środa, 23 lipca 2014

ROZDZIAŁ 41 "Zazdrosna"

Razem z przyjaciółką i Angie weszłyśmy do naszego tymczasowego miejsca pobytu. Podeszłyśmy do recepcjonistki, widać było, że nie cieszy się z tej pracy, Jej sztuczny uśmiech tylko odstrasza ludzi. Na dźwięk Jej głosu myślałyśmy, że tam śmiechem wybuchniemy, cieniutki, piskliwy. W ogóle cała była taka sztuczna. Angie odebrała karty od pokoi. Ja mam mieć z Lu, a Ona sama. Weszłyśmy do windy, wcisnęłyśmy na początku przycisk z numerem 4, ponieważ na tym piętrze wysiada kobieta, a my dwa piętra wyżej. Oczywiście Lu błagała mnie abyśmy sobie jeszcze pojeździły, nie powiem sama to lubię, dlatego nawciskałyśmy pełno przycisków z numerkami. Co jakiś czas się zatrzymywałyśmy, bo ktoś wsiadał, albo wysiadał. Ludzie patrzyli na nas dziwnym wzrokiem, jakby uważali nas za jakieś debilki, które podniecają się jazdą w windzie. Gdy w końcu się ogarnęłyśmy wysiadłyśmy i zaczęłyśmy szukać odpowiedniego pokoju. Usłyszałam krzyk blondynki, że znalazła. Szybko pobiegłam w stronę krzyków przyjaciółki. Otworzyłam drzwi kartą. Weszłyśmy wgłąb pomieszczenia. Rzuciłam torbę na pierwsze lepsze łóżko. Muszę przyznać, że pokój był bardzo ładnie urządzony. Nawet mamy balkon, nie zastanawiając się wiele poszłam zobaczyć jaki mamy widok. Pomimo tego, że znam tą okolice, chce to wiedzieć. Weszłam na balkonik, rozejrzałam się dookoła. Muszę stwierdzić, że nic się nie zmieniło. Po chwili widoki przyszła podziwiać razem ze mną przyjaciółka. Dziwnie się czuję, jeszcze nie aż tak dawno tutaj mieszkałam a moje życie to było jedno wielkie pasmo nieszczęść. Cieszę się, że się przeprowadziłam, ciekawe jakby teraz wyglądało moje życie gdybym stąd nie wyjeżdżała. Popatrzyłam na Lu, która oznajmiła, że chce zwiedzić okolice. Postanowiłam iść z nią, bo mniej więcej się orientuje. Wyszłyśmy z pokoju, będąc znowu w windzie zadzwoniłam do Angie z pytaniem czy możemy wyjść. Powiedziała, że możemy, ale mamy się nie zgubić.
Muszę przyznać, że na zewnątrz było ciepło i pogodnie. Chodziłyśmy po różnych okolicach bez celu, ciągle rozmawiając i śmiejąc się z byle czego.
- Lu widzisz ten budynek?- zapytałam wskazując na swoją starą szkołę. Blondynka pokiwała głową.
- Tak. To chyba szkoła. Ale co w niej takiego specjalnego?- dopytywała.
- Ja kiedyś chodziłam do tej szkoły.- oznajmiłam.
Przyjaciółka zrobiła wielkie oczy. Usłyszałam z oddali jak ktoś krzyczy moje imię. Odwróciłam się, zauważyłam Diego. Szybko złapałam Lu za rękę i tak jakby uciekałam przed nim.
- Violu ten przystojniak chyba Cię wołał. To Twój znajomy? Nigdy nie opowiadałaś o osobach z tej szkoły.- mówiła szybko. Wydaje mi się, że jesteśmy w bezpiecznej odległości. Spowolniłam tępo.
- Bo nie ma o kim mówić. Wszyscy tutaj nie widzą nic oprócz czubka swojego nosa. A ten chłopak, to Diego. Mój były. Chodził ze mną tylko żeby zdobyć popularność, a później zdradził mnie z moją "przyjaciółką".- wyjaśniłam. Ferro położyła swoją dłoń na moim ramieniu.
- Przepraszam nie wiedziałam.- powiedziała. Zaśmiałam się. Poszłyśmy coś zjeść. Nagle Lu niespodziewanie wepchnęła mnie do środka jakiejś chińskiej restauracji. Usiadłyśmy przy jednym ze stolików. Nigdy tutaj jeszcze nie byłam, w ogóle nie byłam w żadnej chińskiej knajpie. Zapytałam blondynkę czy lubi takie jedzenie, Ona odparła, że jeszcze nigdy nie jadła i chciała spróbować. Zamówiłam sobie podobnie jak przyjaciółka sushi i coś do picia. Czekając na zamówienie, wyciągłam telefon ze spodni. Chciałam sprawdzić czy Leon mi nie napisał. Uśmiech zagościł na mojej twarzy, gdy zobaczyłam wiadomość od szatyna "Kocham Cię. Bardzo tęsknie<333" odpisałam mu, że też Go kocham i tęsknie. Akurat przyniesiono nasze zamówienie. Powoli smakowałam posiłku, jednak nie posmakowało mi za bardzo, ledwo co zjadłam. Zauważyłam, że Ludmile też nie posmakowało. Po chwili podeszła do nas młoda Chinka i wręczyła nam po dwa ciasteczka z wróżbą. Nie wierze w nie, ale lubię patrzyć na te różne wróżby. Otworzyłam na początku jedno "Niedługo zdarzy się coś czego nie będziesz się spodziewał". Pokazałam Lu a Ona mi. Obydwie się zaśmiałyśmy miała podobny napis, tylko inaczej ułożony. Później zapłaciłyśmy za wszystko i wyszłyśmy z restauracji. Nigdy więcej restauracji chińskich, jeżeli chce sobie pojeść. Wróciłyśmy do swojego pokoju w hotelu, ale tym razem już normalnie wyjechałyśmy windą. Gdy tylko weszłam do środka rzuciłam się na duże łóżko. Lu postanowiła się odświeżyć, wzięła potrzebne rzeczy i udała się do łazienki. Usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Szybko wyciągłam go z kieszeni. Leoś dzwoni. Nacisnęłam zieloną słuchawkę.
- Kochanie nawet nie wiesz jak bardzo za Tobą tęsknie.- wyznałam od razu.
- Ja za Tobą też bardzo tęsknie Kocie. Jak Ci mija dzień? Wiem, że pewnie jest nudno, bo mnie tam nie ma.- zaśmiałam się.- To nie miało być na żarty.- dodał poważnie, ale chwilę później się zaśmiał
- Tak nudno tutaj bez Ciebie. Jadłam sushi. Nie polecam w szczególności Tobie. 
- Też kiedyś jadłem sushi, ale fajne są ciastka z wróżbami, żeby nie było nie wierzę w te rzeczy, które są tam napisane. A na dodatek mi też nudno bez Ciebie. 
- Ale chciałabym Cię teraz przytulić i pocałować.- westchnęłam smutna. 
- Nawet nie wiesz jak bardzo Ja tego pragnę. Musimy wytrzymać jeszcze niecały tydzień.- rzucił smutny. Usłyszałam, że chyba Veronica woła Leona. Odstawił trochę komórkę i odkrzyknął, że teraz rozmawia ze mną. Usmiechłam się pod nosem.- Przepraszam mama wołała mnie na kolacje, ale wolę porozmawiać z Tobą. Kocham Cię.- uśmiech na mojej twarzy się poszerzył.
- Ja Ciebie też baaaaardzo kocham.- odparłam. Między nami zapadła chwila ciszy.- Leoś powiedz coś, bo chcę usłyszeć Twój głos.- poprosiłam słodkim głosem. Zaśmiał się.
- Kocham Cie najbardziej na świecie. Kocham Cię tak mocno jak to tylko jest możliwe. Kocham Cię, bo dajesz mi szczęście.- na chwilę przestał.- A Ty mnie kochasz?- tym razem Ja się zaśmiałam.
- Mucho, mucho, mucho, mucho...- rzuciłam.
Nagle z łazienki wyszła Lu. Miała coś mówić, ale zauważyła, że rozmawiam przez telefon odpuściła. Usiadła na łóżku obok i podsłuchiwała.
- Leoś przepraszam, ale będę już kończyć. Kocham. Tęsknie.- pożegnałam się.
- Zdzwonimy się jeszcze jutro też kocham i tęsknie.- wyznał i rozłączył się.
Popatrzyłam na swoją tapetę, byłam na niej Ja z Leonem. Popatrzyłam na blondynkę pytającym wzrokiem. Dziwnie się na mnie patrzyła. Posłała mi uśmiech i wzięła do rąk swoją komórkę. Pewnie będzie dzwoniła do Fede, albo rodziców, ale raczej ta pierwsza opcja bardziej prawdopodobnie. Oznajmiłam, że idę do łazienki wzięłam potrzebne rzeczy i ruszyłam do odpowiedniego pomieszczenia. Łazienka naprawdę niczego sobie. Podeszłam do dużego lustra. Związałam włosy w luźnego koka, by ich nie zamoczyć. Ściągłam ubrania i wzięłam szybki i odświeżający prysznic. Później ubrałam swoją piżamę i wyszłam z pomieszczenia. Lu chyba była na balkoniku i rozmawiała z... Fede. Tak raczej z nim. Położyłam się na łóżku i próbowała usnąć, ale niestety nie udało mi się to, bo co chwilę słyszałam chichot blondynki. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Wstałam z łóżka i podeszłam do drzwi. Otworzyłam je.
- Obudziłam?- zapytała Angie. Pokręciłam głową przecząco i uśmiechnęłam się.- Dziewczyny przyszłam Wam powiedzieć, że jutro musicie wstać wcześniej, bo idziecie do szkoły.- dodała i także posłała mi uśmiech.- A więc spać, bo nie chce Was budzić rano. Macie być wyspane. Dobranoc.- dopowiedziała i poszła. Zamknęłam z powrotem drzwi. Zauważyłam, że blondynka już skończyła rozmawiać. Porozmawiałyśmy jeszcze chwilę i postanowiłyśmy położyć się spać. Muszę przyznać, że poduszki były strasznie miękkie, dlatego też szybko zasnęłam.

~♥~♡~♥~♡~♥~♡~♥~♡~♥~♡~♥~♡~

Razem z Lu biegamy po całym pokoju w tą i z powrotem. Tak jakby trochę zaspałyśmy, a jeszcze musimy iść zjeść śniadanie. Gotowe wyszłyśmy z pokoju, szybko skierowałyśmy się do windy. Dwa piętra niżej do ruchomego pomieszczenia weszła Angie. Gdy tylko zatrzymałyśmy się na odopowiednim poziomie w trójkę udałyśmy się do hotelowej restauracji, w której zjadłyśmy szybkie śniadanie, w między czasie zadzwoniłam do Leosia. Po zakończonej rozmowie, której ani Ja, ani chłopak nie chcieliśmy zakończyć, dlatego też to blondynka ostatecznie się rozłączyła. Ze względu, że szkoła jest nie daleko to poszłyśmy tam pieszo. Będąc na miejscu weszłyśmy do budynku. Angie zniknęła nam, mówiąc, że idzie załatwić kilka spraw z nauczycielami. Ta szkoła, prawie nic się nie zmieniło. Wszyscy patrzą na mnie i na Lu, i szepcą sobie coś na ucho. Pewnie chodzi im o mnie. Nie przejmowałam się tym, ci ludzie tylko umieją obgadywać i wywyższać się nad innych.
- Witaj Violetto.- usłyszałam głos Diego. Momentalnie odwróciłam się.- Wiedziałem, że kiedyś do nas wrócisz.- powiedział, a Jego pewność siebie wprost dało się wyczuć.
- Cześć Diego. Muszę przyznać nie tęskniłam ani za Tobą, ani za Larą, ani za tą szkołą. Cieszę się, że przez te cztery miesiące nie musiałam na Ciebie patrzeć.- odparł i sztucznie się uśmiechnęłam, odwzajemnił ten gest.
- Nie przedstawisz mnie koleżance?- zapytał. Zaśmiałam się i już miałam zaprzeczać, ale wyprzedziła mnie blondynka.
- Ludmiła Ferro.- przedstawiła się z uśmiechem i podała mu rękę. Którą On chwycił i musnął. Gdy na to patrzyłam myślałam, że zwrócę śniadanie. Patrzyli sobie w oczy jakby nie widzieli Świata poza sobą. Nie mogę pozwolić na to.
- A więc Diego gdzie zgubiłeś Larę?- szybko dopytałam chcąc zwrócić ich uwagę na siebie. Nie chodzi o to, że chciałabym być w centrum uwagi, ale nie chciałam aby tak na siebie patrzyli, przecież Lu jest z Fede. Wybudzili się jakby z transu i popatrzyli na mnie pytającym spojrzeniem. Powtórzyłam pytanie.
- Rozstaliśmy się. Dziwka zdradziła mnie z Peterem.- odpowiedział obojętnie.- A tak w ogóle to pojechała na wymianę. Na Twoim miejscu bałabym się o Twojego chlopatasia.
- Peter zawsze był przystojniejszy od Ciebie, to po pierwsze, a po drugie skąd Lara wie z kim Ja chodzę?
- Śledzi Twoje konto na Facebook'u. Raz słyszałem jak mówi Taylor, że zazdrości Ci chłopaka, jaki to On nie jest przystojny i seksowny.- mówił.
Poczułam, że gotuję się od środka. Nie chciałam tego okazywać. Miałam coś odpowiedzieć, ale przerwał mi dzwonek. Chłopak poszedł na lekcje, a my czekałyśmy na Angie, która chwilę później przyszła. Najprawdopodobniej przydzielą nas do mojej starej klasy. Weszłyśmy do sali biologicznej, bo akurat mieli teraz biologie. Angie przedstawiła nas klasie, chociaż słyszałam szepty innych. Chciałam im coś powiedzieć, ale się powstrzymałam.
- Violetta.- rzuciła babka od biologi z pogardą, od zawsze się nie nawiedziłyśmy. Wywróciłam teatralnie oczami i usiadłam w pierwszej lepszej ławce.
Lu dalej stała na środku i machała całej klasie. Wstałam z miejsca podeszłam do blondynki i pociągłam Ją za koszulkę do ławki obok. Zaśmiałam się, a Ona obdarowała mnie złowrogim spojrzeniem. Zauważyłam, że przyjciółka dostała liścik. Rozwinęła go i odczytała i zarumieniła się? Tak Ona się zarumieniła. Nie wierze co Ona wyprawia. Odpisała coś i oddała. - Lu!- krzyknęłam szeptem. Odwróciła swoją twarz w moją stronę.- Co Ty robisz? Masz chłopaka.- dopowiedziałam.
-No mam, ale Ja tylko odpisałam na głupi liścik.- odparła i odwróciła wzrok. Chwilę później z powrotem otrzymała karteczkę. Ponownie coś odpisała i oddała. Przyjrzałam się dokładniej do kogo wędruje ta karteczka. Tą osobą był Diego. Nie wierzę jak On może kleić się do Ludmiły, a Ona nic sobie z tego nie robi. Przez resztę lekcji obserwowałam jak moja przyjaciółka rumieni się z powodu otrzymanych wiadomości. Po dzwonku wyszłam jak najszybciej z klasy ciągnąc za sobą blondynkę.
- Viola o co Ci chodzi? Czy Ty jesteś zazdrosna?- wypytywała. Zaśmiałam się.
- Ja zazdrosna o niego. Haha. Zabawne. Chodzi mi o to żebyś na niego uważała.- wytłumaczyłam.
On na pewno nie zakochał się, przecież On nawet nie wie co to miłość. Musi mieć jakieś ukryte intencje. Po następnej lekcji udałyśmy się na stołówkę zjeść drugie śniadanie. Usiadłyśmy przy jakimś wolnym stoliku. Nawet nie wiem kiedy dosiadł się do nas Diego. Postanowiłam im nie przerywać tak jak chciała Ferro. Wyciągnęłam telefon ze spodni. Nie dostałam żadnego sms'a. Trochę posmutniałam. Postanowiłam napisać do Leosia "Pamiętaj kocham Cię". Po chwili otrzymałam odpowiedź i od razu się uśmiechnęłam. Chciałabym Go teraz przytulić, ale nie mogę. Jak tylko ta Lara zbliży się do mojego chłopaka to obiecuję, że jeszcze mnie popamięta. Myśli, że jak raz mi zabrała faceta to drugi raz też Jej się uda, nie pozwolę. Podniosłam wzrok znad komórki. Nigdzie nie zauważyłam Diego i Ludmi. Szybko dojadłam drugie śniadanie i... Co Ja mam teraz robić. Nie wiem jaką mają następną lekcje. Podeszłam do Christiny, koleżanki z starej klasy. Zapytałam brunetkę co teraz mają, geografię. Ugh. Jak Oni układali ten głupi plan lekcji. Poszłam pod odpowiednią salę z nadzieją, że tam będzie blondynka. Niestety nigdzie ich nie było. Miałam już iść dalej poszukiwać, ale zadzwonił dzwonek. Zła poszłam do klasy. Tak jak wcześniej usiadłam na wolnym miejscu i zastanawiałam się gdzie wcięło tą dwójkę.
- Violetta gdzie jest ta druga dziewczyna z wymiany?- wyrwała mnie z rozmyślań nauczycielka. Popatrzyłam na nią przestraszona, a Ona patrzyła na mnie jakby chciała mnie zabić. - Oona poszła do pielęgniarki, bo głowa Ją boli.- skłamałam. Próbowałam być wiarygodna, ale chyba mi się udało, bo odwróciła ode mnie wzrok. Odetchnęłam z ulgą. Przez połowę lekcji czułam na sobie kogoś wzrok, na początku mi to nie przeszkadzało. Odwróciłam się tym kimś był Peter. Posłał mi uśmiech, który odwzajemniłam. Kiedyś mi się podobał, ale zaczęłam chodzić z Diego. Z powrotem odwróciłam wzrok, mam chłopaka i w porównaniu do Lu nie podrywam innych.

~♥~♡~♥~♡~♥~♡~♥~♡~♥~♡~♥~♡~♥~♡~

Od czasu gdy Diego i Ludmiła zniknęli nie było ich na żadnej lekcji do końca. Próbowałam się dodzwonić do blondynki, ale nie odbierała.
- Violu i jak było w szkole? Według mnie nie było najgorzej, ale u nas lepiej.- mówiła Angie. Nie słuchałam Jej za bardzo. Moją głowę zaprzątają teraz ważniejsze sprawy, gdzie zgubiła się moja przyjaciółka, czy Lara na prawdę chce podrywać mojego Leosia?- Violetta o czym tak myślisz? I gdzie jest Ludmiła?-dopytywała kobieta.
- Myślałam o tym co będę robiła jutro, a Lu jest w pokoju. Chciała sama wrócić. - ponownie skłamałam, ale przecież nie powiem, że poszła gdzieś z chłopakiem, którego ledwo zna. Weszłyśmy do hotelu. Odebrałyśmy karty do pokoi i od razu skierowałyśmy się do windy. Na początku opuściła mnie Angie, a chwilę później sama wyszłam. Kartą otworzyłam swój pokój. Usłyszałam chichoty Ferro. Nie wierzę przez cały tan czas siedziała w pokoju. Pewnie rozmawia z Fede przez telefon. Weszłam wgłąb pokoju. Zobaczyłam....
○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○

Tak oto prezentuje się rozdział 41 :)
Jak Ja kocham przerywać w takich momentach ^-^
Dziękuję osobom, które komentują <333
Jak może niektórzy zauważyli to odpowiadam na niektóre komentarze xp więc jakby były jakieś pytania czy coś to postaram się odpowiedzieć :>
Mam dla Was jedną smutną wiadomość, znowu jadę do babci i to jeszcze jutro. Według mojej mamy powinnam tam pojechać do 17 sierpnia, ale udało mi się przekonać i tylko tydzień. Będę chodziła z babcią na grzyby, ale się cieszę (czujecie ten sarkazm)

Rozdział 42 = 25 Komentarzy

Jeżeli nie będzie spełnionego warunku, rozdział się nie pojawi, ale Ja zła xDD ale spodziewajcie się za tydzień jakby co :]
Do następnego :*

niedziela, 20 lipca 2014

ROZDZIAŁ 40 "On Cię zdradza"

Obudziłam się w swoim pokoju, ale koło mnie nie było Leona. Dobrze pamiętam, że usypiałam wtulona w niego. Przeciągnęłam się i przetarłam zaspane oczy. Poduszka pachniała jeszcze Jego boskimi perfumami. Wyszłabym spod kołdry, ale była taka miękka i ciepła, że przykryłam się jeszcze bardziej. Jedną rękę wystawiłam aby wziąć mój telefon z szafki nocnej. Dotykałam wszystkiego co tam się znajdowało, ale nie mogłam go znaleźć. Z powrotem włożyłam rękę pod kołdrę. Przecież komórkę zostawiłam na biurku.
Nagle do pokoju wszedł Leoś z tacką pełną jedzenia. Posłałam mu uśmiech, który odwzajemnił.
- Dzień dobry Kocie.- przywitał się.- Jak się spało?
- Oczywiście, że dobrze, bo przecież z Tobą.- pocałował mnie lekko w usta, podał mi tackę, a sam usiadł obok mnie.
Zaczęłam jeść smakołyki, przygotowane przez mojego cudownego chłopaka. Na początku było spokojnie, ale później Leon zaczął mnie karmić. Wyszło na to, że prawie połowę twarzy miałam brudną. Patrzyłam na niego miną mordercy, a On się do mnie uśmiechał. Wstałam z łóżka i podeszłam do biurka mając nadzieję, że mam tam chusteczki. Poczułam jak Leon mnie obejmuje od tyłu.
- Jesteś taka słodka gdy się złościsz.- mruknął mi do ucha. Odwróciłam się do niego przodem. Podałam mu chusteczkę i wskazałam na twarz.
- Wytrzyj.- zarządziłam, zaśmiał się. Gdy skończył wyrzucił brudną rzecz do kosza.
Wyminęłam Go i podeszłam do szafy wybrać ubrania na przebranie. Szukałam zwykłych luźnych ubrań. Nie miałam zamiaru dzisiaj nigdzie wychodzić, nie dość, że na zewnątrz pada, to nawet nie mam ochoty nigdzie iść. Po chwili zastanawiania się podszedł do mnie Leon. Stanął przede mną plecami i zaczął szukać za mnie. Jestem ciekawa co mi wybierze mój jakże mądry chłopak. Odwrócił się do mnie i podał mi jakiś komplet. Uśmiechnął się do mnie, odwzajemniłam ten gest. Poszłam do łazienki przebrałam się i wykonałam poranne czynności. Mniej więcej ogarnięta wyszłam z pomieszczenia. Wróciłam do pokoju po tackę z brudnymi naczyniami, udałam się do kuchni i wstawiłam je do zmywarki. Poczułam jak ktoś mnie obejmuje i ciągnie do tyłu. Dobrze wiedziałam, że tym kimś był Leon.
- Leon co Ty robisz?- zapytała zdezorientowana Veronica. Obydwoje popatrzyliśmy w Jej stronę. Szatyn mnie puścił, a Ja straciłam równowagę i upadłam. Zakłopotany chłopak pomógł mi wstać. Posłałam mu złowrogi uśmiech.- Nigdy nie zrozumiem młodzieży w tym wieku.- stwierdziła i poszła dalej do kuchni. Zaśmiałam się i wymijając chłopaka ruszyłam do pokoju. Gdy zamykałam drzwi od sypialni do środka wepchnął się Leon.
- Nie pomyliło Ci się coś?- zapytałam, widząc jak szatyn położył się na moim łóżku.
- Nie.- posłał mi uśmiech.- Violu o co Ty się na mnie gniewasz?- dopytywał. Przeniósł się do pozycji siedzącej, a swój wzrok miał zwrócony na mnie. Uśmiechnęłam się i usiadłam obok niego.
- Chciałam tylko zobaczyć jak reagujesz, gdy się na Ciebie "obrażę".- odparłam. Popatrzył na mnie pytająco.- Kochanie czego nie zrozumiałeś?- dopowiedziałam.
- Czyli nie jesteś na mnie zła?- zapytał.
Przybliżyłam się do niego i musnęłam Jego usta. Odsunęłam się od niego i przygryzając dolną wargę pokręciłam głową przecząco. Patrzyłam mu w oczy, świat się nie liczył jesteśmy tylko my. Usiadłam mu na kolanach okrakiem. Nachyliłam się i pocałowałam Go, oczywiście oddał pocałunek. Gdy zaczęło nam brakować powietrza oderwaliśmy się od siebie. Stykaliśmy się czołami. Nasze oddechy były nie wyrównane. Muszę przyznać, że chciałam więcej, dlatego znowu przyssałam się do jego ust. Pocałunek szybko stał się namiętny i brutalny. Włożyłam ręce pod Jego koszulkę. Po chwili zdjęłam z niego zbędną garderobę. Swoimi dłońmi objęłam Jego szyję.


Nagle drzwi do pokoju otworzyły się.
- Viola!- usłyszałam krzyk Lu. Wystraszyłam się i szybko zeszłam z Leona.- Widzę, że w czymś przerwałam, ale mniejsza z tym nacieszycie się jeszcze sobą. Pewnie jesteście ciekawi po co przyszłam, a więc Leon, nie żeby coś, ale możesz.- mówiła i wskazała drzwi.
- Nie pójdę, bo mi tutaj wygodnie.- oznajmił i rozłożył się na łóżku tuląc mnie do siebie. Wygramoliłam się z Jego objęć i usiadłam na skraju łóżka rzucając mu koszulkę żeby na siebie ubrał. Popatrzyłam na blondynkę, aby mówiła.
- Wczoraj powinnam mieć okres, ale nie mam...
- Wiecie Ja jednak chyba was zostawię same. Przypomniałem sobie, że muszę zrobić coś, coś ważnego.-przerwał przyjaciółce. Wstał z łóżka musnął mój policzek i wyszedł z pokoju. Miałam coś mówić, ale Lu mi nie pozwoliła. - To było specjalnie żeby Leon poszedł. Tak na prawdę przyszłam, bo...- przerwała.- Czy jestem ładna?- zapytała, pokiwałam głową.- A mądra.- ponownie pokiwałam głową.- A nie jestem zbyt poważna?- pokręciłam głową przecząco.- A....- mówiła, ale Jej przerwałam.
- Mów o co chodzi?- zachęciłam Ją.
- No bo nie wiem dlaczego, ale czuję, że oddaliliśmy się z Fede. Wydaje mi się, że On mnie zdradza, ma na boku inną.- wyznała, a Ja się zaśmiałam.- Viola myślałam, że pomożesz mi, a Ty się śmiejesz.
- Lu jak Ty możesz myśleć, że On Cię zdradza. Fede pewnie nawet na taki pomysł by nie wpadł.- próbowałam pocieszyć przyjaciółkę.
- Ostatnio byłam u niego i widziałam jakieś ubrania należące do dziewczyny, i to nie były moje.- oznajmiła. Dobra to jest trochę podejżane.- Chodź jedziemy do niego.- oznajmiła i pociągnęła mnie w stronę wyjścia z pokoju. Zatrzymałam się przed wyjściem i powiedziałam, że nigdzie nie jadę.- Dobra to pojadę sama.- odparła.
Nie mogę Jej tam puścić samej, gdy się denerwuje to jest agresywna. Szybko pobiegłam za dziewczyną, mało co nie wywracając się na schodach. Zarzuciłam na siebie kurtkę, założyłam buty i wybiegłam z domu. Wsiadłam do pojazdu Ferro. Posłałam Jej złowrogi uśmiech. Jechałyśmy w ciszy. Będąc na miejscu Lu zaparkowała samochód i szybko wysiadła z niego. Od razu popędziłam za nią. Nie chciałam, żeby zrobiła coś głupiego. Szybko wbiegła do budynku. Nawet nie wiem kiedy Ją zgubiłam. Czyli teraz jak najszybciej muszę iść pod drzwi mieszkania Fede. Słysząc krzyki Lu i walenie do drzwi spostrzegłam się, że muszę się pośpieszyć.
- Lu uspokój się!- krzyknęłam podbiegając do niej. Niestety mnie nie posłuchała i dalej robiła swoje. Po chwili drzwi się otworzyły, stanęła w nich brunetka.
- Kim jesteś?! Gdzie jest Fede?!- krzyczała przyjaciółka, albo mi się wydawało, albo Lu miała zaraz się na nią rzucić. Pociągnęłam blondynkę za ręce do tyłu, a sama weszłam przed nią.
- Przepraszam za przyjaciółkę, ale Ona uważa, że Federico Ją zdradza z Tobą.- wyjaśniłam. Zaśmiała się. Popatrzyłam na nią pytająco.
- Ja jestem Lucy. Jego kuzynka. Mieszkam u niego tymczasowo do póki nie znajdę sobie mieszkania. Jeżeli szukacie Fede to Go teraz nie znajdziecie, pojechał do jakiegoś przyjaciela.
- Aha. Dzięki za informacje i przepraszam za całe zamieszanie i za swoją przyajciółkę.- dziewczyna zamknęła drzwi. A my ruszyłyśmy z powrotem do samochodu.
Lu mówiła mi, że sama by sobie poradziła. Tak widziałam to po tym jak prawie rzuciła się na brunetkę. Postanowiłam się nie odzywać na ten temat. W czasie drogi przyjaciółka coś ciągle mówiła, a mi nie dała dojść do słowa. Zastanawiała się nad tym do kogo mógł pojechać Fede. Powiedziałam Jej żeby wróciła do domu i to przemyślała. Na moje szczęście trochę się uspokoiła. Będąc na miejscu. Pożegnałam się z Lu i wróciłam do domu. Dopiero gdy ściągałam kurtkę zauważyłam jak jestem ubrana krótkie spodenki, a do tego koszula Leona. Mam zdecydowanie za dużo Jego rzeczy, niedługo to wszystkie jego ubrania będą w mojej szafie. Z uśmiechem na ustach ruszyłam do swojego pokoju. Usłyszałam jakąś rozmowę z sypialni mojego chłopaka. Trochę mnie to ciekawiło, dlatego podeszłam bliżej, drzwi były trochę niedomknięte. Z tego co usłyszałam Leon podsłuchiwał moją rozmowę z Lu.
- Leoś wiesz, że nie ładnie podsłuchiwać.- powiedziałam po wejściu do pomieszczenia. Oparłam się o framugę drzwi i popatrzyłam na niego. Wstał z łóżka. Podszedł do mnie.
- Kochanie Ty też podsłuchiwałaś.- odparł i posłał mi uśmiech. Już miałam coś powiedzieć, ale wyprzedził mnie Fede.
- Viola to prawda, że Lu myśli, że Ja, Ją zdradzam?- zapytał ze smutkiem, który dało się wyczuć w Jego głosie.
- Taaak jakby. Ta dziewczyna, z którą Lu myślała, że Ją zdradzasz to Twoja kuzynka, a teraz Ona chce z Tobą pogadać. Uważa, że oddaliliście się od siebie. Wiesz co Ci proponuję? Żebyś teraz do niej pojechał i posiedział z nią.- wytłumaczyłam. Brunet wstał z fotela przytulił mnie rzucił "nara". Zbiegł po schodach chwilę ciszy i trzaśnięcie drzwiami. Zaśmiałam się. Popatrzyła. Na Leona, który niespodziewanie mnie pocałował. Odsunęłam się od niego i przyłożyłam mu palec na usta.
- Idę się spakować.- oznajmiłam i chciałam iść do swojego pokoju, ale szatyn objął mnie w talii i przyciągnął do siebie.- Leoś, bo przez Ciebie nie spakuję się. A wiesz, że nie lubię zostawiać wszystkiego na ostatnią chwilę.- dodałam, wiedząc, że tak łatwo nie odpuści.
Odwróciłam się do niego przodem i namiętnie pocałowałam, powoli szliśmy w stronę łóżka. Po chwili szatyn położył się na nim ciągnąc mnie ze sobą. W taki oto sposób wylądowałam na nim. Całowaliśmy się tak namiętnie przez kilka minut. Kiedy zauważyłam, że mam łatwy dostęp do drzwi, szybko wstałam z szatyna i pobiegłam w tą stronę. Przebiegłam do swojej sypialni i zamknęłam drzwi. Nie minęły nawet trzy minuty, a chłopak wpadł do mojego pokoju. Wziął mnie na ręce, położył na łóżku i zaczął gilgotać. Nie mogłam opanować napadów śmiechu. Po kilku minutach błagania żeby przestał On dalej robił swoje.
- Przestanę jak obiecasz dać mi całusa.- powiedział.
Resztkami sił przyciągnęłam Go do siebie i namiętnie pocałowałam. Nie myśląc wiele wepchnęłam swój język do Jego buzi, wiedziałam, że mu się to podoba. Gdy zaczęło nam brakować powietrza oderwaliśmy się od siebie. Patrzyliśmy sobie głęboko w oczy. Jedną ręką Leon poprawił pasmo moich włosów.
- Kocham Cię.- wyszeptał mi do ucha. Uśmiechłam się do niego i mimowolnie przygryzłam dolną wargę.
- Ja Ciebie też kocham.- odparłam.- Leoś pozwolisz, że teraz się spakuję?- zapytałam z nadzieją, że się zgodzi. Głośno westchnął i zszedł ze mnie. Cmoknęłam Go w policzek i wstałam z łóżka. Chłopak oznajmił, że jeszcze tutaj wróci. Zaśmiałam się, bo przymrużył tak śmiesznie oczy. Zapuściłam sobie jakąś muzykę. Wyciągłam torbę powinnam zmieścić w niej ubrania na tydzień. Po kolei wrzucałam najpotrzebniejsze rzeczy. Kiedy wszystko miałam zgromadzone zaczęłam układać. Na moje szczęście wszystko się zmieściło. Niestety większy problem był z zamkiem. Siłowałam się z nim, aż w końcu mi się udało. Tańczyłam swój taniec szczęścia kiedy do pokoju wszedł Leon. Zaśmiał się, a moją twarz oblał rumieniec. Chwycił mnie za rękę i poprowadził do jadalni, w której był przygotowany obiad. Dałam chłopakowi buziaka i usiadłam do stołu. To wszystko tak pysznie pachniało.
- Kochanie gdzie są Twoi rodzice. Dzisiaj niedziela?- zapytałam ciekawa. Powoli jedząc posiłek.
- Pojechali odwiedzić babcię i dziadka. Może jakąś godzinę temu.- odparł.- Też zauważyłaś, że ostatnio strasznie dużo pracują?- zapytał.
- Tak, ale mówili, że niedługo będzie luźniej, bo zima. Teraz mają straszne zamieszanie.- wytłumaczyłam i posłałam mu uśmiech, który odwzajemnił.
Resztę obiadu jedliśmy w ciszy, przyjemnej ciszy. Po skończonym posiłku posprzątaliśmy za sobą. Postanowiliśmy obejrzeć film, niedługo zacznie nam brakować filmów do oglądania, jeżeli będziemy tak często je oglądać. Pozwoliłam Leonowi wybierać seans, ale ostrzegłam Go, że horroru nie oglądam. Tymczasem Ja zrobiłam popcorn. Dopiero co jedliśmy obiad, ale to nic nie szkodzi. Wróciłam do szatyna z pełną miską prażonej kukurydzy. Niestety chłopak mnie nie posłuchał i wybrał ten właśnie gatunek, mówiąc mi, że nie było innego ciekawszego. Wywróciłam teatralnie oczami i usiadłam obok Verdasa tuląc się do niego. On objął mnie swoim silnym ramieniem. Po około piętnastu minutach trwania filmu wyłączyliśmy go. Nudny a fabuła jak zawsze ta sama. Włączyliśmy sobie muzykę usiedliśmy po dwóch stronach kanapy i rzucaliśmy popcornem, kto lepiej trafi. Mi udało się dwa razy z około dwudziestu rzutów,a mojemu sprytnemu chłopakowi dziesięć. Później rzucaliśmy na oślep. Nudno było, ale zabawnie. Gdy przyszli rodzice szatyna, chłopak oznajmił, że jak są głodni to jedzenie jest gotowe. Dopytywali się co będziemy oglądać, odpowiedziałam, że nie ma nic ciekawego. Poszli do kuchni chyba odgrzać sobie obiad. Resztę dnia tak przesiedzieliśmy. Zaproponowałam Leonowi abyśmy poszli na spacer. Zgodził się. Szybko wbiegłam do pokoju i ubrałam się cieplej. Zeszłam na dół gdzie czekał na mnie gotowy do wyjścia już chłopak. Zarzuciłam kurtkę i ubrałam buty. Chwyciłam Leona za rękę i razem wyszliśmy. Pomimo tego, że była wczesna pora, bo dopiero osiemnasta, na dworze było już prawie ciemno. W końcu dzień jest krótszy. Na szczęście nie padało i mam nadzieję, że nie zacznie. Z pozytywnym nastawieniem chodziliśmy po różnych dróżkach. Rozmawiając na jakieś głupie tematy. Będę tęskniła za Leonem przez ten tydzień. Jakoś tak inaczej będzie bez niego, przyzwyczaiłam się do Jego obecności.

~♥~♡~♥~♡~♥~♡~♥~♡~♥~♡~♥~♡~♥~

Stoję pod szkołą razem z Lu i czekamy na Angie. Trochę się spóźnia, ale i tak mi się nigdzie nie śpieszy. Blondynka opowiadała mi jak to spędziła wczorajszy dzień z Fede. Wszystko sobie wytłumaczyli. Cieszę się Jej szczęściem.
- Dziewczyny przepraszam za spóźnienie, ale zapomniałam torebki i przypomniałam sobie o niej dopiero w połowie drogi i musiałam wracać. Chodźcie.- niespodziewanie obok nas pojawiła się Angie. Wzięłyśmy nasz bagaż i schowałyśmy do bagażnika. Wsiadłyśmy do tyłu samochodu kobiety. Poruszyłyśmy temat naszej "ukochanej " pani od fizyki. Angie obiecała, że wszystko wyjaśni. Atmosfera była luźna, więc droga minęła szybko.
○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●

Tak oto prezentuje się rozdział 40 xp
Tak bardzo dziękuję każdemu kto przeczytał i zostawił po sobie komentarz. Szkoda, że tak mało osób komentuje, ale zawsze ktoś. Dziękuję jeszcze raz <3333 Kocham Was <333

Pamiętajcie im więcej komentarzy tym szybiej rozdział się pojawi ^.^

Do następnego :*

środa, 16 lipca 2014

ROZDZIAŁ 39 "Czekałem na Ciebie"

2 dni później
Siedzę w poczekalni i czekam na Leona, który teraz siedzi u lekarza. Mam nadzieję, że zdejmą mu tą szynę. Jesteśmy już po lekcjach i rozpoczynamy weekend. Dzisiaj znowu mieliśmy fizykę, ta kobieta ma nie po kolei w głowie. Mogę tutaj stwierdzić jaka matka taka córka. Tym razem podobnie jak ostatnio wzięła dwie osoby do odpowiedzi, później kazała nam przeczytać sobie temat i zrobić samemu notatkę, a Ona w tym czasie wyciągła sobie laptopa, rozmawiała przez telefon tak jakby nas nie było. Rozmawiałam z Lu na temat tych jedynek co nam wpisała. Postanowiłyśmy powiedzieć o tej sprawie Angie. Ona na pewno coś zrobi, z tego co nam mówiła też Jej nie lubi. Nagle usiadła obok mnie mała dziewczynka. Miała długie lokowane blond włosy i czerwoną opaskę pod kolor Jej sweterka. Na Jej drobnej twarzy wyróżniały się drobne usteczka, mały nosek i duże brązowe oczy. Popatrzyła na mnie badająco. Posłałam Jej uśmiech.
- Co Ci się stało?- zapytała słodkim głosikiem.
- Mi nic. Ale mojemu chłopakowi tak.- odparłam. Chwilę porozmawiałam z dziewczynką dopóki nie wyszedł Leon. Pożegnałam się z uroczą osóbką i razem z Leonem wyszliśmy ze szpitala.
- Misiek widzę, że ręka w lepszym stanie.
- Tak. Już mnie nawet nie boli.- odparł.
- Wracamy do domu na pieszo?
- Nie. Jak chcesz mogę zadzwonić po taxi.- przytaknęłam. Chłopak wyciągnął telefon ze spodni i zadzwonił po pojazd. Czekaliśmy na przyjazd transportu, nagle zaczęło kropić. W pogodzie mówili, że ma być dzisiaj zachmurzenie, ale miało nie padać. Z każdą chwilą kropiło coraz bardziej, na szczęście w porę przyjechało taxi. Szybko wsiedliśmy podałam odpowiedni adres i mocno wtuliłam się w ramię mojego chłopaka. O szybę odbijały się krople deszczu i spływały powoli po jej powierzchni. Dlaczego jesień nie może być słoneczna, zawsze kojarzy mi się z deszczem. Poczułam jak Leon całuje mnie w policzek. Uśmiechnęłam się i odwróciłam twarz w Jego stronę. Pocałowałam Go w usta. Oczywiście oddał pocałunek. Nawet się nie spostrzegliśmy kiedy byliśmy już pod domem. Leon zapłacił kierowcy odpowiednią kwotę i obydwoje wysiedliśmy z samochodu. Za rękę udaliśmy się do środka. Ściągnęliśmy kurtki i buty. Weszliśmy wgłąb domu. Cisza i pustka jaka tam panowała, była odrobinę dobijająca.
- Kochanie robimy coś do jedzenia czy dzwonimy po pizzę?- zapytał Leon idąc do kuchni, Ja podążałam za nim.
- Nie wiem, ale możemy sami zrobić pizzę. Co Ty na to?- odparłam i usiadłam na blacie.
- Jak księżniczka chce to możemy.- podszedł do mnie.- Ale sam jej nie zrobię. Potrzebuję Twojej pomocy.- dodał. Objęłam Go w pasie nogami przyciągnęłam bliżej siebie i namiętnie pocałowałam.- Violu albo robimy pizzę, albo zaraz Ciebie zjem.- oznajmił między pocałunkami.
- Chyba Ja Ciebie prędzej zjem.- rzuciłam i zaczęłam podwijać Jego koszulkę do góry. Po chwili wylądowała na podłodze. Poczułam jak Leon mnie podnosi i jak mi się nie wydaje kieruje do swojej sypialni. Po drodze zgubiłam swoją sukienkę, gdzieś w salonie. Będąc w pokoju chłopak przywarł mnie mocno do ściany. Trochę trudno mi się oddychało, ale było mi przyjemnie. Jego ręce delikatnie ściskały moje pośladki. Swoje dłonie włożyłam w Jego włosy. Po chwili z pocałunkami zszedł na szyję. To jak bardzo Go teraz pragnęłam było nie do opisania. Po kilku minutach oderwał mnie od ściany okręcił wokół własnej osi i delikatnie rzucił na łóżko.


Co się dalej wydarzyło można się domyślić.

~♥~♡~♥~♡~♥~♡~♥~♡~♥~♡~♥~♡~♥~

Obudziłam się pod wpływem wzroku Leona, który mi się przyglądał. Jedną ręką gładził moje włosy. Przywitałam się z nim całusem w usta.
- Kotku mówiłem Ci już, że jesteś genialna?- zapytał. Udałam zamyślenie, a następnie pokręciłam głową przecząco.- Seks z Tobą jest wspaniały.- oznajmił. Poczułam, że się rumienię. Szatyn ponownie mnie pocałował tylko tym razem namiętniej. Jedna moja ręka powędrowała na Jego męskość.- Violu jeżeli chcesz dzisiaj wyjść z łóżka lepiej weź rękę.
- Mamy całą sobotę tylko dla siebie. No chyba że nie chcesz?- powiedziałam i zaczęłam masować Jego przyjaciela.
- Oczywiście, że chcę. No to co mała powtórka z wczoraj?- znikłam pod kołdrą i zaczęłam bawić się penisem chłopaka. Słyszałam ciche jęki Leon. Po kilku minutach zabawy wyszłam spod kołdry. Pocałowałam Go w usta, a On tylko pogłębił pocałunek, dodając mu namiętności i brutalności. Po dwugodzinnych igraszkach. Leżeliśmy wtuleni w siebie. Cieszę się, że znowu jesteśmy razem z Leonem. On jest moim szczęściem, życiem, wszystkim.
Wyszłam spod kołdry i ubrałam na siebie wczorajszą bieliznę. Ciągle czułam na sobie wzrok Leona. Po chwili On sam wstał i ubrał na siebie bokserki. Oznajmiłam mu, że idę wziąć prysznic. Przeszłam po kryjomu do swojej sypialni, z której wzięłam czyste ubrania. Udałam się szybko do łazienki, zakluczyłam za sobą drzwi. Odwróciłam się i mało co nie dostałam zawału.
- Skarbie czekałem na Ciebie.- rzucił i podszedł do mnie. Chciałam mu odpowiedzieć, ale przerwał mi pocałunkiem.
- Leoś nie obraź się, ale chciałabym mieć chwilę prywatności.- oznajmiłam po oderwaniu.
- Nie obrażę się, ale fajnie by było gdybym mógł zostać.- odparł. - - Ale będzie głupio i nie zostaniesz.- posłałam mu uśmiech. Powoli wyszedł odwracając się do mnie i robiąc smutną minę. Gdy się ogarnęłam wyszłam  z pomieszczenia. Zeszłam na dół coś zjeść, bo nie powiem zgłodniałam. Schodząc po schodach usłyszałam jak Leoś zamyka się w łazience. Zaczęłam szukać czegoś po szafkach, ale same pustki. Od razu przy okazji pozbierałam ubrania, które wczoraj zgubiliśmy. Stwierdziłam, że musimy zrobić zakupy. Usiadłam na kanapie w salonie i czekałam na szatyna. Kiedy w końcu wyszedł oznajmiłam mu, że musimy jechać na zakupy. Ubraliśmy się i ruszyliśmy do samochodu. Wyjechaliśmy z garażu i wjechaliśmy na jezdnię. Na szczęście nie było dużego ruchu na drodze, dlatego też szybko dojechaliśmy bez żadnych komplikacji. Wysiedliśmy z pojazdu i udaliśmy się do sklepu. Wzięliśmy wózek i wrzucaliśmy do niego wszystkie potrzebne i mniej potrzebne rzeczy. Gdy mieliśmy wszystko podeszliśmy do kasy. Zapłaciliśmy za zakupy i z pełnymi torbami ruszyliśmy do auta. Wszystko zapakowaliśmy do bagażnika. Następnie sami wsiedliśmy. Zapinając pasy poczułam wibracje telefonu, wyciągłam go ze spodni. Popatrzyłam na ekran, dzwoni Lu. Nie zastanawiając się odebrałam.
- Viola czerwony alarm, przyjdź do mnie. Jak dasz radę to szybko. Od tego zależy moje życie. Nie pytaj o co chodzi. Przyjdź jak najszybciej.- rzuciła i się rozłączyła.
Schowałam swoją komórkę z powrotem do spodni. Chwilę wszystko analizowałam. Poczułam na swoim kolanie dłoń Leona. Popatrzyłam na niego i uśmiechnęłam się do niego i poprosiłam aby mnie podwiózł pod dom Lu. Nie zadając zbędnych pytań zawiózł mnie pod dom przyjaciółki. Cmoknęłam Go w polik i wyskoczyłam z pojazdu. Zadzwoniłam dzwonkiem i czekałam aż mi ktoś otworzy. Drzwi otworzyła mi siostrzyczka blondynki. Chwyciła mnie za rękę i pociągnęła w stronę pokoju przyjaciółki.
- Jak masz na imię? Ile masz lat? Jesteś przyjaciółką Ludmiły? Ile masz wzrostu jesteś wysoka? Chodzisz z Lu do klasy?- wypytywała mnie. Próbowałam Jej odpowiedzieć na wszystkie pytania.- Jesteśmy.- oznajmiła. Odbiegła w inną stronę, a Ja weszłam do pokoju Ferro.
- Jestem! Co się stało, że tak nagle musiałam przyjść?- szybko mówiłam. Dziewczyna stała przed szafą. Wyciągnęła dwie koszulki.
- Którą wybrać? Nie wiem którą mam spakować. Pojutrze wyjeżdżamy, a Ja nie wiem, którą wybrać. Obydwie mi się podobają, ale mogę zabrać tylko jedną.- oznajmiła. Zaśmiałam się i usiadłam na Jej wielkim łóżku.- To która?- podeszła do mnie i zaczęła mi machać ubraniami przed twarzą. Popatrzyłam na nie. To były dwie takie same koszulki różniły się tylko kolorami, jedna była biała, a druga błękitna. Zdecydowanie lepsza była ta biała, dlatego doradziłam Jej właśnie tą. Dopytałam się czy jeszcze w czymś pomóc, a Ona popatrzyła na mnie miną, która oznacza, że ma plan.
-Viola a gdyby tak zrobić małego psikusa naszej kochanej pani Greer, za te jedynki. Pójdziemy do Angie z tą sprawą, ale musimy się zemścić. Nawet mam dobry pomysł...
- Nie. Lu nie chce mieć kłopotów. Przepraszam.- przerwałam Jej. Posmutniała.- Lu zemsta do niczego ni prowadzi, później są tylko kłopoty.- dodałam.
- Tak masz rację, ale wiedz, że jak tylko będziesz chciała się na kimś zemścić to Ci pomogę.- oznajmiła i zrobiła śmieszną minę. Zaśmiałam się. Porozmawiałyśmy jeszcze godzinę i postanowiłam wrócić do domu. Lekko kropiło, przynajmniej tyle dobrze, że nie rozpadało się. Minęłam bramkę przyśpieszyłam kroku. Weszłam do domu. Ściągnęłam zbędne obuwie. W środku było tak strasznie ciepło, że najchętniej nie wychodziłabym z domu. Z kuchni słyszałam jakieś hałasy. Poszłam w tamtym kierunku. Będąc w pomieszczeniu poczułam przyjemny zapach jakiegoś jedzenia i zobaczyłam Leona, który gotował.
- Mistrzu mam nadzieję, że gotujesz coś dobrego, bo jestem tak strasznie głodna, że zjem wszystko.- oznajmiłam siadając na wysokim krześle przy wyspie kuchennej i przyglądałam się chłopakowi. Po kilku minutach położył przede mną talerz z jedzeniem. Wzięłam do ręki widelec i zaczęłam pożerać pyszne danie. W ciszy zjedliśmy posiłek, a że byłam tak głodna poprosiłam o dokładkę. Gdy Ja jadłam drugą porcję, On powoli sprzątał. Nagle do pomieszczenia weszli rodzice Leona. Przywitaliśmy się z nimi. Usiedli obok mnie. Chłopak nałożył swoim rodzicom i podał im talerze. Podobnie jak Ja delektowali się smakiem. Kobieta dumna z syna poleciła mu częstsze gotowanie. Po wzięciu do buzi ostatniego kęsu, wstawiłam brudne naczynie do zmywarki. Wyciągnęłam Leona za rękę z kuchni. Ubrałam na siebie kurtkę i założyłam jednego buta.
- Na co czekasz ubieraj się.- rzuciłam i wsunęłam drugiego buta na stopę. Zaczął się szybko zbierać. Gdy stał już przede mną gotowy. Poszliśmy w stronę samochodu. Wsiedliśmy do środka. Podałam chłopakowi karteczkę z adresem. - Wiesz gdzie to jest?- zapytałam, a On w odpowiedzi pokiwał głową.- To pojedź tam. Proszę to bardzo ważne.- dodałam.
Odpalił silnik i ruszyliśmy w drogę. Z radia leciał jakiś wolny kawałek, trochę mnie denerwował, dlatego przełączyłam ją. Szatyn spojrzał na mnie, a Ja posłałam mu uśmiech, który odwzajemnił. Podczas drogi żadne z nas się nie odzywało tylko posyłaliśmy sobie uśmieszki. Leon próbował wypytać mnie gdzie jedziemy, ale chciałam to zatrzymać w tajemnicy. Zatrzymał się na odpowiedniej ulicy. Odpięłam pas i wysiadłam. Wszędzie panowała cisza, słychać było tylko szum liści na drzewach. Panowała tutaj taka atmosfera jak w horrorach. Obeszłam auto dookoła i złapałam rękę Leona.
- Kochanie dlaczego idziemy na cmentarz?- zapytał zdezorienrowany. Zignorowałam to pytanie. Weszliśmy na teren cmentarzu. Według instrukcji Veronici, szukałam odpowiedniego nagrobka. Muszę przyznać, że sporo ich było. Gdy znalazłam odpowiedni przystanęłam przy nim. Chłopak popatrzył na mnie, a później przeniósł swój wzrok na napis.
- Skąd wiedziałaś gdzie to jest?- zapytał smutny, patrząc na nagrobek biologicznych rodziców.
- Veronica poprosiła mnie abym Cię tutaj przyprowadziła. Mam jeszcze dla Ciebie zdjęcie.- oznajmiłam i wyciągłam z kieszeni spodni zdjęcie, na którym był mały Leon z rodzicami. Podałam mu zdjęcie. Wziął je ode mnie drżącymi rękami. Raz patrzył na fotografię, raz na mnie, a raz na nagrobek. Jego oczy się zaszkliły, ale próbował powstrzymać płacz. Nie zastanawiając się długo podeszłam do niego i mocno przytuliłam.
- Ciekawe jacy Oni byli? Jakby wyglądało moje życie, gdyby Oni nie umarli.- rzucił podniosłam głowę do góry, aby móc mu patrzyć w oczy. Jego wzrok skupiony był na nagrobku.
- Pewnie byśmy się nie poznali.- odparłam. Popatrzył na mnie - Nawet tak nie mów. Dziękuję Ci, że mnie tutaj zabrałaś. Jesteś dla mnie wszystkim. Kocham Cię.- cmoknął mnie w policzek. Lekko się uśmiechnęłam. Postaliśmy tam jeszcze chwilę i powoli ruszyliśmy w stronę samochodu. Wsiedliśmy do środka. Siedziałam i patrzyłam na Leona , który parzył przed siebie.
- Misiu wszystko okej?- zapytałam przysuwając się do niego i tuląc do Jego ramienia. Uśmiechnął się delikatnie.
- Tak, dzięki Tobie lepiej.- odpowiedział. Wtuliłam się w niego mocniej.
Siedzieliśmy tak w ciszy. Chłopak wszystko analizował przynajmniej tak mi się wydawało. Po kliku minutach ruszyliśmy w drogę powrotną. Szybko wróciliśmy do miejsca zamieszkania. Gdy tylko Leon zobaczył Veronicę i Eryka to podszedł do nich i mocno przytulił. Patrzyłam się na nich. Szatyn dziękował im za to, że Go nie zostawili, tylko zaopiekowali się nim. Ta cała scena była taka wzruszająca, że nie chciałam im przerywać i poszłam po cichu do swojego pokoju. Wzięłam swoją piżamę i czystą bieliznę i udałam się do łazienki. Ściągłam brudne ubranie i wrzuciłam je do odpowiedniego kosza. Związałam włosy w luźnego koka i weszłam do kabiny prysznicowej. Rozkoszowałam się tym jak ciepła woda spływała po moim ciele. Jak sobie przypominam, że jeszcze rano uśmiech pojawia się na mojej twarzy. Po jakże relaksującym prysznicu wyszłam z kabiny. Dokładnie wytarłam swoje ciało miękkim ręcznikiem. Gdy zapinałam zapięcie od stanika usłyszałam pukanie do drzwi.
- Kocie otworzysz mi?- zapytał Leon z nadzieją. Szybko ubrałam na siebie za dużą na siebie koszulkę szatyna i swoje krótkie spodenki. Podeszłam do drzwi i je odkluczyłam.- Miałem nadzieję, że jeszcze się nie ubrałaś.- powiedział z udawanym smutkiem. Zaśmiałam się i uderzyłam Go delikatnie z pięści w brzuch.
- Jak rozmowa z rodzicami?- dopytywałam ciekawa.
- Wszystko jest okej. Jeszcze raz dziękuję, że ze mną jesteś.- odarł. W odpowiedzi przybliżyłam się do niego i pocałowałam Jego miękkie usta. Z powodu braku powietrza oderwaliśmy się od siebie. Stykaliśmy się ze sobą czołami. Przygryzłam dolną wargę, patrząc mu głęboko w oczy.
- To Ja dziękuję, że jesteś. Bez Ciebie moje życie nie miało by sensu.- wyznałam. Ponownie złączyliśmy usta w namiętnym pocałunku.
○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○

Jeżeli przetrwałaś do końca rozdziału 39 i nie usunęłaś gratuluję.
Miał być popołudniu, ale musiałam iść obierać porzeczki. Pięć dużych krzaków, a pomagał mi młodszy brat, który sobie siedział, jadł i rzucał we mnie. Dlaczego życie ukarało mnie takim rodzeństwem, na szczęście starszy brat pojechał z tatą do pracy i nie ma Go przez miesiąc. Koniec opowiadania o moim życiu, bo ono jest strasznie nuuudne.
Wzięłam się też za kończenie OS, kiedyś w końcu muszę go dokończyć i opublikować.

Proszę jeżeli przeczytałaś to zostaw po sobie komentarz. To dodaje mi motywacji. 

Do następnego :*

niedziela, 13 lipca 2014

ROZDZIAŁ 38 "Jesteś genialna"

Całą sobotę i niedzielę razem z Leonem leniuchowaliśmy. No może nie do końca sami, w niedzielę przyszli Lu z Fede. Gadaliśmy na różne głupie tematy i opowiadaliśmy śmieszne historie. Przynajmniej nam się nie nudziło. A dzisiaj bal, w szkole wszystkie dziewczyny rozmawiały tylko o tym. No dobra rozumiem jest bal, ale żeby mówić o tym samym przez cały tydzień. Jestem pewna, że nie zobaczę nic specjalnego w ich wyglądzie fryzury, sukienki, maski, będą jak każda inna. Sprawdziłam jeszcze raz jak wyglądam w lustrze, zadowolona z efektu wyszłam z pokoju. Nie ubierałam jeszcze maski, nie mam po co narazie. Powoli zeszłam po schodach ostrożnie stawiając każdy krok. Kiedy w końcu zeszłam podeszłam do Leona, który wyglądał bosko w tym garniturze.
- Wyglądasz... Tak seksownie, że aż trudno znaleźć mi dokładne określenie.- skomplementował mnie Verdas a Ja się zarumieniłam.
- Dziękuję. Ty też seksownie wyglądasz w garniturze.- uśmiechłam się do niego. Przybliżyłam się do chłopaka i poprawiłam mu krawat.- Idziemy?- dopytałam.
Już mieliśmy wychodzić, ale przyszła Veronica z aparatem. Popatrzyłam na Leona, a On posłał mi sztuczny uśmiech. Kobieta kazała nam ustawić się do zdjęcia, bo trzeba mieć pamiątkę. Szatyn stanął bliżej mnie i objął ramieniem. Uśmiechliśmy się do zdjęcia.
- To jeszcze nie koniec.- szepnął mi na ucho Leon, gdy kobieta zrobiła nam jedno zdjęcie. Nie za bardzo zrozumiałam, po chwili dołączył do nas Eryk. Teraz zrozumiałam o co chodziło chłopakowi. Każdy z każdym robił sobie zdjęcie. Tylko nie wiem dlaczego musiałam robić zdjęcie rodzicom Leona samym. Po skończonej sesji wyszliśmy z domu i skierowaliśmy się w stronę samochodu Fede, z który zgodził się nas ze sobą zabrać. Lu narzekała dlaczego tak długo, musiałam Jej tłumaczyć zaistniałą sytuację. Muszę przyznać, że blondynka wygląda wspaniale w tej sukni, której szukanie zajęło Jej dużo czasu. Ale opłacało się, bo widać efekty. Oczywiście całą drogę przegadałam z przyjaciółką, Leon rozmawiał z przodu o czymś z Fede. Nie za bardzo ich słyszałam, próbowałam się skupić na tym co mówi Lu.
Będąc na miejscu, wysiedliśmy z samochodu i ruszyliśmy w stronę oświetlonego budynku. Podobnie jak Ferro założyłam swoją maskę. Weszliśmy do sali, która była pełna uczniów naszej szkoły. Akurat trafiliśmy na sam początek nudnego przemówienia dyrektora. Przygotowywałam się na pół godzinne gadanie z Jego strony, ale ku mojemu zdziwieniu mówił zaledwie pięć minut.

~♥~♡~♥~♡~♥~♡~♥~♡~♥~♡~♥~♡

Od dobrych dwóch godzin tańczę z Leonem nogi mi odpadają, ale przecież od tego są bale. Pierwszy bal zaliczam jak narazie do udanych. Mam nadzieję, że nic się nie zmieni. Postanowiłam zrobić sobie krótką przerwę w tańcu, ponieważ poczułam suchość w gardle. Podeszłam do stolika z napojami i nalałam sobie do kubeczka plastikowego picia. Całą zawartość szybko opróżniłam. Gdy tylko odstawiłam kubeczek na stolik, chcąc sobie jeszcze raz nalać, poczułam jak ktoś ciągnie mnie do tyłu na parkiet. To na pewno nie był Leon, bo On ma jedną rękę nie do końca sprawną, a ta osoba ma dwie sprawne. Odwróciłam się przodem do tej osoby. Miał maskę, dlatego nie mogłam rozpoznać tego kogoś. Nie sprzeciwiałam się jeden taniec z inną osobą mi nie zaszkodzi. Nie odzywaliśmy się do siebie podczas tańca. Zakręcił mną i po perfumach poczułam, że jestem w objęciach innego chłopaka, którym z pewnością był Leon. Tańczył odbijanego. Jakoś tak przy nim czuję się swobodniej.
- Teraz trochę zwolnimy specjalnie dla zakochanych.- powiedział DJ. Puścił wolny kawałek.
Popatrzyłam na Verdasa, a On wystawił rękę, z wielką chęcią Ją ujęłam. Na początku tańczyliśmy w lekkiej odległości, dopiero po jakimś czasie po prostu wtuliłam się w szatyna, tak mi było o wiele lepiej i wygodniej. Poczułam jak jedna Jego ręka zjeżdża odrobinę za nisko.
- Leon ręka.- szepłam mu groźnie do ucha. Posłuchał mnie i ręka wróciła na odpowiednie miejsce.- Zazdrosny byłeś?- zapytałam i odsunęłam się od niego. Podniosłam Jego maskę aby móc mu patrzyć w oczy.
- Nie. Jak chcesz możesz tańczyć z innym.- odparł i odwrócił wzrok.
Nawet się nie spostrzegłam a tańczyłam z innym. Nie o to do końca mi chodziło. Popatrzyłam na chłopaka miał maskę. Postanowiłam rozpocząć rozmowę z nim. Dowiedziałam się, że to Rick. Dopytywałam się gdzie jest Eva, jedyne czego się dowiedziałam to, to że jest zmęczona i siedzi przy stoliku ze Steph i Jeremim. Jedyne pytanie jakie krążyło po mojej głowie to, gdzie jest Leon? Jestem pewna, że teraz podrywa jakąś dziewczynę. O wiele ładniejszą i mądrzejszą. Viola nie bądź zazdrosna, nie dawaj mu tej świadomości, że tęsknisz za nim. Gdyby tylko to było takie łatwe. Już mi chyba na prawdę odbija, kłócę się sama ze sobą. Gdy piosenka dobiegła końca chłopak poszedł do Evy, a Ja postanowiłam poszukać przyjaciół może gdzieś przy którymś stoliku siedzą. Rozglądnęłam się dookoła jeszcze raz. Następnie ruszyłam w stronę stolików. Trudno było przejść, ale udało mi się. Zauważyłam, że przy jednym ze stolików siedzi Marco i Fran, która prosi Go aby z nią zatańczył. Śmiesznie to wyglądało cicho się zaśmiałam, a ich wzrok skierował się na mnie.
- Viola gdzie zgubiłaś swojego Romeo?- zapytał Marco. Dosiadłam się do nich.
- Nie wiem, znikł.- odparłam.- A Wy nie tańczycie?- dopytywałam.
Marco westchnął, a Resto popatrzyła na niego błagalnym wzrokiem. Wywrócił oczami. Wstał z miejsca, podał rękę dziewczynie, ucieszona z chęcią ją chwyciła i poszli gdzieś w głąb tańczących par. Siedziałam sama przy stoliku i bawiłam się swoją maską. To dziwne, że jeszcze nie zobaczyłam Vanessy. Normalnie zaczepiła by mnie i mówiła jakieś głupoty. Może mnie nie rozpoznała, to nawet i lepiej, bo mam Jej dosyć. Poczułam, że ktoś mnie szturcha. Odwróciłam twarz. To była Lu, trzymająca Fede za rękę. Usiedli obok mnie.
- Widziałam Leona jak tańczy z innymi, a Ty siedzisz taka smutna.- rzuciła blondynka i usiadła obok. -
 Jesteśmy tylko przyjaciółmi, ale Ja dłużej tak nie wytrzymam. Tęsknie za nim, za nami.- wyznałam.
- Viola powiedz Leonowi to co powiedziałaś nam, On też chce do Ciebie wrócić.- odezwał się Fede. Popatrzyłam na niego z niedowierzeniem.- Na prawdę mówię. Czy te oczy mogą kłamać?- dopytywał i wskazał na swoje oczy. Zaśmiałam się.
- Nie, nie mogą kłamać. Dziekuję poprawiliście mi humor.- uśmiechłam się.
Chwilę jeszcze pogadaliśmy później para poszła tańczyć i znowu zostałam sama. Jak Ja to uwielbiam...
Po pół godzinie nudnego siedzenia. Ktoś położył rękę na moim ramieniu. Obróciłam twarz, to był Leon. Rozpoznałam Go po ręce. Usiadł na krześle najbliżej mnie i obrócił się tak aby na mnie patrzyć. Próbowałam udawać obojętną. Nie patrzyłam na niego.
- Violka popatrz na mnie i pokaż swój piękny uśmiech.- powiedział błagalnym tonem. Popatrzyłam na niego i posłałam mu sztuczny uśmiech. Wyciągnął jedną rękę i zdjął moją maskę.- Teraz lepiej. Chodź zatańczymy jeszcze jeden taniec i zmywamy się do domu.- zaproponował.
- Zatańcz z jakąś inną i z nią zmyj się do domu.- rzuciłam, a On się zaśmiał pokazując przy tym swoje białe ząbki i dołeczki. Przygryzłam delikatnie dolną wargę.
- Co Ja mam z Tobą, Ty moja zazdrośnico...- powiedział, w mojej głowie ugrzęzło tylko jedno słowo "moja". Wyciągnął mnie siłą na parkiet. Na początku sam się ruszał, a Ja stałam obok i na niego patrzyłam. Chwycił mnie za ręce i zaczął mną ruszać. Pewnie śmiesznie to wyglądało, ale przyzwyczaiłam się już do tego, że ludzie dziwnie się na mnie dziwnie gapią. Uległam Leonowi i zatańczyłam z nim. Później udaliśmy się pieszo w stronę domu. Szliśmy wolno, nawet bardzo. Przez całą drogę śmialiśmy się i rozmawialiśmy. Próbowałam wypytać Go z kim tańczył, ale nie chciał mi powiedzieć. Próbowałam wymusić tą informacje od niego, niestety milczał. Nagle zawiał zimny wiatr, zrobiło mi się zimno. W sumie co się dziwię, w końcu mam na sobie tylko suknię i jakąś cienką narzutę. Leon zauważając to pożyczył mi swoją marynarkę. Posłałam mu uśmiech, który odwzajemnił.
- Tobie nie będzie zimno?- zapytałam zmartwiona.
- Ważne żebyś Ty się nie przeziębiła. Ja mam dobrą odporność.- zaśmiałam się, a On popatrzył na mnie poważnym wzrokiem, ale nie wytrzymał długo, bo też zaczął się śmiać.
Po jakimś czasie wróciliśmy do miejsca zamieszkania. Pierwsze co zrobiłam po wejściu przez brankę ściągłam szpilki. Moje nogi tak strasznie bolały, teraz już wiem, że nigdy więcej nie ubiorę takich butów na taki bal. Szybko wbiegłam do środka zostawiając szatyna z tyłu. Obejrzałam się za siebie i zobaczyłam Verdasa śmiejącego się z mojej głupoty. Wyszliśmy po schodach. Przy wejściu do Jego pokoju rozstaliśmy się. Podziękowałam mu za marynarkę, a On mnie przytulił, nie chciałam przerywać tej chwili, dlatego wtuliłam się w niego mocniej. Staliśmy tak na korytarzu tuląc się do siebie kilka minut. Gdy oderwaliśmy się od siebie posłaliśmy sobie uśmiechy i ruszyłam do swojego pokoju. Ściągłam biżuterię chwilę odczekałam i postanowiłam pójść do szatyna, żeby pomógł mi z zamkiem od sukni. Bez pukania weszłam do Jego sypialni. Ja to mam wyczucie, mianowicie chłopak zrzucał właśnie z siebie spodnie, i został w samych bokserkach.
- Viola stało się coś?- zapytał i podszedł do szafy, z której wyciągnął spodnie dresowe i je na siebie założył. Popatrzył na mnie.
- Pomógłbyś mi z zamkiem od sukni? Bo jakoś tak nie mogę go rozsunąć.- stanął za mną i powoli rozsunął zamek. Moje ciało przeszył przyjemny dreszczyk, kiedy poczułam Jego ciepłe ręce na moim ciele. Nagle poczułam, że rozpina mi stanik. Szybko się tam chwyciłam przez co moja suknia zjechała w dół.
- Taki widok mi się podoba.- stwierdził i się zaśmiał. Zapięłam stanik i odwróciłam się do niego przodem.
- Idiota.- rzuciłam i posłałam mu złowrogie spojrzenie. Szybko wzięłam swoją sukienkę i chciałam wyjść z Jego pokoju. Kiedy stałam już przy drzwiach poczułam Jego rękę obejmującą mnie od tyłu.
- Przepraszam nie chciałem, ale bardzo mnie kusiła ta Twoja bielizna.- wymruczał mi do ucha, przygryzłam dolną wargę.- Viola nie gniewaj się na mnie.- uśmiech na mojej twarzy powiększył się.
- Nie jestem na Ciebie zła.- odwróciłam się do niego.
Byliśmy tak blisko siebie. Położyłam jedną rękę na Jego policzku. Nasze twarze były coraz bliżej. Nasze usta dzieliły zaledwie milimetry. Tą cudowną chwilę przerwał telefon Leona. Odsunął się ode mnie szepnął abym chwilę poczekała. Wziął komórkę, odebrał i przyłożył ją do ucha.
- My wróciliśmy.... No, nie do końca... Zajmij się Lu.... Dzięki.... Jaka Ana?.... Aaaa. Nie...- postanowiłam mu nie przerywać, dlatego cicho wyszłam z Jego pokoju.
Szybko przeszłam do siebie. Ubrałam swoją piżamę i położyłam się spać. Niestety nie mogłam zasnąć. Moją głowę zaprzątały myśli związane z Leonem. Jakby telefon nie zadzwonił to pewnie byśmy się pocałowali, a później mówili sobie żebyśmy o tym zapomnieli. To jest bez sensu, Ja Go kocham, ale wydaje mi się, że On mnie już nie.
Nagle usłyszałam jak do mojego pokoju ktoś wchodzi jestem pewna, że tym kimś był Leon. Zaświeciłam lampkę stojącą na szafce nocnej. Nie myliłam się.
- Dlaczego poszłaś?- zapytał i usiadł na skraju mojego łóżka.
- Nie chciałam Ci przerywać w rozmowie. Słyszałam o Anie i pomyślałam, że może niezręcznie rozmawiało Ci się o niej gdy Ja tam byłam.- odparłam.
Wstał i usiadł obok mnie. Nachylił się nade mną i namiętnie pocałował, oczywiście oddałam pocałunek. Miliony motyli latało we wnętrzu mojego brzucha. Swoje ręce włożyłam w Jego puszyste włosy. Gdy zabrakło nam powietrza delikatnie się od siebie odsunęliśmy. Już miałam coś powiedzieć, ale szatyn wyprzedził mnie. Położył palec wskazujący na moich ustach.
- Nawet nie mów żebyśmy zapomnieli o tym pocałunki, bo nie zapomnę. Podobało mi się i nie zrobiłem tego przez przypadek. Violetta tęsknie za nami. Chciałbym żeby było jak wcześniej.- wyznał.
- Chciałam powiedzieć, że mi też się podobał ten pocałunek. I też tęsknie za nami.- powiedziałam i uśmiechłam się do niego, co On odwzajemnił. Znowu się do mnie przybliżył i pocałował tylko tym razem jeszcze bardziej namiętnie.
- Violetta wróć do mnie. Kocham Cię.
- Ja Ciebie też kocham.- odarłam i wtuliłam się w niego.
Był taki ciepły. Mam nadzieję, że tym razem się już nie rozstaniemy z powodu głupiego żartu. Szczęśliwa usnęłam.

~♥~♡~♥~♡~♥~♡~♥~♡~♥~♡~♥~♡~

Rano obudził mnie dzwoniący budzik. Gdy tylko pomyślałam o szkole na moją twarz wkradł się grymas. Podnoszę głowę do góry i widzę śpiącego jeszcze Leona. Zaczęłam Go delikatnie szturchać, ale nie reagował. Podniosłam się i usiadłam na nim okrakiem. Musnęłam Jego usta, momentalnie otworzył oczy i przewrócił mnie tak, że teraz to On był nade mną. Ponownie mnie pocałował tylko tym razem namiętniej. Opuszkami palców jeździłam po Jego umięśnionym i nagim torsie. Ale mi brakowało takich pobudek. Po jakiś pięciu minutach oderwaliśmy się od siebie. Chłopak poszedł do swojego pokoju, a Ja szybko wzięłam ubrania i równie szybko udałam się do łazienki. Nie chciałam później czekać aż wyjdzie Leon. Na moje szczęście łazienka była wolna. Wykonałam poranne czynności nie śpieszyło mi się, szatyn poczeka. Po około pół godzinie spędzonej w pomieszczeniu wyszłam.
- Dłużej się nie dało.- westchnął Verdas.
Wyminął mnie i wszedł do łazienki. Zeszłam na dół po schodach. Przywitałam się z państwem Verdas i usiadłam na swoim miejscu przy stole, pełnym jedzenia. Rozmawialiśmy o czymś mało ważnym. Dokładniej o pracy rodziców Leona. Nigdy o to nie pytałam, a widzę, że bardzo poświęcają się pracy. Dowiedziałam się, że to firma zajmująca się architekturą. To jak opowiadali o swojej pracy nie było nudne wręcz przeciwnie bardzo interesujące. Już nawet wiem co będę robić w przyszłości.
- Znowu mówicie o swojej pracy? Nie zanudzajcie mi Violi.- powiedział Leon, którego zauważyłam dopiero teraz. Usiadł na krześle obok mnie.
- Leon w przyszłości ta firma będzie należała do Ciebie, i będziesz za nią odpowiedzialny.- odparł Eryk. Szatyn wywrócił oczami.
- Przecież wiem. Staram się jak mogę aby mieć dobre stopnie. A wy przy każdej możliwej okazji przypominacie mi o przejęciu firmy.- trochę podniósł głos. Popatrzyłam na niego i położyłam swoją dłoń na Jego udzie, poczułam jak kładzie swoją dłoń na mojej.- Przepraszam. Nie chodzi o to, że nie chcę przejąć firmy czy coś w tym stylu, bo uwierzcie mi bardzo chcę, ale ciągle o tym mówicie, wszystkim i przy każdej możliwej okazji.- wytłumaczył swoje zachowanie.
- Leon przecież wiesz, że nie mamy Ci tego za złe. Jesteśmy z Ciebie bardzo dumni i jesteśmy pewni, że w przyszłości będziesz osiągał same sukcesy.- powiedział starszy Verdas.
Gdy usłyszałam z Jego ust, jesteśmy z Ciebie dumni poczułam ukłucie w sercu. Nigdy rodzice tak o mnie nie powiedzieli, może Angie raz czy dwa. Uśmiech znikł z mojej twarzy. Wstałam z miejsca podziękowałam za wspólnie zjedzone śniadanie i ruszyłam do pokoju po plecak. Szybko wyszłam po schodach spakowałam potrzebne na dzisiaj książki. Na szczęście dzisiaj nie pytają i nie sprawdzają zadań, dlatego że był bal, i to Ja rozumiem. Nagle do mojej sypialni wpadł Leon. Zamknął za sobą drzwi.
- Kochanie stało się coś?- zapytał z troską podchodząc do mnie. Oparłam się o biurko, a obok mnie szatyn.
- Twoi rodzice mówią Ci, że są z Ciebie dumni i w ogóle, że jesteś idealny. A Ja nigdy nie słyszałam aby tak do mnie rodzice mówili. Przez te wszystkie lata kiedy mieszkałam jeszcze z nimi starałam się im pokazać, że jestem coś warta, ale nigdy nie doczekałam się takich słów z ich strony.- wyznałam i popatrzyłam na chłopaka.
- Ja jestem z Ciebie bardzoooo dumny.- wymruczał mi do ucha. Uśmiech znowu pojawił się na mojej twarzy, a w jego towarzystwie rumieńce.- Kocham Cię.- dodał i złożyłam delikatny pocałunek na Jego ustach.- A teraz kocie chodźmy, mama nas odwiezie.- oznajmił.
Przeżuciłam sobie plecak na jedno ramię i udałam się za chłopakiem do wyjścia z mojego pokoju. On poszedł jeszcze do swojego, a Ja tymczasem poszłam ubrać buty i kurtkę. Czekałam na Leona, który powoli ubierał swoje buty. Gotowi ruszyliśmy w stronę pojazdu, w którym czekała na nas już kobieta. Wsiedliśmy Ja na tyłach, a Leon na miejscu pasażera. Co chwilę się odwracał w moją stronę i posyłał uśmiechy, które odwzajmniałam. Będąc na miejscu wysiedliśmy z samochodu i udaliśmy się za rękę do szkoły. Dzisiaj dowiemy się kto jedzie na wymianę. Angie miała powiedzieć kto jedzie w tamtym tygodniu, ale mieli jakieś zamieszanie i dopiero dzisiaj się dowiemy. Weszliśmy do budynku. Ruszyliśmy w stronę szafek. Dobrze, że mamy koło siebie, bo nie chciałam się z nim rozdzielać. Wzięłam potrzebne książki, podobnie jak szatyn i razem poszliśmy pod klasę, gdzie znajdowali się nasi przyjaciele. Przywitaliśmy się z nimi.
- Jesteście razem?!- krzyknął Fede, że było Go słychać na cały korytarz.- Było ruchanie?- dodał ciszej za co dostał w ramie od Lu.
- Tak i nie.- odparłam. Cmoknęłam Go w polik, a On posłał mi uśmiech. Zauważyłam, że Fan daje kasę Lu. Popatrzyłam na dziewczyny pytającym spojrzeniem.
- O co się założyłyście?
- Lu mówiła, że po balu wrócicie do siebie, a Ja, że nie.- wytłumaczyła.
Rozmawialiśmy dopóki nie zadzwonił dzwonek rozpoczynający lekcje. Weszliśmy do klasy i każdy zajął swoje miejsce. Teraz mamy godzinę wychowawczą. Na początku lekcji Angie mówi nam o ważnych rzeczach, a później każdy może robić co chce.
- Zacznijmy od sprawy najważniejszej miałam wybrać z waszej klasy dwie osoby, które pojadą na wymianę do szkoły w Buenos Aires. Tymi szczęściarami są Ludmiła i Violetta. Oczywiście w zastępstwie za dziewczyny przyjadą tutaj dwie osoby. Mam nadzieję, że reszta się nie obrazi. Wiem, że każdy z was chciałby tam pojechać, ale mamy tylko dwa miejsca, a na dodatek wynajęty jest jeden pokój w hotelu dla dwóch osób, dlatego nie pozwolono mi wybrać chłopaka i dziewczyny. Violetta i Ludmiła zostaniecie na moment po lekcji.- powiedziała kobieta.- I jeszcze do końca miesiąca nie będzie pani Tanson.- wszyscy zaczęli skakać z radości i cieszyć się. Laura Tanson uczy fizyki, którą mamy niestety dwa razy w tygodniu. Nie dziwię się, że prawie wszyscy tak się uradowali, prawie połowa klasy ma już złe oceny. - Zastąpi Ją pani Greer.- dodała, a cała euforia minęła. Greer to druga nauczycielka fizyki, tylko jedna uczy połowę klas, a druga, drugą połowę. Jak się nie mylę to jest matka Vanessy, która dowiedziała się od Camili, która podsłuchiwała nas podczas zakupów, że powiedziałam dziewczynom o Danielu. Coś czuję, że dobrej oceny z fizyki to Ja mieć nie będę. Z tego co słyszałam od innych klas, to Ona jest najgorszą nauczycielką jaka może istnieć. Mam nadzieję, że nie będzie aż tak źle. Poczułam jak ktoś szturcha mnie w ramię. Odwróciłam twarz w stronę Leona. Coś do mnie szeptał, ale nie usłyszałam, bo jak wszyscy zaczęli szeptać to było trochę trudno Go zrozumieć. Wstałam ze swojego krzesła i podeszłam do chłopaka. Nachyliłam się obok niego, a On pociągnął mnie tak, że wylądowałam na Jego kolanach. Objęłam Jego szyję jedną ręką.
- Pytałem się o czym tak myślałaś.- oznajmił.
- Aaaa... O niczym ważnym.- odparłam z uśmiechem. Delikatnie musnęłam Jego usta, chciał pogłębić pocałunek, ale odsunęłam swoją twarz.
- Ej. To nie fair.- jęknął, że było Go słychać na całą klasę. Wzrok wszystkich zwrócił się na nas łącznie z Angie.
- Viola i Leon amory poza szkołą.- rzuciła i znowu zajęła się pisaniem. Zaczęliśmy się cicho śmiać. Gdy atmosfera się odrobinę rozluźniła siedzieliśmy w milczeniu. Leon swoją rękę położył na moim policzku, a Ja swoją położyłam na Jego.
- Kocham Twój uśmiech.- zarumieniłam się, zresztą jak zawsze gdy prawi mi komplementy. Uśmiech na mojej twarzy powiększył się.- Kocham kiedy się rumienisz.- dodał.
- A Ja kocham Ciebie całego i mam nadzieję, że już się nie rozstaniemy.- odparłam i złożyłam na Jego ustach pocałunek. Tą chwilę przerwał dzwonek.
Wstałam z kolan szatyna. Oznajmiłam mu jeszcze, że jeszcze zostaję w klasie. Musnął mój policzek i wyszedł z klasy. Podeszłam do biurka kobiety razem z przyjaciółką. Angie mówiła nam o tym jak mamy się tam zachowywać, kiedy jedziemy i na ile. Akurat wyszłyśmy z klasy w czasie dzwonku. Poszłyśmy pod klasę, w której mamy mieć fizykę. Ciekawa jestem czy Vanessa nagadała coś matce. Weszłyśmy do klasy i usiadłyśmy na swoich miejscach. Kobieta zaczęła sprawdzać obecność. Gdy skończyła zaczęła typować jedną osobę do odpowiedzi.
- Proszę pani według ustaleń dzisiaj miał być dzień wolny od odpowiedzi.- wtrąciła Lu. Wstała od swojego biurka i podeszła do stolika blondynki. Oparła się o nie rękami.
- Blondyneczko lepiej zajmij się nauką.- warknęła. Odeszła od dziewczyny i wróciła na swoje miejsce.- Poza tym uczeń powinien być zawsze przygotowany.- dodała. Ponownie przegladała listę.- Castillo do odpowiedzi. Kto by się spodziewał, na szczęście pamiętam coś z lekcji. Wstałam z krzesła. Zaczęła zadawać mi pytania z materiału, którego jeszcze nie przerabialiśmy.
- Pani Greer, ale my tego jeszcze nie przerabialiśmy.- próbowałam Jej to jakoś wytłumaczyć.
- Braliście czy nie. Przykro mi dzisiaj jest niedostateczny. Daj zeszyt.- odpowiedziała surowo.
Wzięłam zeszyt i Jej go podałam. Na połowę strony wpisała ocenę czerwonym długopisem. Oddała mi rzecz. Wróciłam na swoje miejsce. Złość jaka się we mnie kumulowała sięgała powoli zenitu. To jest pierwsza lekcja z tą kobietą, a Ja już mam dosyć. Myśli, że ma nad nami władzę, to się myli. Nawet nie wie z kim ma do czynienia. Później wzięła do odpowiedzi jeszcze Lu, która też dostała jeden. Zaczęła mówić, że blondynki na prawdę są głupie, a sama jest blondynką. To chyba tylko w Jej przypadku się zgadza. Następnie tłumaczyła nam temat jeżeli tak można nazwać czytanie z podręcznika całego tematu. Po jakże męczącej lekcji, reszta wydawała mi się jakaś taka lekka. Chyba nie ma gorszej nauczycielki, przynajmniej w tej szkole. Nawet babka od w-f'u przy niej wymięka. Z jednej strony cieszę się, że jadę na tą wymianę, bo nie będę musiała patrzeć na te dwie zdziry, a z drugiej nie chcę spotkać ani Lary, ani Diego. Ale chcę im pokazać, że teraz już nie jestem tą samą Violettą. Zmieniłam się jak dla mnie na lepsze, wydoroślałam.
W tym momencie siedzę wtulona w Leona na kanapie przed wielkim telewizorem, oglądamy jakiś głupi i nudny film, ale chłopakowi się chyba spodobał, nie ma w nim nic co wzbudziło by moje zainteresowanie.
- Violu jeszcze dwa dni i jadę na kontrolę ręki. Może zdejmą mi szynę.- oznajmił ucieszony.
- Coś wyczuwam w Twoim glosie, że masz ochotę na seks.- rzuciłam.- Ale wiesz, może jak Ci zdejmą szynę. Boję się, że jeszcze przez przypadek dostanę w twarz, a nie mam zamiaru chodzić z siniakiem na twarzy.- wytłumaczyłam.
- Tak wiem, ale nie kochałem się przez dwa tygodnie, a nawet więcej. A następne trzy dni, przy Tobie nie wytrzymam.- powiedział.
Zaśmiałam się. Postanowiłam Go trochę sprowokować. Usiadłam na nim okrakiem i zachłannie zaczęłam całować Jego usta. Moje ręce błądziły po Jego umięśnionym torsie pod koszulką.
- Kochanie Ja też mam ochotę na coś więcej.- wymruczałam mu do ucha i lekko przygryzłam płatek Jego ucha.
Znowu powróciłam do poprzedniej czynności, ale tym razem jedną ręką przejechałam po Jego przyjacielu. Poczułam, że się trochę podnosi, ale spodnie mu w tym przeszkadzają. Całowaliśmy się namiętnie, brutalnie a zarazem ten pocałunek wyrażał wszystkie uczucia jakimi się obdarzamy. Przez około dziesięć minut tak się bawiliśmy. Wstałam z niego uśmiechłam się, a On zdziwiony na mnie patrzył. Nachyliłam się.
- Dokończymy za trzy dni.- wyszeptałam i zostawiłam chłopaka leżącego na kanapie.
Weszłam do swojego pokoju. Zrobiłam zadanie i trochę się pouczyłam. Spakowałam potrzebne książki do plecaka i położyłam go obok biurka. Wzięłam piżamę i udałam się do łazienki. Ściągłam z siebie ubrania i weszłam pod prysznic. Umyłam się jabłkowym żelem, przez co cała łazienka pachniała. Ubrałam się w czystą bieliznę i piżamę. Ogarnęłam trochę łazienkę i wyszłam. Zaraz po mnie do pomieszczenia wszedł Leon. Nie chciałam iść do swojego pokoju, dlatego poszłam do szatyna. Położyłam się na Jego wygodnym łóżku i czekałam aż wróci. Z radia leciała cicho jakaś muzyka, która wpadała w ucho. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
Obudziłam się wtulona w Leona. Wygramoliłam się delikatnie z Jego objęć, aby Go nie budzić. Na zegarku, znajdującym się na szafce nocnej, wskazywał godzinę 1:15. Dziwne nigdy nie budzę się w połowie nocy, no chyba, że przyśni mi się jakiś koszmar. Wstałam z łóżka i udałam się do kuchni, ponieważ zachciało mi się pić. Wzięłam szklankę i nalałam sobie do niej wody. Wzięłam napój ze sobą do pokoju i tak cicho jak weszłam, tak cicho wyszłam. Będąc u chłopaka w pokoju usłyszałam jak mówi coś przez sen. Napiłam się łyka wody i odłożyłam na biurko. Położyłam się obok niego i wtuliłam w Jego tors. Trudno było mi zasnąć ponownie kiedy słyszałam jęczenie Verdasa. Musiał mieć bardzo ciekawy sen.
- Och. Viola jesteś genialna.- wymruczał cicho, ale udało mi się Go zrozumieć.
Cicho się zaśmiałam. Dobrze wiedzieć, że Leon mówi przez sen. Coś tam jeszcze mruczał, ale trudno było Go zrozumieć. Zamknęłam oczy i próbowałam zasnąć. Po jakimś czasie udało mi się to.

~♥~♡~♥~♡~♥~♡~♥~♡~♥~♡~♥~♡~

Poczułam jak Leon składa na moich ustach czuły pocałunek, który oczywiście oddałam.
- Co Ty tak wcześnie wstałeś?- zapytałam zaspanym głosem.
- Nie wiem tak jakoś. Dobrze mi się spało z Tobą.- oznajmił, a na mojej twarzy pojawiły się rumieńce.
- Misiu wiesz, że mówisz przez sen. Musiało Ci się śnić coś bardzo ciekawego.- powiedziałam.
- Miałem bardzo ciekawy sen, z Tobą w roli głównej.- odparł. Musnął mój polik, wstał z łóżka. Był w samych bokserkach przez co mogłam podziwiać Jego boksie ciało.
- Kocie za dwa dni.- rzucił Leon wygrywając mnie tym samym z zamyślenia. Uśmiechnęłam się i zarumieniłam.
○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○

Tak oto po tygodniowej przerwie prezentuje się rozdział 38 xp

A więc zacznijmy od przeprosin.
- Przepraszam. Bardzo, ale to bardzo Was przepraszam. 
Byłam przez ten tydzień u babci, muszę przyznać, że nie było aż tak źle jak mi się wydawało. Sąsiadka miała tam internet, który miał bardzo słaby zasięg.
Rozdział wydaje mi się długi, miał być wczoraj, ale późno przyjechałam. Ugh... nie nawidzę korków.
Liczę na jakieś komentarze. Next nie wiem kiedy, ale wszystko zależy od Was.
Do następnego :*

piątek, 4 lipca 2014

ROZDZIAŁ 37 "Mogło być lepiej"

2 dni później
Dzisiaj od razu po lekcjach razem z dziewczynami udałyśmy się na zakupy. Oczywiście nie za bardzo chciałam, ale przyjaciółki nalegały, a im się nie odmawia. Już w samochodzie obmawiały do jakich sklepów pójdziemy. Nawet nie weszłyśmy do środka, a miały już wszystko zaplanowane. Pierwszy sklep pełno sukienek. Nie powiem spodobały mi się trzy, zaczęłam je dokładnie przeglądać. Po chwili podeszła do mnie Lu z pięcioma sukniami. Popatrzyłam na nią zdziwiona. Oznajmiła, że idziemy do przymierzalni. Wzięłam tą sukienkę, która spodobała mi się najbardziej i według mnie najbardziej ki pasowała. Weszłam do jednego z przedziałów i zasłoniłam. Ubrałam na sobie część garderoby. Idealna. Patrzyłam się w lustro nie mogąc się napatrzyć. Zrobiłam sobie dwa zdjęcia, aby je pokazać przyjaciółką. Zdjęłam z siebie sukienkę. Wzięłam ją do rąk i wyszłam. Teraz zostało mi tylko czekać na resztę dziewczyn. Pierwsza wyszła Naty, która podobnie do mie wybrała już kreację, niestety Fran i Lu nic nie przypadło do gustu. Dlatego też ja i Naty zapłaciłyśmy za ubranie. Wyszłyśmy i skierowałyśmy się do następnego sklepu i jak się okazało on nie był ostatnim. Później gdy wszystkie miałyśmy suknie to zostało kupić buty. Z tym był mniejszy problem. Udałyśmy się jeszcze do sklepu kosmetycznego, musiałam zakupić kilka rzeczy, bo tamte mi się już kończą.
- Dziewczyny mamy wszystko, chodźmy sobie gdzieś usiąść, bo nogi mi odlatują.- rzuciłam. One pociągły mnie w stronę sklepu z bielizną.- Dziewczyny Ja pójdę nam zająć stolik, bo mam już bieliznę niedawno kupowałam. - powiedziałam szybko. Odwróciłam się chciałam iść do naszej ulubionej kawiarni, ale siłą mnie tam wciągnęły. Ludzie się dziwnie na nas patrzyli.- Muszę?- zapytałam z pretensjami.
- Viola kupisz sobie seksowną bieliznę. Nawet nie chcę słyszeć, że nie masz dla kogo, owszem masz. Leon to przecież chłopak prawda? A chłopaki lubią...- mówiła Lu.
- Ale my nie jesteśmy razem. My jesteśmy przyjaciółmi, tylko.- powiedziałam.
- Ale przyznaj, że chciałabyś żebyście byli razem.- stwierdziła i dziubła mnie palcem w brzuch.- Wyobraź sobie. Wrócicie do domu po balu. Wymyślisz, że zamek w sukience się zaciął i nie możesz jej rozsunąć. Prosisz Go o pomoc. Rozpina Ci sukienkę i widzi Twoją seksowną bieliznę. Jedyne o czym myśli to, to żeby się z Tobą kochać. Nie chciałabyś się z nim kochać?- powiedziała blondynka.
Muszę przyznać, że pomysł miała dobry, a nawet bardzo dobry. Zrobię tak jak powiedziała. Wybrałam sobie dwa komplety bielizny, z małą pomocą przyjaciółek. Zapłaciłyśmy i wyszłyśmy ze sklepu. Obładowane torbami zmęczone usiadłyśmy przy stoliku w jakiejś kawiarni. Zamówiłam sobie gorącą czekoladę i tiramisu. Byłam tak głodna, że zjadłabym wszystko, no może nie do końca.
- Dlaczego zakupy muszą być takie męczące?- marudziłam. Przyjaciółki się zaśmiały.- No dobra są męczące, ale dają tyle szczęścia.- dodałam. Akurat przyniesiono nasze zamówienie. Ta czekolada, mniam. 
- Dziewczyny widzicie to co Ja?- zapytała nie dowierzając Fran. Zwróciłam swój wzrok na idącą parę.- Czy to przypadkiem nie jest Vanessa?- dopytywała.- Albo mi się wydaje, albo Ona jest normalna.
- Tak przy tym chłopaku zachowuje się normalnie, a w szkole udaje tylko żeby być popularną.- oznajmiłam, wzrok dziewczyn zwrócił się na mnie.- Tttak przypuszczam.- dodałam szybko.
- Viola mów co wiesz. Przecież nikomu nie powiemy.- zachęcała mnie Naty. Cicho westchnęłam.
- We wtorek jak wracaliśmy z Leonem ze szpitala w parku spotkaliśmy Daniela i Vanessę. Była ubrana normalnie i tak samo normalnie się zachowywała. A w środę groziła mi, że jak powiem komuś o tym co widziałam to zrobi mi piekło z życia. Nie żebym się Jej bała, bo szczerze to się Jej nie boję, ale nie mówcie o tym nikomu.- powiedziałam.
- Skąd wiesz, że ten chłopak to Daniel?- dopytywała Lu i śmiesznie poruszała brwiami.
- Mieszka w tym samym budynku co Angie z ciocią. Chodzi do prywatnej szkoły. Szkoda mi Go, jest tak okłamywany przez osobę, którą najwyraźniej pokochał.- wytłumaczyłam.
Porozmawiałyśmy jeszcze chwilę i jeszcze przed wyjściem kupiłam Leonowi gofra z różnymi dodatkami. Na szczęście na drodze nie było już aż takich korków jak wcześniej. Pod posiadłością Verdasów pożegnałam się z przyjaciółkami i udałam się do domu. Weszłam do środka postawiłam torby na podłodze. Ściągłam buty i kurtkę. Wzięłam z powrotem zakupione rzeczy. Przechodząc przez salon zobaczyłam Leona siedzącego na kanapie.
- Wróciłam i mam  coś dla Ciebie.- oznajmiłam. Odwrócił głowę w moją stronę, dopiero teraz zauważyłam, że rozmawia przez telefon. Uśmiechłam się i cicho przeprosiłam. Usiadłam obok niego chciałam się dowiedzieć z kim rozmawia. Nie żebym była zazdrosna, ale chciałam wiedzieć. Nie musiałam długo czekać, aż skończył rozmawiać. Odłożył komórkę na szklany stolik. Popatrzył na mnie.
- Co dla mnie masz?- zapytał z takim słodkim uśmiechem, że zaczęłam się rumienić. Podałam mu pudełko z gofrem.- Jak Ty mnie dobrze znasz. Wiesz, że miałem ochotę na coś słodkiego.- powiedział i zaczął dosłownie pożerać smakołyk. Po chwili zaczął mi nim machać przed buzią.- Chcesz? Wiem, że chcesz.- stwierdził. Zaśmiałam się i wzięłam dwa gryzy.
- Leon przez Ciebie jestem brudna.- posłałam mu złowrogie spojrzenie, a On się śmiał. 
Wzięłam na palec wskazujący trochę bitej śmietany ze swojej twarzy i wytarłam go o nos przyjaciela. Teraz to Ja się z niego śmiałam. Później chłopak poszedł do łazienki. Gdy usłyszałam zamykanie drzwi szybko wzięłam komórkę chłopaka. Jaki On miał kod?... Jeżeli nie zmienił to pamiętam. Wpisałam cztery liczby. Udało się szybko weszłam w połączenia. Rozmawiał z Veronicą. Odetchnęłam z ulgą. Zgasiłam ekran i odłożyłam urządzenie na wcześniejsze miejsce. Akutar usłyszałam jak drzwi łazienki się otwierają. Siedziałam jak gdyby nigdy nic. Wiem, że nie powinnam tego sprawdzać, ale byłam ciekawa czy sobie kogoś upatrzył. Zszedł po schodach przechodząc obok mnie nogą przewrócił jedną z torb, na moje nieszczęście była to torba z bielizną. Schylił się by to pozbierać, Ja również.
- Sama sobie poradzę. - powiedziałam szybko, On nie reagując zaczął oglądać moją bieliznę. Teraz czułam się niezręcznie. Moje poliki zaczęły mnie piec.
- Ładna bielizna. Chciałbym Cię w niej zobaczyć.- wyznał i pokazał szereg swoich ząbków. Wyrwałam mu komplet z rąk i schowałam z powrotem do torby.- Dla kogoś?- zapytał. Popatrzyłam na niego pytającym spojrzeniem. Wskazał na zakup.
- Nnie. Po prostu spodobała mi się.- odparłam zakłopotana.- Wiesz Ja chyba pójdę rozpakować re rzeczy a Ty możesz wybrać jakiś film. Co Ty na to?
- Okej. Bądź tutaj za pół godziny.- zaśmiałam się.
 Wzięłam torby i ruszyłam do swojego pokoju,w którym poukładałam wszystkie ubrania. Muszę przyznać, że sukienkę kupiłam sobie genialną, taką idealną, i w moim stylu. Gdy wszystko w miarę rozpakowałam zeszłam do salonu. Pierwsze co rzuciło mi się w ocz
y to stół pełen przekąsek: chipsy, popcorn, żelki, ciastka i jakieś picie. Z kuchni usłyszałam jak Leon znowu z kimś rozmawia. Usiadłam na kanapie i czekałam na chłopaka.
- Powtarzam to setny raz nie pójdę z Tobą na bal, bo już jestem z kimś umówiony.- podniósł głos. Z kim On idzie na ten bal. Czyli jednak sobie kogoś znalazł, a Ja odmawiałam każdemu chłopakowi, mając nadzieję, że to On mnie zaprosi. Najwyżej pójdę sama. Po chwili przyszedł do pomieszczenia, w którym się znajdowałam.
- Słyszałaś?- popatrzył na mnie wystraszony. Pokiwałam głową.
- Tooo... Z kim idziesz na ten bal?- zapytałam ciekawa nie patrząc na niego. Nie chciałam mu w tym momencie patrzeć w oczy. On się zaśmiał.
- Myślałem, że z Tobą. Oczywiście jak z nikim nie idziesz.- stwierdził.
- To oznacza, że idziemy razem.- odparłam i popatrzyłam na niego z uśmiechem, który odwzajemnił.- Co oglądamy? Powiedz, że nie wybrałeś horroru.
- Nie tym razem komedie, mamy do obejrzenia dwie części.- rzucił i usiadł obok mnie. Włączył  i od
razu wziął się za pożeranie przekąsek.

Następnego dnia
Obudziłam się rano na podłodze? Przeniosłam się do pozycji siedzącej podpierając się od tyłu rękoma. Leon leżał na całej kanapie. Postanowiłam Go nie budzić. Wstałam z podłogi i zaczęłam wszystko sprzątać. Później poszłam do pokoju po ubrania na przebranie. Nie miałam zamiaru dzisiaj nigdzie wychodzić, dlatego wybrałam pierwsze lepsze ciuchy. Będąc w  łaziance ściągłam z siebie wczorajsze ubrania i wzięłam przyjemny prysznic, właśnie tego mi trzeba było. Gdy skończyłam brać prysznic ciało owinęłam  ręcznikiem i wzięłam się za suszenie włosów. Kiedy skończyłam ubrałam się w wcześniej wybrane ubrania i wyszłam z pomieszczenia. Popatrzyłam na zegarek na mojej lewej ręce, wskazywał 11:56. Jak długo siedziałam w tej łazience? Na pewno długo. Zeszłam z powrotem na dół. Leon chyba dopiero co się obudził, bo siedział zdezorientowany na kanapie.
-Wyspałeś się?- zapytałam z uśmiecham  siadając obok niego. Przetarł oczy dłonią i zwrócił swój wzrok na mnie.
- Mogło być lepiej, na przykład jakbyś Ty ze mną spała i w moim łóżku.- rzucił, a Ja się zaśmiałam.
- Może i bym z Tobą spała, ale wypchnąłeś mnie na podłogę, więc chyba bardziej poszkodowana jestem  Ja.- oznajmiłam.
- Za to, że musiałaś spać na podłodze, i że to wszystko tak ładnie posprzątałaś. Dostaniesz ode mnie przytulasa.- powiedział i rozłożył ramiona i przybliżył się do mnie i mocno przytulił. Nie powiem bardzo mi się to podobało. Siedzielibyśmy tak dłużej, ale niespodziewane do pomieszczenia weszli rodzice Leona. Wyswobodziłam  się z objęć szatyna. Wstałam z kanapy i przywitałam się się z nimi, podobnie uczynił chłopak. Oznajmili, że dzisiaj wychodzą na kolację, z jakimś gościem, którego imienia nie zapamiętałam, a teraz idą pozałatwiać kilka spraw do gabinetu. Leon poszedł do łazienki, w celu odświeżenia się. Poszłam do swojego pokoju i położyłam się na łóżku. Niczego lepszego nie wymyśliłam. Nagle usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Wyciągłam komórkę z kieszeni spodni. Dzwonił Nico. Nacisnęłam zieloną słuchawkę. Rozmawialiśmy około 15 min. kiedy do pokoju wszedł Leon. Szybko pożegnałam się z bratem i rozłączyłam się.
- Z kim rozmawiałaś?- zapytał obojętnie, oglądając zdjęcia.
- Z pewnym chłopakiem o imieniu Nico, chyba Go znasz.- powiedziałam z uśmiechem.- Nie musisz być zazdrosny.- dodałam i się zaśmiałam.
- Ja zazdrosny? Tsaaa.... Chyba raczej Ty jesteś zazdrosna.- odparł. Popatrzyłam na niego zdziwiona.- To powiedz, że nie patrzyłaś na mój telefon, gdy poszłem do łazienki
- Ale skąd Ty?
- Gdy odblokowałem ekran były włączone połączenia. A nie pamiętam żebym wchodził w połączenia.- powiedział.
- No wiesz.. yyy... Ja ten..- próbowałam coś powiedzieć, ale nie mogłam nic z siebie wydusić.
- Dobra nie musisz się tłumaczyć. Nie musisz być zazdrosna.- zaśmiał się. 
- Ale Ja nie jestem zazdrosna.
- Wmawiaj sobie, wmawiaj.
- Dobra koniec tematu.- zarządziłam.- Jestem głodna. Chodź zrobimy coś na obiad, bo jestem głodna.- oznajmiłam.
Razem ruszyliśmy do kuchni, w której postanowiliśmy zrobić coś na obiad. Chociaż to Ja robiłam, a On mi się przyglądał. Gdy spaghetti było gotowe rozłożyłam makaron na talerze i rozlałam po nim sos. Usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy pożerać obiad. Co chwila wybuchając śmiechem i ciągle rozmawiając.
***********************************************************

Tak oto prezentuje się rozdział 37 :D
Miałam prawie cały wczoraj napisany, ale kuzynka wyciągnęła mnie na pole, wróciłam do domu o 23, ale jest dzisiaj xp
Wiem jest krótki i nijaki, ale to przez to, że mama ciągle mi wypomina abym odłożyła tablet. Ale mam nadzieję, że choć trochę się podoba.
Liczę na jakieś komentarze :)

Rozdział 38 pojawi się dopiero może 12,07, ponieważ jadę do babci, a tam nie ma internetu :c

Do następnego :*

wtorek, 1 lipca 2014

ROZDZIAŁ 36 "Boję się"

Podniosłam swój wzrok i popatrzyłam mu w oczy, zaczęliśmy się do siebie zbliżać, po chwili nasze czoła się ze sobą stykały. Byliśmy tak blisko, że czułam Jego oddech na swoich ustach. Serce zaczęło mi bić jak szalone. Delikatnie musnął moje usta i odsunął się ode mnie. Nieśmiało się uśmiechłam i spuściłam swoją głowę, aby zakryć moje rumieńce.
- Jakbyś potrzebował pomocy to krzycz będę u siebie w pokoju.- oznajmiłam. Odwróciłam się w stronę drzwi i chciałam wyjść. Poczułam, że Leon chwyta mnie za nadgarstek. Z powrotem odwróciłam się w Jego stronę. Popatrzyłam na niego pytającym wzrokiem.- Stało się coś?
- Nie chciałem jeszcze raz zobaczyć Twoje rumieńce.- powiedział, a uśmiech na mojej twarzy powiększył się dwukrotnie.- Teraz możesz wyjść, albo zostać i pooglądać mnie podczas kąpieli.
- Ta druga opcja jest bardzo kusząca, ale nie skorzystam.- rzuciłam. On ściągnął koszulę, może mi się wydaje, albo teraz świecą mi się oczy.- Lepiej wyjdę, bo boję się co będzie za chwilę.- stwierdziłam i wyszłam z pomieszczenia.
Zaśmiałam się i poszłam do pokoju. Włączyłam tablet i zalogowałam się na facebook'a. Zostałam zaatakowana masą wiadomości, dlaczego nie było mnie w szkole. Obczaiłam jeszcze co nowego i wylogowałam się z serwisu społecznościowego. Uśmiech nadal gości na mojej twarzy. Cieszę się, że wytłumaczyliśmy sobie wszystko z Leonem. Nie lubię się z nim kłócić. Mogłam przedłużyć ten krótki pocałunek. Tak bardzo brakuje mi Jego ust i Jego czułych pocałunków. Nie Viola ogarnij się... On mi nie ufa, a Ja mu ufam? Nie wiem, w końcu mnie nie zdradził. Ale skąd mam pewność, że gdy tylko będziemy razem On mnie zostawi dla innej, ale też jakby każdy przejmował się takimi sprawami to nie istniałby żaden związek. O czym Ja w ogóle myślę? Jesteśmy przyjaciółmi i tylko przyjaciółmi, chociaż obydwoje wiemy, że każde z nas czuje coś więcej. Przynajmniej Ja czuję coś więcej do Leona. Moje głupie rozmyślania przerwało pukanie do drzwi. Powiedziałam ciche proszę do mojego pokoju wszedł Leon. Oznajmił, że łazienka jest wolna. Coś mi się wydaje, że to był tylko pretekst żeby tutaj przyjść. Stał przy drzwiach i nad czymś się zastanawiał.
- Coś jeszcze?- zapytałam, a On powrócił do żywych. Posłał mi uśmiech i wyszedł.
Dobra to było dziwne. Wzięłam czystą bieliznę i piżamę, i udałam się do łazienki. Ścigłam wszystkie ubrania, weszłam do kabiny i wzięłam przyjemny i odświeżający prysznic. Później ubrałam się w wcześniej przygotowane ciuchy i wyszłam z zaparowanego pomieszczenia. Ze względu na jeszcze wczesną porę postanowiłam obejrzeć coś w telewizji. Zeszłam po schodach na dół do salonu. Był tam już Leon. Dosiadłam się obok niego.
- Co oglądasz?- zapytałam patrząc na niego z uśmiechem, który odwzajemnił.
- Obecność. Dopiero zacząłem oglądać.- odpowiedział i wziął garść popcornu do buzi.- Chcesz?- dopytał podstawiając mi pod twarz miskę pełną jedzenia. Wzięłam trochę i powoli pojadałam. Nie powiem film był trochę straszny, ale nie na tyle żeby mnie wystraszyć. Zwróciłam swój wzrok na Leona. Spał na siedząco, niestety miska, w której był popcorn przechyliła się i cała zawartość wysypała się na niego. Film dobiegł końca. Wstałam z kanapy i wyprostowałam kości. Szturchnęłam Leona, nie reagował, drugi raz, też nic. Postanowiłam Go obudzić w inny sposób. Poszłam do kuchni, wzięłam szklankę i nalałam do niej zimnej wody. Wróciłam do szatyna i wylałam zawartość wody na Jego twarz. Momentalnie otworzył oczy.
- Viola.- powiedział z miną mordercy.
- Tak to moje imię.- odparłam rozbawiona.
- Jakby nie ta ręka to Ja bym się z Ciebie śmiał.- rzucił niezadowolony. Zaśmiałam się, a On pociągnął mnie za rękę tak, że wylądowałam na Jego kolanach. Chciał się do mnie przytulić, ale ramionami utrzymywałam między nami odległość, chętnie bym się do niego przytuliła, ale nie chciałam być mokra.- Oj Violu daj się przytulić.- nalegał.
- Jak wyschniesz to z chęcią.- odparłam niezły miałam z tego ubaw. Ciągle się śmiałam, a On nie odpuszczał. W końcu wyszło na to, że spadłam z Jego kolan na podłogę. Udałam, że coś mi się stało. Leon zaniepokojony usiadł na mnie. Chciało mi się śmiać.
- Viola!? Żyjesz?!- pytał wziął moją rękę i sprawdzał puls.- Żyjesz.- odetchnął z ulgą.- Dobra żyjesz. Teraz się obudź. Budź się.- nie wytrzymałam i parskłam śmiechem.- Obudziłaś się!- krzyknął i nachylił się i mnie przytulił. Odsunął się trochę ode mnie i popatrzył w oczy.- Wiesz, że się martwiłem.- oznajmił.
- Ale wiesz, że jakby mi się naprawdę coś stało to nie pomoże mi to, że powiesz żebym się obudziła.- stwierdziłam.
- Nigdy więcej mnie tak nie strasz.- powiedział to takim głosem, że na moich policzkach zagościły rumieńce. Znowu Jego twarz była bardzo blisko. Nagle drzwi do domu się otworzyły stanęli w nich rodzice Leona.
- Leon wstań ze mnie.- rzuciłam szybko. Chłopak zmieszany tym wszystkim wstał ze mnie i jedną ręką pomógł mi wstać. Stanęliśmy obok siebie z uśmiechami.
- My tylko....- mówił.
- Tak wiemy "oglądaliście film".- przerwał mu Eryk i się zaśmiał. - Oglądaliśmy, ale się skończył iiii tak jakoś wyszło.- odezwałam się.- To Ja będę już szła do pokoju, bo późno już, a jutro do szkoły. Dobranoc.- powiedziałam szybko i udałam się do swojej sypialni. Będąc w pokoju od razu położyłam się spać w świetnym humorze.

~♥~♡~♥~♡~♥~♡~♥~♡~♥~♡~♥~♡~

- Viola wstawaj!- usłyszałam krzyki Leona i lekkie szturchanie.
- Nie chcę jeszcze wstawać.- wymruczałam nie otwierając oczu i przewróciłam się na drugi bok. Poczułam, że mnie wyciąga z łóżka.- Ej. Zimno mi.- marudziłam. Postawił mnie dopiero przed łóżkiem.- Po co obudziłeś mnie tak wcześnie?- powiedziałam ziewając.
- Wcześnie, jest za pięć siódma.- odparł.
Wytrzeszczyłam oczy. Podbiegłam do szafy, wybrałam pierwsze lepsze ubrania. Ściągłam z siebie piżamę i szybko ubrałam się w wybrany zestaw. Dopiero teraz zauważyłam, że cały czas przyglądał mi się Leon, oczy mu się tak słodko świeciły.
- Nazwałabym Cię zboczeńcem, ale nie raz widziałeś znacznie więcej.- mówiłam w pośpiechu.
Uśmiechnął się do mnie pokazując tym samym swoje białe ząbki. Poczułam, że moje poliki zaczynają przybierać intensywnych kolorów. Szybko poszłam do łazienki, w której wykonałam poranne czynności. W pewnym sensie chciałam uniknąć dalszej rozmowy. Nie mogę się tak zachowywać, swoim zachowaniem pokazuję mu, że nadal Go kocham. Gotowa wyszłam z łazienki i ruszyłam do kuchni w celu zjedzenia śniadania.
- Sam to wszystko przygotowałeś?- zapytałam wskazując stół pełen smakołyków. Usiadłam na swoim miejscu.
- Nie. Rodzice przygotowali. Zostawili list, że musieli wyjechać wcześnie rano, wrócą za cztery dni. Czyli cztery dni tylko Ty i Ja, sam na sam.- wyjaśnił, a ostatnie zdanie powiedział uwodzicielskim głosem.. Zaśmiałam się.
- Teraz boję się z Tobą zostać sama w domu na noc, dlatego chyba pójdę na noc do Lu, albo Naty, albo Fran.- rzuciłam i się zaśmiałam.
- Nie musisz nigdzie iść. Będę grzeczny, albo chociaż spróbuję.- powiedział. Walłam Go delikatnie w ramię.- Ała. Poszkodowanych się nie bije.
- To Twój pechowy dzień.
Porozmawialiśmy jeszcze chwilę jedząc śniadanie. Później razem posprzątaliśmy i pojechaliśmy do szkoły, niestety musieliśmy jechać autobusem, bo Leon nie ma jak prowadzić, a Ja nie ma prawka. Pod budynkiem byliśmy pięć minut przed dzwonkiem. Oczywiście się rozdzieliliśmy , On poszedł do swoich znajomych, a Ja do przyjaciół. Szybko poszłam jeszcze wziąć książki z szafki. Po drodze spotkałam Vanessę, gdy mnie zauważyła podbiegła do mnie. Chciałam Ją wyminąć, ale mi się nie udało.
- To co wczoraj widziałaś. Nikomu o tym nie mówisz rozumiesz. Pracowałam na popularność od początku pierwszej klasy, specjalnie zmieniłam się. Jeżeli Daniel dowie się o tym jaka jestem w szkole pożałujesz tego.- warknęła. Zaśmiałam się.- Co w tym takiego śmiesznego?- spytała oburzona.
- Ty jesteś śmieszna. W szkole udajesz wielką gwiazdę, która myśli, że wszystko może, a przy chłopaku, którego kochasz, jeżeli w ogóle wiesz co to znaczy kochać, udajesz normalną.
- Ja wiem co to znaczy kochać. Ta rozmowa nie ma sensu powiedz komuś o tym co wczoraj widziałaś to nie masz życia w tej szkole. Ja mam swoje kontakty.
- Czego Ty się boisz, że ktoś dowie się, że jesteś z chłopakiem, bo Go kochasz? Nie rozumiem.
- Nie będę Ci się z niczego tłumaczyła. Pamiętaj powiesz, a Twoje dni w tej szkole są policzone.- rzuciła i odeszła.
Na prawdę Jej nie rozumiem. Zrezygnowana westchnęłam i wzięłam potrzebne książki z szafki. Akurat zadzwonił dzwonek. Ruszyłam do klasy matematycznej. Przyszłam jeszcze przed przybyciem Angie. Zajęłam swoje miejsce. Podczas lekcji kobieta wzięła mnie do jak dla mnie łatwego zadania, gdy wróciłam do ławki bazgrałam coś na tyłach zeszytu. Pod koniec Angie oznajmiła, że dwie osoby z naszej klasy pojadą na wymianę do innej szkoły na tydzień. Osoby, które tam pojadą będą wybierane losowo. Chętnie wyrwałabym się z tej nudnej rzeczywistości i pojechała do innego miejsca. Kto tam pojedzie dowiemy się jutro. Teraz mamy w-f, Leoś ma fajnie ma zwolnienie. Mi też nie chce się ćwiczyć, ale jak mus to mus.
Po ostatniej lekcji Verdas pojechał z Rick'iem do domu, a Ja zostałam na zajęcia pozalekcyjne z matmy, ale zazwyczaj jest tak, że zrobimy jakieś dwa przykłady a później rozmawiamy z Angie. Na przykład dzisiaj rozmawiałyśmy na temat balu maskowego, który ma się odbyć w poniedziałek. Później zabrałam się z Lu do domu. Powinnam zdawać na prawo jazdy, może kiedyś teraz mi się nie chce. Będąc na miejscu pożegnałam się i wysiadłam. Weszłam do środka krzyknęłam, że jestem. Zawiesiłam kurtkę na wieszak. Poczułam jak Leon mnie obejmuje w talii i tuli do moich pleców.
- Leon co Ty robisz?- zapytałam zdezorientowana, chociaż podobało mi się to. Uśmiechłam się pod nosem.
- Tulę moją przyjaciółkę.- odparł jak gdyby nigdy nic.- Zrobiłem nam obiad.- dodał. Odwróciłam się w Jego stronę i popatrzyłam zdziwiona na niego.- No dobra masz mnie. Zamówiłem pizzę, Twoją ulubioną- powiedział i podrapał się w tył szyi. Przytuliłam Go.
- Jesteś cudowny.- wyszeptałam mu do ucha.- A teraz chodźmy jeść, bo jestem głodna jak wilk.- oznajmiłam.
Oderwałam się od niego i razem ruszyliśmy przed telewizor. Usiedliśmy na jednej z kanap i jedliśmy powoli posiłek. Normalnie jadłabym 15 min., ale z Leonem jedliśmy godzinę jak nie więcej. Trudno zachować przy nim powagę.
- Chciałbyś pojechać na tą wymianę?- zapytałam ciekawa.
- Nie wiem. Z Tobą na pewno bym pojechał. Podobno do jakiejś szkoły w Buenos Aires.- oznajmił, a Ja popatrzyłam na niego zdziwiona.- Mam coś na twarzy?- pytał przejęty.
- Nnie jest okej. Tylko jak już Ci mówiłam Ja chodziłam tam do jednej ze szkół.- powiedziałam.
Odstawił pudełko po jedzeniu na bok. Przysunął się do mnie i przytulił, a Ja jeszcze bardziej się w niego wtuliłam. Wspomnienia z tamtego miejsca spowodowały nagłą utratą radości. Wygramoliłam się z Jego objęć. Przeprosiłam i poszłam do pokoju. Popatrzyłam na plan lekcji, historia i geografia. Coś tam kojarzę z lekcji, ale lepiej sobie przeczytam w podręczniku. Tak jak pomyślałam tak też zrobiłam. Szybko się z tym uwinęłam. Później wzięłam szybki prysznic, dla odświeżenia. Już nie wróciłam do swojego pokoju tylko poszłam do Leona. Weszłam do środka bez pukania. Siedział na łóżku i czytał rozdział w książce od historii. Swój wzrok przeniósł na mnie.
- Leon przepraszam, że tak poszłam sobie bez żadnych wyjaśnień.- powiedziałam i usiadłam po drugiej stronie łóżka.
- Nic się nie stało. Nie powinienem był wspominać o tamtym miejscu.- posłałam mu lekki uśmiech.- Opowiedz mi dokładniej co się tam wydarzyło, że masz takie wspomnienia. Wiem, że coś przede mną ukrywasz.- zauważył. Ma rację nigdy nie mówiłam mu o Larze i Diego.
- No dobra zacznę od początku. Miałam chłopaka Diego i przyjaciółkę Larę. Niby wszystko było jak w bajce, przynajmniej tak myśleli wszyscy. Z Diego na początku coś do siebie czuliśmy, ale później byliśmy razem już tylko z przyzwyczajenia. Wszystkie swoje tajemnice zawsze mówiłam Larze, a Ona je sprzedawała innym. Zawsze zastanawiałam się skąd inni wiedzieli o mnie tak dużo. No i raz jak przyszłam do szkoły widziałam jak się całowali. To jest jeden z miliona powodów, dla których nie nawidzę tamtego miejsca.- wyjaśniłam. Zauważyłam jak Leon zaciska rękę w pięść.
- Jak On mógł Cię tak potraktować. Nie wiem czym taka wspaniała osoba jak Ty zasłużyła sobie na tyle złego. - powiedział. Przybliżyłam się do niego i przytuliłam. W Jego objęciach zawsze czuję się bezpieczna.
- Leon wiesz czego boję się najbardziej?- zapytałam.
- Nie, ale chętnie się dowiem.
- Boje się, że Ty kiedyś odejdziesz, że zostanę sama, a Ty o mnie zapomnisz. I jedyną rzeczą na świecie jaką musisz zrobić to nie odchodzić, bo boję się samotności, że Cię stracę! Bo jesteś całym moim życiem i żyję dzięki Tobie.- wyznałam. Mocniej mnie objął, a Ja mimowolnie się uśmiechnęłam.
- Obiecuję, że nie zostawię Cię samej, a jeżeli już to wrócę.- odparł.
Czy jest mi do szczęścia potrzebne coś więcej niż Leon Verdas? Nie, bo On jest moim szczęściem. Z pozytywnym nastawieniem usnęłam w Jego objęciach.
●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○

Tak oto prezentuje się rozdział 36 xp

Miałam dodać wczoraj, ale była burza, a później wyłączyli prąd. A dzisiaj byłby wcześniej, ale obudziłam się godzinę temu ^^
Przepraszam, mam nadzieję, że nie macie mi tego za złe. Więcej się nie rozpisuję.

Nie szantażuję, bo tak bardzo Was wszystkich kocham ♥♡♥
Ale jeżeli przeczytałaś zostaw po sobie komentarz, bo każde słowo motywuje  :>
Do następnego :*