*Tydzień później*
Czy jestem szczęśliwy? Z jednej strony stan Violetty jest już stabilny, a z drugiej strony nie wiadomo kiedy się wybudzi z śpiączki. Lekarz mówi, że powinno to nastąpić już niedługo. Jest już przerwa świąteczna, dlatego nie trzeba chodzić do szkoły. Całymi dniami siedzę przy jej łóżku szpitalnym obserwując jej stan. Nie porusza się jedynie klatka piersiowa powoli się podnosi i obniża. Dalej jest podłączona do dużej ilości kabelków, sam nie wiem od czego jest każdy. Obecnie siedzę w sali na krześle obok, na parapecie siedzi Fran, a ok niej Fede z Lu. Przyjaciele odwiedzają ją co dwa dni.
- Leon mówię coś do Ciebie a ty nie słuchasz mnie, zresztą znowu.- wyrwała mnie z rozmyślań Lu. Spojrzałem na nią pytającym spojrzeniem.- Co byś zrobił gdyby Viola się nie wybudziła, albo co gorsza umarła?- zapytała.
- Pewnie zdesperowany podciąłbym sobie żyły, chcąc być z nią, ale nie dopuszczam do siebie myśli o śmierci Violi.- odparłem wymuszając uśmiech.
- Wiesz, że nawet z wymuszonym uśmiechem Ci do twarzy. A tak poza tym co masz zamiar zrobić gdy Viola się obudzi?- zapytała tym razem Fran. Właśnie co ja mógłbym zrobić, muszę wymyślić coś specjalnego.
- Jeżeli wybudziłaby się przed świętami to pewnie zabrałbym ją dl domu, żeby mogła już odpoczywać, ale nie tutaj to miejsce odraża i chyba nikt nie chciałby spędzać tutaj świąt, a później pewnie wziąłbym ją gdzieś, gdzie tylko by chciała, ale teraz bardzo chcę aby się wybudziła.- wyznałem patrząc na moją dziewczynę.
- Widzisz Fede jaki Leon potrafi być romantyczny. Dlaczego Ty tak nie potrafisz?- zaśmiała się Lu. Chłopak popatrzył na mnie, a ja posłałem mu przepraszający uśmiech. Wstałem z siedzenia. Nachyliłem się nad Violettą i pocałowałem czule jej policzek. - Idę po kawę. Chcecie coś?- zapytałem. Oczywiście zamiast jednej kawy muszę kupić dwie dla siebie i Fede, a dziewczyny chciały po batoniku. Wyszłem z sali i udałem się wzdłuż korytarza w prawą stronę. Na końcu znajdowały się trzy automaty. Zobaczyłem, że ktoś tam już jest. Poznaję tą kobietę, podeszłem bliżej nie myliłem się to kobieta z windy. Grzecznie się z nią przywitałem.
- Chłopak z windy? Tylko tym razem z uśmiechem.- zaśmiała się, a z mojej twarzy się schodził uśmiech.- Jak się ma Twoja dziewczyna?- zapytała wciskając jakiś guzik.
- Jej stan jest stabilny, można powiedzieć by, że jest już lepiej. Nie długo święta, spędza je Pani w szpitalu?- spytałem ciekawy. Wrzucając monetę do automatu.
- Nie chłopcze. Jadę na tydzień do córki i wracam tutaj. Niestety albo stety trzeba. A Ty jak zamierzasz spędzić święta?
- Sam nie wiem, jeżeli Violetta moja dziewczyna się nie wybudzi to pewnie będę tutaj przy niej.- odpowiedziałem, ale już odrobinę smutniejszy.- Chcę je spędzić właśnie w jej towarzystwie.
- Jesteś taki kochany. Rodzice są pewnie z Ciebie dumni, a o dziewczynę się nie martw jestem pewna, że niedługo się obudzi. Czekaj cierpliwie.- odparła. Pożegnała się ze mną i odeszła w całkiem inną stronę. Dokończyłem kupowanie jedzenia i picia w automatach i wróciłem do sali Violetty.
- Leon co tak długo? Już miałem po Ciebie iść.- rzucił Fede od razu przy wejściu. Podałem mu kawę a dziewczynom po batoniku. Z powrotem usiadłem na swoim poprzednim miejscu.- No to powiedz, dlaczego nie było Cię tak długo.
- Zagadałem się z pewną staruszką. Miła kobieta.- stwierdziłem i uśmiech pojawił się na mojej twarzy.
Gdy przyjaciele już wyszli zostałem sam na sam z Violettą. Pożegnałem się z nimi i usiadłem tym razem na łóżku obok dziewczyny. Wziąłem jej rękę i odjąłem swoimi dłońmi. Delikatnie uniosłem i musnąłem swoimi ustami.
- Violu jeżeli mnie słyszysz to zrób coś cokolwiek. Chcę mieć pewność, że potrafisz to zrobić dla mnie. Wiesz jak bardzo Cię kocham. Dwa tygodnie bez Ciebie to udręka, dla mnie największa. Tęsknię za Tobą Kochanie. Jesteś częścią mojego życia, które dzielę z Tobą i tylko Tobą.- wyznałem. Nie mam pewności czy mnie słyszy, ale mam nadzieję, że tak. Nachyliłem się i pocałowałem delikatnie jej zimne usta. Żadnej reakcji, zresztą to już nie pierwszy raz. Powiniem czekać cierpliwie, ale ta bezsilność mnie powoli dobija. Dlaczego ona? Dlaczego ja? Dlaczego nas to spotkało? Gdy tak na nią patrzę to mam ochotę teraz zamienić się miejscem z Violettą, to przez chorą obsesje Vanessy na moim punkcie to ona teraz leży podpięta do tych wszystkich urządzeń.
Następny dzień patrzenia jak moja Violetta śpi i nie wiadomo kiedy się obudzi. Jest już po 20. Powoli będę musiał wracać do domu, ale tak bardzo bym chciał zostać z Violą. Nienawidzę tych momentów kiedy mam wracać do domu i zostawiać ją samą w szpitalu. Siedzę na krześle obok łóżka jak zazwyczaj, z radia w sali cicho leci melodia jakiejś świątecznej piosenki, dopiero teraz zauważyłem ten detal. Łokieć mam oparty na łóżku, ponownie ziewam. Nie dość, że znowu spałem zaledwie cztery godziny to jeszcze jak najszybciej przyjechać do Violi. Przetarłem ręką po oczach, mając nadzieję, że to coś da. Położyłem głowę na ręce szatynki. Moje powieki stawały się coraz cięższe.
- Violu wiem, że mówię to codziennie i powtarzam się, ale proszę daj jakiś znak. Tęsknię za patrzeniem w Twoje duże brązowe oczy, za Twoim uśmiechem i chichotaniem, za Twoim głosem, którego bardzo mi brakuje. Czuję pustkę, więc proszę daj jakiś znak. Zrób to dla mnie.- poprosiłem błagalnym tonem. Przymknąłem na chwilę oczy, zasnąłem...
Poczułem, że coś rusza się pod moją twarzą. Otworzyłem delikatnie oczy. Podniosłem głowę, to pewnie tylko moje głupie wyobrażenia. Przecieram dokładnie oczy i swój wzrok wbijam w Violettę. Patrzę na jej dłoń, paluszki lekko się poruszają. To z pewnością jakiś znak. Chwyciłem delikatnie jej dłoń i musnąłem ją swoimi ustami. Poczułem lekki uścisk. Uśmiechnąłem się, a moje oczy zaszkliły się tylko tym razem zw szczęścia. Wstałem z miejsca i szybko wyszedłem po lekarza. Zobaczyłem go na korytarzu stał z jakąś pielęgniarką i coś podpisywał. Podeszlem do niego oznajmiłem mu w skrócie co się stało. Obydwoje wróciliśmy do sali, w której zobaczyłem moją dziewczynę już z przymrużonymi oczami. Szybko podszedłem do łóżka, a zaraz za mną mężczyzna, który zaczął wypytywać szatynkę o różne rzeczy.
Gdy lekarz wyszedł z sali usiadłem na łóżku obok Violetty, która leżała. Popatrzyłem na nią troskliwym spojrzeniem. Nagle odechciało mi się spania mógłbym tutaj zostać całą noc. Między nami panowała przyjemna cisza, której żadne z nas nie chciało przerywać. Patrzyliśmy sobie głęboko w oczy.
- Leoś pocałujesz mnie?- zapytała cichym i słabym głosem, ale na tyle głośnym abym ją usłyszał. Posłałem jej uśmiech i przybliżyłem się do niej. Powoli nachyliłem swoją głowę nad jej i delikatnie pocałowałem jej usta.- Wiesz, że nie mam siły aby Cię do siebie przyciągnąć, ale wiem, że stać Cię na więcej. Akurat usta mam w pełni sprawne.- rzuciła, zaśmiałem się i ponownie ją pocałowałem tylko tym razem namiętniej. Po oderwaniu się od siebie stykaliśmy się czołami.- O takie coś mi chodziło.- stwierdziła.
- Uznam to za komplement. Violu boli Cię brzuch?- zapytałem troskliwie.
- Tylko gdy się ruszam. Myślałam, że tego nie przeżyje to wszystko działo się tak szybko. Ona wyskoczyła z tym pistoletem, później ty i strzał.
- Nawet nie wiesz jak się o Ciebie martwiłem, bałem się, że Cię stracę, a wtedy moje życie nie miało by sensu.- wyznałem.
- Kocham Cię.- wyszeptała z lekkim uśmiechem, który oczywiście odwzajemniłem.
- Ja Ciebie też kocham.- odparłem. Położyłem swoją dłoń na jej zarumienionym policzku. Jeszcze raz złączyłem nasze usta w pocałunku, który przerwała nam pielęgniarka.
- Leon przykro mi, ale musisz opuścić Violettę i udać się do domu. Tym razem pożądanie się wyśpij, skoro wiesz, że z nią lepiej.- oznajmiła z uśmiechem. Pożegnałem się z moją ukochaną i powoli wyszedłem przodem odwrócony od szatynki. Wpadłem na ścianę, ale nie przeszkadzało mi to. Będąc już na korytarzu ubrałem swoją kurtkę i spokojniejszy wyszedłem ze szpitala.
*Violetta*
Jak dobrze jest być znowu "żywą". Stan śpiączki był bardzo dziwny raz słyszałam urywki rozmów, zaś za chwilę tak jakbym zasypiała. Próbowałam się obudzić już od dwóch dni, ale udało mi się dzisiaj. Leon, mój Leon. Tęskniłam za nim najbardziej.
- Opatrunek gotowy. Za dwa dni zmiana.- oznajmiła pielęgniarka, która właśnie skończyła oplatać mój brzuch bandażem. Posłałam jej uśmiech, który ciągle gościł na jej twarzy.- Wiesz masz bardzo kochanego chłopaka.- dopowiedziałała, zaśmiałam się.- Codziennie przychodził i sprawdzał czy Twój stan się polepszył. Czasami to nawet trudno było go wyciągnąć z sali. Normalnie to nienawidzę takiej natrętnej młodzieży jak on, ale ma szczęście, że ma ładną buźkę.
- Czasami jak się na coś uprze to nie odpuści. Taki już jest z natury.- odparłam.
- Chłopak pełen zalet, przystojny, kulturalny, z poczuciem humory, troskliwy, kochany. Żadnych wad. Normalnie można by powiedzieć, że jest ideałem.- zachwycała się kobieta.
- Ma wady, każdy je ma. Jedną z jego wad jest egoizm...- i tak zaczęła się moja rozmowa z pielęgniarką, a głównym tematem rozmowy był Leon. Cieszę się, że jest już lepiej.
Leże wpatrzona w sufit. Jest rano. Nie mogłam spać, nie potrafiłam zasnąć. Chciałabym żeby był ze mną Leon, tęsknie za nim. Jest ciemno, mój wzrok przyzwyczaił się już do ciemności. Muzyka z radia ciągle się powtarza, przypominają mi o świętach, które jak się nie mylę są za dwa dni. Nie chcę tutaj spędzać świąt. Postanowiłąm zadzwonić do mojego chłopaka, mam nadzieję, że nie będzie miał mi za złe tego, że go budzę. Z wielką trudnością lekko przesunęłam się w bok, aby móc wyciągnąć telefon z małej szafki przy łóżku. Kiedy miałam go w ręce z powrotem położyłam się w wygodnej mi pozycji. Próbowałam włączyć,. ale za cholerę mi to nie wychodziło. Rozładowany. Przeklęłam cicho pod nosem. Nagle do moich uszu dobiegł cichy śpiew Mariah Carey "All I Want For Christmas Is You". Przymknęłam na chwilę oczy, lecz po chwili je otworzyłam gdy usłyszałam cisze otwieranie drzwi. Po sylwetce rozpoznałam, że to chłopak, ale gdy przyjżałam się lepiej zobaczyłam, że to Leon. Sciągnął kurtkę, którą rzucił na krzesełko. Usiadł na łóżku obok mnie.
- Kochanie mam nadzieję, że Cię nie obudziłem.- powiedział głaszcząc ręką mój policzek. Podobało mi się to.
- Nie mogłam w ogóle spać. Leoś ja chcę wracać do domu. Nie podoba mi się tutaj.- narzekałam. Powoli odsunęłam się trochę od niego, trochę mnie bolało.- Połóż się obok mnie, chciałabym przynajmniej trochę się do Ciebie przytulić.- oznjamiłam. Chłopak chwilę się wahał, ale jednak w ostateczności ściągnął buty i ułożył się bardzo blisko mnie, swoją głowę ułożyłam na jego ramieniu.
- Tęskniłem za Tobą.- wyznał, a na mojej twarzy pojawił się uśmiech razem z nimi w parze z rumieńcami.- Boli Cię?- zapytał po chwili milczenia.
- Gdy jesteś przy mnie to nawet o tym nie myślę.- zaśmiałam się. Przy Leonie czułam się taka bezpieczna, że sama nie wiem kiedy zasnęłam.
- Violu nawet nie wiesz jak się o Ciebie martwiłam. Dobrze, że już się obudziłaś. Cieszę się. Wiesz jako Twoja mama mówię Ci nie zbliżaj się więcej do takich ludzi jak ja Vanessa. Przez to co zrobiła siedzi teraz w poprawczaku. Mówię Ci tak się o Ciebie bałam, bałam się, że nie przeżyjesz tego, ale na szczęście jest dobrze. Tylko boli Cię brzuch, ale przestanie niedługo. Aaaa... Jestem taka szczęśliwa. Normalnie przytuliła bym Cię, ale z powodu Twojej rany wolę nie ryzykować.- powiedziała szybko Angie. Ledwo zapamiętałam co mówiła. Obok niej siedział Paul. Cieszę się ich szczęściem. Widzę, że są razem bardzo szczęśliwi. Leon znikł gdzieś i nie ma go już od piętnastu minut.
- Angie wiesz może gdzie jest Leon?- zapytałam. Kobieta zaczęła rozglądać się po sali.
- Gdy tutaj wchodziłam to jeszcze go widziałam. A co już za nim tęsknisz?- zgromiłam ją wzrokiem.
- Pójdę go poszukać może będzie gdzieś w pobliżu.- wstał z miejsca Paul i wyszedł z pomieszczenia.
- Na kiedy planujecie ślub?- spytałam ciekawa.
- Jeszce nie wiem, ale chciałabym aby to były walentynki. Nie zapominalibyśmy o rocznicach. A co ważniejsze ta data jest taka magiczna. Nie mówiłam Ci tego, w ogóle nikomu o tym nie mówiłam, ale właśnie w tym roku w to święto po raz pierwszy spotkałam Paula.- wyznała.
- To musiało być bardzo romantyczne.- rzuciłam.- Niech zgadnę zobaczył Cię, szybko kupił kwiatka od jakiegoś gościa z ulicy. Podbiegł do Ciebie i zaprosiła na spotkanie.- zaśmiałyśmy się.
- Zderzyliśmy się przez przypadek gdy wracałam z pracy i wylał na mnie gorącą jeszcze kawę, na początku byłam zła, ale zrozumiałam, że nie zrobił tego celowo. Wtedy zaprosił mnie na spotkanie.- odparła.
- To też romantyczne na swój sposób.- stwierdziłam. Po chwili do sali wszedł Paul razem z Leonem.
- Znalazłem naszą zgubę. Rozmawiał z jakąś dziewczyną.- oznajmił. Popatrzyłam na Leona.- Żartuję rozmawiał z lekarzem.- dopowiedział.
- Mam nadzieję.- odparłam. Porozmawialiśmy jeszcze jakiś czas później Angie i Paul musieli już wychodzić.
- Leon o czym rozmawiałeś z lekarzem?- zapytałam ciekawa.
- O niczym ważnym Kochanie.
- No nie bądź taki powiedz.- poprosiła, błagalnym tonem. Westchnął i obrócił swoją głowę aby móc patrzeć na mnie. Dłońmi objęłam jego twarz.- Mów.- rzuciłam.
- Za dwa dni wrócisz domu, będziesz pod ścisłą opieką doktora Leona. Rana teraz musi się teraz tylko goić, co może potrwać od dwóch tygodni do miesiąca. Ważne, że spędzisz święta w domu, z nami, w rodzinnej atmosferze.
- Dziękuję. Jesteś kochany.- przytuliłam się do niego, ale szybko odsunęłam, bo ból brzucha dał o sobie znać.
- Masz zamiar mnie teraz tak wszędzie nosić?- zapytałam gdy weszliśmy do domu. Brakowało mi tego miejsca.
- Jeżeli będzie taka potrzeba to tak.- zaśmiałam się. Nagle w pomieszczeniu pojawiła się Veronica. Wczoraj była u mnie w szpitalu, ale i tak mnie miło przywitała. Musiała szybko wracać do kuchni, bo przygotowywyuje kolacje Wigilijną. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Kobieta wyminęła nas i podeszła otworzyć drzwi. Zobaczyłam tam Angie i Paula. Przywitali się z Veronicą.
- Violu ty już w domu?- zapytała zdziwiona.
- Tak Leon mi to załatwił.- odparłam z uśmiechem.
- My idziemy już do pokoju.- oznajmił Leon i szybko odszedł od towarzystwa. Wyszedł powoli po schodach i skierował się do swojego pokoju. Położył mnie na łóżku, a sam położył się obok mnie. Na ile mogła przytuliłam się do Leosia. Muszę się nim w końcu nacieszyć. Podniosłam głowę i musnęłam usta chłopaka.
- Misiu dziękuję, że byłeś ze mną przez cały ten czas.- wyznałam. Uśmiechnął się, ukazując swoje białe ząbki. Poczułam, że się rumienię.- Nie wiem w ogóle co Ty we mnie widzisz?
- Czy to ważne, najważniejsze jest to, że Cię kocham i tak zostanie. Chciałaś spędzić święta w rodzinnej atmosferze, więc tak będzie. Zaprosiłem jeszcze Nico i Elenę.
- Kocham Cię. Nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie.- oznjamiłam z uśmiechem. Trochę mocniej się do niego tuląc. W odpowiedzi na to on mnie pocałował. Było mi tak bardzo przyjemnie, że nie potrafiłam się od niego oderwać, jego usta są takie idealne i takie całuśne, że nie mogę im się oprzeć.
- Leoś chciałabym wziąć prysznic.- powiedziałam.
- Ale jak upadniesz pod prysznicem i coś sobie zrobisz.- zmartwił się, a ja się zaśmiałam.- Nie śmiej się ja tutaj się martwię o Ciebie.- dodał.
- Dobrze. Dobrze. To znaczy, że nie mogę się umyć. Fajnie.- odpowiedziałam zrezygnowana, bo wiedziałam, że nie uda mi się go przekonać.
- Wyperfumujesz się i będzie okej. Nigdzie Cię nie puszczę samej.
- To chodźmy wziąć wspólny prysznic.- zaproponowałam zanim pomyślałam. Ku mojemu zdziwieniu on się nie zgodził.- Dlaczego? Nie chcesz już ze mną być, ale teraz jesteś bo ta idiotka mnie zastrzeliła.
- Nie. Nie wątp w moją miłość. Zrozum, że nie chcę brać z Tobą prysznicu, bo wtedy będzie kusiło mnie Twoje ciało, będzie trudno mi się powstrzymać i Cię zgwałcę.- popatrzyłam na niego zdziwiona.- Żartowałem z tym ostatnim.- dodał szybko pod wpływem mojego spojrzenia. Wstał z łóżka okrążył je i wziął mnie na ręce.
- Gdzie idziemy?- zapytałam obejmując szyję Leona rękami.
- Do łazienki wziąć prysznic.- odparł jakby to była najjaśniejsza rzecz na świecie. Mocniej się w niego wtuliłam. Chociaż nie widziałam jego twarzy wiem, że się uśmiechnął.
Czy jestem szczęśliwy? Z jednej strony stan Violetty jest już stabilny, a z drugiej strony nie wiadomo kiedy się wybudzi z śpiączki. Lekarz mówi, że powinno to nastąpić już niedługo. Jest już przerwa świąteczna, dlatego nie trzeba chodzić do szkoły. Całymi dniami siedzę przy jej łóżku szpitalnym obserwując jej stan. Nie porusza się jedynie klatka piersiowa powoli się podnosi i obniża. Dalej jest podłączona do dużej ilości kabelków, sam nie wiem od czego jest każdy. Obecnie siedzę w sali na krześle obok, na parapecie siedzi Fran, a ok niej Fede z Lu. Przyjaciele odwiedzają ją co dwa dni.
- Leon mówię coś do Ciebie a ty nie słuchasz mnie, zresztą znowu.- wyrwała mnie z rozmyślań Lu. Spojrzałem na nią pytającym spojrzeniem.- Co byś zrobił gdyby Viola się nie wybudziła, albo co gorsza umarła?- zapytała.
- Pewnie zdesperowany podciąłbym sobie żyły, chcąc być z nią, ale nie dopuszczam do siebie myśli o śmierci Violi.- odparłem wymuszając uśmiech.
- Wiesz, że nawet z wymuszonym uśmiechem Ci do twarzy. A tak poza tym co masz zamiar zrobić gdy Viola się obudzi?- zapytała tym razem Fran. Właśnie co ja mógłbym zrobić, muszę wymyślić coś specjalnego.
- Jeżeli wybudziłaby się przed świętami to pewnie zabrałbym ją dl domu, żeby mogła już odpoczywać, ale nie tutaj to miejsce odraża i chyba nikt nie chciałby spędzać tutaj świąt, a później pewnie wziąłbym ją gdzieś, gdzie tylko by chciała, ale teraz bardzo chcę aby się wybudziła.- wyznałem patrząc na moją dziewczynę.
- Widzisz Fede jaki Leon potrafi być romantyczny. Dlaczego Ty tak nie potrafisz?- zaśmiała się Lu. Chłopak popatrzył na mnie, a ja posłałem mu przepraszający uśmiech. Wstałem z siedzenia. Nachyliłem się nad Violettą i pocałowałem czule jej policzek. - Idę po kawę. Chcecie coś?- zapytałem. Oczywiście zamiast jednej kawy muszę kupić dwie dla siebie i Fede, a dziewczyny chciały po batoniku. Wyszłem z sali i udałem się wzdłuż korytarza w prawą stronę. Na końcu znajdowały się trzy automaty. Zobaczyłem, że ktoś tam już jest. Poznaję tą kobietę, podeszłem bliżej nie myliłem się to kobieta z windy. Grzecznie się z nią przywitałem.
- Chłopak z windy? Tylko tym razem z uśmiechem.- zaśmiała się, a z mojej twarzy się schodził uśmiech.- Jak się ma Twoja dziewczyna?- zapytała wciskając jakiś guzik.
- Jej stan jest stabilny, można powiedzieć by, że jest już lepiej. Nie długo święta, spędza je Pani w szpitalu?- spytałem ciekawy. Wrzucając monetę do automatu.
- Nie chłopcze. Jadę na tydzień do córki i wracam tutaj. Niestety albo stety trzeba. A Ty jak zamierzasz spędzić święta?
- Sam nie wiem, jeżeli Violetta moja dziewczyna się nie wybudzi to pewnie będę tutaj przy niej.- odpowiedziałem, ale już odrobinę smutniejszy.- Chcę je spędzić właśnie w jej towarzystwie.
- Jesteś taki kochany. Rodzice są pewnie z Ciebie dumni, a o dziewczynę się nie martw jestem pewna, że niedługo się obudzi. Czekaj cierpliwie.- odparła. Pożegnała się ze mną i odeszła w całkiem inną stronę. Dokończyłem kupowanie jedzenia i picia w automatach i wróciłem do sali Violetty.
- Leon co tak długo? Już miałem po Ciebie iść.- rzucił Fede od razu przy wejściu. Podałem mu kawę a dziewczynom po batoniku. Z powrotem usiadłem na swoim poprzednim miejscu.- No to powiedz, dlaczego nie było Cię tak długo.
- Zagadałem się z pewną staruszką. Miła kobieta.- stwierdziłem i uśmiech pojawił się na mojej twarzy.
- Violu jeżeli mnie słyszysz to zrób coś cokolwiek. Chcę mieć pewność, że potrafisz to zrobić dla mnie. Wiesz jak bardzo Cię kocham. Dwa tygodnie bez Ciebie to udręka, dla mnie największa. Tęsknię za Tobą Kochanie. Jesteś częścią mojego życia, które dzielę z Tobą i tylko Tobą.- wyznałem. Nie mam pewności czy mnie słyszy, ale mam nadzieję, że tak. Nachyliłem się i pocałowałem delikatnie jej zimne usta. Żadnej reakcji, zresztą to już nie pierwszy raz. Powiniem czekać cierpliwie, ale ta bezsilność mnie powoli dobija. Dlaczego ona? Dlaczego ja? Dlaczego nas to spotkało? Gdy tak na nią patrzę to mam ochotę teraz zamienić się miejscem z Violettą, to przez chorą obsesje Vanessy na moim punkcie to ona teraz leży podpięta do tych wszystkich urządzeń.
~*~
- Violu wiem, że mówię to codziennie i powtarzam się, ale proszę daj jakiś znak. Tęsknię za patrzeniem w Twoje duże brązowe oczy, za Twoim uśmiechem i chichotaniem, za Twoim głosem, którego bardzo mi brakuje. Czuję pustkę, więc proszę daj jakiś znak. Zrób to dla mnie.- poprosiłem błagalnym tonem. Przymknąłem na chwilę oczy, zasnąłem...
Poczułem, że coś rusza się pod moją twarzą. Otworzyłem delikatnie oczy. Podniosłem głowę, to pewnie tylko moje głupie wyobrażenia. Przecieram dokładnie oczy i swój wzrok wbijam w Violettę. Patrzę na jej dłoń, paluszki lekko się poruszają. To z pewnością jakiś znak. Chwyciłem delikatnie jej dłoń i musnąłem ją swoimi ustami. Poczułem lekki uścisk. Uśmiechnąłem się, a moje oczy zaszkliły się tylko tym razem zw szczęścia. Wstałem z miejsca i szybko wyszedłem po lekarza. Zobaczyłem go na korytarzu stał z jakąś pielęgniarką i coś podpisywał. Podeszlem do niego oznajmiłem mu w skrócie co się stało. Obydwoje wróciliśmy do sali, w której zobaczyłem moją dziewczynę już z przymrużonymi oczami. Szybko podszedłem do łóżka, a zaraz za mną mężczyzna, który zaczął wypytywać szatynkę o różne rzeczy.
~*~
- Leoś pocałujesz mnie?- zapytała cichym i słabym głosem, ale na tyle głośnym abym ją usłyszał. Posłałem jej uśmiech i przybliżyłem się do niej. Powoli nachyliłem swoją głowę nad jej i delikatnie pocałowałem jej usta.- Wiesz, że nie mam siły aby Cię do siebie przyciągnąć, ale wiem, że stać Cię na więcej. Akurat usta mam w pełni sprawne.- rzuciła, zaśmiałem się i ponownie ją pocałowałem tylko tym razem namiętniej. Po oderwaniu się od siebie stykaliśmy się czołami.- O takie coś mi chodziło.- stwierdziła.
- Uznam to za komplement. Violu boli Cię brzuch?- zapytałem troskliwie.
- Tylko gdy się ruszam. Myślałam, że tego nie przeżyje to wszystko działo się tak szybko. Ona wyskoczyła z tym pistoletem, później ty i strzał.
- Nawet nie wiesz jak się o Ciebie martwiłem, bałem się, że Cię stracę, a wtedy moje życie nie miało by sensu.- wyznałem.
- Kocham Cię.- wyszeptała z lekkim uśmiechem, który oczywiście odwzajemniłem.
- Ja Ciebie też kocham.- odparłem. Położyłem swoją dłoń na jej zarumienionym policzku. Jeszcze raz złączyłem nasze usta w pocałunku, który przerwała nam pielęgniarka.
- Leon przykro mi, ale musisz opuścić Violettę i udać się do domu. Tym razem pożądanie się wyśpij, skoro wiesz, że z nią lepiej.- oznajmiła z uśmiechem. Pożegnałem się z moją ukochaną i powoli wyszedłem przodem odwrócony od szatynki. Wpadłem na ścianę, ale nie przeszkadzało mi to. Będąc już na korytarzu ubrałem swoją kurtkę i spokojniejszy wyszedłem ze szpitala.
~*~
Jak dobrze jest być znowu "żywą". Stan śpiączki był bardzo dziwny raz słyszałam urywki rozmów, zaś za chwilę tak jakbym zasypiała. Próbowałam się obudzić już od dwóch dni, ale udało mi się dzisiaj. Leon, mój Leon. Tęskniłam za nim najbardziej.
- Opatrunek gotowy. Za dwa dni zmiana.- oznajmiła pielęgniarka, która właśnie skończyła oplatać mój brzuch bandażem. Posłałam jej uśmiech, który ciągle gościł na jej twarzy.- Wiesz masz bardzo kochanego chłopaka.- dopowiedziałała, zaśmiałam się.- Codziennie przychodził i sprawdzał czy Twój stan się polepszył. Czasami to nawet trudno było go wyciągnąć z sali. Normalnie to nienawidzę takiej natrętnej młodzieży jak on, ale ma szczęście, że ma ładną buźkę.
- Czasami jak się na coś uprze to nie odpuści. Taki już jest z natury.- odparłam.
- Chłopak pełen zalet, przystojny, kulturalny, z poczuciem humory, troskliwy, kochany. Żadnych wad. Normalnie można by powiedzieć, że jest ideałem.- zachwycała się kobieta.
- Ma wady, każdy je ma. Jedną z jego wad jest egoizm...- i tak zaczęła się moja rozmowa z pielęgniarką, a głównym tematem rozmowy był Leon. Cieszę się, że jest już lepiej.
~*~
- Kochanie mam nadzieję, że Cię nie obudziłem.- powiedział głaszcząc ręką mój policzek. Podobało mi się to.
- Nie mogłam w ogóle spać. Leoś ja chcę wracać do domu. Nie podoba mi się tutaj.- narzekałam. Powoli odsunęłam się trochę od niego, trochę mnie bolało.- Połóż się obok mnie, chciałabym przynajmniej trochę się do Ciebie przytulić.- oznjamiłam. Chłopak chwilę się wahał, ale jednak w ostateczności ściągnął buty i ułożył się bardzo blisko mnie, swoją głowę ułożyłam na jego ramieniu.
- Tęskniłem za Tobą.- wyznał, a na mojej twarzy pojawił się uśmiech razem z nimi w parze z rumieńcami.- Boli Cię?- zapytał po chwili milczenia.
- Gdy jesteś przy mnie to nawet o tym nie myślę.- zaśmiałam się. Przy Leonie czułam się taka bezpieczna, że sama nie wiem kiedy zasnęłam.
~*~
- Angie wiesz może gdzie jest Leon?- zapytałam. Kobieta zaczęła rozglądać się po sali.
- Gdy tutaj wchodziłam to jeszcze go widziałam. A co już za nim tęsknisz?- zgromiłam ją wzrokiem.
- Pójdę go poszukać może będzie gdzieś w pobliżu.- wstał z miejsca Paul i wyszedł z pomieszczenia.
- Na kiedy planujecie ślub?- spytałam ciekawa.
- Jeszce nie wiem, ale chciałabym aby to były walentynki. Nie zapominalibyśmy o rocznicach. A co ważniejsze ta data jest taka magiczna. Nie mówiłam Ci tego, w ogóle nikomu o tym nie mówiłam, ale właśnie w tym roku w to święto po raz pierwszy spotkałam Paula.- wyznała.
- To musiało być bardzo romantyczne.- rzuciłam.- Niech zgadnę zobaczył Cię, szybko kupił kwiatka od jakiegoś gościa z ulicy. Podbiegł do Ciebie i zaprosiła na spotkanie.- zaśmiałyśmy się.
- Zderzyliśmy się przez przypadek gdy wracałam z pracy i wylał na mnie gorącą jeszcze kawę, na początku byłam zła, ale zrozumiałam, że nie zrobił tego celowo. Wtedy zaprosił mnie na spotkanie.- odparła.
- To też romantyczne na swój sposób.- stwierdziłam. Po chwili do sali wszedł Paul razem z Leonem.
- Znalazłem naszą zgubę. Rozmawiał z jakąś dziewczyną.- oznajmił. Popatrzyłam na Leona.- Żartuję rozmawiał z lekarzem.- dopowiedział.
- Mam nadzieję.- odparłam. Porozmawialiśmy jeszcze jakiś czas później Angie i Paul musieli już wychodzić.
- Leon o czym rozmawiałeś z lekarzem?- zapytałam ciekawa.
- O niczym ważnym Kochanie.
- No nie bądź taki powiedz.- poprosiła, błagalnym tonem. Westchnął i obrócił swoją głowę aby móc patrzeć na mnie. Dłońmi objęłam jego twarz.- Mów.- rzuciłam.
- Za dwa dni wrócisz domu, będziesz pod ścisłą opieką doktora Leona. Rana teraz musi się teraz tylko goić, co może potrwać od dwóch tygodni do miesiąca. Ważne, że spędzisz święta w domu, z nami, w rodzinnej atmosferze.
- Dziękuję. Jesteś kochany.- przytuliłam się do niego, ale szybko odsunęłam, bo ból brzucha dał o sobie znać.
~*~
- Jeżeli będzie taka potrzeba to tak.- zaśmiałam się. Nagle w pomieszczeniu pojawiła się Veronica. Wczoraj była u mnie w szpitalu, ale i tak mnie miło przywitała. Musiała szybko wracać do kuchni, bo przygotowywyuje kolacje Wigilijną. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Kobieta wyminęła nas i podeszła otworzyć drzwi. Zobaczyłam tam Angie i Paula. Przywitali się z Veronicą.
- Violu ty już w domu?- zapytała zdziwiona.
- Tak Leon mi to załatwił.- odparłam z uśmiechem.
- My idziemy już do pokoju.- oznajmił Leon i szybko odszedł od towarzystwa. Wyszedł powoli po schodach i skierował się do swojego pokoju. Położył mnie na łóżku, a sam położył się obok mnie. Na ile mogła przytuliłam się do Leosia. Muszę się nim w końcu nacieszyć. Podniosłam głowę i musnęłam usta chłopaka.
- Misiu dziękuję, że byłeś ze mną przez cały ten czas.- wyznałam. Uśmiechnął się, ukazując swoje białe ząbki. Poczułam, że się rumienię.- Nie wiem w ogóle co Ty we mnie widzisz?
- Czy to ważne, najważniejsze jest to, że Cię kocham i tak zostanie. Chciałaś spędzić święta w rodzinnej atmosferze, więc tak będzie. Zaprosiłem jeszcze Nico i Elenę.
- Kocham Cię. Nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie.- oznjamiłam z uśmiechem. Trochę mocniej się do niego tuląc. W odpowiedzi na to on mnie pocałował. Było mi tak bardzo przyjemnie, że nie potrafiłam się od niego oderwać, jego usta są takie idealne i takie całuśne, że nie mogę im się oprzeć.
- Leoś chciałabym wziąć prysznic.- powiedziałam.
- Ale jak upadniesz pod prysznicem i coś sobie zrobisz.- zmartwił się, a ja się zaśmiałam.- Nie śmiej się ja tutaj się martwię o Ciebie.- dodał.
- Dobrze. Dobrze. To znaczy, że nie mogę się umyć. Fajnie.- odpowiedziałam zrezygnowana, bo wiedziałam, że nie uda mi się go przekonać.
- Wyperfumujesz się i będzie okej. Nigdzie Cię nie puszczę samej.
- To chodźmy wziąć wspólny prysznic.- zaproponowałam zanim pomyślałam. Ku mojemu zdziwieniu on się nie zgodził.- Dlaczego? Nie chcesz już ze mną być, ale teraz jesteś bo ta idiotka mnie zastrzeliła.
- Nie. Nie wątp w moją miłość. Zrozum, że nie chcę brać z Tobą prysznicu, bo wtedy będzie kusiło mnie Twoje ciało, będzie trudno mi się powstrzymać i Cię zgwałcę.- popatrzyłam na niego zdziwiona.- Żartowałem z tym ostatnim.- dodał szybko pod wpływem mojego spojrzenia. Wstał z łóżka okrążył je i wziął mnie na ręce.
- Gdzie idziemy?- zapytałam obejmując szyję Leona rękami.
- Do łazienki wziąć prysznic.- odparł jakby to była najjaśniejsza rzecz na świecie. Mocniej się w niego wtuliłam. Chociaż nie widziałam jego twarzy wiem, że się uśmiechnął.
~*~*~*~*~*~*~
Tak oto prezentuje się rozdział 55 xp
Według mnie ujdzie w tłumie, ale opinię zostawiam dla Was :>>
Dziękuję za komentarze pod ostatnim rozdziałem, wiele dla mnie znaczy to, że poświęcacie swój czas na napisanie kilku słów <3333
Teraz trochę Was zasmucę, albo i nie. Jeszcze dwa rozdziały i koniec opowiadania. Jesteście szczęśliwi czy może smutni. Chciałam skończyć na rozdziale 60, ale nie mam już weny... Bum... Wygasła...
Oczywiście po tych dwóch rozdziałach sama nie wiem co będzie może wleci mi jakiś plan na nowe opowiadanie. Kto wie xppp
ROZDZIAŁ 55 = KOMENTARZY 25
Dacie radę *-*
Jak mi się uda to pojawi się w tygodni a jeżeli nie to w weekend xDD
Ostatni mam mało czasu, więc trochę gorzej mi idze komentowanie, więc będę próbowała mniej więcej komentować, ale już nie tak długo jak mi się nie raz zdarzało :DD
Do następnego :*
Zajmuję <3
OdpowiedzUsuńKochana! <3
UsuńBoski rozdział <3
Ale ja taka głupia, że wracam po 2 dniach -,-
Przepraszam ;C
Ale.. szkoła -,-
Koniec o moich głupich problemach :D
Leoś taki opiekuńczy <3
I taki romantyczny <3
I cudny <3
Leonetta <3
Szkoda, że tak mało rozdziałów do końca ;C
Ale mam nadzieję, że kolejna historia będzie tak samo wspaniała, a nawet lepsza <3
Aniołku czekam na nexcik <3
Kocham i całuję <3
+ Pierwsza ^^
Zajmuję :*
OdpowiedzUsuńRozdział super ! Czekam na next'a <3
Ohh :D Viola już w domciu :D z Leosiem <3
Bardzo fajny rozdział :) Leon jest naprawdę słodki ;D Dobrze ,że z Violą już jest wszystko okej :)
OdpowiedzUsuńNie to ,że Cię poprawiam czy coś ,ale słowa "zastrzeliła" (które znalazłam w tym i poprzednim rozdziale) zupełnie nie pasuje ponieważ Violetta przeżyła ..zamaist tego bardziej pasuje "postrzeliła" to jedyna rzecz do której mogę się przyczepić ;) reszta jest picuś glancuś :D
Boski <3
OdpowiedzUsuńNie komentowałam wcześniej, ale to wszystko przez brak czasu ;/ .
Ale postaram się poprawić ;** .
Co do rozdziału:
Leoś jesteś cudny <3 *;* .
Romatico ;* .
Vilu :3 Nie wątp oj nie wątp w waszą miłość <3 .
Hueh ;3 Fede postaraj się być też romantyczny ;3 .
Szkoda, że tylko dwa rozdziały i koniec ;c . Ale rozumiem Cię brak weny to masakra :/ .
Nie zanudzam!
Czekam na next ;*
Pozdrawiam ;**
Super <3
OdpowiedzUsuńSzkoda,że tylko dwa rozdziały,ale to rozumiem <3
Kocham twoje opowiadania ;*
Czekam na next ;*
Jak ja kocham tego bloga !:D A rozdział świetny !!! Pozdrawiam :**
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuńSuper <3
OdpowiedzUsuńKocham to opowiadanie leonetta 4ever !!! I prosze skończ na 60 !!
OdpowiedzUsuńWciągające
KOCHAM !!! cudowny rozdział !!!. <33
OdpowiedzUsuńCudo !!
OdpowiedzUsuńViola się obudziła !!
Leoś taki opiekuńczy !!
Czekam na next !! ~ Julka ♥
Cudowny !
OdpowiedzUsuńLeoś taki kochany siedzi cały czas przy Violi i czuwa nad nią *-* I w końcu się obudziła, a Leoś taki ucieszony :) Vilu pogadała sobie z pielęgniarką na temat Leona hehe xD Leoś załatwił jej wypis i spędzi święta w rodzinnym gronie ;3 Teraz nigdzie nie chce puścić jej samej :D Viola zaproponowała wspólny prysznic, a on się nie zgodził, ale później jednak się przekonał ;) Rozdział jak zawsze boski i nie wiem co ja mam tu dalej pisać ;* Mi jest smutno, że zostały jeszcze tylko dwa rozdziały, ale mam nadzieję, że wymyślisz nową równie wspaniałą historię Leonetty ^^ Czekam na kolejny rozdział ;***
Kocham Cię <333
Super rozdział :)
OdpowiedzUsuńWspółczuję Violi z całego serduch. A Leon powinien zostać nagrodzony za tą opiekuńczość ♥
Cieszę się że Viola już wróciła do domku, i że będzie mogła spędzić święta z najbliższymi :)
Szkoda trochę że opowiadanie dobiega końca, ale rozumiem cię w 100% jest szkoła, są znajomi, violetta... Są ciekawsze rzeczy niż siedzenie cały czas przed lapkiem i pisanie opowiadania, taka prawda co zrobić?
Czekam na next!!!
Boski ♥
OdpowiedzUsuńViola się obudziła ^^
Leoś taki kochany, taki opiekuńczy........... ahhh ♥♥♥
Nie, nie, nie ! Nie kończ !
Płaczę :'c
Czy smutni czy szczęśliwi... NO WIESZ CO WSZYSCY SMUTAJĄ !
Bosz idę się ciąć.....
Czekam na next <3 [mam nadzieję, że bdz więcej nextów xd]
Pzdr, Liv ;***
PS. Kocham to opowiadanie i normalnie idę się ciąć, bo je kończysz ! :'c :'( ;c ;c ;c
Leonetta. <3
OdpowiedzUsuńAww, świetny! <3 PROSZĘ, NIE KOŃCZ ;C
OdpowiedzUsuńPiękny rozdział :)
OdpowiedzUsuńZakochani są wspaniali , pięknie pokazana prawdziwa miłość <3<3<3
Chcesz kończyć historię , rozumiem masz do tego prawo , wiec tylko , że to opowiadanie było/jest fenomenalne !!!
Czekam cierpliwie na kolejne rozdziały ! Udanego tygodnia życzę :)))
Buziaki :***
Zajebisty rozdział :**
OdpowiedzUsuńCudowny :)
OdpowiedzUsuńCzekam na next :)
Rozdział zajebisty , wspaniały , cudowny , niesamowity :* Jesteś zajebista <3 Leonetta <3 czekam na nexta ;) szkoda że kończysz , na pewno stworzysz kolejne nowe zajebiste opowiadanie :* jak te :)
OdpowiedzUsuńSwietny rozdzial
OdpowiedzUsuńJestes najlepsza pisarka!
Cudowny rozdział :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam twój blog !!!
Życzę weny i czasu na pisanie :)
Świetny rozdział <3
OdpowiedzUsuńKocham twojego bloga :)
Leonetta,słodka ♥
Jesteś Kochana ;3
Super rozdział, z niecierpliwością czekam na next
OdpowiedzUsuńDawaj szybko nexta rozdział jak zwykle cudo ja i Sel ciagle nabijamy sie z prysznica
OdpowiedzUsuńNie chce być chamska ale źle to napisałaś bo w tym i poprzednim rozdziale jest napisane zastrzeliła a powinno być postrzeliła ponieważ Violetta żyje a i jeszcze zamiast 54 rozdział napisałaś 55 alee po za tym rozdział cudowny <33333
OdpowiedzUsuń