sobota, 11 października 2014

ROZDZIAŁ 62 "Wszystko skończone"

Siedzimy w samolocie do Londynu. Ten lot jest chyba najdłuższym w moim życiu. Leon siedzi na przeciwko mnie i sprawdza coś na laptopie. Pewnie pracuje, nie dziwię się Carmen, że czuje się taka samotna. Verdas ciągle pracuje. Jak nie pisze niczego to do kogoś dzwoni i z kimś rozmawia. A ja sama już nie wiem co mam robić. Zostały jeszcze cztery godziny lotu. Nie mogę usiedzieć na miejscu i równocześnie patrzyć na niego. Wygląda tak strasznie kusząco. Odblokowałam ekran swojego telefonu, który trzymam w rękach. Zauważyłam sms od Fran "Zadzwoń xp". Tak jak chciała tak zrobiłam. Wybrałam numer przyjaciółki. Po kilku sygnałach odebrała.
- Viola nie uwierzysz co się stało. Zgaduj... Albo nie sama Ci powiem. Nie uwierzysz w to. Wiesz kogo spotkałam dzisiaj. Marco! Wierzysz w to, bo ja nadal nie. Tak się zmienił, że go nie rozpoznałam. Wiesz jak się głupio poczułam, nie poznałam kogoś z kim dawniej chodziłam. Wiesz co jest najgorsze, że ja poczułam takie miłe uczucie w środku. Jejku... Violu to jest straszne jestem z Diego i bardzo go kocham, ale gdy zobaczyłam Marco poczułam coś takiego innego. No dobra koniec o mnie, mów co tam u Ciebie. Jestem ciekawa. Opowiadaj. Może wam w czymś przerwałam.- zaśmiałam się Leon podniósł wzrok i spojrzał na mnie, lecz po chwili jego wzrok znowu skupił się na ekranie laptopa.
- Fran nie gadaj głupot. Jak narazie jesteśmy jeszcze w samolocie. nawet nie wiesz jak to długo trwa. Ale czekaj, czekaj czyli mówisz, że czujesz coś do jednego i drugiego?- zapytałam ciekawa zmieniając tym samym temat.
- Nie wiem to skomplikowane. Naprawdę sama nie wiem.- przerwała usłyszałam jak drzwi się otwierają w słuchawce.- Violu kończę, bo Diego przyszedł.- oznajmiła i rozłączyła się. Odłożyłam telefon na bok i ułożyłam się wygodniej na siedzeniu. Jedyny plus prywatnych samolotów jest luksus. Znowu panująca cisza mnie dobijała. Wstałam z miejsca i ruszyłam po coś do picia. Nalałam sobie wody do szklanki, na nic innego nie miałam ochoty. Powoli ruszyłam z powrotem do odpowiedniego przedziału. Do mojej głowy nagle wpadł pomysł jak mogę chociaż przez chwilę dotknąć Leona. Przechodząc obok szatyna udałam, że źle sobie stanęłam i "przez przypadek" cała zawartość szklanki wylała się na jego koszulę, która od razu przyległa mu do umięśnionego ciała.
- Ale ze mnie niezdara. Przepraszam.
- To tylko woda. Wyschnie. Nie przejmuj się.- powiedział to tak łagodnym tonem, że jedyne przed czym się teraz powstrzymuję to zerwanie z niego tej koszuli.
- Powinieneś ją zdjąć, szybciej wyschnie.- wymyśliłam. Poluzował krawat, który po chwili zdjął. Zaczął sprawnie rozpinać guziczki od koszuli, a ja w środku cieszyłam się jak małe dziecko, które dostało zabawkę. Podniósł swój wzrok na mnie a ja swój szybko odwróciłam. Gdy część garderoby była już rozpięta poczułam jak moje oczy się powiększają. Chyba nawet aż za bardzo.
- Możesz usiąść.- oznajmił.  Popatrzyłam na niego pytającym spojrzeniem.- Boję się, że za chwilę się na mnie rzucisz.- dopowiedział. Cała czerwona usiadłam na wygodnym fotelu, ale mój wzrok nadal znajdował się na jego cudownym ciele. Między nami znowu zaczęła panować cisza.
- Jak Ci się układa z Carmen?- zapytałam chcąc przerwać tą ciszę. A wybrałam pierwszy lepszy temat jaki wpadł mi do głowy.
- Dobrze. Naprawdę Cię ciekawi jak układa mi się z kobietą, która mi Ciebie odebrała.- spojrzał na mnie, Zmarszczyłam brwi.
- Uważasz, ze jestem o Was zazdrosna?- dopytywałam z niedowierzaniem. Pokiwał głową z uśmiechem i polizał swoje wargi. Dlaczego on musi wyglądać wtedy tak seksownie?- Mylisz się. Między nami wszystko skończone, Ty musisz skupić się na swoim związku, a ja na swoim. Który jeszcze nie istnieje.- ostatnie zdanie ledwo powiedziałam, bardziej wyszeptałam.
- Wydaje mi się, że jesteś zła dla tego, że to Carmen jest ze mną a nie ty. Przecież widzę jak na mnie patrzysz. Przede mną tego nie ukryjesz, do tego nigdy nie zapomnę tego pożądania widocznego w twoich oczach.- poczułam, że moja twarz znowu przybiera kolor rumiany.
- Ciekawe jakby twoja narzeczona zareagowałaby na wiadomość, że jestem w ciąży.- zaśmiałam się. Popatrzył na mnie poważnie a zarazem wystraszony.
- W ciąży. Ty?- majaczył.
- Żartowałam, ale przyznaj byłoby zabawnie.- odetchnął z ulgą.- To było bezczelne. Ciekawe co byś zrobił jakby to była prawda, a nie głupi żart? A nawet jakby to pewnie bym Ci o tym nie powiedziała tylko zachowała tą informacje dla siebie, wyjechałabym i tam została na stałe.- rozmarzyłam się. Przez moją głowę przeszła przyszłość dziecko ja i Leon. Nie bez Leona. Nie powinnam o czymś takim myśleć.- Do tego nie musisz się martwić.
- Dlaczego, przecież jesteś jak każdy inny człowiek możesz zajść w ciążę,- zauważył.
- Nie koniecznie.- odparłam. Zamknął laptopa i popatrzyła na mnie z zaciekawieniem. Usiadłam wygodniej.- Po tym jak poroniłam kilka lat temu, lekarz mówił, że z zajściem w ciążę będzie mi trudno, ale nie jestem bezpłodna. Dodając do tego te wszystkie tabletki antykoncepcyjne, możliwości są marne.
- Dlaczego nie powiedziałaś mi o tym kiedyś. Mówiłaś, że wszystko jest okej, że nic Ci nie jest.
- Kłamałam. Nie chciałam abyś mnie zostawił wtedy. Pamiętasz jak wyobrażaliśmy sobie swoją wspólną przyszłość to mówiłeś o tym, że weźmiemy ślub, będziemy szczęśliwi i założymy rodzinę, pamiętam jak mówiłeś, że chciałbyś mieć syna o imieniu David. Bałam się, że jak się o tym dowiesz to mnie zostawisz, chociaż teraz to i tak bez różnicy.- posmutniałam odrobinę.
- Violetta myślisz, że zostawiłbym Cię jak ja sobie nie mogłem wyobrazić bez Ciebie życia. Dlaczego między nami musi być ciągle coś nie tak. Za każdym razem kiedy jesteśmy już tymi przyjaciółmi to lądujemy w łóżku, kiedy jesteśmy razem to ktoś próbuje nas rozdzielić, a kiedy jesteśmy osobno tęsknimy za sobą.- wyznał nie spuszczając ze mnie spojrzenia. Wzruszyłam ramionami.
- Przyciąganie jest za duże.- zaśmiałam się, a na jego twarzy pojawił się uśmiech.- Chcę żebyś był szczęśliwy z Carmen.- dodałam. Skłamałam, chciałabym go mieć tylko dla siebie, ale nie wiem czy to byłoby dobre dla niego i dla mnie.
- Dziękuję wierzę w to, że ty sobie też kogoś znajdziesz. A teraz zostańmy przyjaciółmi i postarajmy się wylądować w łóżku.
- Chyba nie wylądować w łóżku.- poprawiłam go. Pokiwał głową w znak, że się ze mną zgadza.- Nie lubię jak jesteś zły. Naprawdę nie chciałam się bawić twoimi uczuciami, chciałam żebyś poczuł się tak samo jak ja gdy mnie zdradziłeś.
- Przemyślałem to wszystko i wierzę Ci.- te dwa słowa wywołały u mnie wybuch radości, ale próbowałam tego nie okazywać na zewnątrz. Posłałam mu uśmiech, który odwzajemnił. Niemal zemdlałam z wrażenia.

~*~

Jedziemy windą na odpowiednie piętro. W środku jest jeszcze kilka osób oprócz mnie i Leona. Co chwilę posyłamy sobie spojrzenia. Gdy zatrzymaliśmy się na odpowiednim piętrze. Szybko wyszliśmy z ruchomego pomieszczenia. Te luksusowe hotele to tylko dla takich ludzi jak Verdas.
- Denerwują mnie Ci ludzie w obsłudze. Rezerwuje dwa pokoje, a oni dają mi jeden apartament małżeński. Jeszcze tłumaczą się stażystami. Kto w takim hotelu każe stażysom odbierać rezerwacje.- mówił oburzony.- Mógłbym pozwać tych ludzi, pewnie to nie pierwszy raz.
- Leon uspokój się. Mogło być gorzej. Na przykład jakby Ci nie zarezerwowali w ogóle. Nie musisz się przejmować ja się prześpię najwyżej na podłodze.- przerwałam mu. Zatrzymał się.
- Violetta nie gadaj głupot.- rzucił patrząc mi w oczy. Przygryzłam ukradkiem dolną wargę. Znaleźliśmy odpowiedni numer pokoju. Leon otworzył go kartą i przepuścił mnie przodem. Weszłam do środka i zaparło mi dech w piersiach. Wszystko jest idealnie ułożone, panował tam idealny pożądek. Szatyn wszedł zaraz za mną z swoim i moim bagażem. Zaczęłam rozglądać się po całym apartamencie. Gdy tylko znalazłam sypialnie. Pierwsze co zrobiłam to usiadłam na łóżku, które było bardzo wygodne. Po chwili do pomieszczenia trafił także Leon.
- Podoba Ci się, bo według mnie ujdzie.- stwierdził rozglądając się po całym pomieszczeniu.
- Tutaj jest tak elegancko, że czuję się odrobinę dziwnie.- odparłam podchodząc do okna i patrząc na Londyn wieczorem. To naprawdę piękne miejsce, ale przecież każde miejsce ma w sobie coś wyjątkowego. Leon podszedł do mnie stanął obok.
- Jutro wieczorem mamy spotkanie z tymi ludźmi w sprawie kontraktu. Musimy jeszcze omówić kilka spraw dotyczących projektu, który przedstawimy.- oznajmił. Pokiwałam lekko głową ze zrozumieniem. Między nami zapanowała krótka cisza, bo szatyn znowu ją przerwał.- Proszę powiedz mi prawdę. Kochasz mnie dalej?- odwróciłam twarz w jego stronę.
- Leon mówiłam Ci już, że...
- Mówiłaś, ale nie wiem dlaczego, ale wydaje mi się, że kłamałaś. Często to teraz robisz, więc odpowiedz szczerze. Tak jakbym na przykład nie był teraz z Carmen, ale byłbym sam to co byś powiedziała?- przybliżył się do mnie.
- Że nie. Leon zrozum w jednym momencie mogę kochać Ciebie, a za chwilę zerwałabym z Tobą, bo kochałabym innego. A Ty? Ty mnie nadal kochasz?- zapytałam ciekawa.
- Ja o Tobie nigdy nie zapomniałem, chciałem tylko zagłuszyć to uczucie.-  usiadłam na łóżku.
- Wiesz, że mnie prowokujesz Twoje słowa, proszę Cię zostawmy temat naszego zakończonego związku, jesteśmy przyjaciółmi. Prawda?- przytaknął.- No to mnie teraz przytul. Przyjaciele się przytulają.- zaśmiałam się usiadł obok i zamknął mnie w uścisku. Przerwał nam dzwoniący telefon Leona, odsunął się ode mnie i odebrał. Dzwoniła Carmen. Postanowiłam nie podsłuchiwać i wziąć relaksującą kąpiel.

~*~

Gdy Leon siedział w łazience ja jeszcze raz przeglądałam projekt i sprawdzałam czy wszystko jest w pożądku, bo sama nie wiem co wtedy pisałam. Pamiętam tylko, że strasznie było mi słabo, to był wynik braku snu i jedzenia. Nigdy mi się to nie zdarzyło, a gdy Angie wspomniała o ciąży, to jednak się trochę przestraszyłam. Ciekawe jakby to było mieć dziecko. Taka mała kopia mnie i mojego jakiegoś życiowego partnera. Uśmiechłam się na tą myśl. Tak w sumie to jak przypominam sobie pierwszą noc z Leonem to nie pamiętam abym brała tabletki. Boże o czym ja myślę, najlepiej odstawię te myśli na bok i z powrotem zajmę się przeglądaniem projektu.
Gdy usłyszałam, że drzwi od łazienki się otwierają mój wzrok momentalnie się przeniósł w tamtą stronę. Poczułam przyjemny ból w podbrzuszu. Zaskakujące jet to, że moje pożądanie względem niego wzrasta zamiast się zmniejszać. Czy to w ogóle możliwe? Oczywiście w moim przypadku wszystko jest możliwe.
- Violetta nad czym tak zawzięcie myślisz?- wybudził mnie z rozmyślań głos Verdasa.- Mówię do Ciebie  a Ty nie reagujesz. Stało się coś?- dopowiedział.
- Nie. Przeglądałam tylko jeszcze kilka dokumentów na jutro i miałam się kłaść spać. Ta zmiana godzin jest bez sensu. O tej porze normalnie powinnam spać, a siedzę tutaj i nie mogę zasnąć.- odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Położył się na drugim końcu łóżka. Tak jakby między nami był gruby niewidoczny mur. Westchnęłam. Odłożyłam kartki na bok i zgasiłam lampkę. Wsunęłam swoje ciało pod miękką kołdrę.
- Jednak wylądowaliśmy razem w łóżku.- zaśmiał się i obrócił się w moją stronę. Nie wiem dlaczego, ale czuję między nami niezręczność. Normalnie bym pewnie się na niego rzuciła, ale ta sytuacja nie jest normalna. Leżę ze swoim byłym w jednym wielkim łóżku. Między nami jest około metr przerwy, a nawet więcej.
- Taaa..- rzuciłam. Posłałam mu uśmiech.- Czyli tak wygląda leżenie z mężczyzną i nie uprawianie seksu, duża odległość i niezręczna atmosfera.- dopowiedziałam. Poczułam, że kołdra się porusza, a już po chwili czuję, że ramię szatyna styka się z moim. Wymieniamy się uśmiechami, które mogą wyrażać więcej niż tysiąc słów. Nie wiem kiedy usnęła, ale wiem, że wtulona w umięśnione ciało Leona.

~*~

- Violu przyszłaś!- krzyknął uradowany Rico, kiedy tylko weszłam do salonu od razu rzucił się mi w ramiona. Zadziwia mnie to ile ten malec ma energii. Oczywiście odwzajemniłam uśmiech. Jest niedziela Angie, Paul i Lucy pojechali do dziadków w odwiedziny, a ja obiecałam Rico, że przyjdę i nie miałam serca mu odmawiać znowu. Prosił mnie o to już tydzień temu, ale akurat wtedy musiałam lecieć z Leonem do Londynu. Podpisaliśmy kontrakt, wypiliśmy wino i na tym się skończyło. Od czasu przyjazdu nie wodzimy się prawie w ogóle tyle tylko, że w pracy zamienimy dwa słowa na cały dzień. Trochę to smutne, ale wydaje mi się, że on chce teraz skupić się na Carmen, bo w końcu ostatnio strasznie ją zaniedbał, albo siedzi od rana do wieczora w pracy.
Rico pociągnął mnie za rękę do ogrodu za domem. Rozejrzałam się dookoła, nic się nie zmieniło. Ta sama huśtawka, na której tak często przesiadywaliśmy, ta sama ławeczka w cieniu pod drzewem. Te wszystkie wspomnienia są związane z nim i ze mną. Na szczęście mądra Violetta Castillo ubrała trampki, szorty a do tego zwykłą bokserkę, bo młody Verdas wymyślił piłkę nożną.
- Nie płacz jak przegrasz, bo nikt Cię nie pocieszy.- zaśmiałam się.
- Nie bądź taki pewny swojej wygranej. Zobaczymy kto tutaj będzie płakał.- tym razem on się zaśmiał. Musiała być krótka rozmowa przed grą. Niby zwykłe kopanie piłki, ale biegać za tym malcem pełnym energii po całym ogrodzie to nie lada wyzwanie. Po jakimś czasie do ogrodu wyszedł także Eryk z tacką z piciem i ciastkami. Położył na stoliku w altance a my we dwoje od razu rzuciliśmy się na picie. Mężczyzna stał obok i śmiał się z nas. Chciałam jeszcze chwilę posiedzieć.
- Violu chodź grać nie skończyliśmy jest po jeden.- narzekał chłopczyk ciągnąc mnie za rękę.
- Ricardo daj odsapnąć Violetcie.- posłałam uśmiech mężczyźnie. Zawsze zastanawiało mnie dlaczego Eryk nie zdrabnia imienia Rico, tylko zawsze mówi do niego w taki oficjalny sposób. Kiedy chłopczyk miał coś powiedzieć do naszego grona dołączył Leon i Carmen, strasznie się wystroiła na takie zwykłe niedzielne spotkanie, w porównaniu do szatyna, który chyba wie co go czeka. Młody rzucił się na brata, a ten z uśmiechem go przytulił. Ten widok sam z siebie wydał mi się uroczy.
- Chodźmy grać. Tam jest piłka. Viola będzie grać z nami gdy odpocznie.- oznajmił. Wzrok Leona przeniósł się na mnie posłał mi uśmiech, który odwzajemniłam. Carmen, Eryk i ja zostaliśmy w altanie a oni poszli grać.
- Eryk nie jest Ci trudno samemu wychowywać Rico?- zapytałam kątem oka spoglądając na grającego szatyna i chłopczyka.
- Gdy była Veronica było łatwiej, ale od kiedy jej nie ma wszystko stało się trudniejsze. Wiek, w którym teraz znajduje się Ricardo jest wybuchowy, Leon też taki był, ale później już było spokojniej. Oczywiście Leona wychowywałem ja i Veronica, a teraz widzę, że Ricardo jej brakuje. Na szczęście mam pomoc z waszej strony.- odparł.
- Też bym chciała mieć takich rodziców jakim jesteś ty i Veronica. Zawsze marzyłam o takich rodzicach ale niestety z matką nie widziałam się od wyjazdu, a z ojcem od czasu gdy przez niego poroniłam.
- A Nico? Nadal macie kontakt?
- Tak jasne. Rozmawiamy ze sobą gdy wydarzy się coś ważnego. Jest dla mnie ważny.- na samą myśl o bracie uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Dobrze rozmawia mi się z Erykiem, ale przeszkadza mi trochę Carmen, siedzi obok i przegląda coś na internecie. Nawet słowem się nie odezwała.
Po chwili przybiegł zdyszany Rico z wielkimi rumieńcami od słońca. Napił się.
- Violu idziemy chyba już odpoczęłaś. Tatuś ty też chodź i ona też.- zaśmiałam się, nie znał imienia narzeczonej swojego brata. Najwidoczniej nie często tutaj bywała. Razem z Erykiem poszliśmy z chłopczykiem. Zobaczyłam Leona leżącego na trawie.
- Młody pomoc sobie załatwiłeś, ale za mną i tak nie wygrasz.- zaśmiał się szatyn.
- Jak wygram będziesz przyjeżdżał codziennie przez tydzień a jak przegram to nic.- wystawił rękę w stronę Leona, który przyjął zakład. Zaczęliśmy grę ja z Leonem na Rico z Erykiem. Malec prosił Carmen aby z nami zagrała, ale ona mu odmówiła, mówiąc, że jej się nie chcę. Podczas gry  ciągle się śmialiśmy, taka rodzinna atmosfera. Śmiech Rico jest bardzo zaraźliwy,  przez co nie zauważyłam jak Leon na mnie wpada i razem lądujemy na trawie, ciągle się śmiejąc.
- Wygraliśmy!- krzyknął młody Verdas. Spojrzeliśmy w tamtą stronę. Przybił piętkę z mężczyzną i podbiegł do nas.- Przyjeżdżacie codziennie przez tydzień.- mówił uradowany
- Czekaj, czekaj. Ja się z wami nie zakładałam.- zauważyłam. Szatyn wstał i podał mi rękę, którą chwyciłam i sama wstałam.
- Ale graliście  w jednej drużynie a to wystarczy.- pokazał swoje śnieżno białe ząbki. Gdy całą czwórką wróciliśmy do altanki, nie zastaliśmy w niej Carmen.

~*~*~*~*~*~*~*~*~

Tak oto przed Wami pzaprezentował się rozdział z numerkiem 62 :>>
Bardzo dziękuję za komentarze pod ostatnim, bardzo mnie motywują <33
Byłby wczoraj, ale miałam głupi dzień i nie miałam humoru, do tego musiałm przeprowadzić wywiad z jakąś osobą i zajęło mni to dużo czasu ://
Przepraszam <33

ROZDZIAŁ 63 POJAWI SIĘ GDY ZNAJDĘ TUTAJ 25 KOMENTARZY <33
Dacie radę, wierzę w Was <3

Do następnego ;*

30 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Woo Hoo
      Jaki cudny rozdział
      Aż brak słów
      Leon i Violetta
      Awww
      Carmen...
      Ughhh
      Czekam na nexta
      Pozdrawiam
      Lucyy

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Awww, jest super :DD
    Rodzinna atmosfera ♥
    NIE ZASTALI W ALTANCE CARMEN! CZYŻBY ROZSTAŁA SIĘ Z LEOŚKIEM? :D BŁAGAAAM! :D
    Coś czuję że niedługo będzie Leonetta :PP
    Będą przyjeżdżać przez tydzień do Rico... pewnie w końcu wylądują znowu w łóżku xDD OCZYWIŚCIE SIĘ Z TEGO POWODU BARDZO CIESZĘ :)
    Czekam na nexta ;3
    Całusyy ;**
    Nati

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział!
    Czemu Viola i Leon nie mogą być razem!?
    Czemu jest to takie trudne?!
    Leon powinien zerwać z tą Carmen.
    A Viola powinna przestać okłamywać Leon'a i mu mówić, że go nie kocha.
    Bo prawda jest taka, że on kocha ją, a ona jego.
    Mam nadzieję, że Leonetta będzie za niedługo!!
    Rico *.* On to jest fajny ;D
    Jak zawsze czekam z niecierpliwością na next!
    Buziaczki ;**

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak zwykle super czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  6. Boski !
    Leon i Violetta polecieli sobie do Londynu :) Viola jakie pomysły z tą wodą haha xD Wszystko sobie wyjaśnili tylko szkoda, że ona się nie przyznała, że nadal coś do niego czuje :( Będzie jej ciężko zajść w ciążę taka biedna ;( Spali sobie razem i nic się nie zdarzyło jak na przyjaciół przystało :) Rico jak wymordował Vilu, a później jeszcze starego Verdasa i Leona xD Carmen nie chciała grać, taka dama. Haha teraz Viola i Leon będą musieli przez tydzień codziennie odwiedzać młodego :D Carmen zniknęła ! I bardzo dobrze, nie to żeby coś ;) Czekam na następny rozdział ;*
    Pozdrawiam <333

    OdpowiedzUsuń
  7. Super <3
    Leonetta<333
    Gdzie ta Carmen polazła? XD
    Czekam na nexta <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Odpowiedzi
    1. Leonetta w Londynie sammi? LUBIĘ TO♥
      Hyhy ^..^ Viola niegrzeczna nie wolno tak wylewać na tę boską klatę Leośka wody! :P <3
      Rico gra w piłkę<3 Kochany! :D
      Carmen? WTF?! Leon weź się jej pozbądź...Idiotka. xp
      Violuu nie kłam ja wiem, że kochasz, mocno, mocno Verdasa :3 Nie ukryjesz tego. Ja czuję, że ona bd w ciązy <33 ♥
      Mam nadzieję :**** Jak nie to niech wyylądują jeszcze raz w łóżku ^.^ :D <3
      Czekam na next ;** I zapraszam do mnie:
      http://leonviolettayfranymarcoo.blogspot.com/
      xoxo

      Usuń
  9. Świetny rozdział :-)
    Nie ma to jak niedzielne spotkania rodzinne ♥♡
    Życzę weny i spokojnego weekendu :-)

    OdpowiedzUsuń
  10. Cudo
    Czekam na next
    Zapraszam do mnie:
    http://naxilovestor.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Awwwwwwwwewww ^^
    No lepszego rozdziału nie mogłaś napisać!!! Boski!! Carmen taka wredna dama -_-
    Leonette czuje już niedługo ^..^
    Violetta i te jej plany xdd
    Razem na trawie =^.^=
    Miałam nadziejen że w Londynie się coś wydarzy a tu nic :/ trudno. Ale mam nadzieję, że już niedługo ^^ Vils w ciąży?Całkiem możliwe xdd Mogę prosić o rozdział w pon? ^^
    A ta Carmes Sarmen niech sie wypcha i Leosia w spokoju zostawi -_-
    Te wspomnienia ^^ pamiętam jeszcze ciąże bilu, jak tu przyjechala i sie poznali... Steph.. Vanessa i inni. Leoś tak kej bronił ^^ To było takie poękne a teraz? Leon zaszalał na studiach -_-

    LEONETTA! <3333

    amor-grande-todo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  12. Cudowny ^_^
    Viola i Leon coraz bliżej <3
    Carmen -_-, nie lubię jej
    Świetna gra w nogę :D
    Czekam na next :**

    OdpowiedzUsuń
  13. Bardzo przepraszam że reklamuję, ale założyłam bloga dosłownie 7 minut temu. Wejdziesz? Ocenisz? Proszę <3
    http://przegrana-violetta-wygrana.blogspot.com/


    OdpowiedzUsuń
  14. Boski ♥
    Czemu byli razem w łóżku, ale bez kontaktu płciowego ;cccccccccccc
    Płakam ;cccccccccc
    Taka suodka rodzinna atmosfera <3
    Huehuehuehuehuehuehuehue Le♥ś i Vilu muszą codziennie przyjeżdżać do Rico xd
    Ale zarąbiście B|
    Huehuehuehuheuheuheuheuehuehueh <333333
    Czekam na next <3
    Pzdr, Liv ;***********

    OdpowiedzUsuń
  15. Czekam na next:-)
    Mam nadzieje ze przez te przyjazdy Leona i violi przez tydzień zbliżą się do siebie.
    A carmen będzie zdradzać Leona i zerwie z nią.

    OdpowiedzUsuń
  16. Jest juz 25 komentarzy ;D kiedy możemy spodziewać się rozdziału? ;DD

    OdpowiedzUsuń
  17. Geeeniaaalnyyy <3 kiedy Leonetka? ;c durna Carmen, smutam ;(

    OdpowiedzUsuń
  18. Cudo !!
    Czekam na next !! ~ Julka ♥

    OdpowiedzUsuń
  19. Super rozdział :) Jeden z najlepszych bym powiedziała, mimo tego iż nie ma Leonetty to i tak fajnie się czytało :* Mój ulubiony moment z tego rozdziału to jak Viola się rozmarzyła o bobasku ^.^ To takie słodkie ♥ Aż nie mogę się doczekać następnego rozdziału, codziennie po jakieś 10 razy wchodzę na bloga i sprawdzamy czy nie dodałaś nic nowego, twoje opowiadanie jest po prostu najlepsze :**
    ♥♥♥ Missi ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  20. Cudo <3 Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział ;*

    OdpowiedzUsuń
  21. Zajebiaszczy xD
    I super zapowiedź 64 dlatego dawaj Nesta bo jestem ciekawsza. -lulna

    OdpowiedzUsuń