piątek, 30 stycznia 2015

Rozdział XXI "Byłeś dla mnie ważny"

^Przeczytaj notkę pod rozdziałem^


Dedykacja dla Szalona Blondynka

Siedzę w swoim samochodzie przed Studio od kilku minut udając, że coś sprawdzam na telefonie. Tak naprawdę nie chcę wysiadać, bo niedaleko stoi Verdas, a nie mam ochoty na poranne spotkanie z nim. Nie dość, że tata specjalnie wyjechał z mamą do Europy to jeszcze ciągle mam w głowie ten swój sen, w którym słyszałam muzykę, ale nie pamiętam głupich słów. Melodia przypominała mi tą samą, którą komponuję razem z Verdasem. Kiedy podnoszę wzrok na przednią szybę w samochodzie widzę tylko Ludmiłę, która idzie w moją stronę. Ostatecznie wysiadam z pojazdu.
- Co się dzieje Vilu? Dziwnie się zachowujesz od czasu tego co powiedział Leon. Przecież dobrze wiem, że on Ci się nie podoba, nawet sam przyznał, że to co wtedy powiedział to kłamstwo. Mówił, że łączy was tylko ten projekt.- rzuciła na przywitanie. Z tego co powiedziała blondynka zrozumiałam, że Leon też kłamie. A najgorsze jest to, że obydwoje okłamujemy Lu.
- Lu wszystko jest w porządku. Naprawdę.- zapewniłam ją.- Idziemy do Studia?- zapytałam zmieniając temat. Kiwnęła delikatnie głową z uśmiechem.
- Wiesz jako moja przyjaciółka powinnaś lepiej dogadywać się z Leonem. Powinnaś go polubić. Może na pierwszy rzut oka jest dziwny, ale jak się go lepiej pozna to on jest całkowicie inny.
- Nie wiem czy to byłby dobry pomysł. Tak jest dobrze. Mi to nie przeszkadza.- szybko odparłam.
- Dzisiaj macie to spotkanie, wtedy możecie normalnie porozmawiać.- zauważyła, kiedy wchodziłyśmy do wielkiego budynku.
- Zobaczymy... Idę do szafki po partyturę na zajęcia z Beto.- oznajmiłam.
- Ja poszukam Leona. Do zobaczenia na zajęciach.- odparła i poszła w przeciwną stronę. Poszłam w odpowiednią stronę. Ku mojemu nieszczęściu znajdował się tam Ross.

niedziela, 25 stycznia 2015

Rozdział XX "Jak za pierwszym razem"



Dedykacja dla Mrs Caroline Blanco

Gdy tylko drzwi się za mną zamknęły przysunęłam się do Leona i zachichotałam. Pocałowałam go szybko w usta. Objął mnie w talii ramionami. Przywarł mną mocno do ściany. Nasze oddechy były głośne. Jęknęłam cicho, ale na tyle głośno aby ojciec usłyszał. Powróciliśmy do całowania. Poczułam jak szatyn mnie lekko podnosi wykorzystuję ten moment i oplatam go swoimi nogami w pasie.
- Twoich rodziców na pewno nie ma w domu?- pyta ciężko wzdychając. Z jednej strony podobała mi się ta sytuacja, ponieważ tak dobrze się czułam całując go a z drugiej wiem, że to i tak moja głupia intryga.
- Nie ma nikogo. Zróbmy to tak jak za pierwszym razem.- wysapałam. Odpięłam mu kilka guziczków od koszuli tak aby to wyglądało jakoś wiarygodnie.
- Na pewno tego chcesz? Stracisz zaufanie ojca.- szepnął tak abym tylko ja to usłyszała. Posłałam mu uśmiech.
- On już stracił moje zaufanie.- rzuciłam chłodno przypominając sobie sytuację sprzed kilku dni. Poczułam dłonie Leona na moich pośladkach i nim zdążyłam coś powiedzieć znowu poczułam jego usta. Jedną ręką obejmuję jego szyję a drugą bawię się jego miękkimi włosami. Odrywa mnie od ściany i kieruje w stronę mojej sypialni, jedyny plus tej sytuacji jest taki, że musimy przejść przez salon, w którym pewnie znajduje się rodzic. Leon zszedł z pocałunkami na moją szyję, z moich ust co chwilę wydobywały się jęki.

środa, 21 stycznia 2015

Rozdział XIX "Brakowało mi Ciebie"



Dedykacja dla Ewelina Boniecka

- Ludmiło Ferro czym sobie zasłużyłam na Twoje odwiedziny? Niby najlepsza przyjaciółka a nawet nie ma Cię przy mnie gdy Ciebie potrzebuję.- rzuciłam.
- Vilu co się stało? Niedawno zadzwonili do mnie Twoi rodzice i mi o wszystkim powiedzieli. Przepraszam, że tak późno, ale wiesz spotkałam się z Leonem... I jego przyjaciółmi.- odpowiedziała niepewnie, zaciskając ręce na pasku od torebki. Usiadła na skraju łózka, na przeciwko mnie.
- Mam rozumieć, że Leon i jego przyjaciele są ważniejsi ode mnie?- zapytałam z pretensjami. Spojrzała na mnie jak na idiotkę.- Nie odpowiadaj. Zapominam o tym. Mów jak było na randce z Verdas'em?- dopytałam ciekawa wymuszając na swojej twarzy uśmiech.
- Źle go zrozumiałam. To nie była randka On po prostu zaprosił mnie na spotkanie razem ze swoimi przyjaciółmi. Poszliśmy do kina i do jakiegoś baru z koktajlami. Było fajnie, ale brakowało mi Ciebie. Ale wiesz, że powinnaś następnym razem iść z nami. Mogłabyś jakoś odwrócić uwagę Diego, Fran i Fede a ja wtedy zbliżyłabym się trochę do Leona. On mi się naprawdę podoba, jest w nim coś co mnie do niego przyciąga. Pomożesz mi?- zapytała z nadzieją.

piątek, 16 stycznia 2015

Rozdział XVIII "Niech zgadnę to Leon Verdas?"



Dedykacja dla Blake

Obudziłam się dzisiaj w wyśmienitym nastroju. Nawet nie wiem kiedy ostatnio tak dobrze spałam. Wstałam z wygodnego łóżka i narzuciłam na siebie szlafrok, nie miałam teraz ochoty na przebieranie. Na swoje stopy widziałam miękkie kapcie. Podreptałam do jadalni, w której znajdowali się teraz rodzice. Przywitałam się z nimi i usiadłam do stołu. Nalałam sobie soku do szklanki, a na talerz wzięłam sobie dwie kanapki. Podniosłam wzrok na rodziców.
- Stało się coś?- zapytałam. Tata podniósł wzrok znad gazety, przewrócił kilka stron i mi ją podał.- Czyżby to był początek czegoś nowego i zakazanego? W dniu wczorajszym odbył się wyścig, w którym udział wziął Leon Verdas syn Eryka Verdasa. Na trybunach zjawiła się Violetta Saramego córka Germana Saramego. Nie od dziś wiadomo, że obaj mężczyźni nie darzą się sympatią, ale między ich dziećmi chyba coś zaczyna się dziać. Po wyścigu Violetta została i rozmawiała z Leonem, z tego co wiemy gratulowała mu wygranej i prosiła aby do niej przyszedł. Czyżby Violetta zerwała z swoim dotychczasowym chłopakiem Ross'em Lynch'em i poczuła coś do Leona?- przeczytałam na głos nie cały artykuł, oczywiście nie zabrakło kilku zdjęć. Córka jednego z redaktorów tej gazety chodzi do Studia, pewnie bardzo zaciekawiło ją moje życie, a Jej ojciec postanowił wykorzystać to aby wzmóc nienawiść mojego ojca do Verdasów. Popatrzyłam na rodziców.
- To prawda?- zapytała mama.

sobota, 10 stycznia 2015

Rozdział XVII "Zakochała się w Tobie"



Dedykacja dla Julson <3

Ciekawe jak by wyglądało moje życie jakbym nie sprzeciwił się rodzicom ten pierwszy raz. Pewnie dalej mieszkałbym tam gdzie wcześniej i miałbym wszystko poukładane. Jednak to życie teraz podoba mi się bardziej niż to wcześniejsze. Teraz mogę robić co mi się podoba i nie muszę  nikogo słuchać. Tak to jest zdecydowanie lepsze. Spojrzałem na Violettę, która siedzi obok mnie. Jest zamyślona, nie wiem o czym dokładnie myśli, ale jest smutna. Wszystko idzie zgodnie z moim planem. Może i jest mi trochę źle patrzeć na jej smutek, ale bardziej napatrzyłem się na smutek mojej siostry gdy była mała.
- Violetta i Leon.- wyrwał z mnie z rozmyślań głos Angie.- Może zaprezentujecie nam co już macie?- zapytała tym samym zapraszając nas na środek.
- Nic jeszcze nie mamy.- odparła wymijająco szatynka. Znowu kłamie, a wychodzi jej to bardzo dobrze.
- Jeżeli dalej tak będzie wyglądać Wasza współpraca to nic nie zdziałacie. Może musicie się lepiej poznać, wtedy będzie Wam się lepiej pracowało.- poradziła nauczycielka z uśmiechem, na który żadne z nas nie odpowiedziało. Chyba zauważyła, że jesteśmy nie w humorze i dlatego odczepiła się od nas.
Gdy tylko usłyszałem dzwonek oznajmiający koniec lekcji zauważyłem, że Violetta szybko wyszła z klasy.

wtorek, 6 stycznia 2015

Rozdział XVI "Specjalnie dla mnie"



Dedykacja dla Olcia Oleńka

Nad ranem kiedy już na zewnątrz tylko rosiło wróciliśmy do domów. Bardzo przyjemnie spędziłam sobotę z dala od tych wszystkich ludzi, którzy mi wmawiają co mam robić. Z jednej strony dobrze, że mogę liczyć na ich pomoc, ale czasami sami narzucają coś o czym nawet nie myślałam. Chciałabym aby każdy mój dzień wyglądał podobnie do tego sobotniego. Wróciłam do domu około siódmej. Mama z tatą siedzieli na kanapie gdy weszłam do środka ich twarze nie wyrażały żadnych emocji. Patrzyłam na nich a oni na mnie.
- Gdzie byłaś? Dlaczego nie odbierałaś i z kim się podziewałaś? Czy ty w ogóle myślisz nad tym co robisz, jakby cię na przykład ktoś zobaczył jak szwędasz się sama po nocach jeszcze w czasie ulewy nie wiadomo z kim to wiesz jaka to by była porażka.- rzucił ostro tata. Westchnęłam.
- Nie zadzwoniłam, bo telefon wypadł mi do kałuży, a z reszty nie będę Wam się tłumaczyć jestem już pełnoletnia, a zachowujecie się wobec mnie jakbym miała cztery latka. Nie macie do mnie zaufania?- zapytałam z pretensjami.
- Nie chodzi nam o to, ale Ross nam mówił, że jakaś dziewczyna mu powiedziała, że widziała Cię jak wsiadasz na motor i gdzieś z kim jedziesz.
- To nie byłam ja.- skłamałam.- A może zamiast mnie przesłuchiwać jak na komisariacie to powiedzielibyście, że się martwiliście i dobrze, że wróciłam cała i zdrowa.- dopowiedziałam.- Nigdy tego nie słyszałam od Was zawsze mówicie mi jaka mam być i co mam robić. Zrozumcie mnie mam dosyć takiego życia.
- Vilu przecież wiesz, że się o Ciebie martwimy. Nie zarzucaj nam nigdy czegoś co nie jest prawdą. My ci tylko doradzamy w wyborach.- zaśmiałam się i pokręciłam głową z dezaprobatą.

niedziela, 4 stycznia 2015

Rozdział XV "Jeśli to będzie coś znaczyć?"



Dedykacja dla Alone ♥

- Leon twoja noga..- rzuciłam z niedowierzaniem, widząc tą część ciała.- Co ci się stało?- dopytywałam przerażona. Podniósł kołdrę i moim oczom ukazały się jego nogi pełne blizn. Gwałtownie wstał z łóżka.
- Violetta wyjdź stąd.- rzucił podchodząc do mnie.
- Naprawdę masz zamiar chodzić tak przy mnie w samych bokserkach.- zauważyłam z głupim uśmiechem.- I wiedz, że stąd nie wyjdę dopóki nie powiesz  mi co się wydarzyło. Nie powiem nikomu. Obiecuję.- powiedziałam zamykając okno. Ubrał spodnie od dresu, dopiero teraz zauważyłam na jego umięśnionym brzuchu, około dwie duże blizny. Poczułam, że robi mi się gorąco, nie wiem dlaczego od samego patrzenia. Podszedł do mnie blisko, za blisko.
- Albo sama wyjdziesz, albo cię stąd wyrzucę.- wyszeptał mi do ucha. Ton jego głosu sprawił, że mimowolnie przygryzłam dolną wargę.
- Pocałuj mnie.- wyrzuciłam z siebie zanim pomyślałam. Odsunął się trochę ode mnie i spojrzał w oczy. Obczajałam jego całą twarz i następna blizna, z wyjątkiem takim, że tą już widziałam.
- Żart. Chciałam zobaczyć jak zareagujesz.- zaczęłam się sztucznie śmiać, a on szybko przykrył mi usta ręką.
- Rodzice są w domu, a nie chcesz chyba mieć przechlapanego u swoich rodziców.- wziął swoją rękę. Oparł się o parapet, na którym obecnie siedziałam.- Miałem wypadek, nieszczęśliwy. Koniec. Nie ma tutaj nic ciekawszego. Chyba, że chcesz pooglądać wszystkie moje blizny.