Gdy tylko znajduję wolną chwilę wieczorem włączam niewielki telewizor w pokoju. Siadam na kanapie i zajadam się kanapkami oczywiście z nutellą. Powoli przeskakuję pilotem po programach, ale nie ma nic ciekawego zresztą ja zawsze. Kiedy nie mam czasu to zawsze leci coś dobrego, ale jak nic nie robię to świeci pustaki i nudami. Nagle zaciekawia mnie jeden program zawierający wiadomości. Widzę napis "Jak się bawią studenci Harvardu?". Odłożyłam pilot. Miałam nadzieję, że może zobaczę gdzieś tam mojego chłopaka. Kontakt między nami się osłabił, bardzo, ale jakoś się jeszcze kontaktujemy. Jeden z chłopaków stojących przy wejściu z jakąś blondynką, bardzo przypomina mi Verdasa. Wytężam swój wzrok, szatyn się odwraca. Tak to mój Leon. Uśmiech momentalnie pojawia się na mojej twarzy, ale znika kiedy widzę, że on całuje się z tą blondynką, nie słucham prezenterki, która coś tam mówi, tylko oglądam scenę, która ma miejsce pewnie kilka metrów od niej. Odrywają się i idą gdzieś śmiejąc się. kobieta idzie w ich kierunku i zadaje im pytanie jak podoba im się impreza. Widzę, że Leon jest mocno pijany, krzyczy, że jest zajebiście, a później, że ta blondynka, Shelly jest najlepsza w łóżku pod słońcem. Zabolały mnie te słowa i widok ich razem i to jak się całowali. Nawet nie zauwarzyłam kiedy z moich oczu zaczęły płynąć łzy. Ostatni raz płakałam na lotnisku żegnając się z Leonem, minęło zaledwie pięć miesięcy. Pięć miesięcy związku na odległość, wiedziałam, że prędzej czy później tak to się skończy. Pewnie jutro jak się obudzi w łóżku z tą dziewczyną to się zdziwi, albo przyjmie to normalnie. Jakby mnie kochał tak bardzo jak zapewniał to nie zobaczyłabym go w tej telewizji, co najwyżej rozmawiającego z kimś, ale nie całującego się z inną dziewczyną. Patrzę na swój telefon, odblokowywuję go i wchodzę w wiadomości, odczytuję sms'a, który szatyn wysłał mi dzisiaj rano "Kocham Cię i bardzo za Tobą tęsknię". Boli...
Wracam do Denver nie mogę uwierzyć w to co się wydarzyło. Wiedziałam o jej chorobie, lekarze zapewniali, że rozwija się bardzo wolno i może uda im się jakoś zapobiec, ale takiego obrotu spraw się nie spodziewałam. Pamiętam
jak byłam tam jeszcze pod koniec stycznia i wszystko było w pożądku. A
teraz ona nie żyje. Nie ma jej z nami. Kobieta, którą traktowałam jak
drugą matkę, zmarła. Gdy tyko się o tym dowiedziałam pierwsze co
zrobiłam to zarezerwowałam lot. To, że nie jestem z Leonem już od czterech lat nie oznacza, że nie utrzymywałam kontaktu z jego rodziną. Nie raz wracałam do Denver, ale na szczęście ani razu nie spotkałam tam Leona. Wiem, że teraz jego obecność będzie nieunkniona.Nie chcę go widzieć wszystko co mieliśmy sobie do powiedzenia, powiedzieliśmy. Po Verdasie oczywiście był jeszcze nie jeden, ale to już nie było to samo.
Fran wróciła już rok temu, ale ja zostałam. Spodobało mi się życie tam, ale czuję coraz większą tęsknotę za znajomymi, przyjaciółmi i rodziną. Za tydzień muszę wracać z powrotem do Kalifornii, mam tam przecież chłopaka, który nie mógł ze mną lecieć. Oczywiście nie mam mu tego za złe. Rozumeim ma pracę, ale było by odrobinę raźniej.
~*~
To jest to samo lotnisko nic się nie zmieniło, ale przecież jakby zliczyć te wszystkie podróże jakie przebyłam na pewno trochę by tego wyszło. Przy wyjściu ma czekać na mnie Fran z swoim chłopakiem, którym jest Diego. Przyjaciółka opowiadała mi, że ich związek rozpoczął się po tym jak dziewczyna wróciła. Zazdroszczę jej. Podobno dobrze im się układa, cieszę się ich szczęściem. Drzwi się rozsuwają wychodzę na zewnątrz, rozglądam się dookoła, widzę dwójkę zakochanych stojący opartych o samochód. Podchodzę do nich ciągnąc za sobą małą walizeczkę. Gdy tylko Włoszka mnie zauważa podbiega do mnie i mocno tuli, oddaję uścisk. Brakowało mi jej. Później witam się jeszcze z Diego, który naprawdę bardzo się zmienił, to chyba dzięki Fran.
Kiedy jesteśmy już w drodze do domu Angie i Paula, niedawno wprowadzili się do większego domu, a nie chcę wynajmować pokoju w hotelu, wolę tam czas spędzić z nimi i ich małą dwuletnią córeczką.
- Violu dalej jesteś z Spencer'em?- zapytała po raz kolejny przyjaciółka. Westchnęłam zrezygnowana.
- Nie zerwaliśmy dwa miesiące temu, teraz jestem z Peterem, Diego wie o którego Petera mi chodzi. Do tego Fran mówiłam Ci o tym, że z nim zerwałam.- odparłam z uśmiechem nie odrywając wzroku od telefonu. Czekam na wiadomość od mężczyzny, z którym jestem w związku.
- Violu myślisz, że zapamiętam imiona wszystkich Twoich byłych?- zaśmiałąm się.
- Jesteś z tym Peterem, który chodził z nami do klasy? Skąd on się tam wziął?- pytał z niedowierzaniem. Jak dobrze pamiętam Diego i Peter nie przepadali za sobą, to mało powiedziane nienawidzili się.
- Spotkaliśmy się w kawiarni. Piłam sobie kawę, dosiadł się do mnie i rozmawialiśmy ze sobą. Po jakimś czasie zaczęliśmy ze sobą chodzić.- uśmiech na mojej twarzy się powiększył na wspomnienie tamtego dnia. Podniosłam swój wzrok rozejrzałam się dookoła, aby zobaczyć jak daleko jesteśmy.
- Kontaktowałaś się z Leonem od czasu waszego zerwania?- zapytała nagle Fran.
- Nie wyrzuciłam go sobie z głowy ostatni raz widzieliśmy się w święta cztery lata temu, a rozmawiałam ostatni raz gdy z nim zrywałam.
- Jaki zbieg okoliczności, że ani razu od zerwania nie spotkaliście się kiedy na przykład przyjechałaś tam na dwa dni, a on przyjechał tam dzień po twoim wyjeździe. Niesamowite.
- Najwidoczniej los chciał abyśmy się mijali.
- Ale wiesz, że zobaczysz go na pogrzebie Veronici.
- Wiem, ale nie mam zamiaru o nim myśleć. Za dużo przez niego cierpiałam. Nie wytłumacza go fakt, że był wtedy pijany.- posmutniałam na wspomnienie o tym co zobaczyłam wtedy w telewizji. Zauważyłam, że dostałam sms'a. Szybko go odczytałam był od Petera napisał, że tęskni za mną i kocha. Powinnam się cieszyć, ale nie odczuwam żadnej reakcji, zazwyczaj gdy napisał mi, że mnie kocha czułam motyle w brzuchu, a teraz nic. Jedno wielkie nic. Tak jakby wszystkie uczucia nagle pękły jak bańka mydlana. Czasami nie rozumiem swojego serca. Czuję, że nie zasługuje na Petera on jest prawie idealny, każda dziewczyna marzy tym aby on do niej podszedł i rzucił jakiś głupi tekst. A ja czuję się znowu jak głupia nastolatka, której głupie serce nie wie co robi.
Stoję przed drzwiami do domu państwa Verdas. Nagle cała drżę. Mam nadzieję, że tym razem też minę się z Leonem nie chcę go spotkać. Od razu po wypakowaniu się i krótkiej rozmowie z Angie przyjechałam tutaj. Muszę porozmawiać z Erykiem nawet wtedy kiedy ryzykuję spotkaniem z szatynem. Dzwonię do drzwi. Nie wiem ile czekam kilka sekund, minut, czy godzin. Usłyszałam jak ktoś podbiega do drzwi to pewnie Rico. Uśmiecham się pod nosem a moje serce przyśpiesza swój rytm. Nagle drzwi otwiera mi pięcioletni chłopczyk. Uśmiecha się do mnie.
- Cześć Rico jest tatuś?- zapytałam łagodnym głosem, a na mojej twarzy poajwił się uśmiech. Tęskniłam za tym dziecięcym uśmiechem Rico.
- Tatuś gdzieś pojechał, ale jest...
- Riro kto przyszedł!- usłyszałam ten głos, ten melodyjny i dojrzały już głos. Wystraszyłam się słysząc, że idzie po schodach.
- Violu coś się stało?- zapytał tym swoim słodkim głosem chłopczyk,mój uśmiech zmienił się momentalnie w wymuszony.
- Nie, nic. Muszę już iść.- powiedziałam szybko i pobiegłam w stronę bramki. Usłyszałam za sobą krzyk Leona, ale nie odwracałam się tylko biegłam jak najszybciej przed siebie. Będąc już w odpowiedniej odległości zatrzymałam się i dalszą drogę pokonałam idąc spacerkiem dawno nie szłam tą drogą, dużo się zmieniło. A w tym wszystkim ja stałam się kobietą, która nie ma serca. Dawniej kochałam z całego serca teraz nie czuję nic. Nie czuję miłości, nie czuję pożądania, ale nie chcę być sama. Kiedy była ze mną Fran nie odczuwałam samotności, ale kiedy wyjechała na niczym nie mogłam się skupić, czułam się smutna i sama, dlatego zaczęłam się spotykać z innymi chłopakami. Gdy moja przyjaciółka mieszkała jeszcze ze mną w słonecznej Kalifornii umawiałam się z chłopakami, ale sporadycznie. Wolny czas spędzałyśmy razem ucząc się, albo oglądając telewizje i plotkując, a gdy już wyjechała nudziło mi się. To znaczy, że jestem z Peterem, z nudów? Bo chciałam zaspokoić swoją samotność?
- Na prawdę bardzo mi przykro. Sama jestem tym wszystkim wstrząśnięta i nadal do mnie to nie dociera.- powiedziałam po raz kolejny. Naprawdę widzę, że przeżywa utratę Veronici.
- Violu dziękuję, że przyleciałaś specjalnie na jej pogrzeb. To co zrobił Leon, brak mi słów na niego. Wstyd mi za niego. Wypuścił z rąk taki skarb jakim jesteś ty.- odparł, posłałam mu uśmiech.
- Przyleciałam, bo Veronica była dla mnie jak druga matka. Jest jak rodzina, a rodziny nie zostawia się.- odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- A jak Ci się powodzi w życiu?- zapytał i wziął łyk kawy. Obecnie siedzę z Erykiem u niego w domu. Chciałam go odwiedzić i wesprzeć. Na moje szczęście Leon poszedł z Rico na plac zabaw i wraca najwcześniej za pół godziny, więc nie mam dużo czasu.
- Dobrze, jeżeli mam być szczera to mogło być lepiej, ale na to jak jest nie mogę narzekać.- westchnęła i zjadłam kolejne ciastko, już nawet nie przejmuję się swoją figurą powinnam zacząć biegać lub coś w tym stylu, ale jestem za dużym leniem i mi się nie chce
- Jestem pewien, że jeszcze znajdziesz sobie kogoś odpowiedniego. Już nie mówię tutaj o Leonie, bo on stracił swoją szansę.
- Chętnie bym z Tobą jeszcze porozmawiała, ale muszę się już zbierać do domu.- mówię nagle patrząc na zegarek znajdujący się na mojej ręce. Powoli wstaję z krzesła.
- Nie chcesz spotkać się z Leonem?- zapytał.
- Tak, nie chodzi mi o to, że nie chcę go widzieć, ale po prostu nie chcę z nim rozmawiać.- odparłam biorąc torebkę do ręki.
- Rozumiem, ale wiesz, że nieuniknione będzie spotkanie z nim jutro?- znowu zapytał.
- Wiem. Narazie muszę już iść. Do widzenia.- pożeganąłm się z mężczyzną i wyszłam z jego posesji. Cieszę się, że nie spotkałam Leona.
Powoli wysiadam z samochodu. Rozglądam się dookoła. Widzę ludzi przyodzianych w czarne ubrania. Sama jestem ubrana na czarno. Wyciągam telefon sprawdzając czy Peter nic mi nie napisał, niestety nic. Wyłączyłam urządzenie i wrzuciłam je z powrotem do małej kopertówki. Powoli kieruję się ku wejściu na cmentarz, nagle nogi odmawiają mi posłuszeńśtwa. Zauważam nie daleko siebie już nie chłopaka ale mężczyznę. Stoi przy wejściu oparty o ścianę. Ma okulary przeciw słoneczne, ubrany jest w garnitur, pamiętam, że uwielbiałam, nadal uwielniam go oglądać w garniturze wygląda wtedy tak seksownie. Jego włosy są idealnie ułożone jak zawsze, panuje w nich idealny nie ład. Czuję ucisk w podbrzuszu, którego nie byłam w stanie czuć przez te kilka lat. Jest smutny, nawet bardzo. Cholera wyprzystojniał. Przeczesał dłonią włosy, a ja omal nie zemdlałam. Powoli stawiałam kroki, a by móc w końcu wejść na teren cmenatarza, dzieliła nas coraz mniejsza odległość, a mi robiło się coraz duszniej. Nogi miałam dosłownie jak z waty. Nagle poczułam na sobie jego wzrok. Zrobiło mi się gorąco. Próbowałam to ukryć. Jak gdyby nigdy nic weszłam przez dużą bramę.. Usiadłam w jednej z ławeczek. Czy to możliwe, że tylko on potrafi wywołać we mnie takie emocje? Tak krótki moment a czułam więcej emocji niż przez miesiąc z Peterem.
Wycieram kolejną łzę spływającą po moim policzku. Tak płaczę. Widok trumny z ciałem Veronici wkładanym do grobu, nie wytrzymałam. Podobnie jak większość zgromadzonych. Angie nie potrafiła sobie poradzić z łzami jeszcze przed pogrzebem a co dopiero teraz się z nią dzieje. Szkoda mi Rico, który w tak młodym wieku stracił jednego z rodziców to musi być cios w serce nie tylko dla niego, ale też dla Eryka, który stracił swoją jedyną i niepowtarzalną miłość. Usiadłam na jednej z ławek w parku, nie widziałam nic przez te głupie łzy. Czuję się taka słaba. Znowu. Ostatni raz płakałam po zerwaniu z Leonem, później nie wylałam ani łzy przez nikogo. No chyba że szczęścia, ale to też zdarzało się rzadko. Świadomość tego, że jej już nie ma jest na tyle przygnębiająca, że trudno mi się z tym wszystkim pogodzić. Wytarłam chusteczką łzy spływające po moim policzku. Drżącymi rękami wyciągłam z torebeczki telefon i włączyłam go. Może uda mi się porozmawiać z Peterem, może uda mu się mnie choć trochę pocieszyć. Gdy wszystko się załadowało, próbowałam się połączyć z mężczyzną, ale nie odbierał. Ani za pierwszym razem, ani za drugi, ani za trzecim, ani za czwartym. Po dziesiątym razie dała, sobie spokój. Myślałam, że odbierze i zapyta co u mnie, a ja mu się wyżalę z tego wszystkiego, a on mi odpowie, że niedługo tam wrócę do niego i mnie mocno przytuli. Ale zamiast tego nie mam nic. Kolejna porcja łez. Usłyszałam, że ktoś siada na drugim końcu ławki. Nie podnosiłam głowy.
- Dlaczego życie jest takie głupie. Mężczyzna, którego kochałam mnie zdradził, ten z którym teraz jestem w ogóle się nie odzywa nie daje znaku życia. Na dodatek złego zmarła jedna z najważniejszych osób w moim życiu. Następnym razem zanim tutaj przyjadę powinnam pomyśleć dwa razy nad wszystkim. Czuję, że powoli nie daję rady nad tym wszystkim zapanować. Jestem słaba.- wyznałam sama do siebie szeptem. Poczułam przyjemne uczucie ulgi. Nagle poczułam na ramieniu dłoń, jego dłoń.
- Nie jesteś słaba.- powiedział. Szybko wstałam z ławki. Zauważyłam, że nie ma okularów. Jego oczy były całe czerwone musiał dużo o płakać. No tak czego się spodziewałam przecież to była najważniejsza osoba w jego życiu.- Violetta.- nagle zdaję sobie sprawę, że moje imię wypowiadane z jego ust brzmi wręcz bajecznie.- Ja wiem, że wszystko spieprzyłem...
- Spieprzyłeś wszystko. Spieprzyłeś dobrze powiedziałeś. Zgadzam się z Tobą. Nie będę nic więcej mówiła, bo to co miałam Ci do powiedzenia powiedziałam.
- Ale przecież zostajesz w Denver, ja też moglibyśmy zacząć od nowa od przyjaźni.
- Ja tutaj nie zostaję. Przyleciałam na pogrzeb pojutrze mam samolot i już mnie tutaj nie będzie, ale zawsze możesz sobie sprowadzić dziewczynę najlepszą w łóżku pod słońcem.
- Byłem pijany.
- To Cię nie usprawiedliwia.- wysyczałam przez zęby. Popatrzyłam mu chwilę w oczy i odeszłam. Odwróciłam się na chwilę dalej siedział na ławeczce tylko ty, razem twarz miał schowaną w dłoniach.
*Leon*
Jestem idiotą. Wszyscy wokoło mi to mówią przyjaciele, tata, Riro, nawet on. Popełniłem w życiu wiele błędów, ale ten jest chyba największym. Tak opiłem się nie wiedziałem co robię. Przespałem się z nią, a później przeczytałem sms'a od Violetty idealnie pamiętam jego treść, czytałem go przez kilka godzin pod rząd, ten sam jednej, i ten sam w kółko ten sam tekst "Myślałam, że mnie kochasz. Byłam naprawę naiwna. Nie spodziewałam się tego po tobie. Na pewno już się obudziłeś i czytasz tego sms'a którego celem jest zerwanie z Tobą. To koniec. Jeżeli nie wiesz dlaczego to robię, zadzwoń chętnie Ci odpowiem, ale jeżeli już wszytsko sobie uświadomiłeś nie dzwoń do mnie i nie pisz."
Nie zadzwoniłem przecież dobrze wiem co zrobiłem i bardzo tego żałuję.
Nagle usłyszałem dzwonek telefonu. Spojrzałem na bok, zobaczyłem telefon chyba Violetty. Wziąłem go do rąk spojrzałem na wyświetlacz. Peter <3. Odebrałem.
- Cześć Violu przepraszam, że nie odebrałem, ale miałem ważne spotkanie. Jak tam pogrzeb?- na mojej twarzy pojawił się chytry uśmiech.
- Przeszkadzasz nam w gorącym seksie.- odpowiedziałem.
- Dobrze wiedzieć. Gdzie jest Violetta chcę z nią porozmawiać.
- Leży obok spełniona, nie jest w stanie rozmawiać. Jeszcze przez ten czas nieświadomości mogła by z Tobą zerwać. Mówiła, że lepszego seksu w życiu nie uprawiała jeszcze z nikim. Ona chyba chce więcej, dlatego przepraszam, ale kończę.
- Ej. Nie...- przerwałem rozłączając się. Zaśmiałem się pod nosem. Tak łatwo kogoś wprowadzić w głupi błąd. Jeżeli takie coś zrobiła ta dziewczyna dzwoniąc do Violi. To nie dziwię się jej, że ze mną zerwała. Jestem pewny, że on z nią zerwie, a ona wróci tutaj, wtedy będę mógł spróbować na nowo. Jeżeli chcę coś osiągnąć to dążę do celu, a teraz tym celem okazuje się być Violetta. Założyłem okulary z powrotem na nos. Ta piękna pogodna mnie dobija. Czuję, że źle zrobiłem, ale nic na to nie poradzę. Tęsknię za jej bliskością.
*Violetta*
Będąc przy wyjściu z parku zauważyłam, że nie mam przy sobie telefonu. Gdzie ja mogłam go zostawić. Musiał mi wylecieć jak wstawałam z ławeczki. Szybko tam wróciłam. Na moje nieszczęście on nadal tam siedział. Tylko teraz wydawał się jakoś taki weselszy. Podeszłam do ławeczki. Urządzenie znajdowało się w jego ręce. Westchnęłam i podczas wyciągania komórki z jego dłoni dotknęłam go, moje ciało przeszył dreszcz. Nie jestem pewna czy przyjemny. Patrzył na mnie, ale nic nie mówił. Odwróciłam się do od niego i powoli patrząc w telefon szłam w kierunku domu. Wybrałam numer Petera i zadzwoniłam do niego. Odebrał po dwóch sygnałach.
- Już skończyliście?- zapytał oschle.
- No tak pogrzeb się już skończył. Coś ty taki nie w humorze?
- Zapytaj swojego kochasia łóżkowego.- więcej nie musiałam słuchać.
Rozłączyłam się i znowu wróciłam do miejsca, w którym siedział Leon. Uderzyłam go z otwartej dłoni w twarz.
- Ała za co?- jedna strona mówiła mi uderz go jeszcze raz, druga rozpłacz się, a trzecia przytul się do niego. Jeszcze raz go uderzyłam.
- Jednak się nie zmieniłeś.- rzuciłam i uciekłam od niego.
Kiedy jesteśmy już w drodze do domu Angie i Paula, niedawno wprowadzili się do większego domu, a nie chcę wynajmować pokoju w hotelu, wolę tam czas spędzić z nimi i ich małą dwuletnią córeczką.
- Violu dalej jesteś z Spencer'em?- zapytała po raz kolejny przyjaciółka. Westchnęłam zrezygnowana.
- Nie zerwaliśmy dwa miesiące temu, teraz jestem z Peterem, Diego wie o którego Petera mi chodzi. Do tego Fran mówiłam Ci o tym, że z nim zerwałam.- odparłam z uśmiechem nie odrywając wzroku od telefonu. Czekam na wiadomość od mężczyzny, z którym jestem w związku.
- Violu myślisz, że zapamiętam imiona wszystkich Twoich byłych?- zaśmiałąm się.
- Jesteś z tym Peterem, który chodził z nami do klasy? Skąd on się tam wziął?- pytał z niedowierzaniem. Jak dobrze pamiętam Diego i Peter nie przepadali za sobą, to mało powiedziane nienawidzili się.
- Spotkaliśmy się w kawiarni. Piłam sobie kawę, dosiadł się do mnie i rozmawialiśmy ze sobą. Po jakimś czasie zaczęliśmy ze sobą chodzić.- uśmiech na mojej twarzy się powiększył na wspomnienie tamtego dnia. Podniosłam swój wzrok rozejrzałam się dookoła, aby zobaczyć jak daleko jesteśmy.
- Kontaktowałaś się z Leonem od czasu waszego zerwania?- zapytała nagle Fran.
- Nie wyrzuciłam go sobie z głowy ostatni raz widzieliśmy się w święta cztery lata temu, a rozmawiałam ostatni raz gdy z nim zrywałam.
- Jaki zbieg okoliczności, że ani razu od zerwania nie spotkaliście się kiedy na przykład przyjechałaś tam na dwa dni, a on przyjechał tam dzień po twoim wyjeździe. Niesamowite.
- Najwidoczniej los chciał abyśmy się mijali.
- Ale wiesz, że zobaczysz go na pogrzebie Veronici.
- Wiem, ale nie mam zamiaru o nim myśleć. Za dużo przez niego cierpiałam. Nie wytłumacza go fakt, że był wtedy pijany.- posmutniałam na wspomnienie o tym co zobaczyłam wtedy w telewizji. Zauważyłam, że dostałam sms'a. Szybko go odczytałam był od Petera napisał, że tęskni za mną i kocha. Powinnam się cieszyć, ale nie odczuwam żadnej reakcji, zazwyczaj gdy napisał mi, że mnie kocha czułam motyle w brzuchu, a teraz nic. Jedno wielkie nic. Tak jakby wszystkie uczucia nagle pękły jak bańka mydlana. Czasami nie rozumiem swojego serca. Czuję, że nie zasługuje na Petera on jest prawie idealny, każda dziewczyna marzy tym aby on do niej podszedł i rzucił jakiś głupi tekst. A ja czuję się znowu jak głupia nastolatka, której głupie serce nie wie co robi.
~*~
Rozpakowałam i chwilę porozmawiałam z Angie. Dawno się nie widziałyśmy jedynie przez rozmowy wideo. Brakowąło mi jej, Lucy, a nawet Paula. Tworzą razem taką szczęśliwą rozdzinę, której małym dodatkiem jestem ja. Postanowiłam iść do Eryka i z nim porozmawiać.
- Cześć Rico jest tatuś?- zapytałam łagodnym głosem, a na mojej twarzy poajwił się uśmiech. Tęskniłam za tym dziecięcym uśmiechem Rico.
- Tatuś gdzieś pojechał, ale jest...
- Riro kto przyszedł!- usłyszałam ten głos, ten melodyjny i dojrzały już głos. Wystraszyłam się słysząc, że idzie po schodach.
- Violu coś się stało?- zapytał tym swoim słodkim głosem chłopczyk,mój uśmiech zmienił się momentalnie w wymuszony.
- Nie, nic. Muszę już iść.- powiedziałam szybko i pobiegłam w stronę bramki. Usłyszałam za sobą krzyk Leona, ale nie odwracałam się tylko biegłam jak najszybciej przed siebie. Będąc już w odpowiedniej odległości zatrzymałam się i dalszą drogę pokonałam idąc spacerkiem dawno nie szłam tą drogą, dużo się zmieniło. A w tym wszystkim ja stałam się kobietą, która nie ma serca. Dawniej kochałam z całego serca teraz nie czuję nic. Nie czuję miłości, nie czuję pożądania, ale nie chcę być sama. Kiedy była ze mną Fran nie odczuwałam samotności, ale kiedy wyjechała na niczym nie mogłam się skupić, czułam się smutna i sama, dlatego zaczęłam się spotykać z innymi chłopakami. Gdy moja przyjaciółka mieszkała jeszcze ze mną w słonecznej Kalifornii umawiałam się z chłopakami, ale sporadycznie. Wolny czas spędzałyśmy razem ucząc się, albo oglądając telewizje i plotkując, a gdy już wyjechała nudziło mi się. To znaczy, że jestem z Peterem, z nudów? Bo chciałam zaspokoić swoją samotność?
~*~
- Violu dziękuję, że przyleciałaś specjalnie na jej pogrzeb. To co zrobił Leon, brak mi słów na niego. Wstyd mi za niego. Wypuścił z rąk taki skarb jakim jesteś ty.- odparł, posłałam mu uśmiech.
- Przyleciałam, bo Veronica była dla mnie jak druga matka. Jest jak rodzina, a rodziny nie zostawia się.- odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- A jak Ci się powodzi w życiu?- zapytał i wziął łyk kawy. Obecnie siedzę z Erykiem u niego w domu. Chciałam go odwiedzić i wesprzeć. Na moje szczęście Leon poszedł z Rico na plac zabaw i wraca najwcześniej za pół godziny, więc nie mam dużo czasu.
- Dobrze, jeżeli mam być szczera to mogło być lepiej, ale na to jak jest nie mogę narzekać.- westchnęła i zjadłam kolejne ciastko, już nawet nie przejmuję się swoją figurą powinnam zacząć biegać lub coś w tym stylu, ale jestem za dużym leniem i mi się nie chce
- Jestem pewien, że jeszcze znajdziesz sobie kogoś odpowiedniego. Już nie mówię tutaj o Leonie, bo on stracił swoją szansę.
- Chętnie bym z Tobą jeszcze porozmawiała, ale muszę się już zbierać do domu.- mówię nagle patrząc na zegarek znajdujący się na mojej ręce. Powoli wstaję z krzesła.
- Nie chcesz spotkać się z Leonem?- zapytał.
- Tak, nie chodzi mi o to, że nie chcę go widzieć, ale po prostu nie chcę z nim rozmawiać.- odparłam biorąc torebkę do ręki.
- Rozumiem, ale wiesz, że nieuniknione będzie spotkanie z nim jutro?- znowu zapytał.
- Wiem. Narazie muszę już iść. Do widzenia.- pożeganąłm się z mężczyzną i wyszłam z jego posesji. Cieszę się, że nie spotkałam Leona.
~*~
~*~
- Dlaczego życie jest takie głupie. Mężczyzna, którego kochałam mnie zdradził, ten z którym teraz jestem w ogóle się nie odzywa nie daje znaku życia. Na dodatek złego zmarła jedna z najważniejszych osób w moim życiu. Następnym razem zanim tutaj przyjadę powinnam pomyśleć dwa razy nad wszystkim. Czuję, że powoli nie daję rady nad tym wszystkim zapanować. Jestem słaba.- wyznałam sama do siebie szeptem. Poczułam przyjemne uczucie ulgi. Nagle poczułam na ramieniu dłoń, jego dłoń.
- Nie jesteś słaba.- powiedział. Szybko wstałam z ławki. Zauważyłam, że nie ma okularów. Jego oczy były całe czerwone musiał dużo o płakać. No tak czego się spodziewałam przecież to była najważniejsza osoba w jego życiu.- Violetta.- nagle zdaję sobie sprawę, że moje imię wypowiadane z jego ust brzmi wręcz bajecznie.- Ja wiem, że wszystko spieprzyłem...
- Spieprzyłeś wszystko. Spieprzyłeś dobrze powiedziałeś. Zgadzam się z Tobą. Nie będę nic więcej mówiła, bo to co miałam Ci do powiedzenia powiedziałam.
- Ale przecież zostajesz w Denver, ja też moglibyśmy zacząć od nowa od przyjaźni.
- Ja tutaj nie zostaję. Przyleciałam na pogrzeb pojutrze mam samolot i już mnie tutaj nie będzie, ale zawsze możesz sobie sprowadzić dziewczynę najlepszą w łóżku pod słońcem.
- Byłem pijany.
- To Cię nie usprawiedliwia.- wysyczałam przez zęby. Popatrzyłam mu chwilę w oczy i odeszłam. Odwróciłam się na chwilę dalej siedział na ławeczce tylko ty, razem twarz miał schowaną w dłoniach.
*Leon*
Jestem idiotą. Wszyscy wokoło mi to mówią przyjaciele, tata, Riro, nawet on. Popełniłem w życiu wiele błędów, ale ten jest chyba największym. Tak opiłem się nie wiedziałem co robię. Przespałem się z nią, a później przeczytałem sms'a od Violetty idealnie pamiętam jego treść, czytałem go przez kilka godzin pod rząd, ten sam jednej, i ten sam w kółko ten sam tekst "Myślałam, że mnie kochasz. Byłam naprawę naiwna. Nie spodziewałam się tego po tobie. Na pewno już się obudziłeś i czytasz tego sms'a którego celem jest zerwanie z Tobą. To koniec. Jeżeli nie wiesz dlaczego to robię, zadzwoń chętnie Ci odpowiem, ale jeżeli już wszytsko sobie uświadomiłeś nie dzwoń do mnie i nie pisz."
Nie zadzwoniłem przecież dobrze wiem co zrobiłem i bardzo tego żałuję.
Nagle usłyszałem dzwonek telefonu. Spojrzałem na bok, zobaczyłem telefon chyba Violetty. Wziąłem go do rąk spojrzałem na wyświetlacz. Peter <3. Odebrałem.
- Cześć Violu przepraszam, że nie odebrałem, ale miałem ważne spotkanie. Jak tam pogrzeb?- na mojej twarzy pojawił się chytry uśmiech.
- Przeszkadzasz nam w gorącym seksie.- odpowiedziałem.
- Dobrze wiedzieć. Gdzie jest Violetta chcę z nią porozmawiać.
- Leży obok spełniona, nie jest w stanie rozmawiać. Jeszcze przez ten czas nieświadomości mogła by z Tobą zerwać. Mówiła, że lepszego seksu w życiu nie uprawiała jeszcze z nikim. Ona chyba chce więcej, dlatego przepraszam, ale kończę.
- Ej. Nie...- przerwałem rozłączając się. Zaśmiałem się pod nosem. Tak łatwo kogoś wprowadzić w głupi błąd. Jeżeli takie coś zrobiła ta dziewczyna dzwoniąc do Violi. To nie dziwię się jej, że ze mną zerwała. Jestem pewny, że on z nią zerwie, a ona wróci tutaj, wtedy będę mógł spróbować na nowo. Jeżeli chcę coś osiągnąć to dążę do celu, a teraz tym celem okazuje się być Violetta. Założyłem okulary z powrotem na nos. Ta piękna pogodna mnie dobija. Czuję, że źle zrobiłem, ale nic na to nie poradzę. Tęsknię za jej bliskością.
*Violetta*
Będąc przy wyjściu z parku zauważyłam, że nie mam przy sobie telefonu. Gdzie ja mogłam go zostawić. Musiał mi wylecieć jak wstawałam z ławeczki. Szybko tam wróciłam. Na moje nieszczęście on nadal tam siedział. Tylko teraz wydawał się jakoś taki weselszy. Podeszłam do ławeczki. Urządzenie znajdowało się w jego ręce. Westchnęłam i podczas wyciągania komórki z jego dłoni dotknęłam go, moje ciało przeszył dreszcz. Nie jestem pewna czy przyjemny. Patrzył na mnie, ale nic nie mówił. Odwróciłam się do od niego i powoli patrząc w telefon szłam w kierunku domu. Wybrałam numer Petera i zadzwoniłam do niego. Odebrał po dwóch sygnałach.
- Już skończyliście?- zapytał oschle.
- No tak pogrzeb się już skończył. Coś ty taki nie w humorze?
- Zapytaj swojego kochasia łóżkowego.- więcej nie musiałam słuchać.
Rozłączyłam się i znowu wróciłam do miejsca, w którym siedział Leon. Uderzyłam go z otwartej dłoni w twarz.
- Ała za co?- jedna strona mówiła mi uderz go jeszcze raz, druga rozpłacz się, a trzecia przytul się do niego. Jeszcze raz go uderzyłam.
- Jednak się nie zmieniłeś.- rzuciłam i uciekłam od niego.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Tak oto prezentuje się rozdział 57 xpp
Już myślałam, że nie uda mi się go dzisiaj dodać, brat zepsuł mojego laptopa, na którym miałam zapisany ten rozdział. Musiałam go pisać od nowa na tablecie, ale jednak mi się udało <333
Mam nadzieję, że Wam się podoba. Czekam na Waszą opinię ^-^
ROZDZIAŁ 58 POJAWI SIĘ GDY ZNAJDĘ TUTAJ 25 KOMENTARZ <333
Dacie radę, Wierzę w Was i oczywiście jestem wdzieczna za wszystkie komentarze, bo dzięki temu mam większą chęć do pisania <333
Do następnego :*
zajęte :*
OdpowiedzUsuńMoje miejsce <3
OdpowiedzUsuńTak się cieszę, że kontynuujesz tą historię! ^^ <3
UsuńNormalnie jak na google+ zobaczyłam twój rozdział to ja taki pisk! XDD Nie mogłam się doczekać <3 Cały dzień spoglądałam czy przypadkiem nie dodałaś rozdziału ;)
No to zacznijmy od początku! :D
Jezu... Czemu Violka musiała oglądać tą głupią telewizję? Pewnie prędzej czy później i tak by zerwali... Ale! Przynajmniej byliby przyjaciółmi... A nie, że Violka uważa Verdasa za wroga ;<
Fakt... To, że był pijany nie usprawiedliwia go ;< Wręcz przeciwnie. Narąbał się jak jakiś żul i zaczął podrywać głupie blondi. -.- Brawo Verdasie! Brawo! Ty się puknij w ten twój pusty łeb!
Jezu... Veronica umarła? Jak? Po co? Dlaczego? No eeej!! Nieee!!! Biedny Rico :< I można pomyśleć, że może ją słabo pamiętać.... No, bo przecież ma 5 lat. Szkoda... Biedny. Verdasa tego starego i młodego też mi szkoda. Stracić swoją matkę (nie biologiczną, ale matkę) i żonę to takie bolesne jest ;<
uuuuuuuu... Violka miała wielu chłopaków? :D No, no... :D Wiesz, że to mi sie podoba? ^^ Nawet bardzo <3 Niech teraz Verdas sobie za nią polata <3
DIEGO I FRANCESCA!! :D Oł jea <3 Ja wiedziałam, że oni będą razem ♥ No wiedziałam! Po za tym... Jakby mogło być inaczej? ;)
Angie i ten jej mąż mają dziecko? ^^ To takie słodkie ♥ Viola ma przyszywane rodzeństwo ♥
Ej noo... Dlaczego Violka uciekła przed Leonem? I czemu od razu biegnie? Pogięło? Niech ta dziewczyna się leczy. Ja bym od razu pobiegła do jego pokoju i rzuciłabym się w jego ramiona *O* AAAAH!!
Biedny Eryk :<
A ta głupia znowu ucieka przed Leonem -.- Mądre! -.-
PŁAAAAACZĘĘĘ! Tak mi się smutno zrobiło jak czytałam o tym pogrzebie, że masakra no! to chyba jedna z najpiękniej opisanych scen i wgl. najpiękniejsza scena w historii tego bloga/opowiadania. Tak mnie tym urzekłaś :C Takie true ;< Boli...
Leoś płakał? Płaczę razem z nim ;C ♥
Moim zdaniem Violka w dzień pogrzebu nie powinna narzucać Leonowi tej zdrady. Wgl. nie powinna mu już jej narzucać. To jest... 4 lata później? No heloł! Ona już jest dorosłą dziewczyną, a nie jakąś nastolatką co jej hormony buzują. Myślę, że ona jeszcze tylko bardziej zepsuła humor Leonowi, a chłopak się już i tak nacierpiał. Powinna mu przebaczyć i się z nim zaprzyjaźnić. c: Niech ona się mnie posłucha ^^ W tak trudny dla nich dzień powinni się nawzajem wspierać, a nie jeszcze bardziej ranić. Fuck logic ;__;
Hahahahahha ;> Niecny plan Leosia ;>> Oj ty mój Verdasku <3 ♥ Ty mądry! Ty bardzo mądry! ;D Ahahahah <3
Dlaczego Viola go zbiła? :< Nie czaję! -.- PFF!
25 komów? Żaden problem ;)
Ja już chcę kolejny! Ciekawość mnie tak zżera, że chyba teraz nie zasnę, no! ;C Dzięki, wiesz?! XDD
JUŻ SIĘ NIE MOGĘ DOCZEKAĆ, DODAJ NASTĘPNY JAK NAJSZYBCIEJ <3
Ta co trochę się zapuściła się w komentowaniu i żałuje za wszelkie grzechy...
Julson
Aleś sie rozpisała :D jestem po twojej stronie z tym planem Leona:* ale co do zpoliczkowania Verdasa to jednak Viola dobrze zrobiła :D Niech sie stara , połazi za nią trochę to i ich miłość wzrośnie ;) No a co do Rozdziiału to genialny <3 Czekam na nexta :*
UsuńSuper rozdzial poplakalam sie jak czytalam czekam na nexta
OdpowiedzUsuńwowowowow jaka akcja ile się dzieje super
OdpowiedzUsuńWow....
OdpowiedzUsuńLeoś...Nie spodziewałam się ;;<
Ryczę ;(( Cóż mam napisać?
Śpieszę się na siatkówkę xd
Zapraszam do mnie
Wspaniałe <3
OdpowiedzUsuńSuper czeka mnożąc next Huhu
OdpowiedzUsuńWspaniale dodaj nie czekaj prosze zawsze masz duzo ludzie przecytaj i napisza a ja juz nie moge czekac dluzej taki zaje...
OdpowiedzUsuń:(
OdpowiedzUsuńbardzo sie ciesze, ze piszesz dalsza czesc tej historii <3
OdpowiedzUsuńAaaaaaaaaaaa
OdpowiedzUsuńNie moge uwierzyć!!!!!!
W co.... to nawet sama nie wiem...
Ale wiem jedno
Ten rozdział jest genialny!!!!!!!!
Boże takiego obrotu spraw to się nie spodziewałam
Naprawdę Ewelinko masz potenciał i olbrzymi talent
A i szeeeeroooko się uśmiechnęłam, gdy przeczytałam imię Córeczki Angie
Pozdrawiam i życzę duuuuuuuużo weny
Twoja i moja (XD)
Lucyy
Cudo !!
OdpowiedzUsuńLeoś ty chamie !!!
Jak mogłaś to zrobić ??!!
Czekam na next !! ~ Julka ♥
Zajmuje ♥
OdpowiedzUsuńBoski rozdział <3
UsuńPłaczę ;C
Veronica umarła ;C
Przykro ;C
Leon kretyn przespał się z tamtą pustą blondi ;/
Nie dziwię się Violi, że dała mu po pysku.
Mogła go uderzyć jeszcze mocniej.
I jeszcze zrobił tą akcję z telefonem.
Niech on się teraz stara!
Czekam na nexcik <3
Cudowny !
OdpowiedzUsuńNo to już wiemy czemu Leonetta się rozpadła :( Ten idiota opił się i ją zdradził. Stracił to co miał w życiu najważniejsze ;( Viola miała tylu chłopakow i nic a teraz jest ten Peter ciekawe czy jej wybaczy :) Veronica umarła szkoda mi jej rodziny ;( Leon ma cel a tym celem jest Violetta ;) Czekam na kolejny ;*
Pozdrawiam <333
Swietny... Czekam na kolejny....
OdpowiedzUsuńCudo!!! <3
OdpowiedzUsuńCzekam na next :***
Kocham kocham
OdpowiedzUsuńSwietne. Najlepszy rozdział w tym opowiadaniu. Nie, sory najlepszy rozdział jaki kiedykolwiek został napisany. Co mogę dodac? Nie wiem wiec czekam na next:D
OdpowiedzUsuńOooo jaki fajny <3
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńSuper rozdział
OdpowiedzUsuńTo jest suuuuuuuuuper <3
OdpowiedzUsuńPisz dalej masz Wielki talent
OdpowiedzUsuńJest meeeeeega!!! :D
OdpowiedzUsuńTzn nie do końca, bo niema Leonetty :c
Proszę, pogódź ich!!! Błagam :cc Proszęęęęę :c
Super rozdział! Jak zawsze pełen emocji ;c Szkoda że rozdzieliłaś Leonette ale jest ciekawie i fajnie że wena wróciła :) Czekan niecierpliwie na kolejny rozdział :) Buziaki :*
OdpowiedzUsuńLeon znowu spieprzył ... chwyciły mnie słowa Leona.. to że chce Violetty.Będzie o nią walczył.. cóż pozbył się już Petera XD w miłości i na wojnie wszystkie chwyty dozwolone XD ;D POZDRAWIAM ! ♥ Agata :D
OdpowiedzUsuńSuperr <3
OdpowiedzUsuńLeoś oberwał od Vilu XD
Leonetta <3
Rozdział smutny no ale przepraszam że z anonima ale pisze na szybko niech w następnym rozdziale Leon powie Violettcie że przynajmniej on cierpiał przez ten cały czas i nie miał żadnej dziewczyny a że ona miała kilku mam nadzieje że pomogłam i czekam na następny :) Klasa4a
OdpowiedzUsuńJest! Jest! Jest! ♥ Cudowna 57 ^^
OdpowiedzUsuńAaaaaaaaaaaaaa ♥ Kocham! Kocham! Kocham! ♥
Leon zdradził Violkę ;ccc
Viola jest z innymi z nudów? ;ccc
Veronica umarła ;ccc
I Leon oszukał Peter'a ;ccc
I potem idę do kościoła i mam takie wizje jak to dalej będzie ^^
Hahahaahaahahaha ;D Pro ;3
Rozdział naprawdę cudowny ♥
Masz wielki talent ;*
Czekam na nexcika niecierpliwie ♥
Buziaki ;*
Katarina
Cudo :*** czekam na next <3
OdpowiedzUsuńLeoś, nie... Jak mogłeś? I ten pogrzeb, jakie to smutaśne :(
OdpowiedzUsuńMoja Leonetta noooooo :(((((( Dlaczego? Dlaczego ty mi to robisz? Lubisz jak cierpię? Będę płakać XD
Hahahahaahah, ale Leoś załatwił Peter'a. Nieźle! hahaha XDD
Ale czekaj, czekaj... DIECESCA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Buahahahaha, tak, tak, tak. Jesteś wspaniała!
jejciu, kocham tego bloga. Piszesz wyśmienicie. Naucz mnie pisać tak, jak ty. Nie jestem przekonana do pierwszej osoby, mi to nie wychodzi, ale u ciebie? To czysta perfekcja, coś niezwykłego! Jesteś moim guru, rozumiesz?
Czekam z niecierpliwością na równie cudowny next!
Kocham <3
///Ari <3
Cudooo ☻☺
OdpowiedzUsuńZajebisty i powalający czekam na next
OdpowiedzUsuńSuper czekam na nastepny ciekawe co sie w nastepnym stani
OdpowiedzUsuńpiszesz super mam nadzieje ze nie dlugo dasz nastepny rozdzial
Arcydzieło <33
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz jak się cieszę, że kontynuujesz to opowiadanie.
Biedny Leóś.
Jego mama umarła.
Ja też jestem w szoku, że tej postaci już nie będzie.
Ona była ważną częścią tego opowiadania.
Ogólnie cały rozdział ma smutną atmosferę.
Jeszcze León zdradził Vilu.
I, że ja się pytam, jaki Peter.
Viola ma być z Leónem.
Na razie, to Diego i Fran są szczęśliwi z tego co tu przeczytałam.
A co u Fedemily?
Mam nadzieję, że w następnych rozdziałach pojawi się jakiś wątek z nimi.
Czekam na następny rozdział.
Świetny.! <3
OdpowiedzUsuńAle Leon jest chamski.! :(
Żle zrobił odbierając i mówiąc takie coś...
Biedna Violka ;c
Czekam na next.! :*
jej cudo <3 pogrzeb taki smutny, Leon się nie zmenił, Viola smutna. Super piszesz i czytam każdy rozdział. Czekam z niecierpliwością na next
OdpowiedzUsuńCudo *.*
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie - http://leonetta-violetta-y-leon.blogspot.com/ ; ))