Już minęła połowa lipca. Te ostatnie miesiące zleciały tak szybko, że wydawało mi się jakby to było kilka dni. Z Leonem jesteśmy razem pomimo małych kłótni, wszystko jest w pożądku. Leżę na łóżku obok mojego ukochanego czy potrzebne mi coś więcej do szczęścia. Ukończyliśmy liceum, obydwoje zdaliśmy maturę.
Dzisiaj ostatni dzień roku, 31 grudzień. Dokładnie za pięć minut rozpoczniemy Nowy Rok. Siedzimy w rodzinnym gronie oglądając jakiś koncert w telewizji. Leon chciał załatwić bilety na jakiś koncert na żywo, ale ze względu na mój stan to jeszcze zbyt niebezpieczne. Siedzę na kanapie wtulona w mojego chłopaka popijając sobie czerwone wino, kiedy reszta tańczy do jakiejś wolnej muzyki. Po chwili poczułam jak Leon zabiera mi kieliszek z napojem i sam upija łyk. Posyła mi słodki uśmiech, który odwzajemniłam. Musnęłam jego usta, które smakowały winem.
- Ale jestem szczęściarą, że mam Ciebie.- wyszeptałam mu do ucha.
- Ja jestem jeszcze większym szczęściarzem, bo mam Ciebie.- odparł. Poczułam, że się rumienię, ale przyzwyczaiłam się już do rumieńców w odpowiedzi na jego komplementy lub czułe słowa. To działa na mnie pozytywnie. Ponownie go pocałowałam. Miałam ochotę na więcej, ale Leon za bardzo się boi, że coś mi się przez to może stać. Pomimo tego, że jest nadopiekuńczy to kocham go nad życie. Zauważyłam, że wszyscy wychodzą na zewnątrz. Wstałam z kanap ciągnąc za sobą Leona, narzuciłam na siebie kurtkę, podobnie zrobił szatyn. Wyszliśmy do ogrodu gdzie znajdowała się reszta towarzystwa. Nagle wszyscy zaczęli odliczać sekundy, a w międzyczasie Eryk otwierał szampana.
- 3, 2, 1....- na niebie pojawiły się nagle sztuczne ognie. Dawno nie widziałam fajerwerek. Gdy każdy miał już w kieliszku szampana, oprócz Veronici oczywiście, zaczęliśmy sobie składać życzenia. Leona zostawiłam sobie na ostatek. Powoli do niego podeszłam.
- Szczęśliwego Nowego Roku Misiu!- próbowałam przekrzyczeć hałas wywoływany przez fajerwerki.
- Nawzajem Kochanie!- musnął moje usta. Wtuliłam się w niego i razem oglądaliśmy pokaz sztucznych ogni.
- Leon prędzej zostanę kaleką niż nauczę się jeździć na łyżwach. Nie popisuj się swoimi wielkimi umiejętnościami, tylko podjedź tutaj i mnie naucz!- krzyknęłam z drugiego końca lodowiska. Ludzie się na mnie patrzyli rozbawionym spojrzeniem. Wyglądam jak ostatnia idiotka. Z moją raną na brzuchu już o wiele lepiej, dlatego Leon zabrał mnie na łyżwy, ale gdybym wiedziała, że jazda na nich jest taka trudna nie zgodziłabym się.
- Cześć pomóc Ci w nauce jady na łyżwach?- zapytał nieznajomy głos. Podniosłam głowę znad swoich butów. Ujrzałam przed sobą jakiegoś bruneta, którego nie znam. Poczułam, że ktoś mnie obejmuje, wiedziałam, że to Leon.
- Violetta nie potrzebuje Twojej pomocy, prawda Kotku?- spojrzał na mnie tymi swoimi cudownymi oczami, które tak bardzo uwielbiam.
- Dziękuję za propozycję, ale poradzę sobie.- powiedziałam do chłopaka, a ten odjechał w przeciwną stronę.- Zazdrosny?- zapytałam odwracając się przodem do Verdasa.
- Nawet nie wiesz jak bardzo.- cmoknęłam go w zimny policzek, na którym znajdowały się duże czerwone rumieńce od zimna.
- Ej. To nie było śmieszne!- krzyknęłam kiedy poczułam, że dostałam kulką ze śniegu w ramię. Leon szybko ode mnie odbiegł.
- My we dwie na niego jednego.- szepnęła Fran na tyle głośno, że tylko ja to usłyszałam. Właśnie wracaliśmy z kina, niestety wszyscy byli zajęci oprócz Włoszki. Tak więc wracaliśmy sobie spokojnie, dopóki Verdasowi nie zaczęło znowu odwalać. Ulepiłyśmy sobie po kulce z śniegu i rzuciłyśmy nimi w szatyna. Udało nam się dobrze wycelować, bo dostał. Przybiłyśmy sobie piątkę.
- Violu uważaj!- krzyknęła przyjaciółka i pociągła mnie za rękę w swoją stronę. Zauważyłam tylko Leona leżącego w zaspie śnieżnej, obydwie wpadłyśmy w śmiech.
- Ha ha ha, ale śmiesznie. Dobra koniec tych wygłupów pomóżcie mi wstać.- chwyciłam chłopaka za jedną rękę, a Fran za drugą i w ostatniej chwili poczułam, że ląduję obok Leona w śniegu.
- Ej. Dlaczego to zrobiłeś? Dlaczego Fran nie pociągnąłeś?- zapytałam z pretensjami.
- Bo Fran ma więcej siły od Ciebie, ale nie przejmuj się tym od tego jestem abym to ja Ciebie bronił przed złem.
- Tak mój super bohater, przez którego wylądowałam w śniegu.- Leon przysunął się do mnie i złożył na moich ustach pocałunek. Gdy już się opanowaliśmy postanowiliśmy wrócić do domu na ciepłe kakao, oczywiście zaprosiliśmy do siebie Resto.
- Angie nie stresuj się jestem pewna, że powie sakramentalne tak. A nawet jakby powiedział nie to jego strata. Wyglądasz cudownie w tej sukni. Pamiętaj niezależnie id wszystkiego uśmiech i pozytywne nastawienie. - doradzałam Angie za kilka minut ma zostać Panią Rivero. Naprawdę wygląda olśniewająco w tej sukni. Ja zostałam druhną Panny Młodej.
- Kobiety możecie powoli się zbierać.- oznajmił dziadek z uśmiechem. Właśnie niedawno ich poznałam, na początku nie mogli w to wszystko uwierzyć, ale w kilka dni wszystko zrozumieli. Bardzo się cieszę, że w końcu po tylu latach poznałam tak dużą część swojej rodziny. Angie wstała z miejsca, ja również.
- Na pewno dobrze wyglądam?- zapytała po raz kolejny zestresowana. Zaśmiałam się.
- Wyglądasz cudownie, ale najważniejsze jest tu.- wskazałam palcem wskazującym na miejsce gdzie znajduje się serce. Przytuliła mnie do siebie.- Pamiętaj myśl pozytywnie.- ostrzegłam. Wyszłyśmy z pomieszczenia. Podałam jej bukiecik. Wzięła głęboki dech przed wejściem. Dziadek wziął ją pod rękę z uśmiechem szepnął jej coś na ucho, a ona się zaśmiała. Gdy usłyszeliśmy charakterystyczną melodię przy rozpoczęciu. Na początku weszła Angie z dziadkiem a zaraz za nimi ja. W kościele było bardzo dużo ludzi, zresztą co się dziwię skoro oni chcieli duży ślub z wszystkimi ważnymi osobami. Idąc środkiem zauważyłam siedzącego gdzieś w tłumie Leona. Posłałam mu słodki uśmiech, który odwzajemnił, na mojej twarzy pojawiły się rumieńce. Muszę przyznać, że mój chłopak wygląda bardzo seksownie w tym garniturze.
Tańczymy z Leosiem już na przyjęciu. Anie i Paul są małżeństwem. Kobieta bardzo się stresowała, ale mężczyzna gdy tylko został zapytany odpowiedział tak.
- Violu mówiłem Ci już, że bardzo ładnie wyglądasz w tej sukience?- zapytał po raz kolejny.
- Wiesz zastanowię się chwilę, jeżeli się nie mylę to słyszę to już z Twoich ust jedenasty raz.- odparłam i odsunęłam się trochę od niego, aby móc mu patrzeć w oczy.- A mówiłam Ci już, że seksownie wyglądasz w tym garniturze?- dodałam.
- Tak kilka razy. A Ty seksownie wyglądałabyś bez tej sukienki.- zaśmiałam się. Poczułam, że moje policzki po raz kolejny tego dnia robią się czerwone.- Strasznie tutaj gorąco może wyjdziemy na chwilę, na zewnątrz.- oznajmił szatyn. Kiwnęłam lekko głową. Poczułam jak ciągnie mnie w stronę wyjścia przeciskając się przez innych ludzi. Nagle na naszej drodze stanęła Angie.
- A wy dzieciaki gdzie się wybieracie?- zapytała kobieta.- Chyba jeszcze nie macie zamiaru uciekać.- dopowiedziała zanim któremuś z nas udało się odpowiedzieć.
- Nie my tylko idziemy się przewietrzyć, bo strasznie tutaj duszno.- odparł szatyn, obejmując mnie w talii. Posłała nam uśmiech i odeszła w stronę Paula lub innych gości. Wyszliśmy z dużego pomieszczenia i od razu poczułam, że na mojej skórze pojawiła się tak zwana gęsia skórka. Skierowaliśmy się na huśtawkę znajdującą się w pobliżu. Wtuliłam się w Leosia, a on objął mnie swoim ramieniem.
- Angie jest chyba szczęśliwa.- stwierdził chłopak, przerywając ciszę panującą między nami.
- Nawet nie wiesz jak się bała, że powie nie, ale koniec w końcu powiedział tak.- odprałam.- Widzę, że się bardzo cieszy.- dodałam.
- Nigdy nie pomyślałem, że moje życie może się tak zmienić pod wpływałem jednej osoby, którą oczywiście jesteś ty.
- Nawet nie wiesz jak moje się zmieniło przez ten przyjazd tutaj. Jedną z najważniejszych wydarzeń to na przykład poznanie Ciebie. Jeszcze pamiętam ten dzień jakby to było wczoraj. Wpadłam na Ciebie z sokiem i jak jakaś idiotka zabrudziłam Ci całą koszulkę.- zaśmialiśmy się.
- Już wtedy gdy spojrzałem w Twoje oczy, poczułem coś co poruszyło moim sercem, jeszcze wtedy nie wiedziałem, że to będzie takie silne uczucie. Wiesz kiedy sobie uświadomiłem, że Cię kocham, po naszym pierwszym razie.- zachichotałam.
- Kocham Cię ty mój głuptasie.- wyznałam.
- Ja Ciebie też bardzo kocham.- odparł. Pocałowałam go w usta. Gdy się od siebie oderwaliśmy postanowiliśmy wrócić do reszty bardzo licznego towarzystwa.
Marzec
- Leoś nudzi mi się.- rzuciłam po kilku minutach leżenienia. Tak jest weekend. Piękna pogoda. Przyroda budzi się do życia, a my leżymy na łóżku w pokoju z zasłoniętymi oknami.
- Mi też, ale wiesz co możemy porobić.- wywróciłam teatralnie oczami i spojrzałam na jego twarz miną typu czy mówi poważnie.- Pograć w karty.- szybko dodał.
- Tsa uważaj bo Ci uwierzę.- odparłam. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
- Violu nie wiem co ty masz na myśli, ale ja nie mam tego samego na myśli co ty miałaś na myśli w momencie kiedy mówiłem Ci co możemy porobić.- nie za dużo z tego zrozumiałam, ale jakoś to przeboleję. Pocałował mnie oczywiście oddałam pocałunek.
- No dobra jednak "zagramy w karty".- zaśmiałam się i powróciłam do całowania jego ust.
Kwiecień
Siedzę przy wyspie kuchennej i maluję jajko. Średnio mi to idzie, ale mam przynajmniej fajny ubaw. Leon jest z Erykiem w pracy, ale powinien wrócić za niedługo. Veronica wypoczywa leżąc na kanapie w salonie. Przynajmniej tak mi się wydawało, dopóki nie zobaczyłam kobiety wchodzącej do kuchni.
- Violu nadal się męczysz z tymi jajkami?- zapytała z uśmiechem.
- Tak to bardzo fascynująca praca, a jaka twórcza. Znaczy się ja nie mam talentu, ale jakoś mi idzie.- odparłam. Odłożyłam ostatnie jajko na talerz. Zeskoczyłam z krzesła i podeszłam do zlewy w celu umycia dłoni. Później wytarłam je w ścierkę.
- Jest coś ciekawego w telewizji?- zapytałam ciekawa.
- Wiadomości.
- Pytam poważnie.- mówię chociaż moja mimika twarzy tego nie wyraża, ale próbuję być poważna.
- Ja odpowiadam poważnie.- odpowiada z kamiennym wyrazem twarzy. Nie wytrzymuję i śmieję się sama nawet nie wiem z czego.- Możesz sprawdzić co jest ciekawego a ja pójdę do sklepu kupić coś na przekąskę, bo nie byłam ostatnio na zakupach i nie ma nic po szafkach.- oznajmiła.
- Lepiej ja pójdę a Ty poszukaj czegoś w telewizji.- stwierdziłam, że to będzie lepsze rozwiązanie. Martwię się o nią i nie chcę aby coś jej się stało jest dla mnie jak druga matka. Powoli wiązałam sznurówki od jednego buta akurat kiedy zaczynałam wiązanie drugiego do domu wszedł Leon i jego ojciec. Szybko zawiązałam drugą sznurówkę i stanęłam obok nich.
- Gdzie idziesz Violu?- zapytał szatyn.
- Do sklepu, kupić coś do jedzenia.- odparłam obojętnie.
- To pójdę z Tobą.- rzucił. Wiedziałam, że nie mam się z nim co sprzeczać, bo i tak wyszłoby na jego. Razem wyszliśmy z domu i szliśmy w milczeniu przez dobre dwie minuty dopóki chłopak nie postanowił się odezwać.
- Dalej jesteś na mnie zła o to co stało się rano?- pyta jakby z pretensjami.
- Zła to za dużo powiedziane. Po prostu chciałabym żebyś w czasie kiedy jest wolne spędził czas ze mną, albo przyjaciółmi, ale Tobie zależy na pieniądzach, dlatego wolisz pracować. Napracujesz się jeszcze w przyszłości, teraz jesteś młody i wykorzystaj to.- odpowiedziałam łagodnie.
- Myślałem, że jesteś na mnie zła za to, że zostawiłem Cię samą w sypialni.- popatrzyłam na niego. Drapał się po karku, na mojej twarzy pojawił się uśmiech, wyglądał wtedy tak bezradnie jakby nie wiedział co ma powiedzieć, albo co ma zrobić.
- Nie jestem zła nie zamartwiaj się tak, ale zawsze chciałabym się budzić przy Tobie. Jak narazie zdarzyło się to pierwszy raz.- spojrzał na mnie i uśmiechnął się na jego policzkach okazały się dołeczki, które są jego jedną z cech które uwielbiam.
Maj
Rodzice Leona tak jakby zabrali nas na weekend majowy do Miami. Muszę przyznać, że plaże są tutaj niesamowite. Dlatego razem z moim chłopakiem postanowiliśmy wykorzystać to i poszliśmy na plażę znajdującą się niedaleko hotelu. Gdy znaleźliśmy wolne miejsce rozłożyliśmy swoje ręczniki. Leon zaczął ściągać koszulkę, patrzenie na niego z dołu, kiedy słońce tak ładnie przyświecało na jego ciało było niesamowite, poczułam miły ucisk w podbrzuszu.
- Kochanie a ty masz zamiar siedzieć w tej koszulce i shortach?
- Tak.- szybko odpowiedziałam.
- Dlaczego?- zapytał i usiadł obok mnie.
- Bo... Nie weźmiesz to za idiotyczne.- spojrzałam w jego oczy, które prosiły abym mówiła dalej.- Wstydzę się tej blizny na brzuchu.- dodałam szeptem. Szatyn się zaśmiał.
- Violu nie przejmuj się innymi ludźmi. Masz piękne ciało ja osobiście uwielbiam na nie patrzyć. A jeżeli innym będzie przeszkadzałą Twoja blizna to sobie z nim pogadam.- pocałował mnie w policzek.- Ściągaj te ubrania.- posłałam mu uśmiech
Wygrzewam się na plaży, a mój chłopak poszedł po picie dla nad, ale coś długo nie wraca. Wstałam z ręcznika i poszłam w kierunku małego baru z napojami. Zauważyłam, że szatyn rozmawia z jakąś dziewczyną.W środku powoli zaczęłam się gotować, ale kiedy zobaczyłam, jak dobrze się dogadują to nie wytrzymałam i podeszłam do nich.
- Leon miałeś przynieść coś o picia, ale minęło dziesięć minut a ty sobie siedzisz i rozmawiasz.- zwróciłam się do Verdasa.
- Violu przepraszam tutaj masz picie.- podał mi butelkę. Miał coś jeszcze mówić chyba chciał nas sobie przedstawić, ale zanim zdążył odpowiedzieć odeszłam po prostu od nich. Wróciłam do miejsca, na którym wcześniej spoczywałam. Usiadłam na ręczniku, wzięłam łyk już ciepłej wody. Rozejrzałam się dokoła, po czym położyłam się z powrotem. Postanowiłam nie myśleć teraz nad Leonem. Udam, że tego nie widziałam i nie jestem zazdrosna. Po kilku minut poczułam jak ktoś mnie unosi. Otworzyłam oczy i zobaczyłam szatyna.
- Violu nie musisz być zazdrosna.- mówił idąc w stronę morza.
- Nie jestem możesz przecież rozmawiać z kim chcesz.- odparłam beznamiętnie.- Chcesz mnie teraz wrzucić do wody za to, że nie przyznałam Ci racji?- zapytałam.
- Tak. Właśnie tak.
- Fajnie właśnie miałam iść popływać, ale dziękuję za pomoc. Sama pewnie bym sobie nie poradziła.- powiedziałam ze sztucznym uśmiechem. Zuważyłam, że chłopak wszedł do wody.
- Wiesz, że możesz się przyznać i zostaniesz sucha?- dopytywał.
- Ale ja nie jestem zazdrosna przyzwycziłam się do tego jak dziewczyny reagują na Ciebie.- odparłam. Poczułam, że wrzuca mnie do wody.- Też Cię kocham Leoś.- krzyknęłam po wynurzeniu i się zaśmiałam. Podpłynął do mnie przyciągnął do siebie i musnął moje usta swoimi.
Czerwiec
- Leon wszystko będzie dobrze.- próbowałam pocieszyć chłopaka. Siedzimy w szpitalu tylko tym razem czekamy na jakieś wieści o Veronice, tak właśnie rodzi.
- Violu, ale jeżeli coś pójdzie nie tak to co wtedy...
- Myśl pozytywnie.- przerwałam mu i usiadłam obok niego. Leon wyprostował się i spojrzał na mnie posłałam mu uśmiech, który odwzajemnił.Wstał z miejsca i szybko przeszłam na kolana Verdasa. Objęłam jego szyję ręakmi.- Zobaczysz będziesz miał siostrzyczkę lub braciszka.- wyszeptałam mu do ucha. Pocałował mnie w policzek. Objął mnie swoimi umięśnionymi ramionami. Było mi bardzo wygodnie w tym uścisku. Czy można być jeszcze bardziej szczęśliwym.
- Jak zamierzacie go nazwać?- zapytał Leon trzymając na rękach małego chłopczyka, który słodko spał. Na początku bał się, ale ostatecznie odważył się.
- Zdecydowaliśmy się na Ricardo.- odpowiedziała. Moje spojrzenie przenosi się z państwa Verdas na Leona trzymającego na rękach małego chłopczyka.
- Ricardo Verdas.- stwierdza Leon patrząc na dziecko.- Pasuje.- dodał z uśmiechem.
- Co teraz zamierzasz zrobić?- zapytałam ciekawa patrząc jak Leon próbuje uspokoić Ricardo. Maluszek płacze, tak że go słychać na cały dom.
- Nie mam pojęcia.- odpowiada zakłopotany.- Liczyłem na to, że się tutaj zjawisz i mi pomożesz. Mam jakieś zdolności telepatyczne?
- Nie. Miałeś się opiekować Małym a zamiast tego siedzisz obok kołyski i rozglądasz się nerwowo po pokoju, a płacz było słychać w całym domu, więc się nie dziw, że przyszedłam i nie masz zdolności telepatycznych.- mówię podchodząc do kołyski, w której leży dziecko. Biorę je na ręce i powoli chodzę z nim po pokoiku nucąc jakąś melodię.
- Zgaduję, że myślisz teraz o tym jak fajnie by było znowu się ze mną kochać.- powiedział pewny siebie i oparł się o krzesło.
- Niestety zasmucę Cię, bo nie myślę o tym, ale może pomyślę wieczorem.- zaśmiał się. Ricardo powoli się uspokajał, gdy zauważyłam, że zasypia odłożyłam go delikatnie z powrotem do małego łóżeczka.
- Ale sprawiedliwość rodzice wyjechali na weekend, a nam zostawili Riro.- popatrzyłam na niego z rozbawieniem.
- Riro?- dopytywałam, bo nie wiem czy dobrze usłyszałam.
- Tak musiałem jakoś skrócić to imię, długo myślałem nad tym skrótem. Sam go wymyśliłem.- stanęłam obok kołyski i patrzyłam jak chłopczyk już śpi. Wygląda strasznie słodko. Nagle czuję, że Leoś całuje mnie w szyję. Przymykam oczy i przygryzam dolną wagę. Uwielbiam gdy tak robi.
- Przyznaj się o czym myślałaś od momentu kiedy wstałaś.- powiedział to takim tonem głosu, że jakby nie to, że mnie obejmuje pewnie upadłabym, bo czuję jakby moje nogi były z waty. Jesteśmy razem już prawie rok, a moje uczucia względem niego są niezmienne, raczej nie zamierzam ich zmieniać, bo właśnie dzięki chłopakowi, który stoi właśnie za mną i obdarowywuje moją szyję soczystymi pocałunkami czuję się szczęśliwa.
Nagle wracam do rzeczywistości te wspomnienia bardzo dużo dla mnie znaczą, każda chwila nawet ta najmniejsza spędzona z rodziną, przyjaciółmi i Leonem są najważniejsze. Pamiętam ognisko, na którym zjechała się cała rodzina. Pamiętam tydzień spędzony we Włoszech. Pamiętam każdą chwilę. Może czasami zdarzy mi się zapomnieć co mniej ważnego, ale te najważniejsze urywki z mojego życia pamiętam idealnie.
Podnoszę głowę, aby móc patrzyć mojemu chłopakowi w oczy
- Kocham Cię- wyznaję
- Ja Ciebie też.
- Fajnie by było gdybyśmy byli razem już na zawsze- zbliżyłam swoją twarz do jego. Jeszcze przed pocałowaniem go posłałam mu szczery uśmiech który odwzajemnił. Pocałowałam go a on oczywiście oddał pocałunek.
Grudzień/ Styczeń
- Ale jestem szczęściarą, że mam Ciebie.- wyszeptałam mu do ucha.
- Ja jestem jeszcze większym szczęściarzem, bo mam Ciebie.- odparł. Poczułam, że się rumienię, ale przyzwyczaiłam się już do rumieńców w odpowiedzi na jego komplementy lub czułe słowa. To działa na mnie pozytywnie. Ponownie go pocałowałam. Miałam ochotę na więcej, ale Leon za bardzo się boi, że coś mi się przez to może stać. Pomimo tego, że jest nadopiekuńczy to kocham go nad życie. Zauważyłam, że wszyscy wychodzą na zewnątrz. Wstałam z kanap ciągnąc za sobą Leona, narzuciłam na siebie kurtkę, podobnie zrobił szatyn. Wyszliśmy do ogrodu gdzie znajdowała się reszta towarzystwa. Nagle wszyscy zaczęli odliczać sekundy, a w międzyczasie Eryk otwierał szampana.
- 3, 2, 1....- na niebie pojawiły się nagle sztuczne ognie. Dawno nie widziałam fajerwerek. Gdy każdy miał już w kieliszku szampana, oprócz Veronici oczywiście, zaczęliśmy sobie składać życzenia. Leona zostawiłam sobie na ostatek. Powoli do niego podeszłam.
- Szczęśliwego Nowego Roku Misiu!- próbowałam przekrzyczeć hałas wywoływany przez fajerwerki.
- Nawzajem Kochanie!- musnął moje usta. Wtuliłam się w niego i razem oglądaliśmy pokaz sztucznych ogni.
~*~
- Cześć pomóc Ci w nauce jady na łyżwach?- zapytał nieznajomy głos. Podniosłam głowę znad swoich butów. Ujrzałam przed sobą jakiegoś bruneta, którego nie znam. Poczułam, że ktoś mnie obejmuje, wiedziałam, że to Leon.
- Violetta nie potrzebuje Twojej pomocy, prawda Kotku?- spojrzał na mnie tymi swoimi cudownymi oczami, które tak bardzo uwielbiam.
- Dziękuję za propozycję, ale poradzę sobie.- powiedziałam do chłopaka, a ten odjechał w przeciwną stronę.- Zazdrosny?- zapytałam odwracając się przodem do Verdasa.
- Nawet nie wiesz jak bardzo.- cmoknęłam go w zimny policzek, na którym znajdowały się duże czerwone rumieńce od zimna.
~*~
- My we dwie na niego jednego.- szepnęła Fran na tyle głośno, że tylko ja to usłyszałam. Właśnie wracaliśmy z kina, niestety wszyscy byli zajęci oprócz Włoszki. Tak więc wracaliśmy sobie spokojnie, dopóki Verdasowi nie zaczęło znowu odwalać. Ulepiłyśmy sobie po kulce z śniegu i rzuciłyśmy nimi w szatyna. Udało nam się dobrze wycelować, bo dostał. Przybiłyśmy sobie piątkę.
- Violu uważaj!- krzyknęła przyjaciółka i pociągła mnie za rękę w swoją stronę. Zauważyłam tylko Leona leżącego w zaspie śnieżnej, obydwie wpadłyśmy w śmiech.
- Ha ha ha, ale śmiesznie. Dobra koniec tych wygłupów pomóżcie mi wstać.- chwyciłam chłopaka za jedną rękę, a Fran za drugą i w ostatniej chwili poczułam, że ląduję obok Leona w śniegu.
- Ej. Dlaczego to zrobiłeś? Dlaczego Fran nie pociągnąłeś?- zapytałam z pretensjami.
- Bo Fran ma więcej siły od Ciebie, ale nie przejmuj się tym od tego jestem abym to ja Ciebie bronił przed złem.
- Tak mój super bohater, przez którego wylądowałam w śniegu.- Leon przysunął się do mnie i złożył na moich ustach pocałunek. Gdy już się opanowaliśmy postanowiliśmy wrócić do domu na ciepłe kakao, oczywiście zaprosiliśmy do siebie Resto.
Luty
- Kobiety możecie powoli się zbierać.- oznajmił dziadek z uśmiechem. Właśnie niedawno ich poznałam, na początku nie mogli w to wszystko uwierzyć, ale w kilka dni wszystko zrozumieli. Bardzo się cieszę, że w końcu po tylu latach poznałam tak dużą część swojej rodziny. Angie wstała z miejsca, ja również.
- Na pewno dobrze wyglądam?- zapytała po raz kolejny zestresowana. Zaśmiałam się.
- Wyglądasz cudownie, ale najważniejsze jest tu.- wskazałam palcem wskazującym na miejsce gdzie znajduje się serce. Przytuliła mnie do siebie.- Pamiętaj myśl pozytywnie.- ostrzegłam. Wyszłyśmy z pomieszczenia. Podałam jej bukiecik. Wzięła głęboki dech przed wejściem. Dziadek wziął ją pod rękę z uśmiechem szepnął jej coś na ucho, a ona się zaśmiała. Gdy usłyszeliśmy charakterystyczną melodię przy rozpoczęciu. Na początku weszła Angie z dziadkiem a zaraz za nimi ja. W kościele było bardzo dużo ludzi, zresztą co się dziwię skoro oni chcieli duży ślub z wszystkimi ważnymi osobami. Idąc środkiem zauważyłam siedzącego gdzieś w tłumie Leona. Posłałam mu słodki uśmiech, który odwzajemnił, na mojej twarzy pojawiły się rumieńce. Muszę przyznać, że mój chłopak wygląda bardzo seksownie w tym garniturze.
Tańczymy z Leosiem już na przyjęciu. Anie i Paul są małżeństwem. Kobieta bardzo się stresowała, ale mężczyzna gdy tylko został zapytany odpowiedział tak.
- Violu mówiłem Ci już, że bardzo ładnie wyglądasz w tej sukience?- zapytał po raz kolejny.
- Wiesz zastanowię się chwilę, jeżeli się nie mylę to słyszę to już z Twoich ust jedenasty raz.- odparłam i odsunęłam się trochę od niego, aby móc mu patrzeć w oczy.- A mówiłam Ci już, że seksownie wyglądasz w tym garniturze?- dodałam.
- Tak kilka razy. A Ty seksownie wyglądałabyś bez tej sukienki.- zaśmiałam się. Poczułam, że moje policzki po raz kolejny tego dnia robią się czerwone.- Strasznie tutaj gorąco może wyjdziemy na chwilę, na zewnątrz.- oznajmił szatyn. Kiwnęłam lekko głową. Poczułam jak ciągnie mnie w stronę wyjścia przeciskając się przez innych ludzi. Nagle na naszej drodze stanęła Angie.
- A wy dzieciaki gdzie się wybieracie?- zapytała kobieta.- Chyba jeszcze nie macie zamiaru uciekać.- dopowiedziała zanim któremuś z nas udało się odpowiedzieć.
- Nie my tylko idziemy się przewietrzyć, bo strasznie tutaj duszno.- odparł szatyn, obejmując mnie w talii. Posłała nam uśmiech i odeszła w stronę Paula lub innych gości. Wyszliśmy z dużego pomieszczenia i od razu poczułam, że na mojej skórze pojawiła się tak zwana gęsia skórka. Skierowaliśmy się na huśtawkę znajdującą się w pobliżu. Wtuliłam się w Leosia, a on objął mnie swoim ramieniem.
- Angie jest chyba szczęśliwa.- stwierdził chłopak, przerywając ciszę panującą między nami.
- Nawet nie wiesz jak się bała, że powie nie, ale koniec w końcu powiedział tak.- odprałam.- Widzę, że się bardzo cieszy.- dodałam.
- Nigdy nie pomyślałem, że moje życie może się tak zmienić pod wpływałem jednej osoby, którą oczywiście jesteś ty.
- Nawet nie wiesz jak moje się zmieniło przez ten przyjazd tutaj. Jedną z najważniejszych wydarzeń to na przykład poznanie Ciebie. Jeszcze pamiętam ten dzień jakby to było wczoraj. Wpadłam na Ciebie z sokiem i jak jakaś idiotka zabrudziłam Ci całą koszulkę.- zaśmialiśmy się.
- Już wtedy gdy spojrzałem w Twoje oczy, poczułem coś co poruszyło moim sercem, jeszcze wtedy nie wiedziałem, że to będzie takie silne uczucie. Wiesz kiedy sobie uświadomiłem, że Cię kocham, po naszym pierwszym razie.- zachichotałam.
- Kocham Cię ty mój głuptasie.- wyznałam.
- Ja Ciebie też bardzo kocham.- odparł. Pocałowałam go w usta. Gdy się od siebie oderwaliśmy postanowiliśmy wrócić do reszty bardzo licznego towarzystwa.
Marzec
- Leoś nudzi mi się.- rzuciłam po kilku minutach leżenienia. Tak jest weekend. Piękna pogoda. Przyroda budzi się do życia, a my leżymy na łóżku w pokoju z zasłoniętymi oknami.
- Mi też, ale wiesz co możemy porobić.- wywróciłam teatralnie oczami i spojrzałam na jego twarz miną typu czy mówi poważnie.- Pograć w karty.- szybko dodał.
- Tsa uważaj bo Ci uwierzę.- odparłam. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
- Violu nie wiem co ty masz na myśli, ale ja nie mam tego samego na myśli co ty miałaś na myśli w momencie kiedy mówiłem Ci co możemy porobić.- nie za dużo z tego zrozumiałam, ale jakoś to przeboleję. Pocałował mnie oczywiście oddałam pocałunek.
- No dobra jednak "zagramy w karty".- zaśmiałam się i powróciłam do całowania jego ust.
Kwiecień
Siedzę przy wyspie kuchennej i maluję jajko. Średnio mi to idzie, ale mam przynajmniej fajny ubaw. Leon jest z Erykiem w pracy, ale powinien wrócić za niedługo. Veronica wypoczywa leżąc na kanapie w salonie. Przynajmniej tak mi się wydawało, dopóki nie zobaczyłam kobiety wchodzącej do kuchni.
- Violu nadal się męczysz z tymi jajkami?- zapytała z uśmiechem.
- Tak to bardzo fascynująca praca, a jaka twórcza. Znaczy się ja nie mam talentu, ale jakoś mi idzie.- odparłam. Odłożyłam ostatnie jajko na talerz. Zeskoczyłam z krzesła i podeszłam do zlewy w celu umycia dłoni. Później wytarłam je w ścierkę.
- Jest coś ciekawego w telewizji?- zapytałam ciekawa.
- Wiadomości.
- Pytam poważnie.- mówię chociaż moja mimika twarzy tego nie wyraża, ale próbuję być poważna.
- Ja odpowiadam poważnie.- odpowiada z kamiennym wyrazem twarzy. Nie wytrzymuję i śmieję się sama nawet nie wiem z czego.- Możesz sprawdzić co jest ciekawego a ja pójdę do sklepu kupić coś na przekąskę, bo nie byłam ostatnio na zakupach i nie ma nic po szafkach.- oznajmiła.
- Lepiej ja pójdę a Ty poszukaj czegoś w telewizji.- stwierdziłam, że to będzie lepsze rozwiązanie. Martwię się o nią i nie chcę aby coś jej się stało jest dla mnie jak druga matka. Powoli wiązałam sznurówki od jednego buta akurat kiedy zaczynałam wiązanie drugiego do domu wszedł Leon i jego ojciec. Szybko zawiązałam drugą sznurówkę i stanęłam obok nich.
- Gdzie idziesz Violu?- zapytał szatyn.
- Do sklepu, kupić coś do jedzenia.- odparłam obojętnie.
- To pójdę z Tobą.- rzucił. Wiedziałam, że nie mam się z nim co sprzeczać, bo i tak wyszłoby na jego. Razem wyszliśmy z domu i szliśmy w milczeniu przez dobre dwie minuty dopóki chłopak nie postanowił się odezwać.
- Dalej jesteś na mnie zła o to co stało się rano?- pyta jakby z pretensjami.
- Zła to za dużo powiedziane. Po prostu chciałabym żebyś w czasie kiedy jest wolne spędził czas ze mną, albo przyjaciółmi, ale Tobie zależy na pieniądzach, dlatego wolisz pracować. Napracujesz się jeszcze w przyszłości, teraz jesteś młody i wykorzystaj to.- odpowiedziałam łagodnie.
- Myślałem, że jesteś na mnie zła za to, że zostawiłem Cię samą w sypialni.- popatrzyłam na niego. Drapał się po karku, na mojej twarzy pojawił się uśmiech, wyglądał wtedy tak bezradnie jakby nie wiedział co ma powiedzieć, albo co ma zrobić.
- Nie jestem zła nie zamartwiaj się tak, ale zawsze chciałabym się budzić przy Tobie. Jak narazie zdarzyło się to pierwszy raz.- spojrzał na mnie i uśmiechnął się na jego policzkach okazały się dołeczki, które są jego jedną z cech które uwielbiam.
Maj
Rodzice Leona tak jakby zabrali nas na weekend majowy do Miami. Muszę przyznać, że plaże są tutaj niesamowite. Dlatego razem z moim chłopakiem postanowiliśmy wykorzystać to i poszliśmy na plażę znajdującą się niedaleko hotelu. Gdy znaleźliśmy wolne miejsce rozłożyliśmy swoje ręczniki. Leon zaczął ściągać koszulkę, patrzenie na niego z dołu, kiedy słońce tak ładnie przyświecało na jego ciało było niesamowite, poczułam miły ucisk w podbrzuszu.
- Kochanie a ty masz zamiar siedzieć w tej koszulce i shortach?
- Tak.- szybko odpowiedziałam.
- Dlaczego?- zapytał i usiadł obok mnie.
- Bo... Nie weźmiesz to za idiotyczne.- spojrzałam w jego oczy, które prosiły abym mówiła dalej.- Wstydzę się tej blizny na brzuchu.- dodałam szeptem. Szatyn się zaśmiał.
- Violu nie przejmuj się innymi ludźmi. Masz piękne ciało ja osobiście uwielbiam na nie patrzyć. A jeżeli innym będzie przeszkadzałą Twoja blizna to sobie z nim pogadam.- pocałował mnie w policzek.- Ściągaj te ubrania.- posłałam mu uśmiech
Wygrzewam się na plaży, a mój chłopak poszedł po picie dla nad, ale coś długo nie wraca. Wstałam z ręcznika i poszłam w kierunku małego baru z napojami. Zauważyłam, że szatyn rozmawia z jakąś dziewczyną.W środku powoli zaczęłam się gotować, ale kiedy zobaczyłam, jak dobrze się dogadują to nie wytrzymałam i podeszłam do nich.
- Leon miałeś przynieść coś o picia, ale minęło dziesięć minut a ty sobie siedzisz i rozmawiasz.- zwróciłam się do Verdasa.
- Violu przepraszam tutaj masz picie.- podał mi butelkę. Miał coś jeszcze mówić chyba chciał nas sobie przedstawić, ale zanim zdążył odpowiedzieć odeszłam po prostu od nich. Wróciłam do miejsca, na którym wcześniej spoczywałam. Usiadłam na ręczniku, wzięłam łyk już ciepłej wody. Rozejrzałam się dokoła, po czym położyłam się z powrotem. Postanowiłam nie myśleć teraz nad Leonem. Udam, że tego nie widziałam i nie jestem zazdrosna. Po kilku minut poczułam jak ktoś mnie unosi. Otworzyłam oczy i zobaczyłam szatyna.
- Violu nie musisz być zazdrosna.- mówił idąc w stronę morza.
- Nie jestem możesz przecież rozmawiać z kim chcesz.- odparłam beznamiętnie.- Chcesz mnie teraz wrzucić do wody za to, że nie przyznałam Ci racji?- zapytałam.
- Tak. Właśnie tak.
- Fajnie właśnie miałam iść popływać, ale dziękuję za pomoc. Sama pewnie bym sobie nie poradziła.- powiedziałam ze sztucznym uśmiechem. Zuważyłam, że chłopak wszedł do wody.
- Wiesz, że możesz się przyznać i zostaniesz sucha?- dopytywał.
- Ale ja nie jestem zazdrosna przyzwycziłam się do tego jak dziewczyny reagują na Ciebie.- odparłam. Poczułam, że wrzuca mnie do wody.- Też Cię kocham Leoś.- krzyknęłam po wynurzeniu i się zaśmiałam. Podpłynął do mnie przyciągnął do siebie i musnął moje usta swoimi.
Czerwiec
- Leon wszystko będzie dobrze.- próbowałam pocieszyć chłopaka. Siedzimy w szpitalu tylko tym razem czekamy na jakieś wieści o Veronice, tak właśnie rodzi.
- Violu, ale jeżeli coś pójdzie nie tak to co wtedy...
- Myśl pozytywnie.- przerwałam mu i usiadłam obok niego. Leon wyprostował się i spojrzał na mnie posłałam mu uśmiech, który odwzajemnił.Wstał z miejsca i szybko przeszłam na kolana Verdasa. Objęłam jego szyję ręakmi.- Zobaczysz będziesz miał siostrzyczkę lub braciszka.- wyszeptałam mu do ucha. Pocałował mnie w policzek. Objął mnie swoimi umięśnionymi ramionami. Było mi bardzo wygodnie w tym uścisku. Czy można być jeszcze bardziej szczęśliwym.
- Jak zamierzacie go nazwać?- zapytał Leon trzymając na rękach małego chłopczyka, który słodko spał. Na początku bał się, ale ostatecznie odważył się.
- Zdecydowaliśmy się na Ricardo.- odpowiedziała. Moje spojrzenie przenosi się z państwa Verdas na Leona trzymającego na rękach małego chłopczyka.
- Ricardo Verdas.- stwierdza Leon patrząc na dziecko.- Pasuje.- dodał z uśmiechem.
~*~
- Nie mam pojęcia.- odpowiada zakłopotany.- Liczyłem na to, że się tutaj zjawisz i mi pomożesz. Mam jakieś zdolności telepatyczne?
- Nie. Miałeś się opiekować Małym a zamiast tego siedzisz obok kołyski i rozglądasz się nerwowo po pokoju, a płacz było słychać w całym domu, więc się nie dziw, że przyszedłam i nie masz zdolności telepatycznych.- mówię podchodząc do kołyski, w której leży dziecko. Biorę je na ręce i powoli chodzę z nim po pokoiku nucąc jakąś melodię.
- Zgaduję, że myślisz teraz o tym jak fajnie by było znowu się ze mną kochać.- powiedział pewny siebie i oparł się o krzesło.
- Niestety zasmucę Cię, bo nie myślę o tym, ale może pomyślę wieczorem.- zaśmiał się. Ricardo powoli się uspokajał, gdy zauważyłam, że zasypia odłożyłam go delikatnie z powrotem do małego łóżeczka.
- Ale sprawiedliwość rodzice wyjechali na weekend, a nam zostawili Riro.- popatrzyłam na niego z rozbawieniem.
- Riro?- dopytywałam, bo nie wiem czy dobrze usłyszałam.
- Tak musiałem jakoś skrócić to imię, długo myślałem nad tym skrótem. Sam go wymyśliłem.- stanęłam obok kołyski i patrzyłam jak chłopczyk już śpi. Wygląda strasznie słodko. Nagle czuję, że Leoś całuje mnie w szyję. Przymykam oczy i przygryzam dolną wagę. Uwielbiam gdy tak robi.
- Przyznaj się o czym myślałaś od momentu kiedy wstałaś.- powiedział to takim tonem głosu, że jakby nie to, że mnie obejmuje pewnie upadłabym, bo czuję jakby moje nogi były z waty. Jesteśmy razem już prawie rok, a moje uczucia względem niego są niezmienne, raczej nie zamierzam ich zmieniać, bo właśnie dzięki chłopakowi, który stoi właśnie za mną i obdarowywuje moją szyję soczystymi pocałunkami czuję się szczęśliwa.
Nagle wracam do rzeczywistości te wspomnienia bardzo dużo dla mnie znaczą, każda chwila nawet ta najmniejsza spędzona z rodziną, przyjaciółmi i Leonem są najważniejsze. Pamiętam ognisko, na którym zjechała się cała rodzina. Pamiętam tydzień spędzony we Włoszech. Pamiętam każdą chwilę. Może czasami zdarzy mi się zapomnieć co mniej ważnego, ale te najważniejsze urywki z mojego życia pamiętam idealnie.
Podnoszę głowę, aby móc patrzyć mojemu chłopakowi w oczy
- Kocham Cię- wyznaję
- Ja Ciebie też.
- Fajnie by było gdybyśmy byli razem już na zawsze- zbliżyłam swoją twarz do jego. Jeszcze przed pocałowaniem go posłałam mu szczery uśmiech który odwzajemnił. Pocałowałam go a on oczywiście oddał pocałunek.
~*~*~*~*~*~
Jest rozdział 55 xp
Już myślałam, że się dzisiaj nie wyrobię, ale jednak mi się udało :> specjalnie dla Was.
Zdaję sobie sprawę z tego, że ten rozdział nie jest rewelacyjny, ale cóż na nic lepszego nie miałam weny.
Ale opinię zostawim Wam <333
Oczywiście dziękuję za wszystki komentarze pod poprzednim rozdziałem, za to, ze poświęcacie swój czas <333
W niedzielę pojawi się rozdział 56 jeżeli pod tym postem znajdę najmniej 26 komentarzy
Do następnego :*
Supcio :) Słodki rozdział :D Riro XD serio ? twórczość Leona Verdasa mnie pobiła :D
OdpowiedzUsuńCzekam na nowy rozdział ♥ POZDRAWIAM ! Agata :D
Super rozdziale :-)
OdpowiedzUsuńSuper,super,super ! Czekam na nexta <333
OdpowiedzUsuńBoski !!!
OdpowiedzUsuńCudowny !!!
Tak słodko !!
Czekam na next !! ~ Julka ♥
starajmy się o następny
OdpowiedzUsuńZajebisty rozdział
OdpowiedzUsuńJeszcze 20 kom i next :)
OdpowiedzUsuńBoski !! ♥♥♥
OdpowiedzUsuńCzekam na next !! ;***
Zajmuję <3
OdpowiedzUsuńCudowny !
OdpowiedzUsuńWiesz już pewnie o tym że rozdział ja zawsze boski ! Tyle cudownych wspomnien ;) Leoś taki opiekuńczy dla Vilu *-*Slub Angie. Leonowi urodził się braciszek i jaki szczęśliwy ;3 Jakie zrobnienie wymyślone przez Leona :D I na kobiec taka szczęśliwa Leonetta ;* Boże jak to zlecił już 55 rozdział za nami xD Czekam na kolejny ;***
Kocham Cię <333
Wspaniałe <3
OdpowiedzUsuńLeoś ma brata ^^
Czekam na kolejny :3
Boski !!
OdpowiedzUsuńLeoś ma brata :D
Angie wzięła ślub :)
Czekam na next <3
Happy End rozdziału!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział :)))
OdpowiedzUsuńMasz ogromny talent do pisania :>
Tyle się wydarzyło w tym rozdziale :)
Życzę udanego weekendu i odpoczynku przede wszystkim
Geniastyczny! ♥
OdpowiedzUsuńJak każdy ♥ Nie mam zbytnio czasu, bo nie długo do szkoły, tak w sobotę ._. Jest spotkanie absolwentów i muszę się tam pojawić :/ Z racji, że występuuję :<
Nie ważnee... XD :*
Co do rozdziału:
Leonetta aww *.* ♥ Kocham! :D
Przyspieszyłaś czaas! <3 Śluub Angie i Paula :33 ♥
Mały Riro! :D ♥ . ♥ Szlodziak :D Z penością :D
Czekam na next :3 Pozdrawiam ;****
x
Najlepszy :)
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się ten rozdział < 33
OdpowiedzUsuńLeon wymyślał zdrobnienie *.*
super :-*
OdpowiedzUsuńSuper rozdział
OdpowiedzUsuńSuper *.*
OdpowiedzUsuńsuperowy rozdział
OdpowiedzUsuńBoski rozdział:>
OdpowiedzUsuńBym nie wpadła na pomysł, żeby zrobić pół roku w jednym rozdziale
Mam nadzieję, że jak skończysz pisać to opowiadanie to zaczniesz nowe
A i mam nadzieje, że nie obrazisz się jak zareklamuję się
więc tak zapraszam ciebie Ewelinko i wszystkich chętnych do czytania mojego bloga
oto link do niego
http://przypadekczyprzeznaczenie-leonetta.blogspot.com/
Lucyy
Suuuper! ;)
OdpowiedzUsuńPiękny rozdział! Wiem, że wcale nie komentuję, ale czytam Twój blog od początku, kocham go! :D
OdpowiedzUsuńA właśnie, chciałabym jeszcze dodać, że to Riro strasznie mnie rozbawiło :D Skrót od Ricardo to raczej bardziej mi pasuje Rico, no ale to Leon Verdas, więc nie mam pytań:)
OdpowiedzUsuńPrzepiękny rozdzialik
OdpowiedzUsuńBoski ♥
OdpowiedzUsuńRiro ? xD
Prędzej Rico, no ale jednak Leon to Leon xd
Jego nie ogarniesz xd
Leonetta taka sweet <3
Czekam na next ♥♥♥
Pzdr, Liv ;***
PS Mój kom to 27 ^^ Więc jutro rozdział ma być :D
Cudny! Boski! Wspaniały! <333
OdpowiedzUsuńLeoś ma braciszka ^^
I myśli z Violą tylko jednym ^^
Jezu! Ogólnie Leonetta taka słodka *o*
Rozdział mega, hiper, super i naj, naj, naj! <333
Nie wierzę, że to będzie już koniec ;c ;(
Ta historia była wspaniała i będę za nią tęsknić ;c ;(
Mam nadzieję, że będzie tu następna <333
Póki co czekam na nexcika ;*
Buziaki ;*
Katarina
Jejku nie moge uwierzyc w to że zaraz koniec tej historii. Jest to najlepszy blog jaki czytam, ta historia jest cudowna szkoda że już kończysz. Rozdział jak zwykle cudowny i ta romantyczność Leosia. Już na zawsze. :") <3
OdpowiedzUsuńJa nie moge ten rozdzial a tak ogulem blog znalazlam dzisaj i przeczytalam caly
OdpowiedzUsuń