sobota, 28 czerwca 2014

ROZDZIAŁ 35 "Nie. Przyjaciele"

Do szpitala jechaliśmy w ciszy. Nie za bardzo chcieliśmy rozwiać przy Veronice. Gdy dojechaliśmy pod wielki budynek, wysiedliśmy z samochodu i ruszyliśmy w stronę wielkiego białego budynku. Kobieta poszła zarejestrować Leona, a my udaliśmy się do poczekalni, która była pełna ludzi. O tej porze? Zajęliśmy miejsca i czekaliśmy, aż kolejka się zmniejszy. Lekarza jeszcze nie było, więc spędzimy tutaj dużo czasu.
W chwili obecnej obczajam moje końcówki włosów, są strasznie rozdwojone powinnam pójść do fryzjera. Czuję, że od dłuższego czasu przygląda mi się Leon. Popatrzyłam na niego pytającym spojrzeniem, a On odwrócił swój wzrok i przeniósł na ścianę. Poczułam wibrację telefonu. Wyciągłam go ze spodni i popatrzyłam na ekran. Dostałam sms'a.
Od Luśka xp
Gdzie jesteś? Leon jest z Tobą? :D
Do Luśka xp
Jestem w szpitalu z Leonem. Zrobił sobie coś w rękę :/ wpadnę do Ciebie później ^.^
Od razu gdy trzymałam telefon w rękach, postanowiłam wysłać Danielowi sms'a, że się nie spotkamy. Tak jak postanowiłam tak też zrobiłam. Po chwili dostałam odpowiedź, że jak nie dzisiaj to jutro.
- Leon mógłbyś przestać patrzeć na ekran mojego telefonu?- zapytałam nie przestając patrzyć na komórkę.
- Daniel to ten chłopak?- odpowiedział pytaniem na pytanie. Zgasiłam ekran i schowałam smartfon do kieszeni spodni.
- Tak to ten chłopak. A co zazdrosny?- powiedziałam z uśmiechem. Zrobił dziwną minę i zaczął zaprzeczać.
Usłyszałam dźwięk dzwonka telefonu, ktoś dzwonił do Veronici. Wstała z siedzenia i odeszła kawałek. Nie słyszałam co mówiła, ale chyba się trochę zezłościła. Po pięciu minutach wróciła do nas. Oznajmiła, że musi koniecznie wrócić do firmy, dodała jeszcze, że sobie poradzimy. Pożegnała się z nami i wyszła. Leon delikatnie obrócił się w moją stronę. Patrzył na mnie swoimi cudownymi oczami, a Ja nie wiedziałam o co mu chodzi. Nagle otworzył buzię jakby miał coś mówić, ale po chwili ją zamknął.
- Leon dlaczego mnie tak ostatnio ignorowałeś?- zapytałam korzystając z okazji. Spuścił głowę, aby nie patrzyć mi w oczy. Objęłam Jego twarz swoimi dłońmi i podniosłam do góry. Spojrzałam mu w oczy.- No powiedz.- poprosiłam łagodnym głosem.
- Sama tego chciałaś. Chciałaś spokoju to go miałaś.- odparł.- Nie chciałaś mnie wysłuchać...- mówił, ale mu przerwałam.
- Ale teraz chce wysłuchać Twoich wyjaśnień.- rzuciłam patrząc mu głęboko w oczy.
- Po co? Przecież Ty wszystko widziałaś. Nie potrzebne są wyjaśnienia. Nie zaufałaś mi.- powiedział.
Już miałam mu odpowiedzieć, ale przeszkodził mi w tym głos lekarza wołającego Leona do gabinetu. Szatyn wstał z miejsca i poszedł. Jeszcze przed wejściem popatrzył na mnie, a Ja posłałam mu uśmiech, który odwzajemnił. Taki jeden mały gest, a czuję się najszczęśliwszą osobą na świecie. Teraz już niczego nie rozumiem. Jesteśmy pogodzeni czy nie. Z jednej strony jestem gotowa mu wybaczyć, ale z drugiej mam świadomość, że mnie zdradził. Gdy sobie ich wyobrażam razem mam ochotę rzucić się z mostu, to w cale nie taki zły pomysł. Nikt nie musiałby się ze mną trudzić, ułatwiłabym innym życie. Nie Viola nie myśl tak! Jestem naprawdę głupia myśląc o samobójstwie, ale co się dziwić moje życie to jedna wielka porażka. Jedyne co mnie przytrzymuje przy życiu to Angie i Leon. Chociaż Verdas mnie pewnie nie nawidzi, to dla mnie nadal jest kimś bardzo ważnym. Jest częścią mnie. Zaczęłam bawić się swoimi paznokciami. To siedzenie jest naprawdę bardzo nudne. Od kiedy szatyn wszedł do gabinetu minęło 15 min. Ile można robić prześwietleina? Nagle jak na moje zawołanie z pomieszczenia wyszedł Leon z szyną na ręce, na szczęście to lewa ręka, a nie prawa. Wstałam z krzesła, zgarnęłam kurtkę chłopaka, podeszłam do niego i mu ją wręczyłam. W ciszy wyszliśmy ze szpitala. Wracamy pieszo, bo Veronica zabrała auto. Po drodze wstąpiliśmy do KFC, bo obydwoje byliśmy głodni. Zaczęłam pchać drzwi, aby je otworzyć, ale mi się nie udało. Verdas śmiał się pod nosem. Popatrzyłam na tabliczkę z napisem, na której pisało ciągnąć. Cała czerwona ze wstydu tym razem pociągłam drzwi. Udało się weszliśmy do środka i podeszliśmy do kasy, by złożyć zamówienie. Ja wybrałam sobie zestaw B-smart, a Leon duży kubełek kurczaków i frytki. Oczywiście wzięliśmy colę, uwielbiam ten lokal, bo są darmowe dolewki. Zapłaciliśmy, zajęliśmy stolik i czekaliśmy na zamówienie. Po chwili podeszła do nas kelnerka z jedzeniem. Podziękowaliśmy i zaczęliśmy pożerać posiłek. Ta panująca pomiędzy nami cisza dobijała mnie z każdą minutą coraz bardziej. Próbowałam unikać Jego wzroku. Trochę dziwnie mi się jadło, bo On mnie ciągle obserwował.
- Leon przestań się na mnie patrzeć, bo trochę mnie to krępuje.- oznajmiłam. Chłopak odwrócił swój wzrok. Gdy skończyłam jeść swoją porcję postanowiłam porozmawiać z szatynem i dowiedzieć się czegoś.- No to jak Ci się układa z Vanessą?-zapytałam bawiąc się rurką od napoju.
- Ale co ma się układać?- cicho westchnęłam. A On swój wzrok przeniósł z powrotem na mnie.
- Nie jesteście razem?- dopytywałam. Zaśmiał się.
- Nie jesteśmy i nigdy nie będziemy.- odparł i chwycił jedną moją rękę i ją ścisnął. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech i rumieńce, które chciałam ukryć. Ale nie chciałam chować twarzy, dlatego postanowiłam się tym nie przejmować. Niech wie jak działa na mnie. - Viola dlaczego Ty myślisz, że Cię zdradziłem?- spytał.
- Wtedy po meczu dostałam dziwnego sms'a. Nawet go chyba mam, poczekaj tylko znajdę.- mówiłam. Wyciągłam komórkę i zaczęłam szukać odpowiedniego sms's. Znalazłam go i pokazałam Leonowi. Już miał coś mówić.- Teraz Ja mówię. Na czym skończyłam... A dobra. Odczytałam tą wiadomość i pierwsze co przyszło mi na myśl to, żeby iść do łazienki. W środku na jednej z kabin zawieszona była Twoja koszula i wydobywały się dźwięki.- powiedziałam.
- Uwierzyłaś w to?- zapytał zły, nie zły to mało powiedziane On był wściekły. Pokiwałam głową.- Chcesz wiedzieć jak było naprawdę?- dodał spokojniej. Ponownie pokiwałam głową.- Gdy się przebierałam nie mogłem znaleźć swojej koszuli. Nie robiłem z tego dużego problemu. Wyszłem z szatni i czekałem na Ciebie, ale ktoś zaczął się ze mną szarpać, widziałem Ciebie, ale Ty chyba mnie nie rozpoznałaś i uciekałaś. Zamknęli mnie w jakimś pomieszczeniu i otworzyli dopiero gdy skończyli swój plan.- wytłumaczył. A mi aż się buzia otworzyła ze zdziwienia.
- Przepraszam, że Ci nie uwierzyłam. Czuję się jak kretynka.- wyznałam i spuściłam głowę.
- Nawet tak nie mów o sobie. Violu to nie Twoja wina, że nas tak wkręcili. Ale nie wiem co to daje Vanessie? I tak z nią nie będę. Nie nawidzę Jej.- odparł.- Uśmiechnij się i nie przejmuj tym wszystkim. Zapomnijmy o tym i bądźmy przyjciółmi.- dodał. Podniosłam swój wzrok i usmiechłam się. Przyjaciele to i tak bardzo dużo. Później wyszliśmy z restauracji, ale tym razem nie siłowałam się z drzwiami. Muszę przyznać, że daleko jest szpital od domu, więc droga trochę nam zajmie. Idąc przez park, ponieważ jest krótsza droga, zauważyłam Daniela siedzącego na ławce. Chwyciłam Leona za rękę i pociągnęłam w stronę chłopaka. Przywitałam się z nim.
- Leon to jest Daniel, Daniel to jest Leon.- przedstawiłam ich sobie nawzajem, podali sobie ręce.
- A więc to jest ten Leon, który Cię zdradził?- dopytywał Daniel, a Ja zgromiłam Go wzrokiem.
- Wszystko sobie wytłumaczyliśmy. Wyszło na to, że to była intryga dziewczyny, która zakochała się w Leonie i nie może pogodzić się z faktem, że On nie odwzajemnia Jej uczuć.- wyjaśniłam.
- No to słabo... Jesteście razem?- popatrzyliśmy po sobie z Verdasem i się zaśmialiśmy.
- Nie. Przyjaciele.- odpowiedział szatyn.
- Przyjaciele po skończonym związku to nie przyjaciele. Skończy się to tym, że któreś z was będzie cierpiało, gdy ta druga osoba znajdzie sobie kogoś. Albo jest druga opcja wylądujecie razem w łóżku. Do tego nie wyglądacie jak przyjaciele, bardziej jak para.- odparł. Szybko odsunęłam się od szatyna, który obejmował mnie w talii.- A tak w ogóle Leon co zrobiłeś sobie w rękę?- albo mi się wydaje, albo Daniel bardzo lubi zadawać pytania.
- Spadłem z łóżka.- odparł, a my wybuchliśmy śmiechem.- To nie jest takie śmieszne.- powiedział oburzony i udał obrażonego. Po chwili podbiegła do nas Vanessa i pocałowała bruneta w policzek.
- Kochanie wróciłam. Proszę Twoje picie.- podała mu napój.
- Van poznaj Leona i Violettę.- przedstawił nas.
- My się już znamy. Vanessa chodzi do naszej szkoły.- rzucił Verdas.- Jesteście razem?- dopytał.
- Tak. Od dwóch tygodni.- wyznał i przybliżył Ją do siebie.- Pogadalibyśmy z wami jeszcze, ale idziemy na obiad do rodziców Van.- oznajmił.
Pożegnali się i odeszli. To było dziwne nawet bardzo dziwne. Ona zachowywała się tak.. Naturalnie? Tak to chyba dobre i odpowiednie określenie. Zastanawia mnie dlaczego się tak inaczej zachowywuje w szkole. Może próbuje odgrywać kogoś kim nie jest tylko po to aby przypodobać się innym.
- Tobie też wydawało się to dziwne?- wyrwał mnie z rozmyślań Leon.
- Yhm nawet bardzo, nawet bardzo.- powiedziałam wolno.- Leon Ja jeszcze muszę wstąpić do Lu, odpisać lekcje. A Ty jak chcesz to wracaj do domu.- oznajmiłam.
- Przejdę się z Tobą i dotrzymam Ci towarzystwa.- stwierdził. Razem ruszyliśmy w stronę domu Lu. Gadaliśmy o różnych głupotach, ale lepsze to niż niezręczna cisza. Co jakiś czas wybuchaliśmy śmiechem. Trochę zdziwiły mnie słowa Daniela, że któreś z nas będzie cierpiało, albo wylądujemy w łóżku. Nie powiem serce mnie boli jak widzę Go z inną. Może i brunet ma rację oczywiście z tą pierwszą opcją, bo w drugą nie za bardzo wierzę. Będąc pod drzwiami zadzwoniłam dzwonkiem i już po chwili otworzyła mi pani Ferro. Przywitaliśmy się i zapytaliśmy czy jest blondynka, niestety jeszcze Jej nie było, ale kobieta zaprosiła nas do środka i powiedziała abyśmy poczekali na nią u niej w pokoju. Poprowadziła nas do Jej sypialni. Jakbym była sama pogubiła bym się mają strasznie duży dom. Łatwo się w nim pogubić. Czułam się jak w jakimś labiryncie. W końcu weszliśmy do Jej wielkigo pokoju, który był urządzony w Jej stylu. Usiadłam na obrotowym krześle przy biurku, a Leon patrzył się na ścianę pełną Jej zdjęć, z przyjaciółmi, z rodziną. Szatyn powiedział żebym podeszła do niego. Zrobiłam to o co mnie poprosił. Wskazywał różne zdjęcia. W oczy rzuciło mi się jedno, bardzo ciekawe. Mianowicie był na nim Leon z przyjaciółmi chyba mieli ognisko. Zapytałam ile miał wtedy lat, On unikał odpowiedzi, ale ostatecznie dowiedziałam się, że 13. Już wtedy był bardzo seksowny. Nagle do pomieszczenia weszła Ferro. Odwróciliśmy się w Jej stronę.
- Leon co Ty sobie zrobiłeś w rękę?- zapytała odstawiając plecak na podłogę.
- Spadłem z łóżka.- odparł, Ona wybuchła nie opanowanym śmiechem.
- Zawsze wiedziałam, że z Ciebie ciamajda, ale nie wiedziałam, że aż taka. A wy wróciliście do siebie?- zapytała wyciągając zeszyty, w których coś pisali.
- Nie. Przyjaciele.- odpowiedział chłopak i posłał mi uśmiech. Przyjaciółka zaśmiała się.
- Ja też rozstałam się z Fede, byliśmy "przyjaciółmi", ale skończyło się tym, że wylądowaliśmy w łóżku.- westchnęła i podała mi zaledwie dwa zeszyty, w których były tylko zapisane tematy. Chwilę jeszcze porozmawialiśmy udaliśmy się do domu. Oczywiście musieliśmy poprosić Lu aby nas odprowadziła do wyjścia, bo sami nie trafimy. Po drodze spotkaliśmy siostrę Lu, Julię. Ma pięć lat jest taka słodka. Jak to powiedziała przyjaciółka "moja kopia". Ma rację są bardzo podobne.
W drodze powrotnej, jakoś tak mnie naszło na śpiewanie. Zaczęłam śpiewać różne piosenki, śmiesznie przy tym tańcząc wokół Leona. On tylko się śmiał i jedną ręką pomagał mi tańczyć. Przeskakiwałam przez kałuże. Bawiłam się jak chore na mózg dziecko. Będąc w domu ściągłam mokre i brudne buty, pomimo tego, że próbowałam omijać kałuże to mi nie do końca wyszło. Kurtkę zawiesiłam na wieszaku, podobnie zrobił szatyn. Więcej niż połowę dnia nie było nas w domu, w którym obecnie świeciło pustakami. Od razu podreptałam do swojego 9pokoju, aby przepatrzyć książki na jutro do szkoły. Wzięłam podręczniki od przedmiotów na jutro i rzuciłam na łóżko, a chwilę po tym sama rzuciłam się na łóżko. Przegadałam, czytałam i trochę się uczyłam. Po około godzinie i pół poczułam, że jestem głodna. No tak za dużo dzisiaj nie jadłam. Zrobię sobie coś na szybko, czyli moje ulubione kanapki z nutellą. Zeszłam po schodach i skierowałam się do kuchni. Wyciągłam chleb, nutellę i nóż z szuflady. Zrobiłam sobie trzy kanapki i zaczęłam je zjadać. Niespodziewanie do pomieszczenia wszedł Leon.
- O! Violu pomyślałaś o mnie.- rzucił i ukradł mi jedną kanapkę. Posłałam mu groźne spojrzenie.
- Masz szczęście, że nie biję poszkodowanych przez łóżko.- powiedziałam i się sztucznie uśmiechnęłam.
- Czyli mam rozumieć, że powinienem Ci ją oddać?- zapytał biorąc kęs mojego posiłku.
- Nie.- odparłam stanowczo i pokręciłam głową.

Ja chciałam zjeść tą kanapkę, najwidoczniej nie było mi to dane. Chłopak napił się jeszcze wody i wyszedł z pomieszczenia. Gdy skończyłam posprzątałam po sobie i także napiłam się wody. Poszłam w stronę pokoju kiedy usłyszałam krzyk Leona z łazienki abym mu pomogła w czymś. Zaśmiałam się i wywróciłam oczami. Weszłam do środka. Verdas stał po środku łazienki.
- W czym ci pomóc?- zapytałam zrezygnowana obczajając Go całego.
- Rozpięłabyś mi guziczki?- zapytał ze słodką miną, że trudno było mi się powstrzymać od rzucenia się na niego i pocałowania. - A nie poradzisz sobie sam?
- Poradzę, ale lubię gdy Ty to robisz masz taki delikatny dotyk.- wyznał, przygryzłam dolną wargę.
Przybliżyłam się do niego z uśmiechem i powoli rozpinałam mu koszulę. Podniosłam swój wzrok i popatrzyłam mu w oczy, zaczęliśmy się do siebie zbliżać, po chwili nasze czoła się ze sobą stykały.....
○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●

Jest dzisiaj z nami rozdział 35 ^.^

Dobra Leon i Viola pogodzeni, ale nie są razem, ale kto wie co może się wydarzyć w każdej chwili xp
Dowiedziałam się, że od 5 - 12 lipca jadę do babci :c
One Shot powoooooooooli piszę powinien ukazać się w te wakacje :>

Miałam dzisiaj dobry humor, dlatego nie ma szantażu, ale fajnie by było jakby ktoś skomentował :)
To chyba na tyle...
Do następnego :*

czwartek, 26 czerwca 2014

ROZDZIAŁ 34 "Piękna poczekaj!"

*Violetta*
Obudziłam się przez znienawidzone przez tak wiele osób urządzenie, czyli budzik. Jakby nie on jeszcze bym sobie pewnie spała, ale nic co piękne nie może trwać wiecznie. Dowodem na to może być nie udany związek mój z Leonem. Zwlekłam swoje zwłoki z wygodnego łóżka. Stanęłam na zimnej podłodze, a na moim ciele pojawiła się 'gęsia skórka'. Szybko założyłam miękkie kapcie, uwielbiam je nosić. Podeszłam do szafy wybrałam jak dla mnie odpowiedni strój na taką pogodę. Ponuro i deszczowo. Uroki prawdziwej jesieni. Nie lubię tej pory roku i chyba nigdy nie polubię.
Podreptałam do łazienki, gdzie wykonałam poranne czynności. Po wyjściu z pomieszczenia udałam się do jadalni, w której znajdowali się rodzice Leona, ale Jego samego tam nie było. Z wymuszonym uśmiechem przywitałam się z nimi i usiadłam na swoim miejscu. Podparłam głowę jedną ręką i powoli pożerałam posiłek.
- Violu coś się stało?- zapytała mnie Veronica. Popatrzyłam na nią.- Pokłóciliście się z Leonem?
- Tak jakby się pokłóciliśmy.- odparłam. Nie chciałam im mówić o tym co się wydarzyło.- A tak w ogóle to gdzie On jest?- spytałam. Wiem, że nie powinno mnie to już interesować, ale jestem ciekawska.
- Poszedł ze śniadaniem do pokoju.- odpowiedziała.
Unika mnie, no nie mogę uwierzyć On mnie unika, ale co się dziwię. Najlepiej przestanę o nim myśleć... Trochę będzie trudno, ale warto spróbować. Po posiłku udałam się do swojego pokoju. Spakowałam rzeczy do szkoły, nim się spostrzegłam była już za piętnaście ósma. Szybko wyszłam z pokoju. Zbiegłam po schodach i zaczęłam ubierać buty.
- Violu odwieźć Cię do szkoły. Leon pojechał pięć minut temu, a Ja mam po drodze.- zaproponowała. Popatrzyłam na nią z uśmiechem.
- Jeżeli to nie problem, to chętnie skorzystam.- powiedziałam. Wzięłam kurtkę i poszłam do garażu. Wsiadłam do odpowiedniego samochodu i czekałam na kobietę, która chwilę potem przyszła. Otworzyła bramę i wyjechała. Jechałyśmy w ciszy. Przez całą drogę patrzyłam na widoki za szybą. Jeszcze pamiętam pierwszy dzień, w którym tutaj przyjechałam. Na samo wspomnienie uśmiechnęłam się pod nosem. Gdy dojechałyśmy przed szkołę. Podziękowałam i szybko wyskoczyłam z auta. Pośpiesznym krokiem ruszyłam w stronę budynku. Wychodząc po schodach zauważyłam Verdasa także idącego w stronę wejścia. Przyśpieszył gdy mnie zobaczył, Ja także. W dużych drzwiach zaczęliśmy się przepychać.
- Co Ty robisz!?- zapytałam krzycząc.
On zignorował moje pytanie i zmierzył w dalszym kierunku. Szybko podszedł do naszych znajomych, podobnie jak Ja, tylko, że byłam trochę z tyłu. Powiedział coś i Steph, Eva, Rick i Jeremy poszli z nim w inną stronę. Nie za bardzo rozumiejąc podeszłam do przyjaciół. Zapytałam co się stało.
- Leon stwierdził, że elita powinna trzymać się osobno z przeciętnymi i nie powinniśmy się mieszać.- wytłumaczył Marco. To wszystko przeze mnie. Jakbym dała mu to wszystko wytłumaczyć, ale co On mógł mi tłumaczyć, że przestał mnie kochać i zdradził z Vanessą.
- W piątek jest bal.- powiedziała uradowana Lu z uśmiechem.- Chłopaki w garniturach, a dziewczyny w eleganckich sukniach, obowiązują maski. Cieszycie się? Bo Ja bardzo. No to dziewczyny kiedy robimy wypad na zakupy?- pytała z coraz większym entuzjazmem, którego nie podzielałam za bardzo.
Przyjaciółki zaczęły się ciszyć i mówić o tym jak się ubiorą, a chłopaki znudzeni tym wszystkim próbowali zmieniać temat. Chciało mi się śmiać, ale jednak zrezygnowałam z tego pomysłu. Gdy zadzwonił dzwonek udaliśmy się do klas. No tak poniedziałek my mamy francuski, a Oni angielski. Przed wejściem do klasy zatrzymała mnie Vanessa.
- Mówiłam, że mi ulegnie musiał sobie uświadomić, że to mnie kocha.- powiedziała pewna siebie.
- Po co mi to mówisz? Żebym była zazdrosna. Nie jesteśmy już z Leonem razem, jeżeli na tym Ci zależało to gratuluję.- rzuciłam i poszłam do klasy.
Trochę mnie zdenerwowała, no dobra trochę to mało powiedziane. Wkurzyła mnie na maksa. Jakbym mogła to przywaliła bym Jej w ten plastikowatą twarz. Trochę ochłonęłam i weszłam do odpowiedniego pomieszczenia. Przeprosiłam za spóźnienie i usiadłam w swojej ławce. Przez całą lekcję nie mogłam się skupić na tym co mówi nauczycielka. Mam już dosyć tej całej sytuacji, która jest dla mnie nie do zniesienia.
- Violetta co Ja teraz powiedziałam?- wyrwała mnie z rozmyślań kobieta. Popatrzyłam na nią zdezorientowana.
- Przepraszam zamyśliłam się.- powiedziałam i próbowałam skupić się na lekcji, która ciągnęła mi się niemiłosiernie.
Gdy zadzwonił dzwonek wszystkie wyszłyśmy z pomieszczenia. Na stołówce usiadłam przy stoliku a przyjaciółmi. Powoli jadłam swoje drugie śniadanie. Mój wzrok co chwila wędrował na Verdasa.
- Violetta nie mów nam, że wszystko jest okej. Kiedy my widzimy, że tęsknisz za Leonem.- stwierdziła Naty.
- Naty jak mogłabym za nim nie tęsknić. Nie zapomnę o wszystkich naszych wspólnie spędzonych chwilach od tak, po prostu.- wyznałam i spuściłam głowę w dół. Po chwili Ją podniosłam i zaśmiałam się, nawet nie wiem dlaczego, ale się zaśmiałam. Rozśmieszyło to chyba dziewczyny, bo także się zaczęły śmiać, ku mojemu zdziwieniu chłopaki także do nas dołączyli. Wszyscy się na nas dziwnie patrzyli, sama tak uważam, że jesteśmy dziwni śmiejemy się niewiadomo z czego. Od razu polepszył mi się humor. Gdy nasza tymczasowa głupawka minęła, w spokoju i swobodniejszej atmosferze dokończyliśmy posiłek. Zauważyłam, że do stolika, przy którym siedzi Leon dosiadła się Vanessa. Po Jego wyrazie twarzy wnioskuję, że nie jest zadowolony, ale co Ja mogę o tym wiedzieć. Raz mu się podoba, raz nie. Czasami mam wrażenie, że sam nie wie czego chce.
Po ostatniej czyli siódmej lekcji ruszyłam w stronę domu.
- Hej! Piękna poczekaj!- krzyknął jakiś głos za mną nie byłam pewna kto to, ale gdzieś słyszałam ten głos. Odwróciłam twarz w stronę tej osoby. Moim oczom ukazał się Daniel, poczekałam na niego, aż do mnie dobiegł.- Nie przedstawiłem Ci się. Daniel mnie zwą.- powiedział. Podniósł moją rękę i musnął dłoń.
- A mnie zwą Violetta.- odparłam.- Nie chodzisz do naszej szkoły, a wnioskując po Twoim ubiorze. Jakaś prywatna? Zgadłam?- dodałam. Posłał mi uśmiech, który odwzajemniłam.
- Zgadłaś. Idziemy do kina. Dzisiaj.- zaproponował.
- Nie dzisiaj nie mogę. Przepraszam.
- To nie było pytanie, tylko stwierdzenie. No to chodźmy.- oznajmił, pociągnął mnie za rękę w stronę kina.
Będąc w środku wybraliśmy film. On chciał oczywiście horror, a Ja nie. Poszliśmy na kompromis i wybraliśmy komedię. Kupiliśmy przekąski i poszliśmy do odpowiedniej sali kinowej. Nie zaprzeczę, że miło spędziłam czas w Jego towarzystwie, ale nie mam zamiaru angażować się w żaden związek. Po skończonym seansie roześmiani wyszliśmy z wielkiego budynku. Chłopak uparł się aby mnie odprowadzić.
- Daniel nie wiem na co liczysz, ale jedyne co Ci mogę zaoferować to przyjaźń.- oznajmiłam przed wejściem na posiadłość.
- Na więcej nie liczyłem. Rozumiem trudny związek, też tak miałem.- posłał mi jeden ze swoich uśmiechów.- A więc przyjacielnia?- zapytał wystawiając rękę.
- Przyjacielnia.- odparłam i uścisnęłam Jego dłoń.
- Twoi rodzice się nie martwią, że tak późno wracasz ze szkoły, kiedy na jutro trzeba się uczyć? Ja mieszkam z ciocią, ale jak przyjdę po 18 to mam piekło w domu.- powiedział. Zaśmialiśmy się.
- Ja nie mieszkam z rodzicami. Można stwierdzić, że się mnie pozbyli. Teraz mieszkam tutaj i jest mi o wiele lepiej niż tam.- odparłam.
- Przepraszam, ale będę musiał się już zbierać. Chętnie bym z Tobą jeszcze poplotkował, ale za pół godziny 18, a nie za bardzo mam ochotę słuchać krzyków cioci.- oznajmił ze smutkiem.
- Nie smuć się. Jak chcesz jutro możemy się spotkać.
- Okej. Będę czekał pod Twoją szkołą. Ile masz lekcji?- powiedział o wiele weselej.
- 6 bądź przy wejściu. A poza tym rozpoznam Cię po Twoim ubiorze.- popatrzył na swoje ubrania i się zaśmiał.
- Zdecydowanie nie nawidzę tej szkoły, ale mamy ładne dziewczyny. Chociaż nie tak ładne jak Ty.- stwierdził, a Ja się lekko zarumieniłam.
Porozmawialiśmy jeszcze chwilę i pożegnaliśmy się. Szybko pobiegłam do drzwi i równie szybko przez nie weszłam. Ściągłam kurtkę i buty.
- Violu. Dziecko martwiłam się o Ciebie.- oznajmiła Veronica gdy tylko mnie zobaczyła.- Gdzie Ty byłaś tyle czasu?- dopytywała się tuląc mnie do siebie.
- Byłam z kolegą w kinie. Powtarzam kolegą i tylko kolegą.- odpowiedziałam.
Kobieta zluźniła uścisk. Zaproponowała mi coś do jedzenia, ale odmówiłam, gdyż nie byłam głodna. Poszłam do swojego pokoju. Wyciągłam książki na biurko i wzięłam się za odrabianie pracy domowej. Gdy skończyłam powtórzyłam sobie materiał na jutrzejsze lekcje. Później udałam się do łazienki, w celu odświeżenia się po tym jakże ciężkim dla mnie dniu. Gotowa do snu, położyłam się na wygodnym łóżku. Sprawdzając czy mam ustawiony budzik zobaczyłam, że dostałam sms'a. Od operatora. Muszę w końcu doładować konto. Odłożyłam telefon na szafkę nocną i usnęłam.

Siedzę w restauracji z moim ukochanym patrzymy sobie w oczy i co chwila posyłamy uśmiechy. 
- Kochanie muszę się zapytać Ciebie o coś bardzo ważnego.- zaczął. Wstał z miejsca i uklęknął na jedno kolano. Patrzę na każdy Jego ruch z niedowierzaniem.- Violetto Castillo zostaniesz moją żoną?- zapytał. 
Dobrze wiem co odpowiedzieć, ale jakaś blokada mi to uniemożliwiała. 
- Oczywiście, że tak. Kocham Cię Leon.- mówię szybko nie zastanawiając się nad użytymi słowami. Chowa pudełeczko i usiadł z powrotem na krzesło.
- Tomas, nie Leon. Violetta jestem Tomas nie Leon. Przepraszam, ale to nie ma sensu. Za bardzo kochasz Leona.- odparł i wyszedł z lokalu i zostawia mnie samą. 
Dalej nie mogę zapomnieć o nim. Minęło już tyle lat, a on nadal mnie ignoruje. 

~♥~♡~♥~♡~♥~♡~

Idę uliczką parku. Wszyscy wokoło śmieją się, cieszą się życiem, a Ja smutna znowu, kolejny związek zakończony. Znowu z mojej win. Nadal nie mogę zapomnieć o Leonie. Wyjechał. Siadam na ławce, swój wzrok kieruję na dzieci bawiące się na placu zabaw. Nagle do jednego z dzieci podchodzi mężczyzna, podobny do Leona tylko trochę starszy. Po chwili uświadamiam sobie, że to On. Bierze dziecko na ręce i idzie w kierunku jakiejś kobiety, zapewne żony i matki tego dziecka. Westchnęłam. To Ja mogłam być teraz na Jej miejscu. Widać było, że są razem szczęśliwi. 

Nagle się obudziłam. Zaczęłam szybko oddychać. Tak będzie wyglądała moja przyszłość? Nie chcę tak, ale jak mogę wybaczyć Leonowi zdradę. Sama nie wiem co mam robić. Po tym, że jeszcze jest ciemno wnioskuję, że jest jeszcze wcześnie. Wzięłam telefon i popatrzyłam na ekran, 2:13. Odłożyłam na bok i próbowałam zasnąć. Ciągle męczą mnie myśli jak będzie wyglądała moja przyszłość. Dobra Violetta uspokój się, pomyśl... O tym, że wybaczyłaś Leonowi. Tak jakoś od razu lepiej mi się zrobiło. Nawet nie wiem kiedy ponownie usunęłam.

Budzę się w niezananym mi pomieszczeniu. Jest ono duże, przestronne i bardzo jasne. Rozglądam się. Widzę duże wejście balkonowe. Zawsze chciałam mieć taką sypialnie. Wstaję z wielkiego dwuosobowego łóżka, dopiero teraz zauważam, że jestem naga. Podnoszę z podłogi bieliznę i ubieram ją na siebie. Zarzucam na to koszulę jakiegoś mężczyzny. Wychodzę z pomieszczenia. Słyszę odgłosy i czuję przyjemne zapachy. Idę w tym kierunku. Schodzę po schodach. Trochę się waham przed wejściem do kuchni. Nie wiem kto tam może być. Stoję tak w miejscu i biję się z myślami. 
- Kochanie już wstałaś.- słyszę głos Leona. Na moją twarz zawitał uśmiech. Podchodzi do mnie obejmuje od tyłu. Swoją głowę kładzie na moim ramieniu.- Wiesz, że kocham Cię i naszą córeczkę najbardziej na świecie.- wyznaje. Czuję jakbym miała nogi z waty. 
- Ja też Was kocham.- mówię. Po chwili do kuchni wbiega nasza córeczka, jest taka podobna do Leosia. 

Ponownie się obudziłam, ale tym razem obudził mnie jakiś hałas z pokoju Leona. Jakby ktoś się przewracał. Nie myśląc zbyt wiele zerwałam się z łóżka i poszłam do sypialni Verdasa. Wchodzę i widzę Leona leżącego na podłodze i jęczącego z bólu.
- Leon wszystko okej?- zapytałam zmartwiona klękając przy nim.- No powiedz coś w końcu.- odwrócił się na plecy.
- Ręka boli, bardzo.- powiedział. Dopiero teraz zauważyłam, że Jego ręka nie jest w najlepszym stanie.
- Poczekaj pójdę po Twoją mamę. Tylko się nie ruszaj.- mówiłam szybko pod wpływem emocji.
- Nie miałem takiego zamiaru.- rzucił.
Szybko wstałam z miejsca i pobiegłam do sypialni Veronici i Eryka. Wbiegłam do pomieszczenia. Chyba ich obudziłam, bo patrzyli na mnie jak na idiotkę.
- Violu co się stało, że budzisz nas tak wcześnie. Jest dopiero szósta.- powiedziała zaspana.
- Leon spadł z łóżka i zrobił sobie coś w rękę.- oznajmiłam szybko.
Kobieta wstała z łóżka, zarzuciła na siebie szlafrok i ruszyła za mną do szatyna.
- Leon coś Ty wyrobił?- zapytała klękając przy nim i oglądając Jego rękę, syczał z bólu. Stałam obok i mu się przyglądałam . - To może być złamanie wewnętrzne, albo skręcenie. Jak dasz radę to się ubierz pojedziemy do szpitala.- stwierdziła.
Wstała z podłogi i pomogła wstać Leonowi. Wyszłam z Jego pokoju. Udałam się do swojej sypialni szybko wybrałam ubrania i się w nie przebrałam. Poszłam do łazienki, gdzie wykonałam poranne czynności. Gotowa wyszłam z pomieszczenia postanowiłam sprawdzić jak sobie radzi Leon. Może i jesteśmy pokłóceni, ale to nie znaczy, że się o niego nie troszczę. Zależy mi na nim, pomimo tego, że mnie zdradził. Zapukałam, gdy usłyszałam proszę weszłam do środka.
- Mamo pomóż...- mówił, ale widząc mnie zamilkł.- A. To Ty. Dzięki za pomoc.- powiedział jakby od niechcenia. Uśmiechnęłam się nie mrawo.
- Nie masz za co dziękować. Pomóc Ci w czymś?- spytałam z nadzieją, że mi odpowie.
- Jakbyś mogła to zapiąć guziki od koszuli.- odparł nie radząc sobie. Podeszłam bliżej niego. Powoli zapinałam guziki, co chwilę moje dłonie dotykały Jego umięśnionego i bardzo ciepłego ciała.- I jeszcze jakbyś mogła to...- mówił i zdrową ręką wskazał na zapięcie spodni. Westchnęłam i popatrzyłam na niego wzrokiem, na prawdę.- Chciałaś mi pomóc.- stwierdził. Szybko zapięłam guzik i zasunęłam zamek. Poczułam jak Jego przyjaciel się unosi. Udałam, że tego nie zauważyłam.
- Leon powiesz mi co się stało, że tak nagle spadłeś?- zapytałam ciekawa.
- Miałem dziwny sen, ale może opowiem Ci go kiedyś indziej. Pozwól, że teraz Ja zadam Ci dwa pytania. Czy Ty mi wybaczyłaś i kim był ten chłopak, z którym wczoraj rozmawiałaś? Oczywiście jak nie chcesz to nie musisz odpowiadać.- powiedział. Już miałam mu odpowiedzieć, ale przerwała mi Veronica. Oznajmiła, żeby Leon się zbierał do szpitala. Oczywiście zapytałam czy też mogę jechać potowarzyszyć szatynowi. Kobieta zgodziła się. Może teraz sobie wszystko wytłumaczymy...
○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●

Rozdział 34 z opóźnieniem, ale jest xp

Bardzooooo przepraszam, że nie było wczoraj, ale wczoraj koleżanka miała urodziny i tak jakoś wyszło, że przyszłam po szkole, zjadłam obiad, poszłam i wróciłam o 22 ^.^
Za to dzisiaj rozdział dłuższy :)

Jak już się domyśliliście to Viola wybaczy Leonowi, ale to nie oznacza, że znowu będą razem. Mam nawet pomysł jak ich połączę, ale to za jakiś czas.

ROZDZIAŁ 35 = 20 KOMENTARZY
Do następnego :*

poniedziałek, 23 czerwca 2014

ROZDZIAŁ 33 "Musisz się Jej pozbyć"

*Violetta*
Obudziłam się nie wyspana w dosyć nie typowej i nie wygodnej pozycji. Usiadłam na kanapie i przetarłam swoje zaspane oczy i zapewne całe czerwone od płaczu. I co Ja mam teraz zrobić? Przecież do domu nie mam zamiaru wracać, ale u Angie też nie mogę zostać. Wstałam z nie za bardzo wygodnego miejsca i ruszyłam do łazienki w celu odświeżenia się. Popatrzyłam w lustro. Wyglądałam strasznie, sama nie chciałam na siebie patrzeć. Ściągłam z siebie ubrania i weszłam pod prysznic. Umyłam swoje ciało. Później ubrałam się we wcześniejsze ubrania. Ponownie obejrzałam się w lustrze. Wyglądam jak normalny człowiek. Tylko szkoda, że pod maską wesołej i uśmiechniętej dziewczyny skrywam ból i smutek. Wyszłam z zaparowanego pomieszczenia. Poczułam przyjemne zapachy dochodzące z kuchni. Poszłam w tamtą stronę. W pomieszczeniu była Angie, robiąca naleśniki. Przywitałam się z nią i usiadłam do stołu. Po chwili kobieta podała jedzenie i sama się dosiadła. Jadłyśmy w ciszy. Chociaż Ja nie jadłam, dzióbałam widelcem po talerzu.
- Violu. Ja bym Ci zaproponowała zamieszkanie ze mną, ale sama widzisz jakie tutaj są warunki. A z tego co wiem kanapa jest nie wygodna.- oznajmiła zmieszana. Wymusiłam na twarzy uśmiech, nie był za bardzo prawdziwy, ale tylko na taki jestem teraz w stanie.
- Nie mam Ci tego za złe.- odparłam. Odłożyłam widelec na talerz.- To Ja będę się zbierała do domu.- dodałam.
- Nigdzie nie pójdziesz dopóki nie zjesz.- zarządziła. Zaśmiałam się.- Zachowuję się jak matka?- dopytała. Pokiwałam głową.- O to mi chodziło.- uśmiechła się szeroko.- Musisz się przyzwyczajać. Dokończyłam swój posiłek. I pomogłam Angie z posprzątaniem po śniadaniu. Pozbierałam swoje rzeczy. Oznajmiłam kobiecie, że będę wracała już do domu, ale Ona zaproponowała, że mnie podwiezie.
- Violu ubierz się ciepło, żebyś nie zachorowała.- rozkazała. Zabawnie wywróciłam oczami, co Ją rozśmieszyło.
- Dobrze mamo.- odpowiedziałam i zaśmiałam się, a Angie spoważniała.- Angie coś się stało?- zapytałam przejęta i podeszłam do niej.
- To takie miłe uczucie usłyszeć z ust swojego dziecka mamo.- powiedziała. Przytuliłam Ją.- Możesz tak mówić częściej.- stwierdziła.
Wyszłyśmy z mieszkania na klatkę schodową. Angie zamykała drzwi, a Ja powoli schodziłam na dół. Minęłam się z tym chłopakiem, który pomylił sobie adresy. Wymieniliśmy się uśmiechami. Nie odzywając się minęliśmy się. Wyszłam z budynku i podeszłam do samochodu Angie. Gdy przyszła wsiadłyśmy do pojazdu.
- Znasz już Daniela?- zapytała, a Ja popatrzyłam na nią nie rozumiejąc o kogo Jej chodzi.- To ten chłopak, z którym minęłaś się na schodach. Siostrzeniec mojej sąsiadki z góry. Strasznie rozpuszczony.- wytłumaczyła i tak nie miałam zamiaru teraz się z nikim zapoznawać.
Będąc pod posesją. Podziękowałam Angie za gościnę i pożegnałam się z nią. Pytała kiedy Ją jeszcze odwiedzę, odparłam, że niedługo. Wysiadłam z czerwonego auta i skierowałam się w stronę drzwi wejściowych. Zaczęłam przeszukiwać kieszonki swoich spodni, ale nie mogłam znaleźć klucza. Pewnie wypadł mi u Angie. Jedyne co mi zostało to zadzwonić. Leon chyba jeszcze śpi, bo jest strasznie cicho i wcześnie. Zadzwoniłam do drzwi, stałam i czekałam, aż wielmożny pan wstanie. Jeszcze raz zadzwoniłam. Usłyszałam jakieś ciche mruczenie pod nosem i kroki. Otworzył drzwi. Włosy miał tak słodko rozczochrane i jeszcze był w samych bokserkach. Chwilę tak stałam i przyglądałam mu się, a On mi. Gdy się otrząsnęłam wyminęłam Go w drzwiach i szybko poszłam do swojego pokoju. Wybrałam ubrania na przebranie. Wyciągłam coś wygodnego i ciepłego. Ściągłam wczorajsze ubrania stojąc w samej bieliźnie podeszłam do lustra. Przyglądałam się swojemu odbiciu z przodu, tyłu, boku.
- Masz idealne ciało.- usłyszałam głos Leona.
Odwróciłam głowę nikogo nie było oprócz mnie w pokoju. Narzuciłam na siebie wcześniej wybrane ubrania. Wyszłam z pokoju i podreptałam do salonu obejrzeć coś w telewizji. Usadowiłam się wygodnie na kanapie. Włączyłam "Wiecznie żywy". Nie powiem seans był interesujący. Niby horror, ale nie za bardzo przypomina ten gatunek. Pierwszy raz oglądam film o zombie, który pod wpływem miłości zmienia się w człowieka. Czy w każdym filmie musi być wątek o miłości. Zrezygnowana włączyłam program z muzyką. Chwilę myślałam nad swoim nędznym życiem. Przeniosłam się do pozycji leżącej. Leon chyba gdzieś wyszedł, bo Go długo nie widziałam, a zawsze gdy tak długo siedział w pokoju, to wychodził na przykład do kuchni, w celu zrobienia sobie czegoś do jedzenia. Nadal nie mogę zrozumieć dlaczego mnie tak potraktował. To boli, bardzo boli. Trudno mi przywyknąć do tego, że już nie jesteśmy razem. Moje życie chyba nie może być już gorsze. Najważniejsza osoba w moim życiu mnie zdradziła. Pojedyncza łza spłynęła po mojej twarzy. Usłyszałam dzwonek. Wstałam z kanapy i szybko wytarłam łzy. Wypuściłam powietrze z ust. Otworzyłam drzwi za którymi stały Lu, Naty i Fran.
- Viola płakałaś?- zauważyła Lu. Weszły do środka nawet nie pytając czy mogą. Popatrzyłam na nie pytająco.- Oj wiemy, że chcesz nam o czymś powiedzieć.- dodała i usiadła na kanapie. Zamknęłam drzwi i dosiadłam się do nich.- No to mów.- rozkazała.
- Zerwaliśmy z Leonem.- odparłam.
- Przecież było tak dobrze. Dlaczego?- dopytywała Naty.
- Podkreślmy, że było. Nawet bardzo dobrze, ale widocznie nie jest nam pisane być razem...- opowiedziałam im zaistniałą sytuację.
Oczy mi się ponownie zaszkliły. Łzy cisnęły mi się do oczu. Fran zaproponowała nocowanie, stwierdziła, że na pewno dobrze mi to zrobi. Nie była bym tego tak bardzo pewna, ale warto spróbować. Umówiłyśmy się za dwie godziny u Resto. Odprowadziłam dziewczyny do drzwi i tymczasowo się pożegnałyśmy. Udałam się do swojego pokoju w celu spakowania rzeczy na przebranie.


*Leon*

Trudno uwierzyć mi w to, że Violetta mi nie ufa. Słyszałem całą rozmowę dziewczyn. Teraz to wszystko ma sens. Ta ukradziona koszula. To zamknięcie. Zamknęli mnie na czas wykonania planu i otworzyli gdy już skończyli. Nie sądziłem, że Vanessa jest zdolna do czegoś takiego. Myślała, że jak rozwali mój związek z Violettą to od razu będziemy razem. Nigdy bym nawet nie pomyślał o niej jako swojej dziewczynie. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że Violetta mi nie ufa. Najwidoczniej nasz związek nie był taki trwały jakby się mogło wydawać. Wystarczyła zwykła najprostsza intryga, aby wszystko co było pękło jak bańka mydlana. Usłyszałem zamykanie drzwi w pokoju obok. Odczekałem chwilę i poszłem w tamtą stronę. Bez pukania weszłem do sypialni dziewczyny. Stała przed szafą i wybierała ubrania. Gdy mnie zobaczyła zaczęła mnie wypychać za drzwi. Chwyciłem Ją za ramiona, aby trochę się uspokoiła.
- Na pewno nie chcesz mnie wysłuchać?- zapytałem z nadzieją, że może zmieni zdanie. Patrzyłem na nią,a Ona swój wzrok skupiała na wszystkim oprócz mnie.- Spójrz mi w oczy i powiedz, że nie chcesz. Wtedy wyjdę z Twojego pokoju i zostawię cię w spokoju.- dodałem spokojnym głosem. Milczała, przez tą sytuację myślałem, że serce zaraz wybuchnie. W końcu zdobyła się na odwagę i popatrzyła mi w oczy.
- Nnie chcę, wwszystko widziałam. Nie potrzebuję Twoich wyjaśnień.- odparła. Tak jak chciała puściłem Ją i powoli ruszyłem w stronę drzwi. Odwróciłem się w Jej stronę. - Szkoda, że nie znasz prawdy.- rzuciłem i wyszłem z pokoju. Stanąłem pod drzwiami usłyszałem jak cicho popłakuje. Zeszłem na dół po schodach. Ubrałem buty, wziąłem kurtkę i wyszłem z domu. Będąc przy bramce zauważyłem samochód rodziców. Zatrzymali się.
- Leon gdzie Ty idziesz za chwilę będzie padało!- krzyknęła mama.
Popatrzyłem w ich stronę, i bez słowa ruszyłem dalej przed siebie. Szłem w stronę domu Fede, ma fajnie mieszka sam. Jego rodzice są we Włoszech, a On przyjechał tutaj raz na wakacje i tak mu się tutaj spodobało, że został. Przy drzwiach wejściowych do Jego mieszkania zadzwoniłem dzwonkiem. Po chwili otworzył mi uśmiechnięty od ucha do ucha Fede. Przywitałem się z nim, po czym Włoch zaprosił mnie do środka. Muszę przyznać, że ma straszny bałagan. W końcu jaki właściciel taki dom.
- Leon gratulacje.- powiedział ucieszony. Popatrzyłem na niego jak na idiotę.
- Gratulujesz mi rozstania z Violettą?- dopytałem, tym razem to On popatrzył na mnie jak na idiotę.
- Jakie rozstanie? Gratulowałem Ci wygranego meczu. Ale jak już wprowadziłeś w temat rozstania to możesz powiedzieć jakieś szczegóły.- powiedział.
- O czym tu mówić nie ufa mi. Zobaczyła coś fałszywego i nie dała mi tego wytłumaczyć.- odparłem.
- I co nie walczysz o nią? Przecież Ty jesteś ten wielki Leon Verdas łamacz serc kobiecych.- rzucił a mi zachciało się śmiać z Jego wykonywanych gestów.- Poczekaj wiem co może Ci polepszyć humor.- stwierdził i zniknął gdzieś za ścianą.
Po chwili wrócił z butelką wódki. On może już spokojnie kupować alkohol, bo ma już to swoje 18 lat. Niestety Ja mam na początku grudnia, w tym samym dniu co Viola.
- Trzeźwego Cię stąd nie wypuszczę.- powiedział i się zaśmiał. Położył dwa kieliszki na szklanym stoliku przed nami. Rozlał alkohol do kieliszków. Po pięciu powoli zacząłem odpływać, nagle urwał mi się film.

~♥~♡~♥~♡~♥~♡~♥~♡~♥~♡~♥~♡~

Obudziłem się rano z strasznym bólem głowy. Powoli otworzyłem oczy. Zauważyłem, że nie jestem u siebie w pokoju. Rozejrzałem się dookoła, przypomniałem sobie, że jestem u Fede, który śpi na podłodze tuląc do siebie pustą butelkę. Wyciągłem swój telefon i zrobiłem mu zdjęcie będę miał na pamiątkę. Dawno nie piłem, bardzo dawno. Poszłem do Jego łazienki trochę się ogarnąć, chyba się nie obrazi. Zauważyłem tam dużo kobiecych kosmetyków, należących pewnie do Lu. Blondynka używa takiego samego szamponu jak Viola. Nagle posmutniałem. Gdy ogarnąłem trochę swój wygląd wyszłem z pomieszczenia i wróciłem do salonu. Fede nadal spał postanowiłem tutaj trochę posprzątać i zrobić coś na śniadanio-obiad, bo było już coś po 13. Gdy wszystko było w lepszym stanie udałem się do kuchni i wziąłem się za robienie jedzenia. Postawiłem na naleśnikach. Do pomieszczenia wszedł zaspany jeszcze chłopak.
- Poczułem naleśniki i przyszłem.- powiedział z śmieszną miną.- Lu też mi robi naleśniki na śniadanie, bo ja zawsze je spale.- dodał, a Ja się zaśmiałem.
Gotowe jedzenie postawiłem na stole przed brunetem i sam się dosiadłem. Jedliśmy w ciszy, która mi jak najbardziej odpowiadała. Usłyszałem, że ktoś wchodzi do Jego mieszkania.
- Fede kto jest u Ciebie?!- krzyknęła wściekła i wbiegła do kuchni.- A to Ty Leon.- dodała spokojniej.
- Skąd to wiedziałaś?- zapytałem ciekawy.
- Poczułam naleśniki, a jak On je robi to zawsze pali i nic z tego nie zostaje.- odparła i się do nas dosiadła.- Leon naprawdę z Vanessą w łazience?- popatrzyła na mnie poważnie.
- Ile razy mam powtarzać, że mnie w to wrobili. Nie zrobił bym tego nigdy z nią i jeszcze tam. Nie zdradziłbym nigdy Violi. Ale Ona mnie nie chce słuchać, a Ja się nie chcę Jej narzucać.- wytłumaczyłem.
- Tak po prostu odpuszczasz?- do rozmowy włączył się Fede.
- Sama tego chciała powiedziała mi to.
- Wiem mówiła na nocowaniu.- przerwała mi.- Wiem do czego zdolna jest Vanessa i na tym nie odpuści. Ona nie rozumie słowa nie. Nie wiem jak to zrobisz, ale musisz się Jej pozbyć.
- Wiem, ale Viola i tak mi nie wybaczy. Ona już nawet poznała kogoś. Widziałem jak rozmawiali.-wyznałem smutny.
- Wiecie, że za tydzień ma być bal? No oczywiście, że nie wiecie. Przecież jako przewodnicząca jestem do przodu i o wszystkim wiem.- powiedziała dumna z siebie zmieniając temat.
- No to już wiem, że nie pójdę.- stwierdziłem.
Po skończonym posiłku pomogłem w sprzątaniu.. Podziękowałem Fede za gościnę i pożegnałem się z przyjaciółmi. Wyszłem na zewnątrz, nie za bardzo śpieszyło mi się do domu. Szłem wolno kopiąc kamyk. Byłem tak zafascynowany kopaniem kamyka, że nawet nie zauważyłem kiedy zaczęło padać. Dobra teraz musiałem przyśpieszyć kroku. Będąc nie daleko zacząłem biec w stronę domu. Szybko weszłem do środka. Zrzuciłem z siebie mokrą kurtkę przy okazji ściągając przemoczone buty. Ręką przeczesałem włosy. Wychodząc po schodach do pokoju ściągałem koszulkę, która strasznie lepiła się do mojego kaloryfera. Nie patrząc gdzie idę weszłem do chyba swojego pokoju. Dokończyłem ściąganie. Nie byłem u siebie tylko u Violetty, która razem z Fran dziwnie się na mnie popatrzyły. Przeprosiłem i wyszłem. Głupi, głupi Ja. Zawsze muszę zrobić coś tak głupiego, że ktoś ma ze mnie ubaw. Tym razem nie myląc pokoi weszłem do swojego. Przebrałem się w suche ubrania. Później zrobiłam zadanie i pouczyłem się trochę. Nigdy nie kuję wszystkiego na pamięć, bo większość zapomnę. Spakowałem potrzebne na jutro książki. Ten weekend minął zdecydowanie za szybko.
○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●

Hellow xp Przychodzę Wam dzisiaj z rozdziałem numer 33 ^.^
Leonetta, a raczej teraz Leon    i    Violetta, w którym rozdziale
ich pogodzę nie wiem. Długo bez nich nie wytrzymam, więc wkrótce.

Jak samopoczucie po oststnim poniedziałku roku szklonego?? U mnie jest zajebiście :) a nawet lepiej.
Była u mnie Karolina i powiedziała, że oprócz pół kolni jedzie jeszcze na tydzień do cioci.... Jestem taka happy :>
Niestety Ja wyjeżdżam na tydzień do babci, tydzień bez internetu. Maskara :/  Jeszcze nie znam dokładniejszej daty, ale na początku :c

ROZDZIAŁ 34 = 24 KOMENTARZE *.*

Do następnego :*

sobota, 21 czerwca 2014

ROZDZIAŁ 32 "Specjalna motywacja"

4 dni później
Dzisiaj Leon i Jego drużyna grają mecz. Podobno w tamtym roku przegrali, bo brakarz im zachorował, a zastąpiła Go osoba, która nie była w tym najlepsza. Leoś powoli przyzwyczaja się do tego, że Jego rodzicami są Veronica i Eryk. Od tamtej rozmowy mają coraz lepsze kontakty. Między nami jest teraz lepiej, o wiele lepiej, ale najlepiej było jeszcze przed rozpoczęciem szkoły. Vanessa próbuje nas rozdzielić, ale ufamy sobie. Nasi przyjaciele nadal coś knują, nie wtrącam się, bo i tak mi nie powiedzą. Po meczu muszę pokazać Leonowi coś ważnego, o co poprosiła mnie Veronica. W tym momencie siedzę u szatyna w pokoju, gotowa do szkoły. On jeszcze siedzi w łazience. Korzystając z okazji popatrzyłam do jednej szafek, zobaczyłam album ze zdjęciami. Usiadłam na Jego łóżku i zaczęłam oglądać fotografie, na każdym był Leon szczęśliwy z rodziną. Wywołało to na mojej twarzy uśmiech. Nagle do pokoju wszedł chłopak, mój wzrok przeniósł się na niego, był w samych spodniach. Gdy zobaczył co oglądam zawstydził się i od razu wziął mi album.
- Ej. Dlaczego wziąłeś mi album. Byłeś takim słodkim malcem.- zaśmiałam się. Odwrócił się ode mnie i schował rzecz do szafki. Korzystając z okazji, że stoi tyłem szybko wstałam i wskoczyłam mu na plecy. Zaśmiałam się, a On razem ze mną.- Wygodnie mi tak.- stwierdziłam.- I Twoje ciało ładnie pachnie.- dodałam.
- Czyli idę dzisiaj do szkoły bez koszulki.- odparł.
- O nie co to, to nie. Nie będziesz chodził bez koszulki przy innych dziewczynach.- rzuciłam i zeszłam z Jego pleców.- Teraz się możesz ubrać.- powiedziałam z uśmiechem.
Chłopak ubrał koszulę, którą mu wybrałam i zeszliśmy na śniadanie. Razem w rodzinnej atmosferze zjedliśmy posiłek normalnie rozmawiając i śmiejąc się. Później ruszyliśmy do szkoły. Jak zawsze pojechaliśmy samochodem. W szkole podeszliśmy do przyjaciół, chwilę porozmawialiśmy i rozdzieliliśmy się chłopaki na angielski, a my na francuski. Lubię ten przedmiot z nauczycielką dobrze się dogadujemy. Weszłyśmy na lekcje i usiadłyśmy na swoich miejscach. Kobieta sprawdziła obecność wpisała do dziennika temat, a później nam go podyktowała. Następnie zaczęła nam tłumaczyć temat, co chwila odbiegała od tematu. Po dzwonku wyszłyśmy z klasy. Reszta zajęć minęła mi bez problemowo. Tylko na lunchu Vanessa się dziwnie się patrzyła na mnie i Leona. Postanowiłam nie reagować na to i nic nie mówić szatynowi. Jest zazdrosna i zła.

~♥~♡~♥~♡~♥~♡~♥~♡~♥~♡~♥~♡~♥~♡~

Przebrana wyszłam z szatni dołączyłam do reszty dziewczyn. Wyszłyśmy na boisko na zewnątrz. Nie powiem było mi trochę zimno, ale trochę się rozgrzeje i powinno być dobrze. Po chwili na boisko weszli chłopaki z naszej szkoły i innej. Byli przystojni, ale żaden nie pobije urodą mojego chłopaka. Mogło mi się wydać, ale dziewczyny, które dopingowały naszym przeciwnikom gapiły się na mojego Leosia. Ale mogło mi się tylko wydawać.
Pierwsza połowa meczu skończyła się 1:0 dla przeciwników. Leon mówił mi o ich taktyce. W pierwszej połowie grają na luzie. A w drugiej ich wykańczają. Verdas usiadł na ławce, wziął butelkę z wodą i zaczął ją pić. Korzystając z okazji. Dosiadłam się obok, odłożył picie i mnie pocałował.
- Dobrze Wam idzie.- stwierdziłam z uśmiechem, a On się zaśmiał.
- Przecież znasz naszą taktykę. Zobaczysz jeszcze ich rozwalimy. A może jakaś taka specjalna motywacja tylko dla mnie.- popatrzył na mnie swoimi cudownymi paczałkami, którym nie mogłam się oprzeć.
- Jak wygracie to pokażę Ci się w mojej nowej bieliźnie, którą kupiłam z myślą o Tobie.- szepnęłam mu uwodzicielskim głosem na ucho.
- Miałem na myśli całusa, ale jeżeli proponujesz to jestem za. - odparł. Zarumieniłam się, delikatnie musnął moje usta.- Mówiłem Ci już, że seksownie wyglądasz w tym stroju?- pokręciłam głową na nie.- Wyglądasz tak seksownie, że mam na Ciebie ochotę tutaj i teraz.- dodał, zaśmiałam się i walłam Go lekko z pięści w ramię. Pocałowałam Go jeszcze w policzek i odbiegłam do dziewczyn.
W drugiej połowie tak jak mówili strzelili jednego gola, miny ich przeciwników były bezcenne. Eva bardzo się ucieszyła, ponieważ to Rick strzelił pierwszą bramkę. Uważnie przyglądałam się grze Leona w szczególności w ostatnich minutach. Ostatnia akcja, ostatnie zagranie i udało się jest bramka. Koniec meczu wszyscy zaczęli po sobie skakać. Szybko podbiegłam do Leona i dosłownie na niego wskoczyłam i pocałowałam. Po fali radości wszyscy udali się do szatni, w celu przebrania się.


*Leon*

Po zakończeniu meczu razem z chłopakami w szampańskich nastrojach ruszyliśmy do szatni. Będąc w środku nigdzie nie mogłem znaleźć swojej koszuli. Chodziłem i szukałem jej po całej szatni, ale nigdzie nie mogłem jej znaleźć. Jedna koszula mniej to nic wielkiego. Zarzuciłem na siebie kurtkę, zasunąłem ją i wyszłem na korytarz. Stanąłem pod szatnią dziewczyn i czekałem na Violę, do czasu gdy poczułem mocny uścisk. Było za ciemno bym mógł co kolwiek zauważyć. Jak się nie mylę były to dwie osoby. Ciągli mnie gdzieś do tyłu, próbowałem im się wyrwać, ale marnie mi to szło. Zauważyłem, że z szatni wychodzi jakaś dziewczyna, to chyba Violetta. Chciałem coś krzyknąć, ale zasłonili mi usta. Popatrzyła w tą stronę. Huba mnie nie rozpoznała, bo wystraszona uciekła. Wepchnęli mnie do pomieszczenia, w którym znajdował się sprzęt potrzebny do lekcji w-f'u. Usłyszałem jak drzwi zamykają się na klucz. I co Ja mam teraz z robić? Violka będzie czekała, a mnie ktoś zamknął. Po co? Dopiero teraz spostrzegłem się, że mam telefon. Szybko go wyciągnąłem. Rozładowany, kiedy jest potrzebny. Usiadłem na podłodze i czekałem aż mnie ktoś uwolni. A miałem taką ochotę na cudowną noc. Rodzice znowu wyjechali na jakiś wyjazd, mogło być gorąco, ale nic nigdy nie może być idealnie.


*Violetta*

Przebrałam się i pożegnałam z dziewczynami. Wyszłam z szatni, na korytarzu było zagaszone światło przez co nie najlepiej wszystko widziałam. Zauważyłam, że ktoś się szarpał na końcu korytarza. Nie chciałam się mieszać, dlatego szybko uciekłam. Ciekawiło mnie gdzie jest Leoś, może czeka na mnie przy samochodzie. Usłyszałam dzwonek telefonu, który oznaczał przyjście sms'a. Szybko wyciągłam komórkę, od nieznajomego "Seks z Twoim chłopakiem jest boski".
Nie za bardzo zrozumiałam treść, to nie możliwe żeby Verdas mnie zdradził, nie mogę w to uwierzyć. Jedyna osoba jaka przychodzi mi na myśl to Vanessa, jak dobrze pamiętam to zawsze robi to w łazience. Nie zastanawiając się długo pobiegłam do łazienki dla dziewczyn. Na jednych drzwiach zarzucona była koszula Leona,którą wybrałam mu dzisiaj rano. A z środka wydobywały się dziwne dźwięki. Łzy zebrały się w moich oczach. Angie. Nie chciałam być teraz sama, a poza tym jest bliżej. Weszłam do wielkiego budynku, schodami wbiegłam na czwarte piętro. Zapukałam do drzwi. Już po chwili stała w nich Angie. Od razu się do niej przytuliłam i znowu rozpłakałam. Później kobieta zaprosiła mnie do środka mieszkanie nie było duże. Poszłam do saloniku, a Angie udała się do kuchni po coś do picia. Rozglądałam się dookoła. W regale znajdowało się dużo książek. Przyglądałam im się z uwagą czytając tytuły. Z zamyślenia wyrwał mnie głos Angie, żebym usiadła. Jak poprosiła tak zrobiłam.
Poczułam się jednocześnie zła, zraniona, smuta, zawiedziona. Szybko wybiegłam z pomieszczenia trzaskając drzwiami. Czułam się jakby ktoś mnie wyżył i wypluł. Uciekłam ze szkoły, biegłam w stronę mieszkania
- Violu opowiadaj co się stało. Coś z Leonem, a może z bratem, a może rodzice?- wypytywała szybko. Spuściłam głowę nie chciałam, żeby widziała moje łzy.
- Z Leonem już nie jesteśmy razem.-odparłam i się rozpłakałam. Kobieta pytała dlaczego, ale nie powiedziałam Jej. Później Angie włączyła jakiś film. Moją głowę ciągle zaprzątał Leon. Jak On mógł się tak zachować? Jeszcze dzisiaj rano wmawiał mi, że mnie kocha. Czuję się oszukana. Nawet nie wiem kiedy usnęłam. Obudziłam się słysząc pukanie do drzwi, ktoś był bardzo nachalny. Wstałam z kanapy otuliłam się miękkim kocykiem. Angie chyba poszła do swojej sypialni, bo nigdzie Jej nie zauważyłam. Spojrzałam na zegar dziesięć minut po północy. Westchnęłam i podeszłam do drzwi. Powoli je otworzyłam. Stał tam Leon szybko chciałam zamknąć drzwi, ale zatrzymał je.
- Violu co się stało? Dlaczego nie poczekałaś? Wszędzie Cię szukałem.- powiedział jakby nigdy nic się nie stało. Trudno było mi na niego patrzeć.
- Ty się jeszcze pytasz? Po co tutaj przychodziłeś pochwalić się jak fajnie było uprawiać seks w łazience. Znudziłam Ci się?- pytałam szeptem nie chciałam nikogo obudzić. Zrobił zdezorientowaną minę.
- Jaki seks w łazience?
- Tak teraz udawaj, że o niczym nie wiesz. Idź do Vanessy i zostaw mnie w spokoju.- rzuciłam i domknęłam drzwi. Odwróciłam się do nich plecami. Łzy same wypływały z moich oczu, zakryłam buzię ręką i zjechałam w dół.
Ponownie usłyszałam, że ktoś dobija się do drzwi. Wstałam otworzyłam nie patrząc kto tam. Myślałam, że to Leon i od razu powiedziałam żeby więcej tutaj nie przychodził. Po chwili spostrzegłam się, że za drzwiami stoi jakiś chłopak. Brzydki to On nie był.
- Przepraszam Ja tylko pomyliłem adres.- powiedział spokojnie i trochę wystraszony.
- Nie to Ja przepraszam. Myślałam, że to mój były.- odparłam.
- Co się stało, że taka piękność jak Ty płacze?- zapytał. Może mi się wydaje, albo On mnie nie słuchał. Widząc moją minę dodał, że jak nie chcę to nie muszę mówić.
- Przepraszam, ale jestem zmęczona i chciałabym położyć się spać.- rzuciłam nie miałam ochoty z nim rozmawiać.
Pokiwał głową i odszedł od drzwi. Zamknęłam je i z powrotem ruszyłam w stronę kanapy, na której położyłam się plackiem. Zamieszkałabym z Angie, ale ze względu na to, że Jej mieszkanie nie należy do największych jest to niemożliwe. Nawet nie wiem jakim cudem zasnęłam.


*Leon*

 O co Jej chodzi? pytałem się w myślach. Jeszcze na meczu było dobrze. O jaką łazienkę chodzi, jaki seks? Zły opuściłem budynek. Nie, nie odpuszczę tak łatwo. Wróciłem znowu na górę, ale cofnąłem się widząc, że rozmawia z jakimś chłopakiem. Jeszcze bardziej zły ponownie wyszłem. Walłem pięścią o ścianę. Nie było to dobrym pomysłem. Cała ręka mnie bolała. Popatrzyłem na zegarek, który znajdował się na mojej ręce. 40 minut po północy. Łzy napłynęły mi do oczu, znowu Ją straciłem, nie chciałem tego pokazywać, chciałem być silny, ale nie wychodziło mi to za dobrze. Wsiadłem do samochodu. Włączyłem radio. Co chwila przełączałem stacje, bo na każdej leciały jakieś smęty. Siedziałem tak w aucie. Nie jechałem wolałem uspokoić swoje emocje. Jeszcze spowodowałbym jakiś wypadek. Chociaż może wtedy Viola nie musiałaby się ze mną męczyć. Popatrzyłem na rękę, krwawiła i była cała sina. Po jakimś czasie uspokoiłem się i pojechałem do domu. Będąc na miejscu wysiadłem wściekły z pojazdu. Otworzyłem drzwi wejściowe i szybko weszłem. Z drzwiami wejściowymi postąpiłem podobnie jak z drzwiami od samochodu. Buty rzuciłem gdzieś w kąt. Poszłem do łazienki i zawinąłem swoją dłoń w bandaż. Mam nadzieję, że nie będzie z nią aż tak źle. Ruszyłem w stronę pokoju Violetty, nie wiem dlaczego, ale jakoś tak samo z siebie wyszło. Zauważyłem, że na szafce nocnej i burku ma nasze zdjęcia. Dlaczego teraz nie może być tak jak na początku? Wszytko układało się dobrze, a teraz coraz więcej kłótni. Może nie byliśmy sobie pisani, ale Ja czuję, że to Ona jest Tą jedyną i to z nią chcę dzielić swoje życie. Nie mogę się poddać, to nie w moim stylu. Muszę walczyć i pokazać Violi, że zależy mi na niej. Musi mi wszystko wytłumaczyć o co chodzi z tym incydentem w łazience. Z lepszym humorem ruszyłem do łazienki, by wziąć orzeźwiający prysznic. Gotowy do snu ruszyłem do swojej sypialni. Zmęczony tym wszystkim usunąłem...
○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●

Tak oto prezentuje się rozdział 32 ^.^

Nie zabijajcie za ponowne rozdzielenie Leonetty, bo w tedy ich nie pogodzę. Nawet mam już pomysł jak, ale to później xp

Jeszcze nie wiem kiedy pojawi się OS. Mam masę pomysłów, ale za to mało  czasu. Mama uważa, że spędzam za dużo czasu przed tabletem i chce, abym pojechała do babci na wakacje na tydzień lub dwa. Dobrze by było jakby babcia miała internet, ale niestety. Więc teraz muszę przekonać rodziców, że nie chcę tam jechać ;)

ROZDZIAŁ 33 ---> 23 KOMENTARZE :>

Do następnego :*

czwartek, 19 czerwca 2014

ROZDZIAŁ 31 "Dziękuję, że jesteś"

Kiedy podniosłam swój wzrok zobaczyłam Leona rozmawiającego z Vanessą. Nie to nie była rozmowa, bardziej to wyglądało na to, że Ona próbuje Go uwieść. Po Jego minie wnioskuję, że nie był zbytnio zadowolony. Może On mówił wczoraj prawdę, a Ja mu nie uwierzyłam. W tym momencie jedyna myśl jaka wpadła mi do głowy to taka, żeby mu pomóc. Podeszłam do nich pewnym krokiem.
- Misiu przepraszam, że tak długo, ale była kolejka w sklepie.- powiedziałam pezeslodzonym głosem. Chłopak popatrzył na mnie zdezorientowany, a Ja posłałam mu uśmiech.- Widzę, że przeszkodziłam Wam w rozmowie.- stwierdziłam i popatrzyłam na brunetkę, która starała się opanować złość.
- Kiedy Wy do siebie wróciliście?- zapytała.
- Wczoraj wieczorem.- odparł szatyn.
Objął mnie w talii, przybliżając do siebie i cmoknął w policzek. Zarumieniłam się. Szybko odeszła od nas. Odsunęłam się od Leona i stanęłam na przeciwko. Swój wzrok skupiłam na swoich butach. Nie chciałam, aby zauważył, że się przy nim rumienię. Przybliżył się do mnie. Podniósł mój podbródek, patrzyłam w Jego śliczne oczy, w których zawsze tonęłam.
- Dziękuję za pomoc.- oznajmił nadal patrząc mi prosto w oczy. Nie chciałam, ani nie miałam zamiaru odwracać wzroku.
- Leon Ja wiem, że z Tobą zerwałam, ale bardzo tego żałuję... I chciałabym Cię zapytać czy wrócimy do siebie. Nie zmuszam Cię do niczego, jeżeli mnie już nie kochasz, to jakoś to przyjmę.- oznajmiłam. Nawet nie wiem skąd u mnie takie wyznanie. Może dlatego, że tęskniłam za nim, za Jego dotykiem, za wszystkim co jest z nim związane. Nadal wpatrywaliśmy się w siebie jak w obrazek.
- Violu Ja Cię kocham.- wyznał i pokazał rządek swoich idealnych zębów.
Zbliżył się do mnie jeszcze bardziej i namiętnie pocałował, oczywiście oddałam pocałunek. Zarzuciłam mu ręce na szyję, a On swoimi objął mnie w talii. Poczułam, że tysiące motyli próbuje rozwalić mój brzuch. Tylko przy Leonie czuję się tak wyjątkowo. Oderwaliśmy się od siebie gdy zaczęło nam brakować powietrza. Stykaliśmy się czołami. Uśmiech nie schodził mi z twarzy, podobnie jak mu. Później postanowiliśmy wrócić do domu. Wolnym krokiem ruszyliśmy w stronę posiadłości. Robiło się trochę zimno, dlatego wtuliłam się w Verdasa. Jak dobrze, że znowu jesteśmy razem. Będąc w domu ściągłam kurtkę i buty. Odwróciłam się od chłopaka. Odsunęłam drzwi do szafy i zawiesiłam część garderoby. Gdy zamknęłam, odwróciłam się do szatyna, ten od razu mnie pocałował. Nie oddałam pocałunku, chciałam Go sprowokować.
- Ja wiem, że chcesz.- stwierdził z uśmiechem podnosząc mnie. Zaśmiałam się. Położył mnie na kanapie w salonie, a On nade mną.- Widzę, że mnie pragniesz.- rzucił i ponownie zaczął mnie całować. Jak zawsze mu uległam. Powoli nasze ubrania zaczęły lądować na podłodze. Gdy byliśmy w samej bieliźnie chłopak znowu mnie podniósł. Wyszedł po schodach i wszedł do mojego pokoju. Przywarł mnie do ściany. Całowaliśmy się namiętnie, a zarazem brutalnie. Nasze języki walczyły o dominację. Po jakimś czasie Jego pocałunki zeszły na szyję. Odchyliłam głowę do tyłu i mu się oddałam. Później przenieśliśmy się na łóżko kończąc to co zaczęliśmy. Brakowało mi Go, ten tydzień był chyba najgorszym w moim życiu.

~♥~♡~♥~♡~♥~♡~♥~♡~♥~♡~♥~♡~♥~♡~

Rano odziwo obudziłam się wyspana pomimo tego, że spałam zaledwie cztery godziny. A co mnie najbardziej zdziwiło obudziłam się przed budzikiem. Mój chłopak jeszcze sobie słodko spał. Nie miałam serca Go budzić, dlatego delikatnie wygramoliłam się z Jego objęć. Nie było łatwo, ale udało mi się. Na szczęście Leon ma twardy sen. Ubrałam bieliznę. Wzięłam potrzebne rzeczy z szafki i poszłam do łazienki się odświeżyć. Wzięłam szybki prysznic i ubrałam się w wcześniej przygotowane ubrania. Gotowa wyszłam z pomieszczenia, ruszyłam do kuchni. Przechodząc przez salon zauważyłam porozrzucane ubrania pozbierałam je i poskładałam. Później poszłam do kuchi, w której zrobiłam nam jajecznicę i sok ze świeżo wyciskanych pomarańczy. Gdy nakładałam jedzenie na talerze poczułam, że ktoś mnie obejmuje. Po perfumach poczułam, że tym kimś był Leoś. Odłożyłam patelnię na kuchenkę. Dał mi soczystego buziaka w policzek.
- Jak samopoczucie Kochanie?- zapytałam z uśmiechem.
- Dzięki Tobie lepiej. Dziękuję, że jesteś, byłaś i mam nadzieję, że będziesz. Kocham Cię najbardziej na całym świecie. - wyznał. Poczułam, że się rumienię.- Rumienisz się, prawda?-skąd On to wiedział, czyta mi w myślach.
- Tak. Ja też Cię bardo kocham.- odparłam.
Odwróciłam się do niego i złożyłam na Jego ustach pocałunek. Później wzięłam jeden talerz, a chłopak drugi. Usiedliśmy razem do stołu i w ciszy spożywaliśmy posiłek. Co chwila spoglądając na siebie i uśmiechając się.
- Leoś wiesz, że będziesz musiał pogadać z Veronicą i Erykiem. Pamiętaj cokolwiek by się stało Ja jestem przy Tobie. Okej?- odezwałam się po jakimś czasie ciszy.
- Wiem. Pogadam, jak przyjadą.- powiedział z uśmiechem. Brakowało mi Jego uśmiechu, który tak uwielbiam oglądać. Później posprzątaliśmy po sobie i udaliśmy się w stronę samochodu. Jeszcze przed wejściem do środka dopytałam czy wracamy razem, bo po ostatnich dniach nie mogę tak stwierdzić. W odpowiedzi dostałam soczystego całusa w usta. Jechaliśmy w ciszy, z właczoną muzyką. Nagle usłyszałam ulubioną piosenkę i zaczęłam ją cicho nucić. Leon zachęcał mnie abym zaśpiewała głośniej, ale się wstydzę. Chociaż to mój chłopak, nie wstydzę się przy nim rozbierać, ale śpiewać tak, trochę dziwne. Pomimo wielu zachęt ze strony szatyna nie zaśpiewałam. Gdy utwór się skończył Leon wyłączył radio i sam zaczął śpiewać. Głos miał cudowny muszę to przyznać chociaż nie raz słyszałam jak śpiewa, to zawsze wywiera to na mnie wrażenie. Tym razem dołączyłam się do niego. Na koniec naszego jakże pięknego wykonania, zaczął mi mówić jaki to Ja mam piękny głos. Zarumieniłam się. Do końca drogi śmiałam się z naszych wygłupów. Czuję się przy nim tak swobodnie, tak prawdziwie. Nie muszę udawać nikogo innego. Będąc pod szkołą, wysiadłam z samochodu. Szybko go okrążyłam i podeszłam do Leosia i Go pocałowałam.
Z uśmiechem na ustach ruszyliśmy do szkoły. Na zewnątrz siedziało teraz o wiele mniej osób niż wcześniej. W końcu się nie dziwię, jest trochę zimno. Ja nie należałam do tej grupy ludzi, którzy lubią zimno. Wewnątrz uderzyła nas masa ciepła. Jak tutaj ciepło. Najwidoczniej szkoła płaci za ogrzewanie, w byłej szkole szkoda im było pieniędzy na ogrzewanie, na szczęście zimy nie były tam takie ostre jak zapowiadają się tutaj. Razem ruszyliśmy w stronę gdzie zazwyczaj przesiadujemy przerwy. Niestety On idzie gdzieś do swoich znajomych, a Ja zostaję z przyjaciółmi. Tym razem było inaczej wszyscy razem siedzieli. Zawzięcie o czymś rozmawiali, a gdy podeszliśmy umilkli. Trochę dziwne. Mówili trochę jakby się bali powiedzieć jakieś złe słowo. Ciekawe co Oni knują, moja ciekawość jest strasznie denerwująca. Gdy zadzwonił dzwonek, oznajmiający rozpoczęcie lekcji. Wszyscy poszliśmy w stronę klasy, w której miała odbyć się historia. Nie mogłam skupić się na lekcji, widziałam jak przyjaciele posyłają sobie karteczki z wiadomościami, albo szepcą na ucho.
- Tobie też wydaje się dziwne ich zachowanie?- szepnęłam Leonowi na ucho.
- Bardzo.- odparł tajemniczo, mimowolnie uśmiechnęłam się. Oczywiście nauczycielka nas upomniała. Ja schowałam twarz, a Verdas zaczął dyskusję z kobietą. Strasznie się wściekała, a szatyn na to, że złość piękności szkodzi. Ona mówiła jak bardzo cieszy się, że to Jego ostatni rok, ale pomimo tego lubi Go za to, że się dobrze uczy. Przez połowę lekcji trwała zawzięta dyskusja, ale niestety przerwał im dzwonek na przerwę. Wyszliśmy na korytarz i skierowaliśmy się w stronę szatni. Niestety musieliśmy się rozdzielić. Dałam mu buziaka i weszłam do szatni dla dziewczyn. Podeszłam do przyjaciółek.
- Babka od historii chyba na prawdę nie lubi Leona.- stwierdziłam.
- Nie lubi? Ona Go uwielbia. On jedyny miał dwa lata pod rząd sześć z historii, raczej w tym roku nie zniszczy sobie ocen. Ostatnio chwalił nam się, że od czwartej klasy ma średnią 6.0, aż do teraz.- powiedziała Fran przebierając się.
Trochę się zdziwiłam, że nie chwalił mi się swoimi osiągnięciami. Przez 8 lat średnia 6.0, Ja miałam zawsze z paskiem, ale z najwyższą średnią tylko dwa. Widać, że Veronica i Eryk wspierali Go.
Przebrane ruszyłyśmy w stronę sali. Zrobiłyśmy rozgrzewkę oczywiście nie obyło się bez komentarzy ze strony chłopaków. Później graliśmy w siatkówkę. Zazwyczaj były składy dziewczyny na chłopaków, ale tym razem pomieszali. Gra toczyła się spokojnie dopóki nie dostałam piłką w głowę od Camili, aż upadłam na podłogę. Chwyciłam się za głowę. Coś czuję, że bardzo boli. Pierwszą osobą, która do mnie podbiegła był Leoś. Jego mina była bezcenna jakby to On miał za chwilę zemdleć, a nie Ja. Trenerka kazała mi iść do pielęgniarki, pozwoliła Verdasowi w pomocy mi. Wziął mnie na ręce. Czuję jakby głowa miała mi zaraz eksplodować. Wtuliłam się mocniej w chłopaka. W Jego ramionach czułam się tak bezpiecznie. Szatyn zapukał do drzwi, a już po chwili wszedł. Kobieta zapytała co się stało. Leoś wszystko opowiedział za mnie. Dała mi jakiś zimny okład żebym przyłożyła sobie do miejsca bólu i oznajmiła, że zwolni nas z reszty lekcji. Nas, dlatego że uważała, że ktoś musi się mną zająć. Razem wróciliśmy do osobnych szatni. Powoli się przebierałam. Nagle do pomieszczenia ktoś wszedł, a Ja stałam w już przebranych spodniach i staniku. Oczywiście to był jakże mój mądry chłopak.
- Wystraszyłeś mnie. Już myślałam, że to jakiś Trynkiewicz.- powiedziałam z uśmiechem, podszedł bardzo blisko mnie.
- Kochanie po pierwsze Trynkiewicz wykorzystywał chłopaków, a po drugie ubierz tą koszulkę, bo to Ja zaraz Cię zgwałcę.- powiedział, a Ja wybuchnęłam śmiechem, niestety nagle poczułam mocne ukłucie w okolicach miejsca uderzenia, dlatego spoważniałam. Usłyszałam dzwonek.- A teraz wyjdę stąd, bo jak tutaj zostanę to mnie dziewczyny zgwałcą.
- A Ja im w tym pomogę.- delikatnie się zaśmiałam.- Czekaj na mnie przy aucie.- oznajmiłam i dałam mu całusa w policzek. Szybko wybiegł z szatni jakby się czegoś bał. Ponownie się zaśmiałam. Już miałam wychodzić, ale zatrzymały mnie przyjaciółki i wypytywały o to jak się czuję. Odpowiedziałam im, że trochę boli, ale da się żyć. Następnie tak jak obiecywałam Leonowi udałam się w stronę Jego samochodu. Stał oparty o drzwi od strony pasażera. Gdy mnie zauważył otworzył mi drzwi, posłałam mu uśmiech. Po chwili sam wsiadł obok na miejsce kierowcy. Odpalił silnik i ruszył w drogę.
- Leon nigdy nie chwaliłeś mi się swoimi genialnymi osiągnięciami w nauce.- powiedziałam i popatrzyłam na niego.
- Nie ma czym. Kujon ze mnie. Jeszcze nie dawno tak do mnie mówili.- wyznał najwyraźniej smutny. Zmienił się, dlatego że inni się z niego wyśmiewali.- Rodzice zawsze mówili mi, że mam być sobą, bo wszystkie inne role są już zajęte. Tylko Oni nie wiedzieli o tym, że w podstawówce na nie miałem w ogóle przyjaciół. Dopiero w gimnazjum się zaprzyjaźniłem. Postanowiłem sobie dobrze się uczyć i udawać przed innymi jaki nie jestem.-dodał. Szkoda mi się Go zrobiło. Położyłam swoją jedną dłoń na Jego, drugą przytrzymywałam zimny opatrunek, który powoli zaczął się topić.
Nim się spostrzegłam byliśmy już w domu. Rodzice Leona chyba wrócili, bo słyszę jakieś szepty dochodzące z ich gabinetu. Leon kazał mi iść się położyć do łóżka, bez żadnych sprzeciwień udałam się w stronę pokoju. Kocham Go za to, że jest wobec mnie taki troskliwy. Przyniósł mi nowy okład.
- Kotku Ja pójdę porozmawiać z rodzicami, a Ty leż tutaj i odpoczywaj.- dodał pocałował mminie w czoło. Mimowolnie uśmiechnęłam się. Chłopak wyszedł, a Ja powoli umierałam z nudów. Ciekawa jestem jak będzie wyglądała moja przyszłość, skończę studia, rozpocznę dobrze płatną pracę. A w życiu prywatnym wyjdę za mąż za Verdasa i będziemy razem mieć dwójkę dzieci. Ja i moja wyobraźnia, ale marzyć każdy może. Na pewno coś pójdzie nie tak i rozstaniemy się z Leonem.... Nie Viola... Myśl pozytywnie. On kocha mnie, Ja kocham Go. Jest dobrze.
Nagle drzwi otworzyły się. Do środka wszedł chłopak. Płakał. Widać to po Jego jeszcze czerwonych oczach. Usiadł na łóżku. Wygramoliłam się z kołdry i wtuliłam się w szatyna. Może mam już jakąś paranoję, ale wydaje mi się, że to były łzy szczęścia. Nie pytałam Go o nic wolałam nie przerywać tej przyjemnej ciszy.
- Dziękuję, że jesteś.- wyznał, a Ja posłałam mu szczery uśmiech.
○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○

Tak oto prezentuje się pdzed Wami rozdziała z numerem 31 :)
Jest Leonetta, ale na jak długo tego nie wiem :>

Mama mi dzisiaj oznajmiła, że Karolina zapisała się na półkolonie w wakacje 2-3  tygodni. Gdy się o tym dowiedziałam zaczęło mi coś odwalać... Jeeeee.... Nawet nie wiecie jak się cieszę xp
Taniec szczęścia :D

Rozdział 32 = 22 komentarze ^.^

Do następnego :*

wtorek, 17 czerwca 2014

ROZDZIAŁ 30 "Szczęścia"

Siedziałam i czekałam na reakcję dziewczyn. Serce zaczęło mi bić szybciej, a swojego wzroku nie mogłam skupić na niczym innym tylko swoich palcach. Nagle moje paznokcie zaczęły mnie interesować. Zapadła niezręczna cisza, zaczęło mnie to trochę męczyć. Popatrzyłam się na Lu, a Ona posłała mi uśmiech. Też próbowałam wymusić uśmiech, ale bardziej mi z tego wyszedł grymas.
- Viola, jeżeli Lu Ci wybaczyła to Ja też mogę. W końcu każdy ma na sumieniu małe kłamstewko.- odezwała się pierwsza Fran z uśmiechem, który tym razem odwzajemniłam. Naty też mi wybaczyła. Wstałam i się do nich przytuliłam. Nagle ze swojego miejsca wstała Cami.
- Jak Wy mogłyście Jej wybaczyć, Ona Was perfidnie okłamywała!- krzyknęła. Wszystkie pary oczu przyniosły się na nas. Czułam się trochę głupio w tej sytuacji.- To, że te idiotki Ci wybaczyły, to nie znaczy, że Ja też.- dodała. Lu szybko wstała z miejsca.
- Kogo nazywasz idiotką? Ja widzę jedną i stoi na przeciwko mnie. Do tego wybaczyłyśmy Violi, bo wiemy, że jest Jej źle z tym co zrobiła. A nie pamiętasz jak podobała nam się ten sam chłopak, miałyśmy obietnicę, że jeżeli jeden chłopak podoba się dwóm z nas, to odpuszczamy Go sobie, a Ty Go podrywałaś. Później nam wmawiałaś, że to On Cię uwiódł.- odparła blondynka.
Siedziałam cicho nie chciałam się a bardzo mieszać. Po chwili Camila wzięła swoją torebkę i zdenerwowana wyszła z kawiarni. Podszedł do nas któryś z pracowników i kazał nam opuścić lokal. Pozbierałyśmy swoje rzeczy. Zapłaciłyśmy i wyszłyśmy śmiejąc się. Nie codziennie zdarza się taka sytuacja.
- A Ja miałam Ją za przyjaciółkę, a Ona wyzywa nas od idiotek.- powiedziała Naty.
- Też się tego po niej nie spodziewałam.- odezwała się Lu.
Powoli szłyśmy do domu, w którym mieszkam. Rozmawiałyśmy, a tematów nam nie brakowało, zresztą jak zawsze. Przed bramką wejściową na posesje pożegnałam się z przyjaciółkami. Weszłam na wyłożoną kostką dróżkę. Przed drzwiami usłyszałam krzyk Leona, że kogoś kocha. Poczułam ból w sercu i pojawiające się w oczach łzy. Zaczęłam szukać po kieszonkach klucza, ale go nie znalazłam. Musiałam zapomnieć wziąć z pokoju. Zadzwoniłam dzwonkiem. Po chwili Verdas otworzył mi drzwi. Wchodząc do środka minęłam się z Vanessą, która chyba wychodziła.
- Mam nadzieję, że to powtórzymy Leonku!- rzuciła jeszcze przed wyjściem. Zdenerwowana szybko poszłam w stronę schodów. Ale jednak coś mi kazało odwócić się. Podeszłam do niego, stał oparty głową o drzwi. Chwyciłam Go za nadgarstek, aby się odwrócił.
- Mówisz, że to Ja już spotykam się z innymi, a sam zapraszasz Vanessę! Jeszcze mnie okłamywałeś wmawiałeś mi, że mnie kochasz, a słyszałam jak Jej mówiłeś to samo!- krzyknęła mu w twarz.
- Nie mówiłem Jej nic takiego. Musiałaś źle usłyszeć. Jedyne co mówiłem to, że Jej nie kocham. Ale przecież Ty mi nie wierzysz!
- Nie wierzę, bo dobrze słyszałam co mówiłeś!
- Nie muszę Ci się z niczego tłumaczyć przecież nie jesteśmy razem, możemy umawiać się z kim chcemy.- powiedział spokojniej.
- Życzę Wam szczęścia.- burknęłam.
- A co zazdrosna?- zapytał uwodzicielskim głosem zbliżając się do mnie.
Wywróciłam oczami i oddaliłam się od niego i poszłam do pokoju. Wzięłam tablet i weszłam na facebook'a. Jak zawsze zaproszenia do gier, których nienawidzę. Zauważyłam, że Lu dodała zdjęcie, które robiliśmy sobie wszyscy w zeszłym tygodniu, kiedy wszystko było jeszcze dobrze. Odszukałam siebie na fotografii, stałam śmiejąc się, a Leon obejmował mnie ramieniem. Ale On teraz z Vanessą kręci. Najwidoczniej nie byliśmy sobie pisani. Mówi się trudno. Gdy skończyłam obczajenie wylogowałam się i odłożyłam urządzenie na bok. Nudziło mi się tak to leżenie. Nie chce mi się uczyć, mam dobrą pamięć, więc większość zapamiętuję z lekcji. Wstałam z wygodnego łóżka i postanowiłam iść coś obejrzeć. Wyszłam z pokoju. Poczułam, że się z kimś zderzam. Tym kimś był Leon, który dopiero co wyszedł z łazienki. Ręcznik miał zawiązany na biodrach, przeczuwam, że pod nim nic nie miał. Kropelki wody spływały po Jego umięśnionym ciele. Patrzyłam na niego jakbym zobaczyła Boga.
- Nie odpowiedziałaś mi. Jesteś zazdrosna?- ponowie zapytał z tym uśmieszkiem.
- Nie jesteśmy razem, więc nie muszę Ci się z niczego spowiadać.- burknęłam w Jego stronę.
Wyminęłam Go i ruszyłam przed telewizor w salonie. Wzięłam piloty i usiadłam wygodnie na kanapie. Włączyłam i zaczęłam przełączać po programach. Zostawiłam na jakimś filmie komediowym. Chyba powinnam częściej oglądać filmy tego gatunku. Zdecydowanie wyciągają mnie z doła. Położyłam się plackiem dalej oglądając, wciągnęłam się w ten seans. Niestety nadszedł czas na reklamy. Skorzystałam z momentu poszłam do kuchni, wziąć sobie coś do jedzenia. Zrobiłam szybko dwie kanapki z nutellą i nalałam sobie soku do kubka. Weszłam do salonu, na szczęście reklama jeszcze trwała. Zobaczyłam, że moje wcześniejsze miejsce zajął Leon. Sztucznie się do niego uśmiechnęłam. Położyłam swój posiłek na szklanym stoliku. Pomimo tego, że są dwie kanapy wolałam siedzieć na tamtej, bo z niej lepiej widać ekran telewizora. Zasłoniłam mu ekran stojąc centralnie an przeciwko.
- Odsunęłabyś się. Chciałbym obejrzeć film. A nie Ciebie, no chyba, że nago.- powiedział arogancko.
Posłałam mu groźne spojrzenie. Podbiegłam do niego i się rzuciłam. Niestety nie było to najlepszym pomysłem, gdyż chłopak z racji tego, że ma więcej siły przewrócił mnie tak, że leżałam pod nim, siedział na mnie okrakiem, a ręce przytrzymywał, przez co nie miałam jak wykonać jakikolwiek ruch. Zbliżył swoją twarz do mojej. Myślałam, że mnie pocałuje ostatecznie Jego usta przeniosły się na moją szyję.
- Nie zadzieraj ze mną Kotku.- oznajmił i lekko musnął moją część ciała.
- Misiu zająłeś moje miejsce.- powiedziałam i chytrze się uśmiechnęłam. Poczułam, że przygląda się czemuś na mojej szyi tylko nie do końca wiedziałam o co mu chodzi. Popatrzyłam na co się patrzy, był to naszyjnik, który od niego dostałam. Zszedł ze mnie i usiadł na kanapie obok.- Dziękuję.- rzuciłam od niechcenia.
Wzięłam wcześniej przygotowaną przekąskę i z powrotem oglądałam. Pusty talerz odstawiłam na bok. Wydaje mi się, że Leon swój ból próbujeukryć udając kogoś kim nie jest. Raz jest miły, raz zły, raz zdenerwowany, raz smutny... Gorzej niż kobieta w ciąży.
- Leon wszystko okej?- postanowiłam zapytać, przez dłuższy czas siedział i patrzył w jeden punkt na ścianie. Znowu cisza, której tak nienawidzę.- Leon!- powiedziałam trochę głośniej. Przeniósł swój wzrok na mnie.- Pytam czy wszystko okej.- zauważyłam, że oczy mu się zaszkliły.
- Ze mną?- dopytywał. Pokiwałam głową.- Jak najbardziej. Pomimo tego, że bylem okłamywany przez całe życie i dziewczyna, którą nadal kocham zerwała ze mną, jest okej.- odparł i wymusił uśmiech.
- Leon dlaczego Ty nie dasz sobie pomóc?- zapytałam ciekawa. Przyglądałam mu się z uwagą. Znowu swój wzrok przeniósł na beżową ścianę. Nie chciałam za bardzo naciskać.
- Bo nie chcę, aby inni się nade mną litowali. Mówiłem Ci już to jest za trudne. Nie dziwię Ci się, że ze mną zerwałaś, zachowuję się jak totalny idiota.- mówił nie patrząc na mnie. Usiadłam obok niego.
- Zerwałam z Tobą, bo uważam, że potrzebujesz trochę przestrzeni, ale wiedz, że bez względu na to zawsze służę pomocą. I pierwsze co Ci radzę to, żebyś porozmawiał z Veronicą i Erykiem. Oni mogą Ci wszystko wytłumaczyć. Twoi biologiczni rodzice byli niezwykłymi ludźmi.- powiedziałam i odruchowo Go przytuliłam.- I nie zachowujesz się jak totalny idiota.- dodałam. Dostałam od niego całusa w czoło. Nawet nie wiem kiedy usnęłam.
Nagle poczułam, że ktoś mnie podnosi. Tym ktosiem na pewno był Leon. Nie otwierając oczu wtuliłam się w niego mocniej. Jestem pewna, że teraz się uśmiechnął. Powoli pochylił się nad łóżkiem i chciał mnie położyć. Nie zluźniałam uścisku przez co szatyn był zmuszony położyć się razem za mną. Brakowało mi tego. Z uśmiechem na ustach usnęłam.

~♥~♡~♥~♡~♥~♡~♥~♡~♥~♡~♥~

Obudziłam się w dobrym humorze, nawet bardzo dobrym. Poczułam, że Leon przygląda mi się. Otworzyłam powoli oczy i je przetarłam.
- Co Ty tutaj robisz, i co Ja tutaj robię? Nie przypominam sobie żebym zasypiała w pokoju.- powiedziałam udając zdezorientowanie. Verdas nadal mi się przyglądał.
- Jesteś taka piękna.- stwierdził, a Ja się zarumieniłam. Zawsze tak reaguję na komplementy z Jego strony. Z nim czuję się jak księżniczka.- Uwielbiam jak się rumienisz. Jesteś taka słodka, że jakbym mógł to już dawno bym Cię zjadł.- wyznał. Po chwili jakby się otrząsnął z transu.- Yyy.. Pytałaś o coś?- zapytał szybko zmieniając temat. Zaśmiałam się i powtórzyłem pytanie.- Odniosłem Cię, a później nie chciałaś mnie puścić.- wyjaśnił w skrócie.
- To... Co robimy dzisiaj?- zapytałam niepewnie. Pewnie będzie chciał ten dzień spędzić z Vanessą.
- Nie mam żadnych planów. A Ty co proponujesz?- uśmiechnął się pokazując w ten sposób swoje białe ząbki. - Moglibyśmy się wybrać do parku. Jest piękna pogoda szkoda by było ją zmarnować.-oznajmiłam patrząc na pogodę za oknem. Chłopak się zgodził. Umówiliśmy się za pół godziny na dole w kuchni. Verdas poszedł do swojej sypialni. Opadłam szczęśliwa na miękkie poduszki, które nadal nasiąknięte były Jego perfumami. Po chwili wstałam z łóżka i podeszłam do szafy. Otworzyłam ją i zobaczyłam wszystkie ubrania poukładane kolorystycznie. Uśmiechłam się pod nosem. Wybrałam jakieś odpowiednie do tej pory ubrania i udałam się w strhonę łazienki, która na moje szczęście była wolna. Wykonałam poranne czynności. Stałam w samej bieliźnie i robiłam delikatny makijaż. Później zabrałam się za ubieranie. Nagle do pomieszczenia wpadł Leon. Zaczęłam piszczeć, ale On podszedł do mnie i przyłożył rękę do ust. Oznajmił, że powinnam być już na dole. Powiedziałam, że jeszcze się ubiorę i już tam idę, a On wychodząc rzucił, że mam ładną bieliznę. Muszę przyznać ładna to ona była. Szybko się ubrałam i zeszłam na dół. Szatyn podał bardzo wytrawne śniadanie. Mianowicie płatki na mleku. Musiał się przy tym namęczyć. A później dostałam czekoladowego batona. Sprawiedliwość Ja dostałam jednego, a On dwa. Wyszliśmy z domu i ruszyliśmy wolnym krokiem do parku, który w tej porze roku. Na pewno jest zabarwoiny tysiącami barw. Nasze ręce co chwila się stykały.  W końcu Leon złaczył nasze ręce razem. Popatrzyłam na nasze ręce i na niego. Widzę szczęście na Jego twarzy. Angie miała rację, że tylko Ja mogę mu pomóc. Wiedziałam, że zerwanie da mu trochę do myślenia. Tylko nie wiedziałam, że On zdąży w tym czasie znaleźć sibie nową dziewczynę. Chodziliśmy różnymi alejkami przechadząc obok starego małżenstawa podsłuchiwałam ich rozmowę. Mówili, że ładna z nas para. Fanie by było. Nagle przyszedł mi do głowy dziki pomysł. Zauważyłam duży stos kolorowych liści. Stanęłam tak, żeby Leon stał na przeciwko mnie. Popatrzyłam mu w oczy i zaczęłam się zbliżać pewnie myśli, że chcę Go pocałować. Niestety nie dziasiaj. Popchnęłlam Go na liście za nim, ale On był sprytniejszy i pociągnął mnie za sobą. Obydwoje leżeliśmy w kolorowym stosie i śmialiśmy się ze swojej głupoty. Później zaczęliśmy się obrzucać liśćmi, mieliśmy z niezły ubaw dopóki nie przyszedł jakiś pan i nie nawrzeszczał na nas, że marnujemy Jego pracę. Dał nam grabki i kazał wszstko wygrabać. Na początku nie wzięliśmy tego na poważnie, ale Jego mian była po prostu obłędna. Powoli, ale wszystko posprzątaliśmy. Kto noramlny pracuje w niedzielę? Zostawię to bez komentarza. Trochę zaschło mi w gardle, dlatego postanowiłlam pójść do sklepu kupić jakieś picie.
- Leon Ja za chwilę wracam. Idę do tego sklepu.- pokazałm mały sklepik.- Kupić coś do picia.- dokończyłam.
-Dobra będę czekał.- odparł z uśmiechem.
Szybko pobiegłam do budynku. Wybrałam jakąś wodę owocową podeszłlam do kasy. Zapłaciłam na napój. Wyszłam ze sklepu i powoli szłam w stronę szatyna, nie patrząc prsed siebie za badzo, byłam skupiona na otwieraniu butelki. Kiedy podniosłam swój wzrok zobaczyłam.....
○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●

Właśnie przeczytałaś rozdział 30 xp
Jak obiecywałam jest dzisiaj.
Uwielbiam kończyć rozdział w takim momencie, ale Ja zła :>
Next pojawi się jak będzie min. 20 komentarzy w czwartek ^.^
Wcześniej raczej mi się nie uda. Jutro od razu po szkole jadę do babci.
Dziękuję za około 30 kom. pod ostatnim rozdziałem.
Jest motywacja, rozdział jest szybciej :)
Do następnego :*

poniedziałek, 16 czerwca 2014

ROZDZIAŁ 29 "Ubrałbyś się"

2 dni później
Oddalamy się od siebie z Leonem, brakuje mi Go z każdym dniem coraz bardziej. Codziennie widzę Go jak meczy się z tym wszystkim, jest nieobecny, ma całe czerwone oczy. To już nie jest ten sam Leon. Wydaje mi się, że mnie unika. Robi się trudno, ale czy ktoś powiedział kiedyś, że w życiu jest łatwo. Vanessa pomimo Jego stanu nadal próbuje mu się przypodobać. Teraz czuję się jakbym nie udawała zerwania. Rozmawiałam z Angie, można powiedzieć, że powoli nawiązujemy więzi rodzinne. Ona opowiada mi o sobie, a Ja Jej o sobie. Teraz czuję jakby pustka w mim sercu się zapełniała. Jestem ciekawa jak by wyglądało moje życie, gdybym została z Angie. Na pewno było by lepsze. Nie mogę narzekać, że jest źle, ale to nadal nie jest to co bym chciała. Jak to mawiają chcieć, a móc to dwie różne sprawy. Veronica nie raz próbowała rozmawiać z Leonem, ale On zawsze Ją ignorował i nie słuchał. Siedzę sama w domu przed telewizorem przykryta ciepłym kocem. Rodzice Leona wyjechali w sprawie służbowej, a On sam nie wiem gdzie się podział. Oglądam komedię, która na szczęście zdołała trochę poprawić mój humor, chociaż wolałabym teraz tulić się do Verdasa i z nim oglądać. Usłyszałam dzwonek, pierwsza moja myśl, że to Leon tylko zapomniał kluczy. Szybko podbiegłam do drzwi. Otworzyłam je. Stała tam Angie z uśmiechem od ucha do ucha. Przywitałam się z nią.
- Violu zbieraj się idziemy na shopping.- powiedziała uradowana, uśmiechłam się sztucznie.
- Nie mam dzisiaj ochoty.- odparłam.
- Masz jakieś problemy? Mi możesz powiedzieć jestem Twoją matką. Pamiętaj. A teraz ubieraj buty bierz kurtkę i opowiesz mi po drodze co Cię trapi. Nie chciałam się z nią kłócić, dlatego nie protestowałam tylko się zgodziłam. Tak jak powiedziała kobieta ubrałam się i ruszyłyśmy w stronę auta. Zanosiło się na deszcz, dlatego było trochę zimno. Ledwo wsiadłyśmy do pojazdu, a Angie już mnie wypytywała o co chodzi. Opowiedziałam Jej całą historię moją i Leona. Próbowałam opisywać Jej wszystko ze szczegółami, ale niektóre wolałabym zostawić dla siebie. Gdy zakończyłam mój monolog, odezwała się Angie.
- Ja pamiętam jeszcze kiedy Leon przyszedł pierwszy raz do liceum. Wszedł do klasy i momentalnie wszystkie dziewczyny rzuciły się na niego jak muchy na lep i nie mogły się od niego odlepić. Na prawdę trudno Go było zobaczyć bez jakiejś dziewczyny. Ale wiem też, że ta sytuacja jest dla niego trudna, ale nie On jedyny ma takie problemy niektórzy mają o wiele gorzej. Mu trafiło się dwóch wspaniałych ludzi, a inni nie mieli tyle szczęścia. On przeżył całe swoje dzieciństwo szczęśliwy i radosny dzięki nim, a tak to mógłby tkwić w jakimś domu dziecka.- wyznała kobieta, ale chyba na tym nie skończyła.- Przecież Ja też oszukiwałam Ciebie, ale dałaś mi drugą szansę. Violu wiedz, że tylko Ty możesz mu pomóc.- teraz zakończyła.
- Ale właśnie jest problem, Ja nie wiem jak mam mu pomóc. On zamknął się w sobie i nie chce się otworzyć dla nikogo. Nawet dla mnie. To już nie jest ten sam Leon, którego poznałam i pokochałam.
- Zamierzasz z nim zerwać?-zapytała ze zdziwieniem.
- Nie wiem. Kocham Go, ale On nie daje sobie pomóc. Może to da mu trochę do myślenia.- stwierdziłam i westchnęłam.
Chwilę później byłyśmy pod ogromnym budynkiem. Wysiadłyśmy i rozpoczęłyśmy zwiedzanie sklepów. Na szczęście nie byłeo takiego tłoku, więc spokojnie mogłyśmy robić zakupy. Czas spędzony z kobietą minął mi błyskawicznie, nim się spostrzegłam była już 20. Powoli udałyśmy się w stronę posiadłości, w której mieszkam. Na miejscu pożegnałam się z Angie i wysiadłam. Kropiło, dlatego szybko pobiegłam w stronę drzwi wejściowych. Otworzyłam i weszłam do środka, w którym było strasznie ciepło. Przechodząc przez salon zauważyłam Leona, leżącego plackiem na kanapie. Chyba się już umył, bo leży w samych spodniach od dresu. Patrzył się w jeden punkt na podłodze. Załatwię tą sprawę raz, a pożądnie. Usiadłam na podłodze tam gdzie się patrzył. Oczy miał całe czerwone od płaczu. Niestety tego nie da się ukryć.
- Leon Ja mam dosyć Twojego zachowania. Przez tą całą sprawę oddaliliśmy się od siebie. Nie wiem czy to zauważyłeś, ale Ja tak. Na chwilę obecną nie jestem w stanie Ci pomóc, bo nie dajesz sobie pomóc. Leon Ja Cię bardzo kocham, ale potrzebuję miłości. Nie wierzę, że przez ten tydzień nie potrzebowałeś się do kogoś przytulić, pożalić. Najlepiej będzie jak teraz zerwiemy, będziesz mógł na spokojnie wszystko przemyśleć, nie zawracając sobie głowy mną. To koniec.- powiedziałam, a On przeniósł się do pozycji siedzącej, oczy mu się ponownie zaszkliły podobnie jak mi.
Wstałam z podłogi i ruszyłam w stronę pokoju. Weszłam do pomieszczenia zamknęłam za sobą drzwi oparłam się o nie i zjechałam w dół zalewając się łzami. Łatwo powiedzieć te dwa słowa, ale trudniej opanować emocje. Siedziałam tak na podłodze przez dłuższy czas nie miałam siły ani ochoty z niej wstawać. Była zimna co wywoływało na moim ciele tzw. gęsią skórkę. Na szczęście jutro sobota, nie trzeba iść do szkoły trudno by mi było ukrywać przed przyjaciółmi, że moje serce teraz przeżywa kryzys. Jedyną osobą, która może mi teraz pomóc jest Leon, a jeżeli On mi nie pomoże to już nic nie pomoże. Wiem, że to Ja powinnam mu pomagać w tych trudnych chwilach, ale jak, kiedy On się nawet do nikogo nie odzywa. Poczułam, że burczy mi w brzuchu, dlatego udałam się w stronę kuchni. Przechodząc obok salonu, zauważyłam siedzącego Leona z twarzą zakrytą w dłoniach. Zrobiło mi się Go trochę szkoda... Nie Violu hamuj się. Cicho nie zwracając na siebie uwagi weszłam do pomieszczenia. Łzy znowu zebrały się w moich oczach, myślałam, że wszystko już wypłakałam najwidoczniej myliłam się. Wzięłam jabłko z tacki postawionej na ciemnym blacie. Usiadłam na wysokim krześle przy wyspie kuchennej i powoli jadłam owoc. Ogryzek wyrzuciłam do kosza. Wracając do pokoju nie zauważyłam już Verdasa, ale przechodząc koło Jego pokoju usłyszałam granie na gitarze. Nie to nie było granie to było bardzo wolne szarpanie strun, z których wydobywała się bardzo wolna piosenka, która na pewno oddawała wszystkie Jego uczucia. Poszłam do swojej sypialni, z której wzięłam piżamę i ruszyłam do łazienki się odświeżyć. Ściągłam z siebie zbędne ubrania i weszłam do kabiny prysznicowej, namydliłam ciało kokosowym żelem. Uwielbiam ten zapach. Po chwili spłukałam ciało ciepłą wodą, lubię jak kropelki ciepłej wody odbijają się od mojego ciała. Wyszłam z kabiny owinęłam się w miękki ręcznik, wzięłam suszarkę. Podłączyłam kabel do gniazdka i włączyłam. Ciepłe powietrze powoli suszyło moje włosy. Chwilę patrzyłam się w swoje odbicie w lustrze. Głośno westchnęłam. Później ubrałam się w wcześniej przygotowane ubrania. Wyszłam z zaparowanego pomieszczenia i udałam się powoli do swoich czterech ścian. Od razu rzuciłam się na łóżko. Po jakimś czasie usłyszałam dzwonek informujący, że dostałam sms'a. Szybko przekręciłam się na bok, by wziąć z szafki nocnej telefon. Odblokowałam go i odczytałam wiadomość. Od operatora. A Ja myślałam, że to coś ważnego. Z powrotem odłożyłam urządzenie. Próbowałam zasnąć, ale na marne mi to szło. Trudno zapomnieć te wszystkie chwile spędzone razem. Nawet nie wiem jakim cudem i kiedy zasnęłam.

~♥~♡~♥~♡~♥~♡~♥~♡~♥~♡~♥~♡~

Obudziłam się niewyspana nie tylko dlatego, że połowę nocy myślałam nad całym moim życiem, ale też dlatego, że Lu przyszła o 8 rano i zaczęła mnie budzić. Nie miałam ochoty wstawać, ale przyjaciółka zarządziła, że mam się ogarnąć i zejść na dół a Ona zrobi mi coś dobrego na śniadanko. Nie sprzeciwiając się wzięłam ubrania na przebranie i udałam się do łazienki. Wykonałam poranne czynności i widziałam na siebie legginsy i luźną koszulkę. Nie chciałam się stroić, bo nie mam po co i teraz też dla kogo. Ale to, że już nie jesteśmy razem nie oznacza, że musi być między nami niezręcznie. Wyszłam z pomieszczenia. Teraz kierunek jadalnia. Zeszłam po schodach w dół i już czułam zapach naleśników. Muszę przyznać, że Ferro ma talent do gotowania. Zasiadłyśmy razem do stołu i zaczęłyśmy pożerać przygotowany przez nią posiłek.
- Violu co Ty dzisiaj taka.. taka inna?- zapytała odkładając widelec na bok. Popatrzył na mnie przeszywającym wzrokiem jakby chciała coś wyczytać z mojej twarzy.
- Opowiem Ci coś, ale obiecaj, że dopóki nie powiem koniec, nie przerwiesz mi.- blondynka obiecała, dlatego zaczęłam Jej podobnie jak Angie wszystko opisywać.- No i koniec.- zakończyłam, a dziewczyna siedziała oszołomiona.- Lu powiedz coś, proszę.
- Viola co Ja mam Ci powiedzieć okłamywałaś mnie i wszystkich innych. Nie wiedziałam, że jesteś zdolna do czegoś takiego, myślałam, że przyjaciele są ze sobą prawdomówni. Ale też wiem, że nie chciałaś żeby to wszystko zepsuło naszą przyjaźń. Dlatego wybaczam Ci oczywiście jeżeli to się już nigdy nie powtórzy.- powiedziała, a mi zaszkliły się oczy. Tylko, że tym razem to łzy szczęścia.
- Nigdy więcej. Obiecuje!- krzyknęłam i pobiegłam do przyjaciólłki i Ją mocno przytuliłam.- Jesteś dla mnie jak siostra.- wyznałam i ponownie usiadłam na swoim miejscu. Uśmiech nie schodził mi z twarzy. Zastanawiało mnie jedno gdzie jest Leon, nie powinno mnie to teraz interesować, ale może sobie coś zrobić.
- Violu wiesz, że teraz musisz to powiedzieć reszcie?- zapytała poważnie. Cicho westchnęłam.
- Wiem, ale mam nadzieję, że mi wybaczą tak jak Ty.- odparłam, a Ona posłała mi szczery uśmiech.- A tak w ogóle to gdzie jest Leon?- zapytałam, może będzie wiedzieć.
- Po tym jak poszłaś do łazienki, Ja byłam u niego w pokoju i próbowałam Go przekonać by wstał, ale On tylko mruczał coś pod nosem, że nie chce mu się, że Jego życie nie ma sensu i wgl.- powiedziała udając Jego głos. Zaśmiałam się, ale to w połowie moja wina. Później posprzątałam po śniadaniu, a Lu napisała do dziewczyn żebyś my się spotkały w ulubionej kawiarni. Wszystkie odpisały, że się zgadzają. Gdy skończyłam sprzątać udałyśmy się do mojego pokoju. Zostały nam jeszcze trzy godziny. Dlatego blondynka postanowiła, że przepatrzy moją szafę z ubraniami. Ja tymczasem usiadłam po turecku na łóżku i przyglądałam się Jej. Większość rzeczy podobało Jej się, bo były kupowane gdy byłam z nią na zakupach. Po chwili zaczęła wyciągać koszulki i koszule Leona. Poczułam, że moja twarz przybrała kolor czerwony.
- Violu naprawdę?- zapytała pokazując palcem mały stos ubrań.- Ty się przebierz,a Ja tymczasem poukładam to i oddamy mu.- pokiwałam głową twierdząco.
Szybko wdziałam na siebie czarne rurki, czarną bokserkę i szarą luźną bluzę z jakimś napisem. Akurat kiedy skończyłam, przyjaciółka zakończyła swoją pracę. Udałyśmy się do Jego pokoju. Zapukałam, ale jedyne co usłyszałam to ciche mruknięcie. Uznałyśmy to za tak. Poprosiłam Lu żeby poczekała na korytarzu. Weszłam do środka. Wszędzie walało się masa zużytych chusteczek, okna pozasłaniane i nie powiem trochę śmierdziało. No tak ostatnio byłam tutaj cztery dni temu. Dobra może i już nie jesteśmy razem, ale muszę mu trochę pomóc. Położyłam na burku Jego ubrania, podeszłam do okna, które odsłoniłam i otworzyłam. Chłopak szybko zeskoczył z łóżka i stanął bardzo blisko mnie. Popatrzyłam na niego zdezorientowana.
- Co Ty robisz?!- zapytał krzycząc. Trochę się wystraszyłam.
- Pomagam Ci!- odparłam również krzycząc.
- Już mi dosyć pomogłaś! Nie potrzebuję Twojej litości, ani nikogo innego!- ponownie wykrzyczał, a mój wzrok skupiony był na Jego ustach, tak bardzo chciałam Go pocałować.- Wszyscy myślicie, że nie umiem sobie sam poradzić. Umiem, ale potrzebuję czasu żeby...- nie dokończył, bo przerwałam mu pocałunkiem. Szybko jednak się opamiętałam i odsunęłam. Spuściłam głowę, by zakryć pojawiające się na mojej twarzy rumieńce.
- Przepraszam nie powinienam była tego robić. Proszę ogarnij ten pokój, a Ja wychodzę.- powiedziałam ściszonym głosem.
- Już się z kimś umówiłaś, szybka jesteś. Pewnie dlatego ze mną zerwałaś.- stwierdził, ale już nie krzycząc.
- Dla Twojej wiadomości jeszcze się z nikim nie umówiłam, bo nie jestem jeszcze gotowa na nowy związek.- rzuciłam. Przybliżyłam się do Jego ucha.- Do zobaczenia później. Misiu.- szepnęłam uwodzicielskim głosem. Oddaliłam się od niego. Jeszcze przed otwarciem drzwi odwróciłam się w Jego stronę. Dopiero teraz zauważyłam, że jest w samych bokserkach.- Ubrałbyś się.- rzuciłam i wyszłam z Jego sypialni. Lu od razu wypytywała mnie dlaczego tak długo, i czy coś się zmieniło u niego. Opowiedziałam Jej wszystko, bez zbędnych szczegółów takich jak, to że Go pocałowałam. Poczułam się wtedy jak bym po raz pierwszy Go całowała. Razem poszłyśmy do kawiarni, która nie jest za daleko, dlatego poszłyśmy pieszo. Pogoda była nie znośna raz się chmurzy, raz rozjaśnia. Na szczęście nie pada i jest ciepły lekki wiaterek. Na miejscu czekały na nas dziewczyny. Przeprosiłyśmy za spóźnienie, a One oznajmiły, że zamówiły nam po koktajlu owocowym. Gdy otrzymałyśmy zamówienie powoli zaczęłam im wszystkim opisywać tak jak wcześniej Angie i Lu. Nie przerywały mi tylko wsłuchiwały mi się z uwagą. Kończąc z ich min nie mogłam nic wyczytać. Czekałam na ich reakcję....
○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●

Tak więc dzisiaj prezentuje się 29 ^.^
Mam nadzieję, że się choć trochę spodoba :D
Nie zabijać za Leonettę, zejdą się jeszcze na pewno xp
Mam dzisiaj dobry humor, bo zdałam na 5 z WOS-u i mam świadectwo z paskiem :)
Dziękuję wszstkim, którzy zagłosowali.
Coś tak przeczuwałam, że wygra pierwszy raz, Leonetta :>
Na koniec pragnę jeszcze dodać, że next pojawi się jutro jak będzie min. 20 komentarzy.
Do następnego :*