Dedykacja dla wszystkich czytelników <33 Dziękuję, że jesteście <33
Sześcioletnia dziewczynka siedzi sama na huśtawce. Pomimo tego, że plac zabaw, w którym się obecnie znajduje jest ulubionym miejscem wielu dzieci, to dzisiejszego pochmurnego dnia panuje tam pustka, żadnej żywej duszy poza nią. Głowę ma uchyloną i patrzy na swoje błękitne buciki. Chłodny wiatr powiewa jej długie kasztanowe włosy. Uwielbia ten moment kiedy mama jej je czesze. Dziewczynka jest smutna, bo jej rodzicielka znowu wyjechała w trasę koncertową zostawiając ją samą z dziadkami. Lubi spędzać z nimi czas, ale to nie to samo co z mamą. Jej tata, German wziął rozwód z Marią, teraz spotyka się z o prawie dwadzieścia lat młodszą kobietą nie pasuje to młodej Castillo. W przedszkolu poznała kilku znajomych, ale pośród nich poznała jedną przyjaciółkę, ale niestety ona wyjechała.
„Nie ma lepszej śmierci, jak w chwili szczęścia”
~Sokrates~
- Hej!- słyszy głos chłopczyka. Podnosi głowę i widzi przed sobą Leona, kolegę z klasy. On jako jedyny z grupy chłopców czasami rozmawia z Violettą. Na jego twarzy ciągle widnieje uśmiech.- Zajęte?- pyta wskazując na huśtawkę obok. Dziewczynka kręci przecząco głową. Siada obok i zaczyna się huśtać coraz wyżej, i wyżej. Kątem oka Violetta spogląda na kolegę, widzi jego szeroki uśmiech. Lecz nagle ich spojrzenia się krzyżują. Uśmiech schodzi mu z twarz i zeskakuje z ruszającej się jeszcze huśtawki. Ostatecznie ląduje na kolanach. Promienny uśmiech wraca mu na twarz.
- Dlaczego jesteś taki wesoły?- odezwała się w końcu. Podnosi swoje spojrzenie na młodego Verdasa i ilustruje go wzrokiem.
- Życie jest super!- krzyczy. Podbiega do dziewczynki i bierze ją za drobną rączkę.- A ty dlaczego jesteś smutna?- pyta i ciągnie ją za sobą, obydwoje siadają na trawie.
- Bo nikt mnie nie kocha. Mamusia ciągle wyjeżdża w trasy. Tata nie ma dla mnie czasu, a dziadkowie opiekują się mną bo muszą. Jeszcze Ludmi, moja przyjaciółka wyjechała do Woch.- odpiera patrząc w jego duże oliwkowe oczy.
- Do Włoch.- poprawia ją, ona się rumieni.- Możesz się zaprzyjaźnić ze mną.- oznajmił i położył się na plecach, ręce kładąc pod głowę. Na jej twarzy pojawia się uśmiech.
- Ale to nie będzie dziwne chłopczyki nie przyjaźnią się z dziewczynkami.- zauważa i kładzie się podobnie jak szatyn.
- Jest tak gdzieś napisane? Mój starszy brat Diego spędza dużo czasu z Fran. Jakoś nikt im nic nie mówi. Spytam później mamusię.
Pierwszy raz tego dnia pomyślała pozytywnie, że jednak coś może się zmienić i być lepiej. Już zapomniała o całym smutku. Teraz obydwoje patrzą w chmury i mówią z czym im się kojarzą jedna chmura mogła być czterema rzeczami na raz.
Leżą na trawie w tym samym miejscu co zawsze. Patrzą w niebo. Patrzą na gwiazdy. W milczeniu. Nie przeszkadza im późna pora. Dziewczyna przechyla głowę na bok i patrzy na Verdasa. Nigdy nie był rozmowny, ale nie przeszkadzało jej to. Pomimo tego, że mało mówi umie wysłuchać, powiedzieć kilka słów, przytulić i pocieszyć. Właśnie za to Castillo zakochuje się w Leonie. Boi wyznać mu się co czuje, bo boi się utraty najlepszego przyjaciela. Violetta obdarza szatyna już większym uczuciem od ukończenia 17 lat. Minęło dokładnie jedenaście lat od momentu rozpoczęcia ich przyjaźni. To on wspierał ją po tragicznej śmierci rodzicielki to ona wspierała go podczas choroby brata, którego niestety nie udało się uleczyć. Za późno wykryto. Teraz mężczyzna żyje, ale z każdym dniem jest coraz gorzej. On wie, że niedługo umrze, oczywiście, że nie chce umierać. Jest młody ma kochającą rodzinę i dziewczynę, która nie odstępuje go w ogóle na krok.
- Leon.- zaczyna dziewczyna, ale przerywa i czeka aż chłopak zwróci na nią swoja uwagę. Od dawna jest przekonana, że on nie mówi dużo, bo w tym czasie dużo myśli.- Nie jestem już z Thomasem. Powiedz mi szczerze co ze mną jest nie tak. Thomas to już trzeci chłopak, który mnie rzuca. Rozumiem, że wy chłopaki macie swoje potrzeby, ale czy na tym właśnie powinien opierać się solidny związek?- pyta. Przenosi się do pozycji siedzącej, aby móc patrzyć na Versasa z góry. Młody mężczyzna patrzy jej w oczy dając jej tym samym do zrozumienia, żeby mówiła dalej.- Każdy chciałby czegoś więcej niż tylko pocałunków i tulenia. Rozumiem, ale mój problem polega na tym, że ja nic nie czuję. W wszystkich książkach jakie czytałam główna bohaterka zawsze czuje te motylki w brzuchu, przyjemne uciski w podbrzuszu, że serce przyśpiesza swój rytm i wiele innych, a ja jestem jakimś wyjątkiem.- wyznaje Castillo. Szatyn także przenosi się do pozycji siedzącej na przeciwko dziewczyny, podnosi jej podbródek, aby patrzyła mu w oczy, to nie było takie szybkie wymienienie spojrzeń jak zazwyczaj. Patrzyli się tak jakiś czas. Wtedy poczuła, że serce przyśpiesza rytm. Posłała mu nieśmiały uśmiech, lekko skrępowana tą reakcją odwraca wzrok i chowa kosmyk włosów za ucho.
- A teraz ja Ci się pochwalę. Gery ze mną zerwała, bo uważa, że ja nie wiem co to miłość.- przerywa na chwilę, zastanawiając się czy mówić dalej.- Ale ja wiem co to za uczucie. Tylko to nie ona jest tą jedyną. Nie powiedziałem jeszcze żadnej dziewczynie, że ją kocham, bo miłość jest jedyna na całe życie, a co mi z tego jak będę to mówił każdej, żeby sprawić jej tym samym satysfakcję.- odparł. Nie odrywając spojrzenia od jej oczu.
- Czy uważasz, że można się w kimś zakochać w czasie kilku minut?- pyta zanim pomyśli. Verdas oblizuje swoje wargi, kusząc tym samym Violettę do pocałowania ich, pierwszy raz czuje, że chce spróbować smaku jego ust.
- Nie wiem. Ale na początku powinno się dobrze znać tą drugą osobę, bo jeżeli dostrzegamy wady i zalety tej drugiej osoby to jest miłość.- stwierdza.
- Mądre.- śmieje się.- Leon przyjdź jutro do mnie, tata i Greta jadą na wakacje, więc mam cały dom dla siebie a nie lubię być sama.- posyła jej uśmiech.- Przyjmuję ten uśmiech jako tak. Dobra teraz wracam do domu, ale spotykamy się o czwartej prawda?- pyta. Kiwa głową. Obydwoje wstają z trawy. Chłopak ostatni raz patrzy na przyjaciółkę i odwraca się. Dziewczyna nadal stoi w miejscu i patrzy na odchodzącego Verdasa. Po chwili jednak ruszyła w biegu za nim i wskakuje mu na plecy.
- Ejj... Co robisz?- śmieje się.- Nie miałaś wracać do domu. Twój tata będzie się o Ciebie martwił, jest już po 23.- dopowiada. Opiera głowę na jego ramieniu.
- A jak wychodzę z domu o czwartej nad ranem to się nie martwi?
- On nawet o tym nie wie. Dobrze, że nie wie. bo jakby się dowiedział to pewnie zabroniłby Ci się ze mną spotykać.
- Nie dramatyzuj. Nie wie, że robię to już od dawna, więc dlaczego nagle miałby się dowiedzieć? Nie dowie się o niczym i nawet się o mnie nie martwi interesuje go tylko Greta.- wzdycha.- Do twojego domu idzie się w inną stronę.- zauważa.
- A co chciałaś iść ze mną. Teraz odnoszę Cię do Twojego domu.- odparł. Mocniej tuli się w jego plecy. Uśmiecha się pod nosem, podoba mu się to. Otóż Leon zakochał się w Violetcie, ale za każdym razem gdy chce wyznać jej swoje uczucia, tchórzy. Uważa, że ktoś taki jak on nie zasługuje na taką dziewczynę jaką jest Castillo.
Po cichu wchodzi do domu. Po godzinie spędzonej z Leonem postanowiła już wracać. Powoli zamyka drzwi wejściowe. Odwraca się i widzi ojca siedzącego na kanapie z kamiennym wyrazem twarzy.
- Gdzie byłaś tak wcześnie? Jest piąta nad ranem. O tej porze powinnaś spać, a nie włóczyć się z tym Verdasem.- mówi oburzony.
- A ty dlaczego nie śpisz?- pyta aby odwrócić uwagę ojca od wcześniejszego tematu.
- No czekałem aż wrócisz. Leon to twój chłopak? Zabraniam Ci się z nim spotykać. Ma na Ciebie zły wpływ. Późno wracasz, wcześnie wychodzisz po kryjomu, spędzasz z nim cały czas. Rozumiem, że w tym wieku hormony buzują, wielkie miłości, ale popatrz na mnie i na Twoją mamę. Gdy się poznaliśmy byliśmy w takim samym wieku jak ty i on. Myśleliśmy, że to wielka miłość, wzięliśmy ślub i później okazało się, że nie pasujemy do siebie i rozwód. Ona teraz nie żyje, a ja obdarzam tym samym uczuciem co mamę teraz Gretę.
- Po pierwsze ja i Leon nie jesteśmy razem. A po drugie miłość jest piękna, a jeżeli tobie akurat się nie ułożyło to nie znaczy, że ona nie istnieje.
- Nie pyskuj młoda damo. Zakaz spotykania się z tym chłopakiem i jak wrócę to jeszcze pomyślę nad twoim ostatnim rokiem w tym liceum. Ostatnio Greta pokazywała mi ulotkę szkoły do jakiej chodzi jej siostrzenica.
- Ta szkoła z internatem?
- Tak. Nauczyłabyś się dyscypliny i kultury. A przede wszystkim miałbym pewność, że nie będziesz się z nim spotykać. Związki na odległość zawsze się rozwalają, bez wyjątków.
- Albo wiesz co nie będę kłamać, bo to nie ma sensu i tak mnie nie słuchasz. Z Leonem jestem od dawna, wiesz dlaczego tak późno wracam i wcześnie wychodzę? Nie wiesz, ale wolę Ci nie mówić. I myślisz, że jak powiesz mi, że mam zakaz spotykania z nim to Cię posłucham. Żałosne, a ta szkoła proszę bardzo chętnie wybiorę się do nowego miejsca, ale jak dobrze pamiętam ta szkoła jest też dla chłopaków.
- Nie chcę Ciebie słuchać. Oddaj mi swój telefon i laptop.
- Śpieszyłam się i zapomniałam zabrać telefon z domu Leona, a mój laptop jak byś zapomniał jest zepsuty.- odparła.
- Na pewno pojechali?- pyta dla upewnienia szatyn wchodząc przez okno do pokoju dziewczyny. Kiwa z uśmiechem głową.- To dlaczego nie mogę wejść drzwiami?
- Bo tak jest fajniej.- chichota. Kiedy szatyn znajduje się już w środku obydwoje ruszają do kuchni. Dziewczyna siada na krześle przy wyspie kuchennej.
- No dobrze to zrobię coś do jedzenia. Masz ochotę na naleśniki?- pyta patrząc jej w oczy, czuje przyjemne mrowienie. Kiwa głową posyłając mu uśmiech. Verdas wyciąga z szafek potrzebne rzeczy.
- Coś do picia?- proponuje.
- Chętnie.- odparł. Podchodzi do lodówki i wyciąga z niej sok pomarańczowy. Kiedy się odwraca on stoi tuż za nią z poważną miną jej serce przyśpiesza rytm. Dziewczyna odsuwa się do tyłu aż czuje palcami lodówkę. Szatyn przybliża się do niej i kładzie swoją dłoń obok głowy Violetty na lodówce. Castillo czuje, że kolana się pod nią uginają. Wpatruje się w jej twarz z uśmiechem, a w jego policzkach pojawiają się dołeczki. Przysuwa się do niej o jeszcze kilka centymetrów. Szatynka z trudem łapie oddech. Ugina rękę w łokciu, ona łapie powietrze do ust.
- Violu.- szepcze jej do ucha.- Odsuniesz się, bo chcę wyciągnąć mleko.- robi krok w tył, nie odrywając od niej wzroku. Rumieni się wymija go i wyciąga z szafki dwie wysokie szklanki. Nalewa do nich zawartość kartonu. Podsuwa jedną szklankę szatynowi a drugą zostawiła dla siebie.
- Ale Ty na mnie lecisz.- śmieje się.
- Ale z Ciebie dupek.- rzuca.
- A chcesz się czegoś dowiedzieć?- pyta. Patrzy na niego z zaciekawianiem.- Nie wykluczone, że Ty mi się też podobasz.- dodaje. Rumieni się ponownie tego dnia. Ale nadal czuje się zażenowana całą tą sytuacją, która miała miejsce kilka minut temu. Upija łyk napoju i spogląda na to co robi Leon. Myśli nad tym jak to jest się z nim całować, pierwszy raz ma taką ochotę kogoś pocałować, w ogóle pierwszy raz czuje coś nawet kogoś nie całując. Czuje, że między nimi jest teraz na pewno więcej niż przyjaźn, czuje chemię między nimi.
- Nad czym tak dumasz?- pyta ciekawy mieszając składniki, przy okazji patrząc na nią.
- Powiem Ci, ale obiecaj, że nie będziesz się śmiał.
- Obiecuję. Mów, bo nie wytrzymam z ciekawości.
- Zastanawiałam się jak to jest kiedy się w końcu pocałujemy, bo jestem pewna, że do tego dojdzie i nie wiem czy teraz, czy później, ale jestem pewna, że się pocałujemy.- przestaje mieszać, Odkłada miskę pełną składników na bok i nie spuszczając wzroku z dziewczyny podchodzi do niej. Siada na krześle obok. Bierze w dłonie jej rękę. Otwiera buzię, aby coś powiedzieć, ale po chwili ją zamyka, wykonuje tę czynność trzy razy. Castillo zaczyna się nico niecierpliwić.
- Nie rozumiem.- rzuca z uśmiechem.
- Zastanawiam się nad tym jak to jest się z tobą całować. Nie wiem dlaczego, ale tak jakoś mnie do tego ciągnie.- odparła. Wstaje z miejsca i powraca do wcześniejszej czynności.- Nic nie powiesz?- zapytała ciekawa i upiła łyk soku. Kręci głową.- To dobrze.- dopowiada.
Oglądają film, dokładniej ona ogląda, a on rzuca w nią popcornem. Chłopak nie lubi romantycznych filmów, ale uległ urokowi Castillo.
- Przełącz to. Przełącz to.- mówi jednocześnie rzucając w nią jedzeniem. Violetta patrzy na niego morderczym spojrzeniem.
- Jeszcze raz rzucisz, a pożałujesz tego.- nie słuchając jej rzucił. Ona przenosi się do pozycji siedzącej. Jeszcze raz na niego spogląda i rzuca się na niego. Jednak nie spodziewa się, że tak szybko znajdzie się pod nim.
- Mówiłaś coś?- szepcze jej do ucha. Jej ciało przeszywa przyjemny dreszcz.
- I co teraz zrobisz? Bo nie jest mi najwygodniej.- chichota. Musnął jej usta delikatnie. Poważnieje. Patrzą sobie w oczy. Reszta świata nagle przestaje istnieć. Przyciąga jego twarz do siebie. Ich pocałunek wyraża wszystkie uczucia, którymi się obdarzają, ale ukrywają to gdzieś w głębi swojego serca. Przerwa im telefon szatynki.
- Nie przejmuj się. Niech dzwoni.- sapie. Powracają do wcześniejszej czynności.
- Mówisz to z takim spokojem. Nie jest Ci przykro. On jest Twoim bratem. Leon. Co z Tobą jest? Powinieneś teraz wspierać rodziców, a nie przychodzić do mnie.- mówiła widząc szatyna za drzwiami swojego domu. Dzwonił do niej piętnaście minut temu ze szpitala, a teraz czeka aż ona wpuści go do domu.
- Mogę?- pyta wskazując palcem wejście. Otwiera szerzej drzwi. Wchodzi do środka. Zamyka drzwi.
- Do mojego pokoju, po cichu. Tata jest w domu.- oznajmia. Razem idą w kierunku wyznaczonym przez nią. Będąc już w środku tuli się do niej, do jego oczu napływają łzy, nie chce już udawać silnego. Wie, że ona zawsze go zrozumie i pocieszy. Kładą się na łóżku wtuleni w siebie.
- Dlaczego on? Był taki młody i dobry. Miał tyle ambicji na przyszłość. Miał dziewczynę chciał się jej oświadczyć, założyć z nią rodzinę. Nie mogłem patrzeć na wszystkich jak płaczą.- robi krótką przerwę. Chce powiedzieć dziewczynie co obecnie czuje.- On był dla mnie wzorem do naśladowania, uwielbiałem z nim rozmawiać, będzie mi brakowało naszych męskich rozmów. Zawsze mieliśmy sobie tyle do opowiedzenia. Ale gdy dowiedziałem się o jego chorobie już wtedy wiedziałem, że nic nie będzie dobrze. Z każdym dniem widziałem jak tracił siły. Z każdym dniem widziałem jak jest coraz słabszy, ale próbował pokazać wszystkim, że jest dobrze.- kończy. Wyciera jego łzy opuszkami palców.- Jestem słaby...
- Leon nie mów tak. Lubię to, że jesteś ze mną szczery i nie wstydzisz się swoich łez. Nie jesteś słaby, po prostu przeżywasz utratę bliskiej osoby. Jak każdy, zawsze zazdrościłam Ci rodzeństwa. Niestety jestem jedynaczką.- podnosi głowę i patrzy w jego załzawione oczy. Musa jego usta niepewnie, ale ku jej zdziwieniu pogłębił pocałunek. - Kocham Cię.- wyznaje i tuli się w jego tors. Nagle drzwi do pokoju się otwierają...
Minęło dziesięć miesięcy. Cały pełny rok szkolny Castillo spędziła w szkole prywatnej, to był dla niej najgorszy czas w ciągu całego życia. Nie spodziewała się, że jedną głupią rzecz trafi do tego okropnego miejsca. Szkoła do której trafiła była gorsza od wcześniejszej. Telefon miała zabierany przez cały tydzień jedynie mogła kontaktować się z innymi w weekendy. Zakaz wracania do domu nawet na święta, jedynie rodzina mogła od czasu do czasu przyjechać. Wszystko co najgorsze ustalał German z dyrektorką. Mężczyzna chciał jak najlepiej dla swojej córki. Najbardziej dziewczynę przygnębiał fakt, że od dwóch tygodni Leon nie dawał znaku życia. Od razu po przyjeździe pojechała do Verdasa.
Dzwoni dzwonkiem. Drzwi otwiera jej kobieta.
- Witaj Violu, dawno Cię nie widziałam. Do Leona?- kiwa głową z uśmiechem.- Jest w pokoju. Tęsknił za Tobą.- wpuszcza ją do środka.- Proszę Cię bez względu na wszystko nie zostawiaj go.- dopowiada.
- Nie rozumiem.- odparła. Kobieta kręci głową i idzie w inną stronę. Szatynka nie rozumiejąc za wiele udaje do pokoju Leona. Puka do drzwi i nie czekając na nic wchodzi do środka. Leży na łóżku. Szybko wskakuje na niego. Całuje go namiętnie w usta, a on pomimo zaskoczenia oddaje pocałunek.
- Tęskniłam za Tobą.- mówi między pocałunkami. Na chwilę przestaje i patrzy w jego oczy.- A Ty nie tęskniłeś za mną?
- Tęskniłem bardzo. Po prostu jestem zaskoczony tym, że tutaj jesteś.- posyła jej uśmiech, który odwzajemnia. Tuli się w ciało swojego przyjacielo-chłopaka.
- O co chodziło Twojej mamie?- pyta nagle. Patrzy na nią nie rozumiejąc jej.- Żebym bez względu na wszystko Cię nie zostawiała.
- Nie wiem. Czasami mówi coś bez przyczyny. Nie mówmy o ty. Jak się czujesz po przyjeździe?- zmienia temat.
- Jestem trochę zmęczona, ale tak ogólnie to wszystko w porządku.- odparła.- Wiesz o czym myślałam w samolocie?- przenosi spojrzenie na jego oczy. Kręci głową. Łączy ich dłonie.- O tym co jest między nami.
- Chcesz ze mną zerwać?- pyta przerażony, co lekko dziwi młodą kobietę.
- To my jesteśmy razem? Bo niby całujemy się i takie tam, ale nie jestem pewna.
- Vilu od momentu kiedy całowaliśmy się po raz pierwszy u Ciebie w domu, rok temu. Czyli to oznacza, że nie wiedziałaś o tym, że jesteśmy razem i tak jakby do mnie jako przyjaciela mówiłaś mi, że mnie kochasz.
- Chciałam się tylko upewnić nigdy nie było na to okazji. Kocham Cię.- śmieją się.
- To dobrze.- odparł i całuje ją w czubek głowy. Nawet nie zauważa kiedy szatynka usypia. Powoli wstaje z łóżka. Wychodzi po cichu z pokoju, ale w czasie kiedy on zamyka drzwi, ona się budzi Wychodzi za nim. Zatrzymuje się na schodach słysząc rozmowę rodzicielki z synem.
- Dlaczego jej powiedziałaś? Mamo ona zacznie się teraz domyślać. Nie chcę aby tak było. Ona nie musi wiedzieć. Nie chcę żeby po mnie cierpiała.- rzuca zły.
- Leon przepraszam nie chciałam żeby tak wyszło, ale jesteście razem i ona powinna wiedzieć co się dzieje. Do tego tak czy tak będzie cierpiała/
- Przygotuję ją na to i wtedy jej powiem. Mamo nie martw się. To nie wasza wina, że tak wszystko się poukładało. Najwidoczniej tak miało być. Pamiętasz jak było z Diego niby wszystko było dobrze, ale jednak było coraz gorzej. Umrę tak samo jak on. Tego już nie zmienię ani ja, ani ty.- wyznaje smutny.
- Leon zrozum masz szanse na dalsze życie. Tylko wiesz, że to się wiąże z wyjazdem. Nowotwór nie jest w zaawansowanym stopniu. Przecież dobrze słyszałeś co mówił lekarz. Masz się nie poddawać to, że Diego u Diego niestety wykryto za późno nie oznacza, że Ty też masz umrzeć.- odparła kobieta. Violetta słysząc to wszystko z powrotem pobiegła do pokoju szatyna. Kładzie się na łóżku. Nie może powstrzymać łez. To jest silniejsze od niej. Próbuje przestać, ale nie wychodzi jej to.
- Violetta co się dzieje?- pyta Verdas widząc dziewczynę w takim stanie.
- Nic po prostu muszę wracać już do domu.- kłamie. Wstaje z łóżka.- Powiedz mi, że wszystko będzie dobrze.- milczał.- Powiedz mi, że mnie kochasz.- nadal milczał.
- Tak też myślałam. Dlaczego mówisz mi, że jesteśmy razem chociaż ani razu nie słyszałam jak mówisz mi, że mnie kochasz.- wyciera łzy wierzchem dłoni. Wychodzi z jego domu.
Wstaje ze swojego łóżka to co dowiedziała się wczorajszego dnia, nie daje jej nadal spokoju. Teraz wie jak się czuła Francesca, kiedy dowiedziała się o tym że jej ukochany umrze. Wmawia
sobie ciągle, że nie będzie płakać, że wszystko się jeszcze ułoży. Uklęka przed łóżkiem przejeżdża drżącymi dłońmi po kołdrze, powoli obraz jej się zamazuje. Nie wytrzymuje. Wstaje na równe nogi krzycząc. Rzuca kołdrą na drugi koniec pokoju. Zaciska pięści szukając czegoś w co mogłaby uderzyć. Patrzy w lustro i nie zastanawiając się wiele. Uderza, raz, drugi, trzeci... Drobne kawałeczki szkła powoli zlatują na dywan. Podchodzi do komody po kolei wyrzuca z szuflad zawartość po całym pomieszczeniu. Chce się na czymś wyżyć. Kolejna osoba ją opuszcza. Druga najważniejsza. Bierze do zakrwawionej dłoni zdjęcie szczęśliwych dzieci. Rzuca nim o ścianę, podobnie robi z pozostałymi. Łzy nie ustają, wręcz przeciwnie płacz nasila się jeszcze bardziej. Chwyta za zasłony i ciągnie je z całych sił tak, że łamie się karnisz.
Nagle czuje jak ktoś ją obejmuje. Próbuje się wyrwać.
- Uspokój się Vilu proszę.- szepcze jej do ucha. Wbija mu paznokcie w ręce. Lecz on nie rozluźnia uścisku.
- Jak mam być spokojna, kiedy to co najgorsze spotyka mnie.- szlocha.- Na początku rozwód rodziców, śmierć mamy, a na końcu zaprzyjaźnienie się z Tobą. Mogłabym nie przeżyć tylu wspaniałych chwil, ale teraz bym przynajmniej nie cierpiała.- milczenie, jedyne co dało się w tym momencie słyszeć to szloch dziewczyny.
- Kkocham Cię.- wyznaje.- Tak kocham Cię.- potwierdza swoje słowa jakby nie był do końca pewny tego co mówi. Dziewczyna odwraca się do niego. Patrzą sobie w oczy i zbliżają się powoli do siebie. Aby już po chwili zamknąć tą odległość pocałunkiem. Swoje zakrwawione dłonie wkłada w włosy szatyna. Całują się a ona nadal nie może powstrzymać napływających łez.
- Nie chcę Cię stracić.- wyznaje kiedy stykają się czołami. Szklą mu się oczy.- Cholera. Leon. Rozumiesz, że ja Cię potrzebuję. Nie wyobrażam sobie tego wszystkiego bez Ciebie. Dlaczego Ty mi to robisz?!- krzyczy przez łzy. Ponownie ją całuje.
- Dlaczego zawsze obstawisz najgorsze. Może to właśnie beze mnie Twoje życie w końcu się polepszy. Narazie jestem i nie zamierzam jeszcze opuszczać Cię przez jakiś czas.- tuli się do niego, a on obejmuje ją swoimi ramionami.
Wyjechał do Szwajcarii, nie ma go już pół roku. Szatynka po raz kolejny próbuje się dodzwonić do Leona, który od tygodnia się nie odzywa. Przeczuwa najgorsze. Najgorsze z możliwych scenariuszy, ale nie jest niczego pewna. Zadzwoniłby ostatni raz i wszystko wytłumaczył. Całe dnie przesiaduje w domu zaniedbuje siebie i innych. Jej serce po raz pierwszy tak boli. Pierwszy raz czuje tak wielką utratę. Słyszy pukanie do drzwi. Do pomieszczenia wchodzi German z kopertą, nie mówiąc nic kładzie ją na stolik nocny.
- Za chwilę będzie kolacja, proszę nie głodź się.- oznajmia. Młoda kobieta wyciera swoje oczy i bierze do drżących dłoni list.- Violu proszę.- zostawia ją samą.
- Dlaczego jesteś taki wesoły?- odezwała się w końcu. Podnosi swoje spojrzenie na młodego Verdasa i ilustruje go wzrokiem.
- Życie jest super!- krzyczy. Podbiega do dziewczynki i bierze ją za drobną rączkę.- A ty dlaczego jesteś smutna?- pyta i ciągnie ją za sobą, obydwoje siadają na trawie.
- Bo nikt mnie nie kocha. Mamusia ciągle wyjeżdża w trasy. Tata nie ma dla mnie czasu, a dziadkowie opiekują się mną bo muszą. Jeszcze Ludmi, moja przyjaciółka wyjechała do Woch.- odpiera patrząc w jego duże oliwkowe oczy.
- Do Włoch.- poprawia ją, ona się rumieni.- Możesz się zaprzyjaźnić ze mną.- oznajmił i położył się na plecach, ręce kładąc pod głowę. Na jej twarzy pojawia się uśmiech.
- Ale to nie będzie dziwne chłopczyki nie przyjaźnią się z dziewczynkami.- zauważa i kładzie się podobnie jak szatyn.
- Jest tak gdzieś napisane? Mój starszy brat Diego spędza dużo czasu z Fran. Jakoś nikt im nic nie mówi. Spytam później mamusię.
Pierwszy raz tego dnia pomyślała pozytywnie, że jednak coś może się zmienić i być lepiej. Już zapomniała o całym smutku. Teraz obydwoje patrzą w chmury i mówią z czym im się kojarzą jedna chmura mogła być czterema rzeczami na raz.
~*~
- Leon.- zaczyna dziewczyna, ale przerywa i czeka aż chłopak zwróci na nią swoja uwagę. Od dawna jest przekonana, że on nie mówi dużo, bo w tym czasie dużo myśli.- Nie jestem już z Thomasem. Powiedz mi szczerze co ze mną jest nie tak. Thomas to już trzeci chłopak, który mnie rzuca. Rozumiem, że wy chłopaki macie swoje potrzeby, ale czy na tym właśnie powinien opierać się solidny związek?- pyta. Przenosi się do pozycji siedzącej, aby móc patrzyć na Versasa z góry. Młody mężczyzna patrzy jej w oczy dając jej tym samym do zrozumienia, żeby mówiła dalej.- Każdy chciałby czegoś więcej niż tylko pocałunków i tulenia. Rozumiem, ale mój problem polega na tym, że ja nic nie czuję. W wszystkich książkach jakie czytałam główna bohaterka zawsze czuje te motylki w brzuchu, przyjemne uciski w podbrzuszu, że serce przyśpiesza swój rytm i wiele innych, a ja jestem jakimś wyjątkiem.- wyznaje Castillo. Szatyn także przenosi się do pozycji siedzącej na przeciwko dziewczyny, podnosi jej podbródek, aby patrzyła mu w oczy, to nie było takie szybkie wymienienie spojrzeń jak zazwyczaj. Patrzyli się tak jakiś czas. Wtedy poczuła, że serce przyśpiesza rytm. Posłała mu nieśmiały uśmiech, lekko skrępowana tą reakcją odwraca wzrok i chowa kosmyk włosów za ucho.
- A teraz ja Ci się pochwalę. Gery ze mną zerwała, bo uważa, że ja nie wiem co to miłość.- przerywa na chwilę, zastanawiając się czy mówić dalej.- Ale ja wiem co to za uczucie. Tylko to nie ona jest tą jedyną. Nie powiedziałem jeszcze żadnej dziewczynie, że ją kocham, bo miłość jest jedyna na całe życie, a co mi z tego jak będę to mówił każdej, żeby sprawić jej tym samym satysfakcję.- odparł. Nie odrywając spojrzenia od jej oczu.
- Czy uważasz, że można się w kimś zakochać w czasie kilku minut?- pyta zanim pomyśli. Verdas oblizuje swoje wargi, kusząc tym samym Violettę do pocałowania ich, pierwszy raz czuje, że chce spróbować smaku jego ust.
- Nie wiem. Ale na początku powinno się dobrze znać tą drugą osobę, bo jeżeli dostrzegamy wady i zalety tej drugiej osoby to jest miłość.- stwierdza.
- Mądre.- śmieje się.- Leon przyjdź jutro do mnie, tata i Greta jadą na wakacje, więc mam cały dom dla siebie a nie lubię być sama.- posyła jej uśmiech.- Przyjmuję ten uśmiech jako tak. Dobra teraz wracam do domu, ale spotykamy się o czwartej prawda?- pyta. Kiwa głową. Obydwoje wstają z trawy. Chłopak ostatni raz patrzy na przyjaciółkę i odwraca się. Dziewczyna nadal stoi w miejscu i patrzy na odchodzącego Verdasa. Po chwili jednak ruszyła w biegu za nim i wskakuje mu na plecy.
- Ejj... Co robisz?- śmieje się.- Nie miałaś wracać do domu. Twój tata będzie się o Ciebie martwił, jest już po 23.- dopowiada. Opiera głowę na jego ramieniu.
- A jak wychodzę z domu o czwartej nad ranem to się nie martwi?
- On nawet o tym nie wie. Dobrze, że nie wie. bo jakby się dowiedział to pewnie zabroniłby Ci się ze mną spotykać.
- Nie dramatyzuj. Nie wie, że robię to już od dawna, więc dlaczego nagle miałby się dowiedzieć? Nie dowie się o niczym i nawet się o mnie nie martwi interesuje go tylko Greta.- wzdycha.- Do twojego domu idzie się w inną stronę.- zauważa.
- A co chciałaś iść ze mną. Teraz odnoszę Cię do Twojego domu.- odparł. Mocniej tuli się w jego plecy. Uśmiecha się pod nosem, podoba mu się to. Otóż Leon zakochał się w Violetcie, ale za każdym razem gdy chce wyznać jej swoje uczucia, tchórzy. Uważa, że ktoś taki jak on nie zasługuje na taką dziewczynę jaką jest Castillo.
~*~
- Gdzie byłaś tak wcześnie? Jest piąta nad ranem. O tej porze powinnaś spać, a nie włóczyć się z tym Verdasem.- mówi oburzony.
- A ty dlaczego nie śpisz?- pyta aby odwrócić uwagę ojca od wcześniejszego tematu.
- No czekałem aż wrócisz. Leon to twój chłopak? Zabraniam Ci się z nim spotykać. Ma na Ciebie zły wpływ. Późno wracasz, wcześnie wychodzisz po kryjomu, spędzasz z nim cały czas. Rozumiem, że w tym wieku hormony buzują, wielkie miłości, ale popatrz na mnie i na Twoją mamę. Gdy się poznaliśmy byliśmy w takim samym wieku jak ty i on. Myśleliśmy, że to wielka miłość, wzięliśmy ślub i później okazało się, że nie pasujemy do siebie i rozwód. Ona teraz nie żyje, a ja obdarzam tym samym uczuciem co mamę teraz Gretę.
- Po pierwsze ja i Leon nie jesteśmy razem. A po drugie miłość jest piękna, a jeżeli tobie akurat się nie ułożyło to nie znaczy, że ona nie istnieje.
- Nie pyskuj młoda damo. Zakaz spotykania się z tym chłopakiem i jak wrócę to jeszcze pomyślę nad twoim ostatnim rokiem w tym liceum. Ostatnio Greta pokazywała mi ulotkę szkoły do jakiej chodzi jej siostrzenica.
- Ta szkoła z internatem?
- Tak. Nauczyłabyś się dyscypliny i kultury. A przede wszystkim miałbym pewność, że nie będziesz się z nim spotykać. Związki na odległość zawsze się rozwalają, bez wyjątków.
- Albo wiesz co nie będę kłamać, bo to nie ma sensu i tak mnie nie słuchasz. Z Leonem jestem od dawna, wiesz dlaczego tak późno wracam i wcześnie wychodzę? Nie wiesz, ale wolę Ci nie mówić. I myślisz, że jak powiesz mi, że mam zakaz spotykania z nim to Cię posłucham. Żałosne, a ta szkoła proszę bardzo chętnie wybiorę się do nowego miejsca, ale jak dobrze pamiętam ta szkoła jest też dla chłopaków.
- Nie chcę Ciebie słuchać. Oddaj mi swój telefon i laptop.
- Śpieszyłam się i zapomniałam zabrać telefon z domu Leona, a mój laptop jak byś zapomniał jest zepsuty.- odparła.
~*~
- Bo tak jest fajniej.- chichota. Kiedy szatyn znajduje się już w środku obydwoje ruszają do kuchni. Dziewczyna siada na krześle przy wyspie kuchennej.
- No dobrze to zrobię coś do jedzenia. Masz ochotę na naleśniki?- pyta patrząc jej w oczy, czuje przyjemne mrowienie. Kiwa głową posyłając mu uśmiech. Verdas wyciąga z szafek potrzebne rzeczy.
- Coś do picia?- proponuje.
- Chętnie.- odparł. Podchodzi do lodówki i wyciąga z niej sok pomarańczowy. Kiedy się odwraca on stoi tuż za nią z poważną miną jej serce przyśpiesza rytm. Dziewczyna odsuwa się do tyłu aż czuje palcami lodówkę. Szatyn przybliża się do niej i kładzie swoją dłoń obok głowy Violetty na lodówce. Castillo czuje, że kolana się pod nią uginają. Wpatruje się w jej twarz z uśmiechem, a w jego policzkach pojawiają się dołeczki. Przysuwa się do niej o jeszcze kilka centymetrów. Szatynka z trudem łapie oddech. Ugina rękę w łokciu, ona łapie powietrze do ust.
- Violu.- szepcze jej do ucha.- Odsuniesz się, bo chcę wyciągnąć mleko.- robi krok w tył, nie odrywając od niej wzroku. Rumieni się wymija go i wyciąga z szafki dwie wysokie szklanki. Nalewa do nich zawartość kartonu. Podsuwa jedną szklankę szatynowi a drugą zostawiła dla siebie.
- Ale Ty na mnie lecisz.- śmieje się.
- Ale z Ciebie dupek.- rzuca.
- A chcesz się czegoś dowiedzieć?- pyta. Patrzy na niego z zaciekawianiem.- Nie wykluczone, że Ty mi się też podobasz.- dodaje. Rumieni się ponownie tego dnia. Ale nadal czuje się zażenowana całą tą sytuacją, która miała miejsce kilka minut temu. Upija łyk napoju i spogląda na to co robi Leon. Myśli nad tym jak to jest się z nim całować, pierwszy raz ma taką ochotę kogoś pocałować, w ogóle pierwszy raz czuje coś nawet kogoś nie całując. Czuje, że między nimi jest teraz na pewno więcej niż przyjaźn, czuje chemię między nimi.
- Nad czym tak dumasz?- pyta ciekawy mieszając składniki, przy okazji patrząc na nią.
- Powiem Ci, ale obiecaj, że nie będziesz się śmiał.
- Obiecuję. Mów, bo nie wytrzymam z ciekawości.
- Zastanawiałam się jak to jest kiedy się w końcu pocałujemy, bo jestem pewna, że do tego dojdzie i nie wiem czy teraz, czy później, ale jestem pewna, że się pocałujemy.- przestaje mieszać, Odkłada miskę pełną składników na bok i nie spuszczając wzroku z dziewczyny podchodzi do niej. Siada na krześle obok. Bierze w dłonie jej rękę. Otwiera buzię, aby coś powiedzieć, ale po chwili ją zamyka, wykonuje tę czynność trzy razy. Castillo zaczyna się nico niecierpliwić.
- Nie rozumiem.- rzuca z uśmiechem.
- Zastanawiam się nad tym jak to jest się z tobą całować. Nie wiem dlaczego, ale tak jakoś mnie do tego ciągnie.- odparła. Wstaje z miejsca i powraca do wcześniejszej czynności.- Nic nie powiesz?- zapytała ciekawa i upiła łyk soku. Kręci głową.- To dobrze.- dopowiada.
Oglądają film, dokładniej ona ogląda, a on rzuca w nią popcornem. Chłopak nie lubi romantycznych filmów, ale uległ urokowi Castillo.
- Przełącz to. Przełącz to.- mówi jednocześnie rzucając w nią jedzeniem. Violetta patrzy na niego morderczym spojrzeniem.
- Jeszcze raz rzucisz, a pożałujesz tego.- nie słuchając jej rzucił. Ona przenosi się do pozycji siedzącej. Jeszcze raz na niego spogląda i rzuca się na niego. Jednak nie spodziewa się, że tak szybko znajdzie się pod nim.
- Mówiłaś coś?- szepcze jej do ucha. Jej ciało przeszywa przyjemny dreszcz.
- I co teraz zrobisz? Bo nie jest mi najwygodniej.- chichota. Musnął jej usta delikatnie. Poważnieje. Patrzą sobie w oczy. Reszta świata nagle przestaje istnieć. Przyciąga jego twarz do siebie. Ich pocałunek wyraża wszystkie uczucia, którymi się obdarzają, ale ukrywają to gdzieś w głębi swojego serca. Przerwa im telefon szatynki.
- Nie przejmuj się. Niech dzwoni.- sapie. Powracają do wcześniejszej czynności.
~*~
- Mogę?- pyta wskazując palcem wejście. Otwiera szerzej drzwi. Wchodzi do środka. Zamyka drzwi.
- Do mojego pokoju, po cichu. Tata jest w domu.- oznajmia. Razem idą w kierunku wyznaczonym przez nią. Będąc już w środku tuli się do niej, do jego oczu napływają łzy, nie chce już udawać silnego. Wie, że ona zawsze go zrozumie i pocieszy. Kładą się na łóżku wtuleni w siebie.
- Dlaczego on? Był taki młody i dobry. Miał tyle ambicji na przyszłość. Miał dziewczynę chciał się jej oświadczyć, założyć z nią rodzinę. Nie mogłem patrzeć na wszystkich jak płaczą.- robi krótką przerwę. Chce powiedzieć dziewczynie co obecnie czuje.- On był dla mnie wzorem do naśladowania, uwielbiałem z nim rozmawiać, będzie mi brakowało naszych męskich rozmów. Zawsze mieliśmy sobie tyle do opowiedzenia. Ale gdy dowiedziałem się o jego chorobie już wtedy wiedziałem, że nic nie będzie dobrze. Z każdym dniem widziałem jak tracił siły. Z każdym dniem widziałem jak jest coraz słabszy, ale próbował pokazać wszystkim, że jest dobrze.- kończy. Wyciera jego łzy opuszkami palców.- Jestem słaby...
- Leon nie mów tak. Lubię to, że jesteś ze mną szczery i nie wstydzisz się swoich łez. Nie jesteś słaby, po prostu przeżywasz utratę bliskiej osoby. Jak każdy, zawsze zazdrościłam Ci rodzeństwa. Niestety jestem jedynaczką.- podnosi głowę i patrzy w jego załzawione oczy. Musa jego usta niepewnie, ale ku jej zdziwieniu pogłębił pocałunek. - Kocham Cię.- wyznaje i tuli się w jego tors. Nagle drzwi do pokoju się otwierają...
~*~
Dzwoni dzwonkiem. Drzwi otwiera jej kobieta.
- Witaj Violu, dawno Cię nie widziałam. Do Leona?- kiwa głową z uśmiechem.- Jest w pokoju. Tęsknił za Tobą.- wpuszcza ją do środka.- Proszę Cię bez względu na wszystko nie zostawiaj go.- dopowiada.
- Nie rozumiem.- odparła. Kobieta kręci głową i idzie w inną stronę. Szatynka nie rozumiejąc za wiele udaje do pokoju Leona. Puka do drzwi i nie czekając na nic wchodzi do środka. Leży na łóżku. Szybko wskakuje na niego. Całuje go namiętnie w usta, a on pomimo zaskoczenia oddaje pocałunek.
- Tęskniłam za Tobą.- mówi między pocałunkami. Na chwilę przestaje i patrzy w jego oczy.- A Ty nie tęskniłeś za mną?
- Tęskniłem bardzo. Po prostu jestem zaskoczony tym, że tutaj jesteś.- posyła jej uśmiech, który odwzajemnia. Tuli się w ciało swojego przyjacielo-chłopaka.
- O co chodziło Twojej mamie?- pyta nagle. Patrzy na nią nie rozumiejąc jej.- Żebym bez względu na wszystko Cię nie zostawiała.
- Nie wiem. Czasami mówi coś bez przyczyny. Nie mówmy o ty. Jak się czujesz po przyjeździe?- zmienia temat.
- Jestem trochę zmęczona, ale tak ogólnie to wszystko w porządku.- odparła.- Wiesz o czym myślałam w samolocie?- przenosi spojrzenie na jego oczy. Kręci głową. Łączy ich dłonie.- O tym co jest między nami.
- Chcesz ze mną zerwać?- pyta przerażony, co lekko dziwi młodą kobietę.
- To my jesteśmy razem? Bo niby całujemy się i takie tam, ale nie jestem pewna.
- Vilu od momentu kiedy całowaliśmy się po raz pierwszy u Ciebie w domu, rok temu. Czyli to oznacza, że nie wiedziałaś o tym, że jesteśmy razem i tak jakby do mnie jako przyjaciela mówiłaś mi, że mnie kochasz.
- Chciałam się tylko upewnić nigdy nie było na to okazji. Kocham Cię.- śmieją się.
- To dobrze.- odparł i całuje ją w czubek głowy. Nawet nie zauważa kiedy szatynka usypia. Powoli wstaje z łóżka. Wychodzi po cichu z pokoju, ale w czasie kiedy on zamyka drzwi, ona się budzi Wychodzi za nim. Zatrzymuje się na schodach słysząc rozmowę rodzicielki z synem.
- Dlaczego jej powiedziałaś? Mamo ona zacznie się teraz domyślać. Nie chcę aby tak było. Ona nie musi wiedzieć. Nie chcę żeby po mnie cierpiała.- rzuca zły.
- Leon przepraszam nie chciałam żeby tak wyszło, ale jesteście razem i ona powinna wiedzieć co się dzieje. Do tego tak czy tak będzie cierpiała/
- Przygotuję ją na to i wtedy jej powiem. Mamo nie martw się. To nie wasza wina, że tak wszystko się poukładało. Najwidoczniej tak miało być. Pamiętasz jak było z Diego niby wszystko było dobrze, ale jednak było coraz gorzej. Umrę tak samo jak on. Tego już nie zmienię ani ja, ani ty.- wyznaje smutny.
- Leon zrozum masz szanse na dalsze życie. Tylko wiesz, że to się wiąże z wyjazdem. Nowotwór nie jest w zaawansowanym stopniu. Przecież dobrze słyszałeś co mówił lekarz. Masz się nie poddawać to, że Diego u Diego niestety wykryto za późno nie oznacza, że Ty też masz umrzeć.- odparła kobieta. Violetta słysząc to wszystko z powrotem pobiegła do pokoju szatyna. Kładzie się na łóżku. Nie może powstrzymać łez. To jest silniejsze od niej. Próbuje przestać, ale nie wychodzi jej to.
- Violetta co się dzieje?- pyta Verdas widząc dziewczynę w takim stanie.
- Nic po prostu muszę wracać już do domu.- kłamie. Wstaje z łóżka.- Powiedz mi, że wszystko będzie dobrze.- milczał.- Powiedz mi, że mnie kochasz.- nadal milczał.
- Tak też myślałam. Dlaczego mówisz mi, że jesteśmy razem chociaż ani razu nie słyszałam jak mówisz mi, że mnie kochasz.- wyciera łzy wierzchem dłoni. Wychodzi z jego domu.
~*~
sobie ciągle, że nie będzie płakać, że wszystko się jeszcze ułoży. Uklęka przed łóżkiem przejeżdża drżącymi dłońmi po kołdrze, powoli obraz jej się zamazuje. Nie wytrzymuje. Wstaje na równe nogi krzycząc. Rzuca kołdrą na drugi koniec pokoju. Zaciska pięści szukając czegoś w co mogłaby uderzyć. Patrzy w lustro i nie zastanawiając się wiele. Uderza, raz, drugi, trzeci... Drobne kawałeczki szkła powoli zlatują na dywan. Podchodzi do komody po kolei wyrzuca z szuflad zawartość po całym pomieszczeniu. Chce się na czymś wyżyć. Kolejna osoba ją opuszcza. Druga najważniejsza. Bierze do zakrwawionej dłoni zdjęcie szczęśliwych dzieci. Rzuca nim o ścianę, podobnie robi z pozostałymi. Łzy nie ustają, wręcz przeciwnie płacz nasila się jeszcze bardziej. Chwyta za zasłony i ciągnie je z całych sił tak, że łamie się karnisz.
Nagle czuje jak ktoś ją obejmuje. Próbuje się wyrwać.
- Uspokój się Vilu proszę.- szepcze jej do ucha. Wbija mu paznokcie w ręce. Lecz on nie rozluźnia uścisku.
- Jak mam być spokojna, kiedy to co najgorsze spotyka mnie.- szlocha.- Na początku rozwód rodziców, śmierć mamy, a na końcu zaprzyjaźnienie się z Tobą. Mogłabym nie przeżyć tylu wspaniałych chwil, ale teraz bym przynajmniej nie cierpiała.- milczenie, jedyne co dało się w tym momencie słyszeć to szloch dziewczyny.
- Kkocham Cię.- wyznaje.- Tak kocham Cię.- potwierdza swoje słowa jakby nie był do końca pewny tego co mówi. Dziewczyna odwraca się do niego. Patrzą sobie w oczy i zbliżają się powoli do siebie. Aby już po chwili zamknąć tą odległość pocałunkiem. Swoje zakrwawione dłonie wkłada w włosy szatyna. Całują się a ona nadal nie może powstrzymać napływających łez.
- Nie chcę Cię stracić.- wyznaje kiedy stykają się czołami. Szklą mu się oczy.- Cholera. Leon. Rozumiesz, że ja Cię potrzebuję. Nie wyobrażam sobie tego wszystkiego bez Ciebie. Dlaczego Ty mi to robisz?!- krzyczy przez łzy. Ponownie ją całuje.
- Dlaczego zawsze obstawisz najgorsze. Może to właśnie beze mnie Twoje życie w końcu się polepszy. Narazie jestem i nie zamierzam jeszcze opuszczać Cię przez jakiś czas.- tuli się do niego, a on obejmuje ją swoimi ramionami.
~*~
- Za chwilę będzie kolacja, proszę nie głodź się.- oznajmia. Młoda kobieta wyciera swoje oczy i bierze do drżących dłoni list.- Violu proszę.- zostawia ją samą.
Kochana Violu
Przepraszam. Jeśli czytasz ten list to znaczy, że przegrałem walkę. Obiecywałem Ci, że Cię nie zostawię, że będziemy już na zawsze razem, teraz to wszystkie moje obietnice okazały się kłamstwem.
Pamiętasz jak pierwszy raz się spotkaliśmy wtedy na placu zabaw, byłaś smutna i przygnębiona, chciałem Cię pocieszyć. Udało mi się. Wtedy moje życie się zmieniło na lepsze. Teraz kiedy mnie już nie ma, proszę nie płacz. Nie lubię kiedy płaczesz. Lubię kiedy się uśmiechasz. Masz śliczny uśmiech. Pamiętam dzień, w którym zapoczątkowaliśmy swoją przyjaźń, Ty zawsze byłaś przy mnie ja przy Tobie. Nie wyobrażałem sobie życia bez Ciebie. Gdy nie widziałem Cię jeden dzień czułem pustkę, bo nie było Cię koło mnie. Przeze mnie zaniedbywałaś rodzinę, ale jak sama powiedziałaś, ja jestem dla Cibie jak rodzina, a mnie nie zaniedbywałaś. Pamiętam każdą naszą rozmowę. Pamiętam każde nasze spotkanie. Pamiętam wszystko co było kiedykolwiek i jakkolwiek powiązane z Tobą. Możesz mnie uznać za idiotę, bo powiedziałem, że Cię kocham zaledwie dwadzieścia razy w ciągu około dwóch lat naszego związku. Bardzo Cię kocham i jesteś jedyną dziewczyną, którą pokochałem, jedyną moją prawdziwą miłością. Teraz może mnie już nie ma, ale wiedz, że bardzo Cię kochałem, a raczej nadal kocham.
Violu pamiętasz co obiecywałaś mi przed moim wyjazdem, że będziesz silna za nas oboje, że jeżeli nie wrócę, a to raczej już nie nastąpi, na nowo poukładasz sobie życie. Z kimś kto Cię nie zrani, tak ja to zrobiłem. Próbowałem walczyć, każdego dnia pocieszałem się tym, że może jeszcze zobaczę ostatni raz Twój uśmiech. Przepraszam, że teraz przeze mnie cierpisz. Przepraszam, że nie dotrzymałem obietnicy. Bardzo Cię kocham, pamiętaj.
Twój Leon
Odstawia kartkę na bok i wstaje z łóżka. Idzie do kuchni. Widzi w niej ojca i Gretę. Po chwili spogląda na stół. Naleśniki. W jej oczach ponownie zebrały się łzy. Szatyn zawsze robił naleśniki. Na to wspomnienie po jej bladym policzku spłynęła samotna łza.
- Violu od kogo był ten list? Od Leona?- odzywa się ojciec. Patrzy na niego przez chwilę.
- On umarł.- oznajmia. Tuli się do Germana i płacze.- On już nie wróci.- szlocha.
- Proszę Cię nie płacz. Może nie wspierałem waszego związku, ale widziałem, że z nim byłaś szczęśliwa, a od jakiegoś czasu siedzisz sama w pokoju, nie chcesz z niego wychodzić.Myślałem, że jak będę Ci ciągle mówił, że masz z nim zerwać to w końcu to zrobisz. Ale teraz kiedy widzę Cię w takim stanie myślę, żałuję, że nie wspierałem Cię w tym wszystkim. Przepraszam.- wyznaje, Myślała, że wszystkie łzy już wypłakała, myliła się.
- Tato muszę tam lecieć, muszę.- oznajmia. Odsuwa się od mężczyzny i patrzy me przez chwilę w oczy.
- Violetta nie rób z siebie ofiary. On umarł, po co chcesz tam lecieć? Zobaczyć jego zwłoki?- przenosi swój wzrok na Gretę.
- Chociażby po to.- rzuca w jej stronę i wychodzi z kuchni. Słyszy jeszcze jak jej ojciec mówi coś do kobiety.
Otwiera drzwi, ku jej zdziwieniu w drzwiach stoi Leon. Do jej oczu napływają łzy, podobnie jest z nim.
- Tty żyjesz?- pyta z niedowierzaniem, drżącymi dłońmi dotyka jego twarzy.
- Przepraszam.- wyznaje. Dziewczyna zaczyna go okładać pięśćmi po klatce piersiowej. Szatyn zatrzymuje jej ruchy, ale ona nadal nie przestaje. Po chwili jednak tuli się do niego.
- Przecież czytałam list. Pisałeś, że...- przerywa jej pocałunkiem, który odwzajemniła. Nie przerywając czynności wchodzą wgłąb domu. Versas podnosi ją delikatnie, a ona w tym czasie obejmuje nogami jego biodra. Powoli rusza w stronę pokoju szatynki.
Będąc w środku kładzie ją na łóżku. Zdejmuje swoją koszulkę. Rzuca ją w na podłogę.
- Chciałaś jechać do Szwajcarii?- odzywa się widząc mała walizkę.
- Tak. Chciałam Cię jeszcze zobaczyć ostatni raz, albo przynajmniej odwiedzić Twój grób. Dlaczego się nie odzywałeś? Wiesz jak cierpiałam myślałam, że umarłem a potem ten list, całe moje życie legło w gruzach.- wyznała.
- Vilu przepraszam mama myślała, że nie wybudzę się już z śpiączki i wysłała. Nie zadzwoniła, bo nie miała Twojego numeru.- wyjaśnia. Pochyla się nad nią.- Twój tata jest w domu?- wyszeptał jej uwodzicielskim głosem do ucha. Chichota. Kręci głową i przygryza dolną wargę. - Tęskniłem za Tobą, bardzo mi Ciebie brakowało. Wiesz co zrozumiałem, że chcę żyć, bo chcę Cię jeszcze oglądać, jako moją dziewczynę, żonę, matkę naszych dzieci. Teraz jest to możliwe, ponieważ jestem zdrowy, ale muszę co jakiś czas jeździć na badania.- dziewczyna staje na łóżku i skacze na nim ze szczęścia. Leon obejmuje jej nogi i kładzie z powrotem.
- Kocham Cię. Kocham Cię. Kocham Cię.- mówi szczęśliwy.
- Ja Ciebie też bardzo kocham.- odparła. Spojrzał jej w oczy i pocałował.
- Tato muszę tam lecieć, muszę.- oznajmia. Odsuwa się od mężczyzny i patrzy me przez chwilę w oczy.
- Violetta nie rób z siebie ofiary. On umarł, po co chcesz tam lecieć? Zobaczyć jego zwłoki?- przenosi swój wzrok na Gretę.
- Chociażby po to.- rzuca w jej stronę i wychodzi z kuchni. Słyszy jeszcze jak jej ojciec mówi coś do kobiety.
~*~
Otwiera drzwi, ku jej zdziwieniu w drzwiach stoi Leon. Do jej oczu napływają łzy, podobnie jest z nim.
- Tty żyjesz?- pyta z niedowierzaniem, drżącymi dłońmi dotyka jego twarzy.
- Przepraszam.- wyznaje. Dziewczyna zaczyna go okładać pięśćmi po klatce piersiowej. Szatyn zatrzymuje jej ruchy, ale ona nadal nie przestaje. Po chwili jednak tuli się do niego.
- Przecież czytałam list. Pisałeś, że...- przerywa jej pocałunkiem, który odwzajemniła. Nie przerywając czynności wchodzą wgłąb domu. Versas podnosi ją delikatnie, a ona w tym czasie obejmuje nogami jego biodra. Powoli rusza w stronę pokoju szatynki.
Będąc w środku kładzie ją na łóżku. Zdejmuje swoją koszulkę. Rzuca ją w na podłogę.
- Chciałaś jechać do Szwajcarii?- odzywa się widząc mała walizkę.
- Tak. Chciałam Cię jeszcze zobaczyć ostatni raz, albo przynajmniej odwiedzić Twój grób. Dlaczego się nie odzywałeś? Wiesz jak cierpiałam myślałam, że umarłem a potem ten list, całe moje życie legło w gruzach.- wyznała.
- Vilu przepraszam mama myślała, że nie wybudzę się już z śpiączki i wysłała. Nie zadzwoniła, bo nie miała Twojego numeru.- wyjaśnia. Pochyla się nad nią.- Twój tata jest w domu?- wyszeptał jej uwodzicielskim głosem do ucha. Chichota. Kręci głową i przygryza dolną wargę. - Tęskniłem za Tobą, bardzo mi Ciebie brakowało. Wiesz co zrozumiałem, że chcę żyć, bo chcę Cię jeszcze oglądać, jako moją dziewczynę, żonę, matkę naszych dzieci. Teraz jest to możliwe, ponieważ jestem zdrowy, ale muszę co jakiś czas jeździć na badania.- dziewczyna staje na łóżku i skacze na nim ze szczęścia. Leon obejmuje jej nogi i kładzie z powrotem.
- Kocham Cię. Kocham Cię. Kocham Cię.- mówi szczęśliwy.
- Ja Ciebie też bardzo kocham.- odparła. Spojrzał jej w oczy i pocałował.
~*~
* 7 lat później *
Siedzi przy jego grobie od dwóch godzin. Patrzy się na widniejące napisy. Zmarł, ale nie z powodu choroby, nieszczęśliwy wypadek samochodowy.
- Pamiętam jak byłeś chory, mówiłeś że umrzesz, że nie ma już miejsca dla Ciebie na tym świecie. Jadnak żyłeś jeszcze przez długi czas, który według mnie minął zdecydowanie za szybko. Zająłeś w moim sercu specjalne miejsce. Pragnę poczuć jeszcze raz Twój wzrok. Ten łagodny wzrok, którym zawsze na mnie patrzyłeś. Pragnę usłyszeć Twój głos, ten melodyjny głos, którym zawsze tak czule do mnie mówiłeś. Choć tyle chciałabym Ci wyznać, to brak mi słów. Słowa są nic nie warte. Dzisiaj jak każdej nocy obudziłam się myśląc o Tobie. Nie mogę zatrzymać łez płynących po mej twarzy, każda z nich wyraża moją pustkę. Pustkę, którą czuję bez Ciebie. Dlaczego odszedłeś? Teraz umieram z miłości, bo Ciebie tutaj nie ma i nie mogę mieć nadziei, że wrócisz. Twój każdy najmniejszy uśmiech był pieszczotą. Chciałam Cię zatrzymać, chciałam mieć Cię przy sobie, chciałam żeby wszystko co złe odeszło. Niech inna miłość nie przychodzi, niech nie puka do drzwi mego serca, one są zamknięte na stalową kłódkę do której tylko Ty masz klucz. Miłość boli jeśli nie jest tym czym wydaje się być. Teraz szukam duszy, która mi pomoże. Pomoże mi zapomnieć o Tobie. Nie mogę sobie wyobrazić choćby jednego dnia bez możliwości spotkania Ciebie. Za każdym razem, kiedy nie ma Cię obok mnie, dni robią się dłuższe, a noce cięższe. Żyję wspomnieniem kiedy Ty mówiłeś, że mnie kochasz. Czasami wydaje mi się, że to nie miłość, lecz obsesja. Kochanie, to tak bardzo boli. Zły los odebrał nam to co dał, a wzamian dał samotność. Utrata Ciebie była dla mnie torturą. Muszę Ci powiedzieć, że teraz już wiem, że żyjesz tylko we mnie. Nie będę się oszukiwać, wiem, że to koniec, że nigdy Cię nie zapomnę, ale co mogę zrobić? Muszę być silna i walczyć. Teraz zajmę się życiem bez Ciebie, aby być szczęśliwą. Żegnaj, już na zawsze…
@#$%^&*
Taki tam os z okazji siódmej miesięcznicy :>>
Spodziewał się kto, bo ja sama nie koniecznie xp
Spodziewał się kto, bo ja sama nie koniecznie xp
Smutny, ale tak mnie wena naszła. Na początku miał być happy end, ale nie zawsze życie kończy się szczęśliwie.
Mam nadzieję, że się podoba i mam też nadzieję, że docenicie moją pracę i zostawicie po sobie komentarz <33
Bardzo dziękuje Wam za wszystko, jesteście bardzo kofane <3
Dziękuję za tyle wyświetleń, za każdy komentarz, tylu obserwatorom, za wszystko wszystkim ^-^
Krótki fragment rozdziału 66 znajdziecie w okienku z informacjami <3
Do następnego :*
Dziękuję za tyle wyświetleń, za każdy komentarz, tylu obserwatorom, za wszystko wszystkim ^-^
Krótki fragment rozdziału 66 znajdziecie w okienku z informacjami <3
Do następnego :*
Cudny One Shot <3
OdpowiedzUsuńPopłakałam się, a trudno wprowadzić mnie we łzy :)
Sama nie wiem co mam dalej napisać bo szczęka mi opadła do samej ziemi.
Mogę jeszcze dodać, że piszesz najlepiej na świecie!
Czekam zawsze na kolejne rozdziały z cholerną niecierpliwością!
Teraz również tak jest :3
Kocham Cię po prostu!!!! :D
Buziaczki :**
Zajmuje ;*
OdpowiedzUsuńKochana!!! To jest najlepszy OS jakiego czytałam! Miałam łzy w oczach... ;'( Cudowny... ;'( <3
UsuńPiękny <3
OdpowiedzUsuńWzruszający<3
Jednym słowem NIESAMOWITY <3
OS piękny :)
OdpowiedzUsuńwzruszyłam się :D
Jeśli masz ochotę u mnie na blogu jest konkurs na OS możesz do wysłać na adres : tini.verdas69@gmail.com
więcej o konkursie na moim blogu :
http://leonetta-violetta-y-leon.blogspot.com
Zajmuje dla Kasi - Marceli =^.^=
OdpowiedzUsuńKTOŚ ;***
O cholerka
UsuńAnonim mi zajął mniejsce ;OO
Thanks? xD
PS - Sky - skomentuje jutro :* (jestem na telefonie xDD)
Dlaczego jeszcze mnie nie zjadłaś?
UsuńHello wróciłam po 4 dniach, przepraszam :(:(:(:(:(
Shot. Matko. Nie dość, że się nie spodziewałam! To jeszcze taki.
Wyszedł Ci naprawdę genialny. Istne cudo, matko!
Popłakałam się. A jak wrócił! Jezu! Już miałam cichutką nadzieję, że wszystko pójdzie jak najlepiej. A tu takie zaskoczenie. Potrącił go samochód. Zbieg okoliczności?
Dalej mnie wzrusza, jak ty to robisz? :)
Nie mogę się doczekać rozdziału! :3
Pozdrawiam :*
Oraz pozdrawiam osobę, która mi miejsce zajęła xDDDDDD
Marcela :*
Wrócę kochanie :*
OdpowiedzUsuńNo i wróciłam, tylko, że dzień później XD
UsuńWybacz nektarynko, ale jestem chora, a wczoraj prawie 'wyzionęłam ducha' . Nie miałam siły. Zgasiłam komputer ;p . Teraz dopiero sprawdzam bloga i paczę, że dodałaś one shota ;) .
Nie poszłam do szkoły oł jee! :D <3 Dbr...
Btw...One shot jeden z najlepszych, które czytałam! <3 ♥ ♥
Mega wzruszający♥ Poryczałam się ;( Paczka chusteczek poszła ;p .
Cudowny♥♥♥♥♥♥ Pisz częściej! <3 Wychodzi Ci to! :* :* :*
Kocham Cię ;**
Zapraszam do siebie:
http://leonviolettayfranymarcoo.blogspot.com/
xoxo♥
Kitełeq~:*
To opowiadanie jest takie piękne płakałam jesteś wspaniała <33
OdpowiedzUsuńSuper OS i powiem ze ciężkociężko wywołać u mnie palacz ale właśnie to robię. Czekam na rozdział
OdpowiedzUsuńSuper
OdpowiedzUsuńRycze!
OdpowiedzUsuńAle tak na serio
Matko boska, to było piękne!
Ja zawsze Rycze jak umiera Leon
Juz czytając list poryczałam się, a co dopiero po przeczytaniu zakończenia....
Ręce mi drżą, nie dam rady napisać wiele
Czeeeekam na rozdział :)
Ps. DAWNA ALWAYS ;3
UsuńRycze.
OdpowiedzUsuńBoski.
Najlepszy
OS
Pod
Słońcem
Brak
Słów
Na
Jego
Boskość
Gratki dla Ciebie i pozdrawiam ;**
Cudowny OS
OdpowiedzUsuńPopłakała się czytając :)
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział :) <3
Piękny<3
OdpowiedzUsuńDlaczego chcesz żebym płakała?!?
Poryczalam się:'(
Niesamowity....
Wrócę tu ♥
OdpowiedzUsuńKochanie..
UsuńTo jest piękne..
Czytając to z moich oczu poleciały miliony łez...
Ich miłość była bardzo silna.
Spotykali się nawet wtedy kiedy jej ojciec jej tego zabronił.
Ta miłość jest po prostu piękna.
Z przyjaźni przerodziło się wielkie uczucie które podziwiam.
One Shot po prostu cudowny <3
Trudno mi napisać coś więcej.
Bo mimo, że czytałam go wcześniej to teraz znowu go przeczytałam i znowu płaczę chociaż wiem co się wydarzy..
Po prostu piękne <3
To jest GENIALNE !!
OdpowiedzUsuńJuż dawno nie czytałam tak dobrego OS !!
Od jakiegoś roku nie uroniłam kropli łzy !!
Teraz nie mogę ich powstrzymać !!
Cholernie wzruszające !!
Takie prawdziwe !! ~ Julka ♥
Boże piękny OS!
OdpowiedzUsuńTaki cudowny i wzruszający ;3 Wiesz ile ja tu łez wypłakałam ?! Dobrze że miałam chusteczki obok łóżka :) Zasłużyłaś sobie na to wszystko co osiągnęłaś do tej pory :D Tyle czasu jesteś już z nami :) Jeszcze raz OS piękny cudowny wzruszający! Przepraszam za wszystkie błędy ale w moich oczach nadal są łzy :) Czekam na rozdział ;*
Kocham Cię <333
Piękny
OdpowiedzUsuńJuż myślałam że Leon umrze a tu niespodzianka. Gratuluję talentu
Matko jaki cudowny , aż brak słów !
OdpowiedzUsuńUwielbiam zwroty akcji !
Wzruszyłam się naprawdę , jeszcze raz gratuluję talentu i dziękuję , że mogłam przeczytać to cudeńko ! :*
Kiedy next. Rozdzial
OdpowiedzUsuńBoże jaki cudowny One Shot *O*
OdpowiedzUsuńNaprawdę wspaniały <3
Prawie się popłakałam ;c
Ale mega wzruszający ;'c
Widać Twój talent <3
Tylko szkoda, że się źle skończył ;c
Ale tak też czasem musi być... ;(
Czekam na rozdział ;*
Buziaki ;c
Katarina
Omg powinnaś uprzedzić że to aż takie smutne :( Płakałam jakąś godzinę i nadal płaczę ♥ W życiu nie czytałam lepszego Os'a ♥♥♥ Jesteś najlepsza :* Kuffa i jak ja mam się teraz uspokoić? :D ;c xp
OdpowiedzUsuńNie chcę być nie miła, ale kiedy rozdział?! :)
OdpowiedzUsuńA co do Os'a to jest wspaniały. Mogłaś nas uprzedzić, że nie będzie Happy Endu :(
Płaczę.. ;( Chlip, chlip i jeszcze raz chlip..
Ale mimo to, że płaczę a raczej wszyscy płaczą OS jest cudowny!
Przepraszam, że taki krótki, ale padam z nóg i na dodatek jestem chora..
A rozdział masz dodać w tej chwili, JASNE!!??!!
/Viki Vrdas\
O rany, cudo. Nic dodać, nic ująć. Do niczego nie mogę się przyczepić, napisałaś to po prostu wspaniale! I ta końcówka. Taka szkoda. Ja tu miałam nadzieję na jakieś dzieci skaczące po placu zabaw, a ty mi taki szok przyszykowałaś. Kiedyś się normalnie obrażę ;) Prawie się popłakałam. Prawie, bo wstrzymywałam na siłę, ponieważ w moim pokoju siedzą jeszcze trzy inne osoby. Ale naprawdę, wzbudzasz negatywne i jednocześnie pozytywne emocje, co stanowi nieopisaną mieszaninę uczuć. Będę Cię czytała, bo zdecydowanie mi zaimponowałaś.
OdpowiedzUsuńKocham to!
I przepraszam za ten link do mojego bloga, ale dopiero zaczynam i wiesz ;) Zrobię to tylko raz, obiecuję!
http://hay-amor-en-el-aire.blogspot.com/
Powodzenia w dalszym pisaniu, bo wychodzi Ci to wspaniale!
Livetti ;**
Czemu jesteś ze mną ? Za Tobą stoi moja przyjaciółka. Jest o wiele ładniejsza.
OdpowiedzUsuń- Ale tam nikogo nie ma.
- Gdybyś mnie kochał, to byś się nawet nie odwrócił..
Możesz wykorzystać.: )
Dobre!! Sama ułożyłaś? Jak tak to gratki dla Ciebie ;*
Usuńwywołałaś u mnie emocje i płacz. A tak się cieszyłam że wyzdrowiał i że będą żyć na zawsze i długo... a tu takie coś. Normalnie płaczę ;( ;( ;( .... Piękne ale SMUTNE...
OdpowiedzUsuńPłakałam jak małe dziecko,naprawdę.Zapraszam do mnie http://leonetta-the-historia.blog.pl/ -Mika067
OdpowiedzUsuńRyczałam jak dziecko ,gdy to czytałam. A przy okazji mam nadzieję,że się nie gniewasz ,ale udostępniłam twój os bo był boski. Oczywiście napisałam,że to z twojego bloga i podałam im link. a to jest mój blog : (http://podemos-printar.blogspot.com/2014/11/os-z-boskiego-bloga.html ) jakbyś nie wierzyła ,że napisałam ,że ty to napisałaś to tam masz dowód. Mam nadzieję,że się nie gniewasz :)
OdpowiedzUsuń