piątek, 31 października 2014

EPILOG

- Pamiętam ten dzień, w którym twój tata mi się oświadczył. Niby było to tak dawno, ale wydaje mi się jakby było to niedawno. To nie były takie oświadczyny w wykwintnej restauracji, przy kwartecie skrzypcowym. On chciał abym się tego najmniej spodziewała. Tego dnia nie spodziewałam się tego najbardziej.

Trzymam na rękach malutką kruchą dziewczynkę. Jest taka mała, taka bezbronna gdy śpi. Do pomieszczenia po chwili wchodzi z powrotem Leon. Posyłam mu uśmiech, który on odwzajemnia. Podchodzi do mnie i całuje w policzek. Podaje mu delikatnie dziecko. Przygląda się jej w wielką uwagą.
- Jest śliczna.- mówi, swój wzrok przenosi na mnie. Oddaje mi ją z powrotem na ręce. Patrzę na niego pytająco, kiedy zauważam, że chwilę nad czymś myśli. Klęka koło łóżka i patrzy na małą.
- Leon wszystko w porządku?- pytam tym samym zmuszając go aby spojrzał na mnie.
- Tak. To znaczy tak jakby, bo ja yy.. ten... no wiesz.- mówił a mi coraz bardziej zachciało się śmiać.
- Leoś proszę powiedz. Nie wyśmieję Cię, a krzyczeć też nie będę.- uspokoiłam go. Wyciągnął coś z kieszeni.

środa, 29 października 2014

ROZDZIAŁ 67 "Daruj sobie"

Siedzę przy łóżku Ludmiły w sali szpitalnej. Chciała zostać sama ze mną. Nie wiem co chce mi powiedzieć, ale chyba się boi, bo za każdym razem kiedy otwiera usta w jej oczach pojawiają się łzy, przez co sama mam ochotę płakać. Blondynka jest cała poobijana. Nie wiem co się z nią stało, lekarze nie chcieli mi powiedzieć, Fede nie był w stanie wypowiedzieć nawet jednego słowa mruczał coś pod nosem, że to jego wina. Pomimo wielu oporów Leonowi udało się go zabrać do nas do domu, żeby się trochę uspokoił. Całą noc nie spał, podobnie jak ja całą noc leżałam i myślałam o przyjaciółce. Dopiero dzisiaj rano przyjechałam do szpitala. Siedzę na tym nie wygodnym krzesełku godzinę, a Lu patrzy teraz w okno. Jej głowa jest owinięta bandażem ma siniaki na twarzy, w ogóle na całym ciele. A w oczach ciągle ma łzy. Obraca powoli swoją głowę w moją stronę.
- Lu dlaczego chciałaś abyśmy zostały same? Co się stało?- zapytałam cicho, łagodnym głosem. Dotknęłam jej ręki, szybko ją zabrała. Pojedyncza łza spłynęła po jej sinym policzku.
- Byłam w ciąży.- odparła a na jej twarzy pojawił się cień uśmiechu. Czegoś tutaj nie rozumiem.
- Jak to byłaś?- dopytywałam.- Przepraszam jestem bardzo ciekawa co się wydarzyło Fede nie może wydusić z siebie słowa, lekarze też ni mi nie chcą powiedzieć.- dopowiedziałam. Swój wzrok przeniosła na okno, a po chwili z powrotem na mnie.
- Byłam. Powiedziałam to Fede. Nie ucieszył się. Był zły na mnie.- rzucała powoli zdaniami, a ja wsłuchiwałam się w każde słowo.

niedziela, 26 października 2014

ROZDZIAŁ 66 "Jak przeprosisz"

Eryk poprosił Leona i mnie abyśmy się zajęli Rico kilka dni, bo on tymczasem musi jechać do swoich rodziców. Nie chciał brać ze sobą chłopczyka, bo wiedział jaki jest wybuchowy a nie chciał aby mu przeszkadzał, albowiem musi coś tam załatwić. Dla mnie to żaden problem. Narazie nie pracuję, dlatego mam dużo czau, sama nudziłam się w domu, dlatego chodziłam do Leona i pomagałam mu w pracy. Obecnie leżę na białej sofie w biurze szatyna, on sam rozmawia po jakimś innym języku przez telefon. Rico ma dzisiaj pierwszy dzień w przedszkolu. Mam nadzieję, że czegoś nie wyrobi. Jest trochę bardzo energiczny, więc jak sobie z nim poradzą to będzie cud. Gdy zauważyłam, że Leon skończył rozmawiać wstałam z wygodnego miejsca i podeszłam do mojego chłopaka. Zaczęłam masować jego kark.
- Kochanie..- przerwał mu dzwonek telefonu. Westchnął i odebrał. Jak się później okazało dzwoniła wychowawczyni Rico.- Violu pojechałabyś do  przedszkola Riro, podobno coś wyrobił.- pociągnął mnie na swoje kolana. Musnął moje usta. 
- Nie mam nic przeciwko. Chętnie dowiem się o co chodzi.- jeszcze raz mnie pocałował.- Koniec, bo jeszcze przez Ciebie nigdzie nie pojadę.- zaśmiałam się i wstałam z jego kolan. Wzięłam swoją torebkę i powoli wyszłam z jego biura. Windą zjechałam na parter. Wyszłam z wielkiego budynku i udałam się na parking. Wsiadłam do swojego samochodu i pojechałam w tą samą stronę, którą jechałam aby dowieźć Rico do przedszkola.

środa, 22 października 2014

ONE SHOT "Żegnaj, już na zawsze"

Dedykacja dla wszystkich czytelników <33 Dziękuję, że jesteście <33



„Nie ma lepszej śmierci, jak w chwili szczęścia” 
~Sokrates~

Sześcioletnia dziewczynka siedzi sama na huśtawce. Pomimo tego, że plac zabaw, w którym się obecnie znajduje jest ulubionym miejscem wielu dzieci, to dzisiejszego pochmurnego dnia panuje tam pustka, żadnej żywej duszy poza nią. Głowę ma uchyloną i patrzy na swoje błękitne buciki. Chłodny wiatr powiewa jej długie kasztanowe włosy. Uwielbia ten moment kiedy mama jej je czesze. Dziewczynka jest smutna, bo jej rodzicielka znowu wyjechała w trasę koncertową zostawiając ją samą z dziadkami. Lubi spędzać z nimi czas, ale to nie to samo co z mamą. Jej tata, German wziął rozwód z Marią, teraz spotyka się z o prawie dwadzieścia lat młodszą kobietą nie pasuje to młodej Castillo. W przedszkolu poznała kilku znajomych, ale pośród nich poznała jedną przyjaciółkę, ale niestety ona wyjechała.
- Hej!- słyszy głos chłopczyka. Podnosi głowę i widzi przed sobą Leona, kolegę z klasy. On jako jedyny z grupy chłopców czasami rozmawia z Violettą. Na jego twarzy ciągle widnieje uśmiech.- Zajęte?- pyta wskazując na huśtawkę obok. Dziewczynka kręci przecząco głową. Siada obok i zaczyna się huśtać coraz wyżej, i wyżej. Kątem oka Violetta spogląda na kolegę, widzi jego szeroki uśmiech. Lecz nagle ich spojrzenia się krzyżują. Uśmiech schodzi mu z twarz i zeskakuje z ruszającej się jeszcze huśtawki. Ostatecznie ląduje na kolanach. Promienny uśmiech wraca mu na twarz.

niedziela, 19 października 2014

ROZDZIAŁ 65 "Bolało jak spadłaś z nieba?"

Przeczytaj notkę pod rozdziałem xp

*Violetta*
Patrząc na to wszystko z perspektywy czasu niewiele się zmieniło. Leon od jakiegoś czasu nie dzwoni i nie pisze. Słyszałam od Lu, że rozstał się z Carmen, ponieważ go zdradzała. Ale on też ją zdradzał ze mną. Więc to między nimi było nie miało szans na przyszłość. Obecnie po miesiącu pobytu u Nico przyjechałam z powrotem do Denver, na ślub przyjaciół. Nie mogłabym zostawić Ludmiły w tak ważnym dniu. Razem z dziewczynami ustaliłyśmy, że to jednak Fran zostanie świadkiem. Ja mogłabym, ale blondynka uważa, że tak będzie lepiej.
Wiem, że ucieczka nie była najlepszym wyjściem, ale to jedyne co wymyśliłam. Inne opcje raczej by nie przeszły. Wiem, że mogło być inaczej, ale jak zawsze wszystko spartoliłam. Teraz nie uniknę całej odpowiedzialności i rozmowy z szatynem. Nie za bardzo mi się to uśmiecha, ale jak mus to mus.
Pogoda idealnie odwzajemnia mój humor. Jest pochmurnie i pada. Krople deszczu odbijają się od dużych okien i powoli spływają po powierzchni szyby. Chciałam sobie wybrać sukienkę, ale wszystkie są jednym słowem za małe, lub zbyt dużo pokaujące. Nie spodziewałam się, że przez miesiąc tak urośnie mi brzuch. Powinnam iść i kupić sobie odpowiednią sukienkę, ale to zajęłoby mi dużo czasu jakbym miała wybierać sobie sama. Lu jest zajęta na pewno, bo przecież pojutrze ślub, ale Fran, zadzwonię. Od razu porozmawiamy. Z Resto miałam gorszy kontakt niż z blondynką. Wzięłam swój telefon i wybrałam numer przyjaciółki. Po dwóch sygnałach odebrała.

piątek, 17 października 2014

ROZDZIAŁ 64 "Zdradziłaś mnie"

* Trzy dni później *
* Leon *
Czy to możliwe, że znowu ją straciłem. Nie daje znaku życia, nie odbiera moich telefonów, nie przychodzi do pracy. Martwię się o nią. Ludmiła i Francesca nic nie wiedzą o zniknięciu Violetty, albo po prostu nie chcą mi powiedzieć. Nie rozmawiałem z Carmen jeszcze o tym co powiedziała mi Violetta, bo ona wyjechała, bo pojechała do chorego ojca. Dlaczego bardziej przejmuję się Violettą niż Carmen? Bo to Violettę kocham. Zawsze kochałem i nigdy nie przestałem. Jadę do Angie może ona będzie coś wiedziała. Parkuję przed domem i szybko wysiadam z samochodu. Dzwonię dzwonkiem do drzwi kilka razy pod rząd. Po chwili otwiera mi kobieta. 
- Angie wiesz może co się dzieje z Violettą?- zapytałem na jednym wydechu. Podała mi kopertę. 
- Tam powinieneś znaleźć odpowiedź.- podziękowałem i wsiadłem z powrotem do pojazdu. Wróciłem do swojego domu. Postanowiłem na spokojnie przeczytać ten list.
Będąc już na miejscu usiadłem na kanapie, wyciągłem z marynarki kopertę i szybko wziąłem się za czytanie kartki znajdującej się w środku.


Leonie

Jeżeli czytasz teraz ten list, to znaczy, że zastanawiasz się gdzie jestem. Wyjechałam, ale to chyba lepiej dla Twojego związku z Carmen. Wyobrażałam sobie jeszcze niedawno, jakby to było być z Tobą, ale teraz to już nawet nie ma większego znaczenia.
Bardzo boli myśl, że mogłabym być teraz obok Ciebie, tulić Twoje dłonie, całować usta, wdychać Twój zapach... Niestety jest to niemożliwe... Pamiętam każdą chwilę spędzoną z Tobą, każdy gest, każde wypowiedziane słowo. Kocham Twój głos, uwielbiam kiedy po prostu jesteś... Wiem, że Ty też bardzo tęsknisz i cierpisz z powodu naszej rozłąki. Chociaż było to dawno... Nadal pamiętam to jak się czułam gdy zobaczyłam Cię w telewizji. Świat obrócił mi się do góry nogami. Bez Ciebie wszystko było takie nowe i nie znane. Chciałabym żebyś wiedział, że wyjechałam nie wiesz gdzie, od nikogo się tego nie dowiesz, nikomu tego nie mówiłam. Nie wiem może masz mi nadal za złe tą naszą kłótnię, przepraszam nie chciałam mówić tych wszystkich rzeczy. Mam w życiu mętlik chcę sobie wszystko poukładać, spotkanie Ciebie jest najlepszym co mnie spotkało w życiu. Nie żałuję tych wszystkich chwil spędzonych z Tobą. Bo jestem pewna, że zależy Ci na mnie tak mocno jak mi na Tobie. Tak naprawdę piszę moje wszystkie uczucia w liście, bo bałam Ci się wyznać je w twarz. Teraz możesz o mnie myśleć co tylko chcesz. Proszę Cię nie dzwoń. Na pewno zobaczymy się na ślubie Ludmiły i Federico, ale wtedy już nic nie będzie takie same. Może Ci się wydawać, że piszę jakieś głupoty, ale .... Kocham Cię. I teraz kiedy piszę ten list słońce świeci, jest śliczna pogoda, a ja płaczę. Płaczę, bo jestem najgorszą osobą, którą znasz. W pewnym sensie uzupełniamy się. 
Zajmujesz w moim sercu ważne miejsce i wiedz, że to się nie zmieni próbowałam nie raz to zmienić, ale nigdy mi to nie wychodziło. Jestem ciekawa jak by to wszystko wyglądało gdybyśmy się wtedy nie przespali. Pewnie ja żyłabym swoim życiem a Ty swoim. Za każdym razem kiedy widziałam Ciebie i Carmen czułam takie głupie ukłucie w sercu, czy to możliwe, że nadal Cię kocham? Tak pomimo tego wszystkiego kocham Cię.
Violetta

Nadal nie mogę uwierzyć w o co przeczytałem. Jak ona mogła tak po prostu wyjechać nie mówiąc mi nic wcześniej. To, że się pokłóciliśmy nie oznacza, że musi wyjeżdżać. Ona mnie jednak nadal kocha. Dlaczego kłamała? Chciała mojego szczęścia. Przecież to niedorzeczne, jak mam być szczęśliwy bez niej.

~*~

Przez cały czas myślałem nad tym gdzie może znajdować się Violetta. W ogóle się nie wyspałem, nie mam dzisiaj w ogóle humoru. Siedzę w swoim biurze, ale na niczym nie mogę się skupić. Za chwilę ma przyjść Ludmiła, może od niej się czegoś dowiem. Niby szatynka pisała, że nikomu nie mówiła, ale przyjaciółkom by nie mówiła. Na pewno coś wiedzą.Usłyszałem pukanie do drzwi. Zaprosiłem tą osobę. Do środka weszła Lu. Wskazałem na krzesło na przeciwko. Usiadła. Popatrzyła na mnie pytająco.
- Wiesz coś o Violetcie?- zapytałem. Spuściła swój wzrok na czerwone paznokcie.- Ludmiła wiesz?- powtórzyłem odrobinę głośniej. Podniosła swój wzrok.
- Nie. Wiem tylko, że gdzieś wyjechała nie mówiła gdzie. Obiecywała, że przyjedzie na mój ślub.- odparła ciągle odwracając wzrok. Tak jakby bała się spojrzeć mi w oczy.
- Tylko tyle?- zapytałem wiedząc, że jeszcze coś jeszcze ma do ukrycia.- Wiesz dlaczego wyjechała?- pokręciła głową. - Jesteś pewna? Wydaje mi się, że ukrywasz coś przede mną coś.- dodałem. Nic nie mówiła.- Dasz mi na chwilę swój telefon. Proszę.- kiwnęła głową i wyciągła urządzenie z torebki. Odblokowała i wybrała numer Violetty przynajmniej tak mi się wydaje. Jednak wie co chcę zrobić. Podała mi telefon. Pierwszy sygnał, drugi, trzeci..
- Cześć Lu. Stało się coś?- od razu po usłyszeniu jej głosu uśmiech pojawił się na mojej twarzy.
- Violetta gdzie Ty jesteś. Powiedz mi. Przepraszam, że się tak zachowywałem. Proszę powiedz gdzie jesteś.- prosiłem.
- Nie dzwoń więcej. Proszę.
Rozłączyła się. Zrezygnowany oddałem telefon Ludmile. Podziękowałem, blondynka wyszła z pomieszczenia. Nie dowiedziałem się niczego co mogło by mnie przynajmniej trochę naprowadzić. Nie wiem gdzie mam jej szukać. Najlepiej jednak będzie jak poczekam do ślubu przyjaciół.
Tymczasem postanowiłem zadzwonić do Carmen. Trochę mnie zaciekawiło to co mówiła Violetta. Ale Carmen nie zrobiłaby mi przecież czegoś takiego. Nie odbiera, za każdym razem włącza się poczta. Zdenerwowałem się odrobinę. Wyszedłem z swojego biura i ruszyłem ku wyjściu z budynku, będąc już prawie przy wyjściu zatrzymał mnie głos Mariki.
- Leon z tego co pamiętam masz spotkanie dzisiaj.- kiwnąłem głową z uśmiechem i wyszedłem w tym momencie chciałem jak najszybciej znaleźć się w swoim mieszkaniu.

~*~

Podeszłam do szafki nocnej, do której Carmen chowa różne rzeczy. Otworzyłem pierwszą szufladkę. Dwie książki, wziąłem pierwszą lepszą szybko kartkowałem strony myśląc, że coś znajdę. Ku mojemu zdziwieniu z drugiej wypadło jakieś zdjęcie. Znajdowała się na nim ona i jakiś facet, którego widziałem kilka razy wcześniej. Odwróciłem z tyłu było coś napisane "Kocham Cię. Carlos". Zostawiłem sobie to zdjęcie. Gdy chciałem odłożyć książkę zauważyłem, że znajduje się tam jeszcze zdjęcie usg. Wziąłem je do rąk. Tak w sumie to prawie nic tam nie widać. Przyjżałem się dokładniej który to tydzień, 4. Wszystko nagle zrobiło się jasne. Ostatni raz kiedy doszło między nami do czegoś głębszego było prawie dwa miesiące temu. Jeszcze przed przyjazdem Violetty. Do tego jestem pewien, że nie miała wtedy dni płodnych. Od momentu kiedy znowu spotkałem Castillo nie mogłem uprawiać seksu z inną kobietą, bo w głowie miałem tylko ją. Nagle przypomniała mi się rozmowa z Violettą w samolocie, gdy razem lecieliśmy do Londynu

- Ciekawe jakby twoja narzeczona zareagowałaby na wiadomość, że jestem w ciąży.- popatrzyłem na nią poważnie a zarazem wystraszony. Zaśmiała się.
- W ciąży. Ty?- majaczyłem.
- Żartowałam, ale przyznaj byłoby zabawnie.- odetchnąłem z ulgą.- To było bezczelne. Ciekawe co byś zrobił jakby to była prawda, a nie głupi żart? A nawet jakby to pewnie bym Ci o tym nie powiedziała tylko zachowała tą informacje dla siebie, wyjechałabym i tam została na stałe.

Czy to możliwe, że Violetta wyjechała, bo jest ze mną w ciąży. Do tego jej dziwne zachowanie tego dnia, kiedy się pokłóciliśmy. Wtedy musiała się o tym dowiedzieć. Ciekawe jakby to było, ona pewnie nie chciała mi tego powiedzieć. Muszę o to wypytać Ludmiłę, albo Fran.
Z każdą chwilą zbieram coraz więcej dowodów na zdradę. Według mnie około dziesięć zdjęć w tym zdjęcie usg i to, że niektóre jej ubrania przesiąknięte są jakimiś innymi męskimi perfumami. Nie mogę w to uwierzyć, przez tyle czasu ufałem takiej osobie. Niemożliwe nagle stało się możliwe. Spojrzałem na zegarek znajdujący się na mojej ręce. Powinienem powoli się zbierać na spotkanie.

~*~

Siedzę z Fede i Lu w moim mieszkaniu. Chcieli ze mną coś obmówić, ale jednak blondynka zauważyła, że coś jest nie tak i zaczęła mnie o wszystko wypytywać. Wstałem z kanapy i poszłem do sypialni po zdjęcia, z którymi wróciłem do towarzystwa. Podjąłem je przyjacielom.
- Zdradziła Cię?- zapytali jednocześnie nie odrywając wzroku od zdjęć. Potwierdziłem.- Co zamierzasz z tym zrobić?- dopytywała Lu.
- Spakuję ją i wyrzucę z domu. Nie będę jej słuchał. Mogłem uwierzyć Violi, mówiła mi to kilka dni temu, a ja jej nie uwierzyłem. Idiota ze mnie. Teraz muszę tylko czekać na wasz ślub.- odparłem.
- A to zdjęcie usg?- zapytał przyjaciel. Zaśmiałem się.
- Zabawna sprawa. To nie jest moje dziecko tylko jej kochasia. Czwarty tydzień, a między nami doszło do czegoś więcej około dwa miesiące temu.
- Później przyjechała Violetta.- dokończyła Ferro. Pokiwałem głową.- Pomogę Ci ją spakować a Feduś co ugotuje, bo umieram z głodu.- zaśmiałem się. Cmoknęła go w usta i wstała z kanapy idąc w stronę sypialni.- Leon idziesz?!- krzyknęła.
- No Feduś ugotuj coś dobrego.- zakpiłem sobie z przyjaciela i udałem się w stronę, którą poszła Ludmiła. Gdy wszedłem do środka zobaczyłem kobietę stojącą przed szafą z jej ubraniami.
- Nie miała stylu, gdzie ona się ubierała? W lumpeksie. Była narzeczoną takiego bogatego i wystawnego faceta jak ty a nie umiała w ogóle kupić markowych ubrań. Skandal w świecie mody.- oburzyła się, co mnie odrobinę rozbawiło.

Gdy wszystko było już spakowane znieśliśmy na dół. Poczułem przyjemne zapachy z kuchni. Jednak Fede umie gotować nigdy się nie chwalił swoim talentem. Trochę poprawił mi się humor dzięki tej dwójce. Razem zasiedliśmy do stołu.
- Przyjacielu wiesz, że mógłbyś czasem zrobić zakupy. To nic wielkiego jak wsiąść w samochód, pojechać do sklepu, kupić różne rzeczy, wrócić i rozpakować. To kilka nie trudnych czynności.
- Przyjacielu jak jesteś taki mądry to mógłbyś to zrobić za mnie. Nie mam dużo czasu, a zazwyczaj jadam na mieście.- odparłem, powoli jedząc spaghetti.- Nigdy nie chwaliłeś się tym, że umiesz gotować.- zaśmiałem się.
- Bo nigdy nie było okazji.- rzucił. Spojrzał na Lu i puścił jej oczko, ona zachichotała. Nagle przypomniało mi się jak Violetta słodko chichotała.- Ej co jest?- zwrócił się do mnie.
- Nic. Po prostu Wam zazdroszczę.- burknąłem.- Jak ja bym chciał być w takim szczęśliwym związku jak Wy. Kochacie się przez tyle lat, prawie w ogóle się nie kłócicie. Planujecie już ślub, który będzie już niedługo.- dopowiedziałem.
- A ja myślałem, że to ty zawsze masz szczęście, ale najwidoczniej się myliłem.- zaśmiał się a ja zgromiłem go wzrokiem.
- Leon nie przejmuj się Fedusiem. On po prostu nie może uwierzyć, że pierwszy raz w życiu jest w czymś lepszy od Ciebie. Violetta wróci, bo Cię kocha, ale teraz musi sobie wszystko poukładać.
- Mogła mnie uprzedzić. Dlaczego wyjechała Lu wiesz? Proszę Cię powiedz mi.- powiedziałem błagalnym tonem. Westchnęła i podniosła swój wzrok znad jedzenia.
- Mówiła tylko, że wyjeżdża nic poza tym. Leon zobaczycie się niedługo. Porozmawiacie na spokojnie.- próbowała mnie pocieszyć blondynka, posłałem jej wymuszony uśmiech.
- Nie wiem dlaczego, ale wydaje mi się, że ona chce coś ukryć, na przykłam, że jest w ciąży.- zakrztusiła się jedzeniem.- Mówiła Ci coś na ten temt?- dopytałem. Pokręciła głową.
- Nic. Leon nie rozmawiałam z nią na ten temat.- odparła unikając mojego spojrzenia. Wydawało mi się to dziwne, ale postanowiłem nie drążyć tematu.

~*~

Siedzę w kuchni i jem swoje śniadanie. Lubię te niedzielne poranki, zawsze mogę się wyspać. Usłyszałem przekręcanie klucza w drzwiach. Po chwili do kuchni weszła Carmen. Popatrzyła na mnie przenikliwym spojrzeniem.
- Co robią tam te walizki? Jedziesz gdzieś?- zapytała jak gdyby nigdy nic. Nalała sobie wody do szklanki i usiadła obok mnie. Moją uwagę zwrócił pierścionek znajdujący się na jej palcu.
- Nie przypominam sobie żebym dawał Ci taki pierścionek zaręczynowy.- zauważyłem. Zarumieniła się i szybko zdjęła pierścionek.- Idź do sypialni na łóżku zobaczysz coś wtedy może przestaniesz udawać taką głupią.- rzuciłem i zająłem się kończeniem jedzenia. Wstała i poszła do pomieszczenia, które jej poleciłem. Po chwili wróciła z zdjęciami.
- Grzebałeś w moich rzeczach?- zarzuciła. Zaśmiałem się.
- Zdradziłaś mnie czy to wystarczy Ci. Okłamywałaś mnie a ja głupi Ci ufałem. Do widzenia, albo i nie. Oddaj klucze do domu.- położyła na blacie klucze i pierścionek.
- Nie chciałam żeby to tak się skończyło. Przepraszam. Kochałam Cię, ale oddaliliśmy się bardzo od siebie, tak jakby nas już nie było z każdym dniem traciłam nadzieję, na lepsze jutro. Ułóż sobie życie z Violettą, bo wiem, że to właśnie ją kochasz. Chciałam być dla Ciebie idealna, ale nie oszukujmy się między nami już nic nie ma.- wyznała. Wzięła walizki i wyszła z mojego domu. Gdy usłyszałem trzaskanie drzwi poczułem ulgę. Teraz zostało mi układać wszystko na nowo.

~*~

Razem z Rico leżymy na trawie w cieniu pod drzewem. Jest ciepło, więc szkoda by było nie wykorzystać takiej pogody. Przyjeżdżam do niego zazwyczaj w niedziele, bo wtedy i on ma czas i ja. W tygodniu jest odrobinę gorzej, ale zawsze jakoś się to wykombinuje.
- Leon dlaczego Violetta wyjechała stąd?- zapytał patrząc w niebo.- Przecież jesteście razem powinieneś wiedzieć.- dodał. Zaśmiałem się.
- Nie jesteśmy razem. Wyjechała bo miała do załatwienia ważne sprawy.- odpowiedziałem mało przekonująco.
- Tęsknię za nią.- wyznał z smutkiem.- A Ty?- przekręcił się na bok, aby mógł patrzeć na mnie. Jest tak podobny do mamy, te same oczy i nos, na jej wspomnienie zrobiło mi się ciepło na sercu, zawsze była gdy potrzebowałem od niej pomocy. Teraz jakby jeszcze z nami była to pewnie doradziła by mi co mam zrobić. Pamiętam jak przyjechałem jeszcze tutaj po mojej zdradzie. Była na mnie zła o to co zrobiłem, ale pomimo tego powiedziała Leon wiesz, że to co zrobiłeś jest niewybaczalne. Myślałam, że dorosłeś, ale zachowujesz się jak nastolatek. Violetta dobrze zrobiła, że z Tobą zerwała, jeżeli jeszcze się spotkacie i ją przeprosisz a ona Ci wybaczy to znaczy, że nadal będzie Cię kochała, albo zrobi to żebyś się odczepił. Daj jej to wszystko przemyśleć...
Dałem jej do przemyślenia cztery lata, mogłem się starać aby ją odzyskać, a nie czekać na jakiś znak z jej strony, kiedy jestem prawie pewny, że wtedy nie chciała by mnie nawet widzieć. Może ten czas na przemyślenia powinien być krótszy. Niektórych rzeczy chciałbym zmienić, ale niestety czasu nie cofnę. Westchnąłem zrezygnowany.
- Ja też Młody. Ja też... Miejmy nadzieję, że wszystko się ułoży.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

Witam Was wszystkich w ten piątkowy poranek, kiedy to ja około pół godziny temu wstałam xpp
Tak oto zaprezetował się rozdział 64 xd
Cały z perspektywy Leona, akcja miała się toczyć odrobinę inaczej, ale postanowiłam, że tak będzie lepiej i bardziej zrozumiale ;33
Cóż... Bardzo dziękuję za wszystkie miłe komentarze pod poprzednim rozdziałem, widzicie jak chcecie to potraficie zmotywować <33
Może niektórzy z Was zauważyli, że w okienku z informacjami jest bardzo króciutki fragment tego rozdziału, następny pojawi się kiedy rozdział 65 będzie już prawie gotowy.
Jeżeli cchecie rozdział 65 w poniedziałek to chciałabym zobaczyć tutaj 25 komentarzy <3
Jeżeli chcecie rozdział 65 w niedzielę to chciałabym zobaczyć tutaj 30 komentarz <3
Wszystko zależy od Was xpp

Do następnego :*











wtorek, 14 października 2014

ROZDZIAŁ 63 "Jest jeszcze gorzej"

*Miesiąc później*
Możliwe? Bardzo możliwe. Sama na początku w to nie uwierzyłam, ale tak jest. Sprawdziłam ostatni raz w kalendarzu a chwilę później swój wzrok przeniosłam na trzy wzory zaproszeń ślubnych. Nie mogę w to uwierzyć, ale jednak to wszystko jest prawdą. Siedzę na łóżku od piętnastu minut i chciałabym płakać z szczęścia i bezsilności jednocześnie. Podnoszę wzrok i patrzę na szmaragdowe oczy mężczyzny siedzącego obok mnie. Panuje cisza. Nie chcę się odzywać, bo jeszcze przez przypadek powiem prawdę i wszystko legnie w gruzach. Żyjemy w kłamstwie, obydwoje nawzajem się okłamujemy. Mówimy sobie, że będzie dobrze, ale dla mnie już nic nie będzie dobrze. Wskazuję palcem na najładniejszy według mnie wzór. Podnosi ogląda po raz siódmy. Odkłada po raz kolejny. Mój wzrok po raz kolejny wędruje na kalendarz 1 sierpień.
- Violetta co się dzieje?- zapytał szatyn nie spuszczając ze mnie wzroku.- Dziwnie się zachowujesz od bodajże tygodnia. Co się dzieje. Nie wierze w Twoje nic. Znam Cię na tyle dobrze.- dopowiedział.
- Przepraszam nie mam w ogóle humoru. Naprawdę najbardziej podoba mi się to drugie.- odparłam. Wymusiłam uśmiech. Oblizał swoje wargi, które tak bardzo chciałabym poczuć. Niestety nie mogę. Przygnębiające dla mnie jest to, że nie mogę pokochać nikogo innego. Próbowałam, ale mi się nie udaje. Czuję się coraz słabsza. Myślałam, że to inaczej się skończy.- Przepraszam, ale nie mogę się na niczym skupić. Muszę coś jeszcze załatwić i bardzo się stresuję.- dodałam.
- Masz randkę?- zapytał zdziwiony. Zaśmiałam się, bo jego mina była bezcenna. Pokręciłam głową przecząco.- Violetta dlaczego ty się z nikim nie umawiasz? Jesteś młoda, piękna powinnaś korzystać z życia i znaleźć w końcu miłość. Zamiast tego od jakiegoś czasu w ogóle zachowujesz się inaczej.
- Jejku Leon nie przejmuj się mną. Mówiłam Ci już jestem zamyślona nie koniecznie na pomocy przy wyborze zaproszeń na Twój ślub.- burknęłam. Objął mnie ramieniem. Wtuliłam się w niego. Teraz jest mi dobrze, ale niestety tą chwilę przerwał dzwonek telefonu Verdasa.Odsunął się trochę i odebrał.
- Gdzie? Co się stało? Dobra już tam jadę.- rzucił i się rozłączył.

sobota, 11 października 2014

ROZDZIAŁ 62 "Wszystko skończone"

Siedzimy w samolocie do Londynu. Ten lot jest chyba najdłuższym w moim życiu. Leon siedzi na przeciwko mnie i sprawdza coś na laptopie. Pewnie pracuje, nie dziwię się Carmen, że czuje się taka samotna. Verdas ciągle pracuje. Jak nie pisze niczego to do kogoś dzwoni i z kimś rozmawia. A ja sama już nie wiem co mam robić. Zostały jeszcze cztery godziny lotu. Nie mogę usiedzieć na miejscu i równocześnie patrzyć na niego. Wygląda tak strasznie kusząco. Odblokowałam ekran swojego telefonu, który trzymam w rękach. Zauważyłam sms od Fran "Zadzwoń xp". Tak jak chciała tak zrobiłam. Wybrałam numer przyjaciółki. Po kilku sygnałach odebrała.
- Viola nie uwierzysz co się stało. Zgaduj... Albo nie sama Ci powiem. Nie uwierzysz w to. Wiesz kogo spotkałam dzisiaj. Marco! Wierzysz w to, bo ja nadal nie. Tak się zmienił, że go nie rozpoznałam. Wiesz jak się głupio poczułam, nie poznałam kogoś z kim dawniej chodziłam. Wiesz co jest najgorsze, że ja poczułam takie miłe uczucie w środku. Jejku... Violu to jest straszne jestem z Diego i bardzo go kocham, ale gdy zobaczyłam Marco poczułam coś takiego innego. No dobra koniec o mnie, mów co tam u Ciebie. Jestem ciekawa. Opowiadaj. Może wam w czymś przerwałam.- zaśmiałam się Leon podniósł wzrok i spojrzał na mnie, lecz po chwili jego wzrok znowu skupił się na ekranie laptopa.
- Fran nie gadaj głupot. Jak narazie jesteśmy jeszcze w samolocie. nawet nie wiesz jak to długo trwa. Ale czekaj, czekaj czyli mówisz, że czujesz coś do jednego i drugiego?- zapytałam ciekawa zmieniając tym samym temat.

poniedziałek, 6 października 2014

ROZDZIAŁ 61 "Nas już nie ma"

Po raz kolejny zaspałam i robiłam wszystko w pośpiechu. Szybki prysznic, szybki wybór ubrań, szybkie śniadanie, nie miałam nawet czasu zamienić kilku słów z Angie. Wysiadłam z samochodu i już odrobinę spokojniej weszłam do biurowca. Przywitałam się uśmiechem z Mariką i w ostatnim momencie wskoczyłam do windy. Dzisiaj nie miałam nawet czasu na makijaż, dlatego właśnie postawiłam dzisiaj w połowie na naturalność. Nawet nie męczę swoich stóp szpilkami, chociaż bardzo mnie kusiły. Na odpowiednim piętrze wyszłam z ruchomego pomieszczenia i weszłam do swojego biura. Rzuciłam torebkę na biurko. Zauważyłam plik kartek i dolepioną karteczkę "Powodzenia :)". Pismo Leona. Usmiechłam się pod nosem. Usiadłam na swoim wygodnym krześle i wzięłam się za swoją pracę.
Po jakimś czasie, nawet nie wiem ile czasu minęło, ale na pewno sporo, bo czuję coraz większy głód postanowiłam pójść coś zjeść. Akurat niedaleko znajduje się restauracja. Wstałam z miejsca, wzięłam torebkę i ruszyłam do windy. W środku znajdowała się Lu i Fran. Wciągnęły mnie do środka.
- Dobrze Viola przydasz nam się.- rzuciła blondynka. Popatrzyłam na nią pytającym spojrzeniem.- Zmieniłaś styl?- zapytała ignorując moje spojrzenie.
- Nie, miałam dosyć szpilek i tych wszystkich sukienek. Tak na jakiś czas chyba można. Szybko to załatwmy bo jestem głodna.- narzekałam jak małe dziecko. Wyszłyśmy na najwyższym piętrze. Dokładniej to one mnie wyciągły.
- Lu on już skończył spotkanie?- zapytała Fran. Ferro pokiwała głową.
- Tak dzwoniłam do niego i mówiłam mu, że przyjdę.- wyjaśniła otwierając drzwi. Weszłyśmy do środka. Leon siedział przy biurku i patrzył w ekran laptopa. Podniósł swój wzrok i zatrzymał go na mnie. Poczułam, że się rumienię.

piątek, 3 października 2014

ROZDZIAŁ 60 "A ty nie chciałbyś?"


* 3 dni później *

Obracam się powoli na obrotowym krześle w ręce trzymam dokumenty zawierające umowę z inną firmą. Według mnie warunki są bardzo stosowne, ale nie wiem czy to wszystko podejdzie Leonowi. Usłyszałam pukanie do drzwi, które wyrwało mnie z rozmyślań. Odpowiedziałam ciche proszę. Do środka weszła Lu z dwoma filiżankami kawy. Posłałam jej uśmiech.
- Pomyślałam, że może masz ochotę na kawę. Od trzech godzin siedzisz zamknięta w tym pomieszczeniu. Przyniosłam Ci twoją ulubioną.- usiadła na krześle od drugiej strony biurka. Przesunęłam wszystkie kartki na bok.- Nad czym teraz pracujesz?- zapytała i wzięła łyk kawy.
- Sprawdzam umowę. Czy jest warta podpisania, ale według mnie to dobry pomysł. Uprzedzę Twoje pytanie tak analizuję ją od trzech godzin.- odparłam. Blondynka zaśmiała się. Chwilę później do naszego towarzystwa dołączyła Fran.
- Jesteśmy wszystkie razem. Obiecywałam, że dowiecie się pierwsze, a więc kobiety zapraszam was na mój ślub, który odbędzie się dokładnie 25 sierpnia.- oznajmiła z wielkim uśmiechem Lu. Wstałam z swojego krzesła i przytuliłam się do przyjaciółki, dołączyła do nas Resto. Naprawdę cieszę się.
Dopiłyśmy kawę, porozmawiałyśmy i niestety musiałyśmy już wracać do pracy. Postanowiłam iść z tą umową do Leona i z nim to przeanalizować. Zapukałam do drzwi i weszłam do środka. Zobaczyłam, że nie jest sam. Mianowicie siedział tam Fede i Carmen.
- Leon musimy przeanalizować tą umowę.- oznajmiłam, nie zwracając większej uwagi na narzeczoną szatyna, która próbowała mnie zabić wzrokiem nie wiem o co może jej chodzić. Przecież nie jestem nawet dzisiaj źle ubrana.
- Tak jasne. Usiądź za chwilę się tym zajmiemy. Tylko dokończę rozmowę.-  kiwnęłam lekko głową i usiadłam na niewielkiej kanapie. Udawałam, że niby coś czytam, a tak na prawdę podsłuchiwalam rozmowę toczącą się obok.- Fede a ten Twój kuzyn, ten... Patrick? Przecież on by na pewno chciał.- zwrócił się szatyn do przyjaciela. Nie za bardzo zrozumiałam o co chodzi, ale pewnie za chwilę wszystko się wyjaśni.