*Violetta*
Obudziłam się przez znienawidzone przez tak wiele osób urządzenie, czyli budzik. Jakby nie on jeszcze bym sobie pewnie spała, ale nic co piękne nie może trwać wiecznie. Dowodem na to może być nie udany związek mój z Leonem. Zwlekłam swoje zwłoki z wygodnego łóżka. Stanęłam na zimnej podłodze, a na moim ciele pojawiła się 'gęsia skórka'. Szybko założyłam miękkie kapcie, uwielbiam je nosić. Podeszłam do szafy wybrałam jak dla mnie odpowiedni strój na taką pogodę. Ponuro i deszczowo. Uroki prawdziwej jesieni. Nie lubię tej pory roku i chyba nigdy nie polubię.
Podreptałam do łazienki, gdzie wykonałam poranne czynności. Po wyjściu z pomieszczenia udałam się do jadalni, w której znajdowali się rodzice Leona, ale Jego samego tam nie było. Z wymuszonym uśmiechem przywitałam się z nimi i usiadłam na swoim miejscu. Podparłam głowę jedną ręką i powoli pożerałam posiłek.
- Violu coś się stało?- zapytała mnie Veronica. Popatrzyłam na nią.- Pokłóciliście się z Leonem?
- Tak jakby się pokłóciliśmy.- odparłam. Nie chciałam im mówić o tym co się wydarzyło.- A tak w ogóle to gdzie On jest?- spytałam. Wiem, że nie powinno mnie to już interesować, ale jestem ciekawska.
- Poszedł ze śniadaniem do pokoju.- odpowiedziała.
Unika mnie, no nie mogę uwierzyć On mnie unika, ale co się dziwię. Najlepiej przestanę o nim myśleć... Trochę będzie trudno, ale warto spróbować. Po posiłku udałam się do swojego pokoju. Spakowałam rzeczy do szkoły, nim się spostrzegłam była już za piętnaście ósma. Szybko wyszłam z pokoju. Zbiegłam po schodach i zaczęłam ubierać buty.
- Violu odwieźć Cię do szkoły. Leon pojechał pięć minut temu, a Ja mam po drodze.- zaproponowała. Popatrzyłam na nią z uśmiechem.
- Jeżeli to nie problem, to chętnie skorzystam.- powiedziałam. Wzięłam kurtkę i poszłam do garażu. Wsiadłam do odpowiedniego samochodu i czekałam na kobietę, która chwilę potem przyszła. Otworzyła bramę i wyjechała. Jechałyśmy w ciszy. Przez całą drogę patrzyłam na widoki za szybą. Jeszcze pamiętam pierwszy dzień, w którym tutaj przyjechałam. Na samo wspomnienie uśmiechnęłam się pod nosem. Gdy dojechałyśmy przed szkołę. Podziękowałam i szybko wyskoczyłam z auta. Pośpiesznym krokiem ruszyłam w stronę budynku. Wychodząc po schodach zauważyłam Verdasa także idącego w stronę wejścia. Przyśpieszył gdy mnie zobaczył, Ja także. W dużych drzwiach zaczęliśmy się przepychać.
- Co Ty robisz!?- zapytałam krzycząc.
On zignorował moje pytanie i zmierzył w dalszym kierunku. Szybko podszedł do naszych znajomych, podobnie jak Ja, tylko, że byłam trochę z tyłu. Powiedział coś i Steph, Eva, Rick i Jeremy poszli z nim w inną stronę. Nie za bardzo rozumiejąc podeszłam do przyjaciół. Zapytałam co się stało.
- Leon stwierdził, że elita powinna trzymać się osobno z przeciętnymi i nie powinniśmy się mieszać.- wytłumaczył Marco. To wszystko przeze mnie. Jakbym dała mu to wszystko wytłumaczyć, ale co On mógł mi tłumaczyć, że przestał mnie kochać i zdradził z Vanessą.
- W piątek jest bal.- powiedziała uradowana Lu z uśmiechem.- Chłopaki w garniturach, a dziewczyny w eleganckich sukniach, obowiązują maski. Cieszycie się? Bo Ja bardzo. No to dziewczyny kiedy robimy wypad na zakupy?- pytała z coraz większym entuzjazmem, którego nie podzielałam za bardzo.
Przyjaciółki zaczęły się ciszyć i mówić o tym jak się ubiorą, a chłopaki znudzeni tym wszystkim próbowali zmieniać temat. Chciało mi się śmiać, ale jednak zrezygnowałam z tego pomysłu. Gdy zadzwonił dzwonek udaliśmy się do klas. No tak poniedziałek my mamy francuski, a Oni angielski. Przed wejściem do klasy zatrzymała mnie Vanessa.
- Mówiłam, że mi ulegnie musiał sobie uświadomić, że to mnie kocha.- powiedziała pewna siebie.
- Po co mi to mówisz? Żebym była zazdrosna. Nie jesteśmy już z Leonem razem, jeżeli na tym Ci zależało to gratuluję.- rzuciłam i poszłam do klasy.
Trochę mnie zdenerwowała, no dobra trochę to mało powiedziane. Wkurzyła mnie na maksa. Jakbym mogła to przywaliła bym Jej w ten plastikowatą twarz. Trochę ochłonęłam i weszłam do odpowiedniego pomieszczenia. Przeprosiłam za spóźnienie i usiadłam w swojej ławce. Przez całą lekcję nie mogłam się skupić na tym co mówi nauczycielka. Mam już dosyć tej całej sytuacji, która jest dla mnie nie do zniesienia.
- Violetta co Ja teraz powiedziałam?- wyrwała mnie z rozmyślań kobieta. Popatrzyłam na nią zdezorientowana.
- Przepraszam zamyśliłam się.- powiedziałam i próbowałam skupić się na lekcji, która ciągnęła mi się niemiłosiernie.
Gdy zadzwonił dzwonek wszystkie wyszłyśmy z pomieszczenia. Na stołówce usiadłam przy stoliku a przyjaciółmi. Powoli jadłam swoje drugie śniadanie. Mój wzrok co chwila wędrował na Verdasa.
- Violetta nie mów nam, że wszystko jest okej. Kiedy my widzimy, że tęsknisz za Leonem.- stwierdziła Naty.
- Naty jak mogłabym za nim nie tęsknić. Nie zapomnę o wszystkich naszych wspólnie spędzonych chwilach od tak, po prostu.- wyznałam i spuściłam głowę w dół. Po chwili Ją podniosłam i zaśmiałam się, nawet nie wiem dlaczego, ale się zaśmiałam. Rozśmieszyło to chyba dziewczyny, bo także się zaczęły śmiać, ku mojemu zdziwieniu chłopaki także do nas dołączyli. Wszyscy się na nas dziwnie patrzyli, sama tak uważam, że jesteśmy dziwni śmiejemy się niewiadomo z czego. Od razu polepszył mi się humor. Gdy nasza tymczasowa głupawka minęła, w spokoju i swobodniejszej atmosferze dokończyliśmy posiłek. Zauważyłam, że do stolika, przy którym siedzi Leon dosiadła się Vanessa. Po Jego wyrazie twarzy wnioskuję, że nie jest zadowolony, ale co Ja mogę o tym wiedzieć. Raz mu się podoba, raz nie. Czasami mam wrażenie, że sam nie wie czego chce.
Po ostatniej czyli siódmej lekcji ruszyłam w stronę domu.
- Hej! Piękna poczekaj!- krzyknął jakiś głos za mną nie byłam pewna kto to, ale gdzieś słyszałam ten głos. Odwróciłam twarz w stronę tej osoby. Moim oczom ukazał się Daniel, poczekałam na niego, aż do mnie dobiegł.- Nie przedstawiłem Ci się. Daniel mnie zwą.- powiedział. Podniósł moją rękę i musnął dłoń.
- A mnie zwą Violetta.- odparłam.- Nie chodzisz do naszej szkoły, a wnioskując po Twoim ubiorze. Jakaś prywatna? Zgadłam?- dodałam. Posłał mi uśmiech, który odwzajemniłam.
- Zgadłaś. Idziemy do kina. Dzisiaj.- zaproponował.
- Nie dzisiaj nie mogę. Przepraszam.
- To nie było pytanie, tylko stwierdzenie. No to chodźmy.- oznajmił, pociągnął mnie za rękę w stronę kina.
Będąc w środku wybraliśmy film. On chciał oczywiście horror, a Ja nie. Poszliśmy na kompromis i wybraliśmy komedię. Kupiliśmy przekąski i poszliśmy do odpowiedniej sali kinowej. Nie zaprzeczę, że miło spędziłam czas w Jego towarzystwie, ale nie mam zamiaru angażować się w żaden związek. Po skończonym seansie roześmiani wyszliśmy z wielkiego budynku. Chłopak uparł się aby mnie odprowadzić.
- Daniel nie wiem na co liczysz, ale jedyne co Ci mogę zaoferować to przyjaźń.- oznajmiłam przed wejściem na posiadłość.
- Na więcej nie liczyłem. Rozumiem trudny związek, też tak miałem.- posłał mi jeden ze swoich uśmiechów.- A więc przyjacielnia?- zapytał wystawiając rękę.
- Przyjacielnia.- odparłam i uścisnęłam Jego dłoń.
- Twoi rodzice się nie martwią, że tak późno wracasz ze szkoły, kiedy na jutro trzeba się uczyć? Ja mieszkam z ciocią, ale jak przyjdę po 18 to mam piekło w domu.- powiedział. Zaśmialiśmy się.
- Ja nie mieszkam z rodzicami. Można stwierdzić, że się mnie pozbyli. Teraz mieszkam tutaj i jest mi o wiele lepiej niż tam.- odparłam.
- Przepraszam, ale będę musiał się już zbierać. Chętnie bym z Tobą jeszcze poplotkował, ale za pół godziny 18, a nie za bardzo mam ochotę słuchać krzyków cioci.- oznajmił ze smutkiem.
- Nie smuć się. Jak chcesz jutro możemy się spotkać.
- Okej. Będę czekał pod Twoją szkołą. Ile masz lekcji?- powiedział o wiele weselej.
- 6 bądź przy wejściu. A poza tym rozpoznam Cię po Twoim ubiorze.- popatrzył na swoje ubrania i się zaśmiał.
- Zdecydowanie nie nawidzę tej szkoły, ale mamy ładne dziewczyny. Chociaż nie tak ładne jak Ty.- stwierdził, a Ja się lekko zarumieniłam.
Porozmawialiśmy jeszcze chwilę i pożegnaliśmy się. Szybko pobiegłam do drzwi i równie szybko przez nie weszłam. Ściągłam kurtkę i buty.
- Violu. Dziecko martwiłam się o Ciebie.- oznajmiła Veronica gdy tylko mnie zobaczyła.- Gdzie Ty byłaś tyle czasu?- dopytywała się tuląc mnie do siebie.
- Byłam z kolegą w kinie. Powtarzam kolegą i tylko kolegą.- odpowiedziałam.
Kobieta zluźniła uścisk. Zaproponowała mi coś do jedzenia, ale odmówiłam, gdyż nie byłam głodna. Poszłam do swojego pokoju. Wyciągłam książki na biurko i wzięłam się za odrabianie pracy domowej. Gdy skończyłam powtórzyłam sobie materiał na jutrzejsze lekcje. Później udałam się do łazienki, w celu odświeżenia się po tym jakże ciężkim dla mnie dniu. Gotowa do snu, położyłam się na wygodnym łóżku. Sprawdzając czy mam ustawiony budzik zobaczyłam, że dostałam sms'a. Od operatora. Muszę w końcu doładować konto. Odłożyłam telefon na szafkę nocną i usnęłam.
Siedzę w restauracji z moim ukochanym patrzymy sobie w oczy i co chwila posyłamy uśmiechy.
- Kochanie muszę się zapytać Ciebie o coś bardzo ważnego.- zaczął. Wstał z miejsca i uklęknął na jedno kolano. Patrzę na każdy Jego ruch z niedowierzaniem.- Violetto Castillo zostaniesz moją żoną?- zapytał.
Dobrze wiem co odpowiedzieć, ale jakaś blokada mi to uniemożliwiała.
- Oczywiście, że tak. Kocham Cię Leon.- mówię szybko nie zastanawiając się nad użytymi słowami. Chowa pudełeczko i usiadł z powrotem na krzesło.
- Tomas, nie Leon. Violetta jestem Tomas nie Leon. Przepraszam, ale to nie ma sensu. Za bardzo kochasz Leona.- odparł i wyszedł z lokalu i zostawia mnie samą.
Dalej nie mogę zapomnieć o nim. Minęło już tyle lat, a on nadal mnie ignoruje.
~♥~♡~♥~♡~♥~♡~
Idę uliczką parku. Wszyscy wokoło śmieją się, cieszą się życiem, a Ja smutna znowu, kolejny związek zakończony. Znowu z mojej win. Nadal nie mogę zapomnieć o Leonie. Wyjechał. Siadam na ławce, swój wzrok kieruję na dzieci bawiące się na placu zabaw. Nagle do jednego z dzieci podchodzi mężczyzna, podobny do Leona tylko trochę starszy. Po chwili uświadamiam sobie, że to On. Bierze dziecko na ręce i idzie w kierunku jakiejś kobiety, zapewne żony i matki tego dziecka. Westchnęłam. To Ja mogłam być teraz na Jej miejscu. Widać było, że są razem szczęśliwi.
Nagle się obudziłam. Zaczęłam szybko oddychać. Tak będzie wyglądała moja przyszłość? Nie chcę tak, ale jak mogę wybaczyć Leonowi zdradę. Sama nie wiem co mam robić. Po tym, że jeszcze jest ciemno wnioskuję, że jest jeszcze wcześnie. Wzięłam telefon i popatrzyłam na ekran, 2:13. Odłożyłam na bok i próbowałam zasnąć. Ciągle męczą mnie myśli jak będzie wyglądała moja przyszłość. Dobra Violetta uspokój się, pomyśl... O tym, że wybaczyłaś Leonowi. Tak jakoś od razu lepiej mi się zrobiło. Nawet nie wiem kiedy ponownie usunęłam.
Budzę się w niezananym mi pomieszczeniu. Jest ono duże, przestronne i bardzo jasne. Rozglądam się. Widzę duże wejście balkonowe. Zawsze chciałam mieć taką sypialnie. Wstaję z wielkiego dwuosobowego łóżka, dopiero teraz zauważam, że jestem naga. Podnoszę z podłogi bieliznę i ubieram ją na siebie. Zarzucam na to koszulę jakiegoś mężczyzny. Wychodzę z pomieszczenia. Słyszę odgłosy i czuję przyjemne zapachy. Idę w tym kierunku. Schodzę po schodach. Trochę się waham przed wejściem do kuchni. Nie wiem kto tam może być. Stoję tak w miejscu i biję się z myślami.
- Kochanie już wstałaś.- słyszę głos Leona. Na moją twarz zawitał uśmiech. Podchodzi do mnie obejmuje od tyłu. Swoją głowę kładzie na moim ramieniu.- Wiesz, że kocham Cię i naszą córeczkę najbardziej na świecie.- wyznaje. Czuję jakbym miała nogi z waty.
- Ja też Was kocham.- mówię. Po chwili do kuchni wbiega nasza córeczka, jest taka podobna do Leosia.
Ponownie się obudziłam, ale tym razem obudził mnie jakiś hałas z pokoju Leona. Jakby ktoś się przewracał. Nie myśląc zbyt wiele zerwałam się z łóżka i poszłam do sypialni Verdasa. Wchodzę i widzę Leona leżącego na podłodze i jęczącego z bólu.
- Leon wszystko okej?- zapytałam zmartwiona klękając przy nim.- No powiedz coś w końcu.- odwrócił się na plecy.
- Ręka boli, bardzo.- powiedział. Dopiero teraz zauważyłam, że Jego ręka nie jest w najlepszym stanie.
- Poczekaj pójdę po Twoją mamę. Tylko się nie ruszaj.- mówiłam szybko pod wpływem emocji.
- Nie miałem takiego zamiaru.- rzucił.
Szybko wstałam z miejsca i pobiegłam do sypialni Veronici i Eryka. Wbiegłam do pomieszczenia. Chyba ich obudziłam, bo patrzyli na mnie jak na idiotkę.
- Violu co się stało, że budzisz nas tak wcześnie. Jest dopiero szósta.- powiedziała zaspana.
- Leon spadł z łóżka i zrobił sobie coś w rękę.- oznajmiłam szybko.
Kobieta wstała z łóżka, zarzuciła na siebie szlafrok i ruszyła za mną do szatyna.
- Leon coś Ty wyrobił?- zapytała klękając przy nim i oglądając Jego rękę, syczał z bólu. Stałam obok i mu się przyglądałam . - To może być złamanie wewnętrzne, albo skręcenie. Jak dasz radę to się ubierz pojedziemy do szpitala.- stwierdziła.
Wstała z podłogi i pomogła wstać Leonowi. Wyszłam z Jego pokoju. Udałam się do swojej sypialni szybko wybrałam ubrania i się w nie przebrałam. Poszłam do łazienki, gdzie wykonałam poranne czynności. Gotowa wyszłam z pomieszczenia postanowiłam sprawdzić jak sobie radzi Leon. Może i jesteśmy pokłóceni, ale to nie znaczy, że się o niego nie troszczę. Zależy mi na nim, pomimo tego, że mnie zdradził. Zapukałam, gdy usłyszałam proszę weszłam do środka.
- Mamo pomóż...- mówił, ale widząc mnie zamilkł.- A. To Ty. Dzięki za pomoc.- powiedział jakby od niechcenia. Uśmiechnęłam się nie mrawo.
- Nie masz za co dziękować. Pomóc Ci w czymś?- spytałam z nadzieją, że mi odpowie.
- Jakbyś mogła to zapiąć guziki od koszuli.- odparł nie radząc sobie. Podeszłam bliżej niego. Powoli zapinałam guziki, co chwilę moje dłonie dotykały Jego umięśnionego i bardzo ciepłego ciała.- I jeszcze jakbyś mogła to...- mówił i zdrową ręką wskazał na zapięcie spodni. Westchnęłam i popatrzyłam na niego wzrokiem, na prawdę.- Chciałaś mi pomóc.- stwierdził. Szybko zapięłam guzik i zasunęłam zamek. Poczułam jak Jego przyjaciel się unosi. Udałam, że tego nie zauważyłam.
- Leon powiesz mi co się stało, że tak nagle spadłeś?- zapytałam ciekawa.
- Miałem dziwny sen, ale może opowiem Ci go kiedyś indziej. Pozwól, że teraz Ja zadam Ci dwa pytania. Czy Ty mi wybaczyłaś i kim był ten chłopak, z którym wczoraj rozmawiałaś? Oczywiście jak nie chcesz to nie musisz odpowiadać.- powiedział. Już miałam mu odpowiedzieć, ale przerwała mi Veronica. Oznajmiła, żeby Leon się zbierał do szpitala. Oczywiście zapytałam czy też mogę jechać potowarzyszyć szatynowi. Kobieta zgodziła się. Może teraz sobie wszystko wytłumaczymy...
○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●
Rozdział 34 z opóźnieniem, ale jest xp
Bardzooooo przepraszam, że nie było wczoraj, ale wczoraj koleżanka miała urodziny i tak jakoś wyszło, że przyszłam po szkole, zjadłam obiad, poszłam i wróciłam o 22 ^.^
Za to dzisiaj rozdział dłuższy :)
Jak już się domyśliliście to Viola wybaczy Leonowi, ale to nie oznacza, że znowu będą razem. Mam nawet pomysł jak ich połączę, ale to za jakiś czas.
ROZDZIAŁ 35 = 20 KOMENTARZY
Do następnego :*
Obudziłam się przez znienawidzone przez tak wiele osób urządzenie, czyli budzik. Jakby nie on jeszcze bym sobie pewnie spała, ale nic co piękne nie może trwać wiecznie. Dowodem na to może być nie udany związek mój z Leonem. Zwlekłam swoje zwłoki z wygodnego łóżka. Stanęłam na zimnej podłodze, a na moim ciele pojawiła się 'gęsia skórka'. Szybko założyłam miękkie kapcie, uwielbiam je nosić. Podeszłam do szafy wybrałam jak dla mnie odpowiedni strój na taką pogodę. Ponuro i deszczowo. Uroki prawdziwej jesieni. Nie lubię tej pory roku i chyba nigdy nie polubię.
Podreptałam do łazienki, gdzie wykonałam poranne czynności. Po wyjściu z pomieszczenia udałam się do jadalni, w której znajdowali się rodzice Leona, ale Jego samego tam nie było. Z wymuszonym uśmiechem przywitałam się z nimi i usiadłam na swoim miejscu. Podparłam głowę jedną ręką i powoli pożerałam posiłek.
- Violu coś się stało?- zapytała mnie Veronica. Popatrzyłam na nią.- Pokłóciliście się z Leonem?
- Tak jakby się pokłóciliśmy.- odparłam. Nie chciałam im mówić o tym co się wydarzyło.- A tak w ogóle to gdzie On jest?- spytałam. Wiem, że nie powinno mnie to już interesować, ale jestem ciekawska.
- Poszedł ze śniadaniem do pokoju.- odpowiedziała.
Unika mnie, no nie mogę uwierzyć On mnie unika, ale co się dziwię. Najlepiej przestanę o nim myśleć... Trochę będzie trudno, ale warto spróbować. Po posiłku udałam się do swojego pokoju. Spakowałam rzeczy do szkoły, nim się spostrzegłam była już za piętnaście ósma. Szybko wyszłam z pokoju. Zbiegłam po schodach i zaczęłam ubierać buty.
- Violu odwieźć Cię do szkoły. Leon pojechał pięć minut temu, a Ja mam po drodze.- zaproponowała. Popatrzyłam na nią z uśmiechem.
- Jeżeli to nie problem, to chętnie skorzystam.- powiedziałam. Wzięłam kurtkę i poszłam do garażu. Wsiadłam do odpowiedniego samochodu i czekałam na kobietę, która chwilę potem przyszła. Otworzyła bramę i wyjechała. Jechałyśmy w ciszy. Przez całą drogę patrzyłam na widoki za szybą. Jeszcze pamiętam pierwszy dzień, w którym tutaj przyjechałam. Na samo wspomnienie uśmiechnęłam się pod nosem. Gdy dojechałyśmy przed szkołę. Podziękowałam i szybko wyskoczyłam z auta. Pośpiesznym krokiem ruszyłam w stronę budynku. Wychodząc po schodach zauważyłam Verdasa także idącego w stronę wejścia. Przyśpieszył gdy mnie zobaczył, Ja także. W dużych drzwiach zaczęliśmy się przepychać.
- Co Ty robisz!?- zapytałam krzycząc.
On zignorował moje pytanie i zmierzył w dalszym kierunku. Szybko podszedł do naszych znajomych, podobnie jak Ja, tylko, że byłam trochę z tyłu. Powiedział coś i Steph, Eva, Rick i Jeremy poszli z nim w inną stronę. Nie za bardzo rozumiejąc podeszłam do przyjaciół. Zapytałam co się stało.
- Leon stwierdził, że elita powinna trzymać się osobno z przeciętnymi i nie powinniśmy się mieszać.- wytłumaczył Marco. To wszystko przeze mnie. Jakbym dała mu to wszystko wytłumaczyć, ale co On mógł mi tłumaczyć, że przestał mnie kochać i zdradził z Vanessą.
- W piątek jest bal.- powiedziała uradowana Lu z uśmiechem.- Chłopaki w garniturach, a dziewczyny w eleganckich sukniach, obowiązują maski. Cieszycie się? Bo Ja bardzo. No to dziewczyny kiedy robimy wypad na zakupy?- pytała z coraz większym entuzjazmem, którego nie podzielałam za bardzo.
Przyjaciółki zaczęły się ciszyć i mówić o tym jak się ubiorą, a chłopaki znudzeni tym wszystkim próbowali zmieniać temat. Chciało mi się śmiać, ale jednak zrezygnowałam z tego pomysłu. Gdy zadzwonił dzwonek udaliśmy się do klas. No tak poniedziałek my mamy francuski, a Oni angielski. Przed wejściem do klasy zatrzymała mnie Vanessa.
- Mówiłam, że mi ulegnie musiał sobie uświadomić, że to mnie kocha.- powiedziała pewna siebie.
- Po co mi to mówisz? Żebym była zazdrosna. Nie jesteśmy już z Leonem razem, jeżeli na tym Ci zależało to gratuluję.- rzuciłam i poszłam do klasy.
Trochę mnie zdenerwowała, no dobra trochę to mało powiedziane. Wkurzyła mnie na maksa. Jakbym mogła to przywaliła bym Jej w ten plastikowatą twarz. Trochę ochłonęłam i weszłam do odpowiedniego pomieszczenia. Przeprosiłam za spóźnienie i usiadłam w swojej ławce. Przez całą lekcję nie mogłam się skupić na tym co mówi nauczycielka. Mam już dosyć tej całej sytuacji, która jest dla mnie nie do zniesienia.
- Violetta co Ja teraz powiedziałam?- wyrwała mnie z rozmyślań kobieta. Popatrzyłam na nią zdezorientowana.
- Przepraszam zamyśliłam się.- powiedziałam i próbowałam skupić się na lekcji, która ciągnęła mi się niemiłosiernie.
Gdy zadzwonił dzwonek wszystkie wyszłyśmy z pomieszczenia. Na stołówce usiadłam przy stoliku a przyjaciółmi. Powoli jadłam swoje drugie śniadanie. Mój wzrok co chwila wędrował na Verdasa.
- Violetta nie mów nam, że wszystko jest okej. Kiedy my widzimy, że tęsknisz za Leonem.- stwierdziła Naty.
- Naty jak mogłabym za nim nie tęsknić. Nie zapomnę o wszystkich naszych wspólnie spędzonych chwilach od tak, po prostu.- wyznałam i spuściłam głowę w dół. Po chwili Ją podniosłam i zaśmiałam się, nawet nie wiem dlaczego, ale się zaśmiałam. Rozśmieszyło to chyba dziewczyny, bo także się zaczęły śmiać, ku mojemu zdziwieniu chłopaki także do nas dołączyli. Wszyscy się na nas dziwnie patrzyli, sama tak uważam, że jesteśmy dziwni śmiejemy się niewiadomo z czego. Od razu polepszył mi się humor. Gdy nasza tymczasowa głupawka minęła, w spokoju i swobodniejszej atmosferze dokończyliśmy posiłek. Zauważyłam, że do stolika, przy którym siedzi Leon dosiadła się Vanessa. Po Jego wyrazie twarzy wnioskuję, że nie jest zadowolony, ale co Ja mogę o tym wiedzieć. Raz mu się podoba, raz nie. Czasami mam wrażenie, że sam nie wie czego chce.
Po ostatniej czyli siódmej lekcji ruszyłam w stronę domu.
- Hej! Piękna poczekaj!- krzyknął jakiś głos za mną nie byłam pewna kto to, ale gdzieś słyszałam ten głos. Odwróciłam twarz w stronę tej osoby. Moim oczom ukazał się Daniel, poczekałam na niego, aż do mnie dobiegł.- Nie przedstawiłem Ci się. Daniel mnie zwą.- powiedział. Podniósł moją rękę i musnął dłoń.
- A mnie zwą Violetta.- odparłam.- Nie chodzisz do naszej szkoły, a wnioskując po Twoim ubiorze. Jakaś prywatna? Zgadłam?- dodałam. Posłał mi uśmiech, który odwzajemniłam.
- Zgadłaś. Idziemy do kina. Dzisiaj.- zaproponował.
- Nie dzisiaj nie mogę. Przepraszam.
- To nie było pytanie, tylko stwierdzenie. No to chodźmy.- oznajmił, pociągnął mnie za rękę w stronę kina.
Będąc w środku wybraliśmy film. On chciał oczywiście horror, a Ja nie. Poszliśmy na kompromis i wybraliśmy komedię. Kupiliśmy przekąski i poszliśmy do odpowiedniej sali kinowej. Nie zaprzeczę, że miło spędziłam czas w Jego towarzystwie, ale nie mam zamiaru angażować się w żaden związek. Po skończonym seansie roześmiani wyszliśmy z wielkiego budynku. Chłopak uparł się aby mnie odprowadzić.
- Daniel nie wiem na co liczysz, ale jedyne co Ci mogę zaoferować to przyjaźń.- oznajmiłam przed wejściem na posiadłość.
- Na więcej nie liczyłem. Rozumiem trudny związek, też tak miałem.- posłał mi jeden ze swoich uśmiechów.- A więc przyjacielnia?- zapytał wystawiając rękę.
- Przyjacielnia.- odparłam i uścisnęłam Jego dłoń.
- Twoi rodzice się nie martwią, że tak późno wracasz ze szkoły, kiedy na jutro trzeba się uczyć? Ja mieszkam z ciocią, ale jak przyjdę po 18 to mam piekło w domu.- powiedział. Zaśmialiśmy się.
- Ja nie mieszkam z rodzicami. Można stwierdzić, że się mnie pozbyli. Teraz mieszkam tutaj i jest mi o wiele lepiej niż tam.- odparłam.
- Przepraszam, ale będę musiał się już zbierać. Chętnie bym z Tobą jeszcze poplotkował, ale za pół godziny 18, a nie za bardzo mam ochotę słuchać krzyków cioci.- oznajmił ze smutkiem.
- Nie smuć się. Jak chcesz jutro możemy się spotkać.
- Okej. Będę czekał pod Twoją szkołą. Ile masz lekcji?- powiedział o wiele weselej.
- 6 bądź przy wejściu. A poza tym rozpoznam Cię po Twoim ubiorze.- popatrzył na swoje ubrania i się zaśmiał.
- Zdecydowanie nie nawidzę tej szkoły, ale mamy ładne dziewczyny. Chociaż nie tak ładne jak Ty.- stwierdził, a Ja się lekko zarumieniłam.
Porozmawialiśmy jeszcze chwilę i pożegnaliśmy się. Szybko pobiegłam do drzwi i równie szybko przez nie weszłam. Ściągłam kurtkę i buty.
- Violu. Dziecko martwiłam się o Ciebie.- oznajmiła Veronica gdy tylko mnie zobaczyła.- Gdzie Ty byłaś tyle czasu?- dopytywała się tuląc mnie do siebie.
- Byłam z kolegą w kinie. Powtarzam kolegą i tylko kolegą.- odpowiedziałam.
Kobieta zluźniła uścisk. Zaproponowała mi coś do jedzenia, ale odmówiłam, gdyż nie byłam głodna. Poszłam do swojego pokoju. Wyciągłam książki na biurko i wzięłam się za odrabianie pracy domowej. Gdy skończyłam powtórzyłam sobie materiał na jutrzejsze lekcje. Później udałam się do łazienki, w celu odświeżenia się po tym jakże ciężkim dla mnie dniu. Gotowa do snu, położyłam się na wygodnym łóżku. Sprawdzając czy mam ustawiony budzik zobaczyłam, że dostałam sms'a. Od operatora. Muszę w końcu doładować konto. Odłożyłam telefon na szafkę nocną i usnęłam.
Siedzę w restauracji z moim ukochanym patrzymy sobie w oczy i co chwila posyłamy uśmiechy.
- Kochanie muszę się zapytać Ciebie o coś bardzo ważnego.- zaczął. Wstał z miejsca i uklęknął na jedno kolano. Patrzę na każdy Jego ruch z niedowierzaniem.- Violetto Castillo zostaniesz moją żoną?- zapytał.
Dobrze wiem co odpowiedzieć, ale jakaś blokada mi to uniemożliwiała.
- Oczywiście, że tak. Kocham Cię Leon.- mówię szybko nie zastanawiając się nad użytymi słowami. Chowa pudełeczko i usiadł z powrotem na krzesło.
- Tomas, nie Leon. Violetta jestem Tomas nie Leon. Przepraszam, ale to nie ma sensu. Za bardzo kochasz Leona.- odparł i wyszedł z lokalu i zostawia mnie samą.
Dalej nie mogę zapomnieć o nim. Minęło już tyle lat, a on nadal mnie ignoruje.
~♥~♡~♥~♡~♥~♡~
Idę uliczką parku. Wszyscy wokoło śmieją się, cieszą się życiem, a Ja smutna znowu, kolejny związek zakończony. Znowu z mojej win. Nadal nie mogę zapomnieć o Leonie. Wyjechał. Siadam na ławce, swój wzrok kieruję na dzieci bawiące się na placu zabaw. Nagle do jednego z dzieci podchodzi mężczyzna, podobny do Leona tylko trochę starszy. Po chwili uświadamiam sobie, że to On. Bierze dziecko na ręce i idzie w kierunku jakiejś kobiety, zapewne żony i matki tego dziecka. Westchnęłam. To Ja mogłam być teraz na Jej miejscu. Widać było, że są razem szczęśliwi.
Nagle się obudziłam. Zaczęłam szybko oddychać. Tak będzie wyglądała moja przyszłość? Nie chcę tak, ale jak mogę wybaczyć Leonowi zdradę. Sama nie wiem co mam robić. Po tym, że jeszcze jest ciemno wnioskuję, że jest jeszcze wcześnie. Wzięłam telefon i popatrzyłam na ekran, 2:13. Odłożyłam na bok i próbowałam zasnąć. Ciągle męczą mnie myśli jak będzie wyglądała moja przyszłość. Dobra Violetta uspokój się, pomyśl... O tym, że wybaczyłaś Leonowi. Tak jakoś od razu lepiej mi się zrobiło. Nawet nie wiem kiedy ponownie usunęłam.
Budzę się w niezananym mi pomieszczeniu. Jest ono duże, przestronne i bardzo jasne. Rozglądam się. Widzę duże wejście balkonowe. Zawsze chciałam mieć taką sypialnie. Wstaję z wielkiego dwuosobowego łóżka, dopiero teraz zauważam, że jestem naga. Podnoszę z podłogi bieliznę i ubieram ją na siebie. Zarzucam na to koszulę jakiegoś mężczyzny. Wychodzę z pomieszczenia. Słyszę odgłosy i czuję przyjemne zapachy. Idę w tym kierunku. Schodzę po schodach. Trochę się waham przed wejściem do kuchni. Nie wiem kto tam może być. Stoję tak w miejscu i biję się z myślami.
- Kochanie już wstałaś.- słyszę głos Leona. Na moją twarz zawitał uśmiech. Podchodzi do mnie obejmuje od tyłu. Swoją głowę kładzie na moim ramieniu.- Wiesz, że kocham Cię i naszą córeczkę najbardziej na świecie.- wyznaje. Czuję jakbym miała nogi z waty.
- Ja też Was kocham.- mówię. Po chwili do kuchni wbiega nasza córeczka, jest taka podobna do Leosia.
Ponownie się obudziłam, ale tym razem obudził mnie jakiś hałas z pokoju Leona. Jakby ktoś się przewracał. Nie myśląc zbyt wiele zerwałam się z łóżka i poszłam do sypialni Verdasa. Wchodzę i widzę Leona leżącego na podłodze i jęczącego z bólu.
- Leon wszystko okej?- zapytałam zmartwiona klękając przy nim.- No powiedz coś w końcu.- odwrócił się na plecy.
- Ręka boli, bardzo.- powiedział. Dopiero teraz zauważyłam, że Jego ręka nie jest w najlepszym stanie.
- Poczekaj pójdę po Twoją mamę. Tylko się nie ruszaj.- mówiłam szybko pod wpływem emocji.
- Nie miałem takiego zamiaru.- rzucił.
Szybko wstałam z miejsca i pobiegłam do sypialni Veronici i Eryka. Wbiegłam do pomieszczenia. Chyba ich obudziłam, bo patrzyli na mnie jak na idiotkę.
- Violu co się stało, że budzisz nas tak wcześnie. Jest dopiero szósta.- powiedziała zaspana.
- Leon spadł z łóżka i zrobił sobie coś w rękę.- oznajmiłam szybko.
Kobieta wstała z łóżka, zarzuciła na siebie szlafrok i ruszyła za mną do szatyna.
- Leon coś Ty wyrobił?- zapytała klękając przy nim i oglądając Jego rękę, syczał z bólu. Stałam obok i mu się przyglądałam . - To może być złamanie wewnętrzne, albo skręcenie. Jak dasz radę to się ubierz pojedziemy do szpitala.- stwierdziła.
Wstała z podłogi i pomogła wstać Leonowi. Wyszłam z Jego pokoju. Udałam się do swojej sypialni szybko wybrałam ubrania i się w nie przebrałam. Poszłam do łazienki, gdzie wykonałam poranne czynności. Gotowa wyszłam z pomieszczenia postanowiłam sprawdzić jak sobie radzi Leon. Może i jesteśmy pokłóceni, ale to nie znaczy, że się o niego nie troszczę. Zależy mi na nim, pomimo tego, że mnie zdradził. Zapukałam, gdy usłyszałam proszę weszłam do środka.
- Mamo pomóż...- mówił, ale widząc mnie zamilkł.- A. To Ty. Dzięki za pomoc.- powiedział jakby od niechcenia. Uśmiechnęłam się nie mrawo.
- Nie masz za co dziękować. Pomóc Ci w czymś?- spytałam z nadzieją, że mi odpowie.
- Jakbyś mogła to zapiąć guziki od koszuli.- odparł nie radząc sobie. Podeszłam bliżej niego. Powoli zapinałam guziki, co chwilę moje dłonie dotykały Jego umięśnionego i bardzo ciepłego ciała.- I jeszcze jakbyś mogła to...- mówił i zdrową ręką wskazał na zapięcie spodni. Westchnęłam i popatrzyłam na niego wzrokiem, na prawdę.- Chciałaś mi pomóc.- stwierdził. Szybko zapięłam guzik i zasunęłam zamek. Poczułam jak Jego przyjaciel się unosi. Udałam, że tego nie zauważyłam.
- Leon powiesz mi co się stało, że tak nagle spadłeś?- zapytałam ciekawa.
- Miałem dziwny sen, ale może opowiem Ci go kiedyś indziej. Pozwól, że teraz Ja zadam Ci dwa pytania. Czy Ty mi wybaczyłaś i kim był ten chłopak, z którym wczoraj rozmawiałaś? Oczywiście jak nie chcesz to nie musisz odpowiadać.- powiedział. Już miałam mu odpowiedzieć, ale przerwała mi Veronica. Oznajmiła, żeby Leon się zbierał do szpitala. Oczywiście zapytałam czy też mogę jechać potowarzyszyć szatynowi. Kobieta zgodziła się. Może teraz sobie wszystko wytłumaczymy...
○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●
Rozdział 34 z opóźnieniem, ale jest xp
Bardzooooo przepraszam, że nie było wczoraj, ale wczoraj koleżanka miała urodziny i tak jakoś wyszło, że przyszłam po szkole, zjadłam obiad, poszłam i wróciłam o 22 ^.^
Za to dzisiaj rozdział dłuższy :)
Jak już się domyśliliście to Viola wybaczy Leonowi, ale to nie oznacza, że znowu będą razem. Mam nawet pomysł jak ich połączę, ale to za jakiś czas.
ROZDZIAŁ 35 = 20 KOMENTARZY
Do następnego :*
zajmuje ;*
OdpowiedzUsuńświetny rozdział <3
Usuńmasakra, cuuuudo <33
Leoś, ty szalony, ręka w gipsie będzie :/
Viola, będzie dobrze :*
niech Verdas w końcu pogodzi się z Castillo :*
pozdrawiam <3
życzę wenyy <3
i zapraszam do siebie <3
http://leonettamiamor.blogspot.com/ xD
#jolo #swag #pierwsza.
udanych wakacji <3 ;*
Super :)
OdpowiedzUsuńCuDo CuDo CuDo *.*
OdpowiedzUsuńKocham *.*
Boski rozdział
Życzę weny i czekam na next <3
Buziaki :**
Cudo !!
OdpowiedzUsuńLeoś jak tyś to zrobił !!!
Czekam na next !!! ~ Julka ♥
Boski!!
OdpowiedzUsuńBiedy Leoś
Mam nadzieję, że sobie to wszystko dokładnie wyjaśnią i się pogodzą.
Czekam na next!
Buziaczki ;**
SUPER!!
OdpowiedzUsuńAga
hio hi ohio YOLO !!!
OdpowiedzUsuńsuper boski <3
N ie no ta historia mnie tak wciąga na maxa 1!!!
Viola zapinała Leosia >3
Przyjaciele z Danielem :D
Sen Violi...
a potem Leona i BUM spadl z łóżka :D
zajebiste YOLO :D
hehe zazdrosny Leosiek <3 Mrr sexsiak >#
czekam na next :**
Alex <3
Świetny :*
OdpowiedzUsuńPo prostu cudowny :*
Czekam na next :)
Paula <\3
super
OdpowiedzUsuńczekam na next!
OdpowiedzUsuńSuper , super , super !!!
OdpowiedzUsuńKocham twój blog <3
Genialnie piszesz !
Wow super !!! Ciesze się , że dodałaś rozdział, uwielbiam twój blog !!!
OdpowiedzUsuńEXTRA!!!!! nie moge sie doczekac co bedzie dalej.... fajnie by bylo gdyby leon zabral viole gdzies sila, tak zeby sobie wszystko wyjasnic
OdpowiedzUsuńOmg co za rozdział!
OdpowiedzUsuńMasz rewelacyjne pomysły!<3
swietniee tez chce tak pisac :( przeprasaam za bledy ale pisze z fonu
OdpowiedzUsuńboski ci syszedł wiesz .? <333
OdpowiedzUsuńnic sie nie stałok ja zawsze poczekam ;) świetny :)) czekam na next <33
OdpowiedzUsuńwoooooow pięknie :D haha jak sie złożyło xd dziewczyny u góry przeczytały pare mi wcześniej xDD fajnie :D
OdpowiedzUsuń-Monica Blanco
Co to za szantaż? Ja się pytam.
OdpowiedzUsuńOni mają być razem! Forever!
Bo jak nie to... nic xd.
Mówi się trudno, życie to nie bajka ;x
Czekam na neext :*
Cudowny :)
OdpowiedzUsuńNie wiem czemu, ale nie zauważyłam, że rozdział dodałaś i jestem dopiero dziś :(
Viola mu wybaczyła :D
Leon coś ty zrobił?
Idę czytać następny rozdział bo już jest :*
Pozdrawiam <3