, że im szybciej skończy tym więcej czasu będziemy mieć dla siebie. Nagle zrobiło mi się niedobrze. Pobiegłam szybko do łazienki, w której zwymiotowałam. Po wykonaniu czynności przepłukałam buzię wodą. Wróciłam do pokoju. Na moim łóżku leżała Lu.
- Lu co Ty tutaj robisz?- zapytałam.- I kto Cię wpuścił?
- Cześć Violu mi też jest miło Cię widzieć.- powiedziała z uśmiechem.
- Hej Lu... A więc po co przyszłaś?
- Odwiedzić Cię długo się nie widziałyśmy. Tydzień?
- Tak. Przepraszam. Dużo się w tym czasie wydarzyło.
- Opowiadaj mam czas.- oznajmiła z uśmiechem.
Nagle do pokoju wszedł Leon.
- Cześć kochanie.- przywitał się całusem w policzek. Obrócił twarz.- Hej Lu....- dodał zmieszany, a Ludmiła patrzyła na nas z otwartą buzią.
- Widocznie bardzo dużo się wydarzyło.- rzuciła Ferro.
- Taaa... Bardzo.- powiedziałam odwracając wzrok.
- To Ja może pójdę, a Wy sobie na spokojnie porozmawiajcie.- oznajmił Leon i wyszedł z pokoju.
- A więc od kiedy jesteście razem? Jak wam się układa? Kiedy zerwałaś z Jamesem? Kiedy miałaś zamiar nam powiedzieć?!- dopytywała blondynka.
- Jesteśmy razem od tygodnia, zerwałam z Jamesem tydzień temu. Układa nam się bardzo dobrze. Chłopaki o wszystkim wiedzą, bo Leon im mówił, a mi wypadło z głowy. Przepraszam i zrozumiem jeżeli się na mnie obrazisz.
- Violu jesteś dla mnie jak siostra. A na siostry nie potrafię się gniewać. Cieszę się Twoim szczęściem.
○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●

Tak oto prezentuje się rozdział 17 :)
Przepraszam, że tak długo nie było, ale szkoła :/ Zresztą następny tydzień będzie nie lepszy, aż mnie głowa boli od tych sprawdzianów.
Rozdział 18 = 18 komentarzy ^.^
Do następnego :*

niedziela, 4 maja 2014

ROZDZIAŁ 16 "Chwila słabości"

Nasze twarze zbliżały się do siebie. Ale jak zawsze ktoś musiał nam przerwać. Tym razem też tak było. Jakaś mała dziewczynka, wyglądała na 8 lat. Zaczęła ciągnąć mnie za sukienkę. Popatrzyłam na nią pytająco, a Ona powiedziała, że tworzymy ładną parę i odbiegła. Dziwna sytuacja. Ale nie wnikam. Zaśmialiśmy się z Leonem.
- My parą.- powiedziałam przerywając niezręczną ciszę.- Śmieszne.- dodałam.
- Tak bardzo.- odezwał się.
Popatrzyłam się na niego, a On na mnie. Nie wytrzymam. Gwałtownie zbliżyłam się do niego i Go pocałowałam. Ku mojemu zdziwieniu oddał pocałunek, a naewt go pogłębił. Zarzuciłam mu ręce na szyję, a On swoimi objął mnie w talii. Nagle z nieba spadł ulewny deszcz. Oderwaliśmy się od siebie. Uśmiechnęłam się do niego, co On odwzajemnił. Leon chwycił moją rękę i zaczął biec przed siebie. Po jakimś czasie biegu. Zatrzymałam się, a razem ze mną Leon.
- Dlaczego biegniemy i tak jesteśmy cali mokrzy i będziemy chorzy.- oznajmiłam.
- Masz rację. Tańczyłaś kiedyś na deszczu?- zapytał ni stąd, ni z owąd. Pokręciłam głową przecząco.- Zatańczysz?
- Ale tu nie ma muzyki.
- Nic nie szkodzi. A więc zatańczysz?- wystawił rękę, którą z uśmiechem chwyciłam. Zaczęliśmy tańczyć, wariować i wygłupiać się.
Ludzie przechodzący obok z parasolami patrzyli na nas krzywo. Nie przeszkadzało nam to cieszyliśmy się swoim towarzystwem. Wyobrażałam sobie ten dzień inaczej z Jamesem, ale to już dla mnie przeszłość. Do której nie mam zamiaru wrócić. Zaczęłam wirować sama. Cieszyłam się życiem, które w końcu nabrało jakiego kolwiek sensu. Krople deszczu opadały na moją twarz i ciało. Czułam, że żyję. Poczułam, że Leon chwyta mnie za rękę, przyciąga do siebie. A na koniec łączy nasze usta w namiętnym pocałunku. Podobało mi się to, dlatego nie chciałam tego przerywać. Niestety musieliśmy się od siebie oderwać. Z uśmiechem na ustach ruszyliśmy w stronę domu.

~♥~♡~♥~♡~♥~♡~♥~♡~♥~♡~♥~♡~♥~

Cała trzęsę się z zimna. Nie ma to jak być przeziębionym na koniec wakacji. Ale przynajmniej nie będę z tym sama. Siedzimy z Leonem u mnie na łóżku. Z laptopa leci jakaś muzyka, a my zasmarkani odpoczywamy, grając w karty. Heh.. Nie mamy nic innego do roboty. Poraz kolejny On wygrał.
- Ej. Znowu?!- zapytałam z pretensjami.
- Mma się w soobie to coś.- zaśmiałam się i kichnęłam.- Nna zdrowie.
- Dziękuję.- odparłam. Chwilę po mnie On kichnął. I tak od dłuższego czasu.- Nie gramy w karty.- oznajmiłam.
- Ddlaczego?
- Bo nie lubię ciągle przegrywać, a nie chcę żebyś dał mi wygrywać... Dlaczego się tak jąkasz?
- Zzawsze tak mam ggdy jestem chory.
- A mam takie pytanko.
- Jjakie? Postaram się nna nie odpowiedzieć.
- Czy te pocałunki coś dla Ciebie znaczyły?- zapytałam niepewnie.
Moje całe czerwone poliki próbowałam zakryć, schylając głowę. Podniósł mój podbródek, abym popatrzyła mu w oczy. Pocałował mnie z zaskoczenia, ale pomimo tego oddałam pocałunek. Po chwili oderwał się ode mnie.
- Pprzepraszam nie powinienem. Wiesz ppowinniśmy zapomnieć o ttych pocałunkach. Powiedzmy, że była tto chwila słabości. A Ty jjeszcze dzisiaj rano zerwałaś z chłopakiem. Llepiej zostańmy przyjaciółmi.- wyznał.
- Tak masz rację. A co byś zrobił, jakbym powiedziała Ci, że mi się te pocałunki podobały?- zapytałam ciekawa.
- Nnie powiem, że mi się oone nie podobały. Ale llepiej nie zmieniać nic mmiędzy nami.- zasmuciły mnie Jego słowa. Ale może Leon ma rację. Lepiej będzie jak zostaniemy przyjaciółmi. Bo później jakbyśmy zerwali to każde z nas czułby się niezręcznie. Nie wiem dlaczego, ale coś w mojej głowie podpowiada, że to ten jedyny, że to On może mi zapewnić pełnię szczęścia.

*Leon*
Idealna okazja, by móc wyznać Jej co czuję. Ale głupi Leon zawsze wszystko zepsuje. Dlaczego Jej nie powiedziałem, że te pocałunki oznaczały coś dla mnie? Może dlatego, że się bałem. Może dlatego, że bałem się odrzucenia. Ten dzień z Violettą był cudowny. Uwielbiam spędzać z nią czas. Jest jedyną dziewczyną, która mnie rozumie, doradzi, pocieszy. Jest idealna. Z laptopa poleciała piosenka Justin'a Timberlake'a "Mirrors". Zacząłem śpiewać słowa piosenki, aby rozluźnić trochę atmosferę. Wstałem z łóżka pociągnąłem za sobą Violettę. Tańczyliśmy w rytm muzyki, która nie była za szybka, ani za wolna. Nagle do pokoju weszli rodzice. Dziewczyna szybko wyskoczyła z moich objęć. Ponieważ przed wejściem rodziców stała do mnie tyłem, a Ja Ją obejmowałem. Niezręczną ciszę przerwało kichnięcie moje i Violetta.
- Na zdrowie.- powiedzieliśmy na równi. Zaśmialiśmy się.
- Dzieciaki czy my o czymś nie wiemy?- zapytała mama.
- Nnie. Wszystko ppo starrremu.- odparłem.
- Leon. Dlaczego się jąkasz? Ty się zawsze jąkasz gdy masz...- mówił tata. - Gorączkę.- dokończyli razem.
Podbiegli oboje do mnie i zaczęli dotykać mojego czoła.
- Masz gorączkę. Marsz do łóżka.- rozkazali mi. Ale wstyd jeszcze przed Violettą, która się ukradkiem śmiała. Podbiegli do Violetty i Jej też zaczęli dotykać czoła.
- Violetta ty też masz gorączkę. Do łóżka.- rozkazali.
- Ale Ja się czuję dobrze.- sprzeciwiła się.
- Teraz tak, ale później nie.- odparła.
- A Leon może zostać będzie mi raźniej?- zapytała Viola. Pokiwali głowami twierdząco. Położyliśmy się na łóżku. Było nam ciepło, dlatego nie przykryliśmy się kołdrą. Ale oczywiście moi kochani rodzice nas przykryli od stóp do głów.
- Zrobię wam kolację. Zaraz wracam.- oznajmiła i wyszła razem z tatą. Zaczęliśmy się śmiać.
- Ale mi gorąco.- powiedziała Violetta.
- Dziwwisz się pprzecież leżysz ww łóżku z nnajgorrętszym chłopakiem w mmieście.- zaśmialiśmy się.
- Tak i najskromniejszym.- dodała.- Mogę się do Ciebie przytulić?- zapytała.
- Jjasne.- wtuliła się w mój tors.- Następnym rrazem nie pytaj.
- Naprawdę jesteś gorący.
- Aa nie mówwiłem.
Popatrzyłem na nią po chwili spała. To cudowne uczucie mając przy sobie taką kruchą i wrażliwą osobę. Od samego początku naszej znajomości mi się podoba, ale nie wiem jak Jej to powiedzieć. Mogłem to zrobić gdy zorientowałem się, że Violetta odgrywa ważną rolę w moim życiu. Nasze pierwsze spotkanie tak jakby to było wczoraj. Ale od tego wczoraj dużo się zmieniło. Do pokoju weszła mama z tacką pełną jedzenia. Zauważyła, że Violetta śpi, dlatego postawiła tackę na biurku i wyszła zamykając za sobą drzwi. Postanowiłem obudzić dziewczynę. Zacząłem śpiewać Jej do ucha fragment piosenki, do której tańczyliśmy. Z uśmiechem na ustach otworzyła zaspane oczy. Wyglądała tak uroczo. Przetarła oczy i popatrzyła na mnie.
- Coś się stało?- zapytała cicho, ale na tyle, że mogłem Ją usłyszeć. - Mmama przyniosła kkolację i pomyślałem, że zjeemy.- zaproponowałem.
- Nie powiem trochę zgłodniałam. A co mamy do jedzenia. Wstałem z łóżka wziąłem tackę i wróciłem z powrotem. Usiedliśmy "po turecku", kolację postawiliśmy przed sobą. Od czego by tutaj zacząć. Wszystko wygląda smakowicie. Violetta od razu chwyciła za kanapkę z nutellą. Postąpiłem podobnie, ale Ja w porównaniu do dziewczyny nie miałem nosa od czekolady. Zaśmiałem się.
- Z czego się śmiejesz?- zapytała z uśmiechem.
- Mmasz nutellę na nosie i ppoliczkach.- próbowała wytrzeć, ale Jej się nie udało.- Czekaj ppomogę Ci.
Kciukiem wytarłem z Jej twarzy czekoladę. Gdy nagle nasze spojrzenia się spotkały. Czas jakby nagle stanął w miejscu. Nasze twarze były coraz bliżej...bliżej.... Aż w końcu zamknąłem tą odległość pocałunkiem, ale nie byle jakim. Był on czuły wyrażał wszystkie moje uczucia, które żywię do szatynki.
- Przepraszam nnie ppowinienem był...- powiedziałem speszony po oderwaniu.
- Ale....- mówiła.
- Tak wwiem mam tak więcej nnie robić.- przerwałem Jej.
- Leon...
- To nie mmoja wina, że tak na mnie działasz. Ttwoje oczy są jak ffabryka czekoady, którrej nigdy nnie ma się dosyć. Ttwoje usta są jak maliny, kktóre są miękkie i takie ssłodkie...- przerwała mi całując mnie ponownie. Po mimo zdziwienia oddałem pocałunek. Gdy zabrakło nam powietrza oderwaliśmy się od siebie.
- Chciałam Ci powiedzieć, że podobał mi się tamten pocałunek i ten też. Zresztą każdy pocałunek z Tobą sprawia, że czuję się szczęśliwa. A tamtej nocy, kiedy sprawy się potoczyły trochę inaczej niż miały, wiedz, że podobało mi się. Podoba mi się także to jak się jąkasz w czasie choroby.- wyznała z uśmiechem. Odłożyłem tackę na szafkę nocną. I powróciłem znowu na wcześniejsze miejsce.
- Czczyli mam rozzumieć, żże Ci się poddobam?- zapytałem ciekawy.
○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●

Tak oto prezentuje się rozdział 16 ^.^
Z 17 nie wiem czy wyrobię się w tym tygodniu. Mam dużo spraw do ogarnięcia. Więc next pojawi się pod koniec tygodnia :)
17 komentarzy = rozdział 17
Do następnego :*