niedziela, 9 sierpnia 2015

Rozdział XLIV "Zaufanie"



Podniosłem głowę z poduszki i natychmiast zakryłem oczy. Ranne słońce jest tak jasne, że aż boli. Delikatnie wyciągnąłem swoje ramie spod głowy Violetty i powoli wstałem z łóżka. Jakoś dałem radę dojechać do promu, jednak najwcześniejszy jest dopiero dzisiaj o dziesiątej, dlatego zameldowaliśmy się w pierwszym lepszym motelu, który mijaliśmy. Było coś po pierwszej w nocy, kiedy znaleźliśmy się w pokoju, więc szybko wzięliśmy prysznic i zmęczeni rzuciliśmy się na łóżko. Saramego dalej jest pochłonięta snem, to dobrze, bo przynajmniej będzie mniej więcej przygotowana do rozmowy z ojcem.

Odgarnąłem jej włosy z twarzy, następnie nachyliłem się i powoli ją obudziłem. W prawdzie nie chciałem tego robić, bo dziewczyna podczas snu, wydawała się być taka odstresowana. Atmosfera między nami nieco się polepszyła, jednak dalej jest między nami mur, który zbudowałem z swoich kłamstw i z pewnością nie łatwo będzie mi go zburzyć.
Otworzyła powoli zaspane oczy i je przetarła. Przeciągnęła się na łóżku, i ponownie wtuliła twarz w poduszki. Zaśmiałem się.
- Violetta jest ósma. Powinnaś już wstawać.- szepnąłem. Powiedziała coś, czego nie zrozumiałem, bo poduszki tłumiły jej głos.
- Jestem śpiąca i stwierdziłam, że nie chcę jechać do tego człowieka, który śmie się nazywać moim ojcem.- powtórzyła podnosząc głowę. Usiadłem z powrotem na łóżku. Westchnąłem.
- Ty masz przynajmniej możliwość porozmawiania z ojcem, ja takiej możliwości nie mam. Los rozdał nam po prostu złe karty, przez które teraz cierpimy.- wyznałem. Przysunęła się bliżej mnie i usiadła obok szczelnie zakryta kołdrą.
- Tęsknisz prawda.- stwierdziła.
- Chciałbym, aby był ze mną w szczególności teraz kiedy w końcu odnaleźliśmy wspólny język. Miał we wszystkim rację, a ja go nie słuchałem i popełniałem błędy, które się teraz na mnie odbijają. Pamiętasz co mi powiedziałaś, kiedy traciłem kontakt z wszystkimi?- zapytałem. Dziewczyna zmarszczyła brwi, wskutek czego się zaśmiałem.- No właśnie nie mówiłaś nic, bo byłaś przy mnie  i to wystarczało.- dopowiedziałem. Podniosła swoją głowę, a ja swoją schyliłem patrzyliśmy się w swoje oczy. W pewnym momencie poczułem, że jeżeli teraz nie odwrócę swojego spojrzenia, to wszystko pójdzie w złym kierunku. Czułem, że moje serce bije jak oszalałe. Wstałem szybko z łóżka i wziąłem głęboki oddech.- Powinniśmy się pośpieszyć.- wyrzuciłem ignorując gulę, uniemożliwiającą mi mówienie. Posłała mi sztuczny uśmiech i także wstała z łóżka. Miała na sobie koszulkę i majtki, które przyciągnęły mój wzrok, ze względu na urokliwą koronkę. Nie zwracając na mnie uwagi podeszła do swojego plecaka, z którego wyciągnęła parę spodenek, koszulkę na przebranie i kosmetyczkę. Sam wciągnąłem koszulkę przez głowę i przeczesałem włosy dłonią, i właśnie na tym złapałem spojrzenie szatynki.
- Moglibyśmy się zachowywać normalnie, jak na przykład dwoje przyjaciół? Przynajmniej teraz kiedy jedziemy, bo naprawdę mam dość tej głupiej atmosfery między nami. Zdaję sobie sprawę, że spieprzyłem wszystko, ale pozwól mi przynajmniej na te kilka godzin być swoim przyjacielem.- mówię przekonującym tonem. Violetta próbuje się nie uśmiechnąć.
- Dobrze bądźmy nimi dopóki nie wrócimy do domu. Ale pamiętaj dalej mam Ci za złe to jak mnie potraktowałeś.- wyznała i schowała się za drzwiami łazienki.

!@#$%^&*

Stałem przy barierce, na pokładzie obserwując jak woda się pod nami rusza, kiedy nagle poczułem delikatne szturchanie. Odwróciłem się przodem do dwóch dziewczyn.
- Mówiłam, że to Leon Verdas.- rzuciła jedna do drugiej, z zwycięskim uśmiechem. Wyglądały na mój wiek, lub młodsze o co najmniej rok.- Jestem Olivia, a to moja przyjaciółka Sara i uwielbiamy Cię oglądać jak jeździsz. Przeważnie w telewizji,bo Atlanta jest daleko. Tak właściwie, to co Cię tutaj sprowadza?
- Przyjechałem w odwiedziny do rodziny.- odparłem odwzajemniając uśmiech brunetki.
- W rzeczywistości jesteś bardziej przystojny niż w telewizji.- wyznała, na co się zaśmiałem.- Z pewnością jak większość dziewczyn, które spotykasz chciałyby być na miejscu Twojej dziewczyny.- brnęła dalej.
- Nie mam dziewczyny.- oznajmiłem. Obydwie się zaśmiały.
- A tamta dziewczyna, z którą wcześniej rozmawiałeś, a teraz rozmawia przez telefon i się na nas patrzy morderczym spojrzeniem.- odezwała się szatynka. Zaśmiałem się i założyłem ręce na klatce piersiowej.
- Koleżanka, pewnie rozmawia z swoim chłopakiem.- wyjaśniłem.
- Powiedzmy, że Ci wierzymy.- po raz kolejny się zaśmiały.- Możesz podpisać się nam na koszulkach?- zapytała brunetka i przygryzła dolną wargę. Przytknąłem. Dziewczyna wyciągnęła z torebki marker i mi go podała. Szybko się podpisałem i oddałem mazak. Zrobiliśmy sobie jeszcze jedno zdjęcie.- Dzięki. Ludzie ze szkoły nam nie uwierzą.- powiedziała podekscytowana. Obydwie mnie przytuliły i radosne poszły w inną stronę. Zaśmiałem się pod nosem i wróciłem do patrzenia na wodę.
- Widzę, że napalone fanki Cię zaatakowały.- rzuciła Violetta. Spojrzałem na nią z uśmiechem. Stała obok nie patrząc na mnie.
- W Atlancie jest i tak gorzej.- odparłem.
- Jest tam więcej napalonych fanek?- zaśmiała się i przeniosła swój wzrok na mnie.- Pewnie masz w czym wybierać i codziennie masz inną dziewczynę.- dopowiedziała. Nadal patrzyła mi się w oczy.
- Nie bawię się w takie coś.- wyjaśniłem. Wstrzymała oddech i oblizała wargę, którą po chwili przygryzła. Naszła mnie ochota pocałowania jej jednak nie mogę stracić zdrowego rozsądku i dać się ponieść chwili słabości. Ta chwila słabości mogła by mnie kosztować za wiele.- Z moich obliczeń wynika, że jak tylko wyjedziemy z  promu to zostaną nam tylko trzy godziny.- szybko zmieniłem temat.
- Z jednej strony cieszę się, że tutaj ze mną jesteś, a z drugiej nienawidzę siebie, za to, że pozwalam Ci się do siebie zbliżyć. Ponownie.- wyznała. Odwróciłem swoje spojrzenie, ponieważ nie chciałem rozmawiać na ten temat. Kiedy wróciłem na nią wzrokiem widziałem ból. Boże, tak bardzo pragnę zobaczyć tam szczęście, nawet jeżeliby to, szczęście nie było wywołane przeze mnie.
- Jesteś szczęśliwa z Diego?- zapytałem, a w głębi duszy chciałem, aby powiedziała, że nie. Kiwnęła głową.- Nie powinnaś sobie zatracać głowy mną, kiedy jesteś szczęśliwa z swoim chłopakiem.- dodałem i odszedłem od dziewczyny.
- Leon. Czekaj.- rzuciła się za mną, próbując nadążyć. Zwolniłem trochę.- Co miałeś namyśli?-zapytała chwytając mnie za dłoń. Zatrzymałem się. Szkoda, że mało tutaj ludzi, bo łatwiej byłoby mi zachować zdrowy rozsądek.- Myślisz, że ciągle o Tobie myślę? Jeżeli tak, to jesteś w błędzie, bo świat nie kręci się tylko wokół Ciebie. Naprawdę czasami myślę, że wolałabym Cię nie poznać.- skwitowała.
- Na prawdę tak myślisz?- zapytałem zmieszany. Szybko zamrugała, jakby się czegoś obawiała.
- Myślę, że jesteś egoistą, a Twoja pewność Ciebie jest zdecydowanie za wysoka.- odparła zakładając ręce na piersi.- Myślę też, że jesteś straszliwym kłamcą, który potrafi manipulować uczuciami innych, aby później dodać sobie satysfakcji.- dopowiedziała i zrobiła krok w moją stronę. Stała zdecydowanie za blisko mnie.- I myślę, że jesteś zazdrosny o to, że jestem z Diego szczęśliwa.- szepnęła z cwanym uśmiechem.
- Ty bądź sobie szczęśliwa z Diego, ale wiedz, że ja nie jestem zazdrosny.- powiedziałem podkreślając kilka ostatnich wypowiedzianych słów. Obróciłem się szybko i poszedłem szybkim krokiem jak najdalej od szatynki. Nie podobał mi się ten temat,

!@#$^&*

Staliśmy chwilę przed bramką do domu, w którym obecnie mieszka ojciec Violetty. Dziewczyna dokładnie analizowała po co tutaj przyjechała, widziałem to w sposobie jakim patrzyła się na dom. Była mocno skupiona.
- Pamiętaj jesteś moim chłopakiem, więc się zachowuj. Postaraj się wypaść jak najlepiej, aby było mu głupio, że nie miał racji. Nie przejmujmy się faktem, że miał tą pieprzoną rację.- rzuciła i chwyciła moją dłoń idąc w kierunku drzwi frontowych. Zadzwoniłem dzwonkiem i czekaliśmy aż ktoś nam otworzy. Po chwili usłyszeliśmy stukot szpilek o podłogę.
- Dzień dobry?- przywitała się chłodno dziewczyna niewiele starsza od nas. Spojrzeliśmy po sobie razem z Violettą.
- Nie taki dobry.- odparła Violetta,- Ty pewnie jesteś córką, kobiety, która pieprzy się z moim ojcem.- dopowiedziała. Blondynka o niebieskich oczach się zaśmiała, jednak Saramego chyba w tym momencie nie było tak do śmiechu. Niestety, ale w tym momencie na pewno nie można było brać na poważnie dziewczyny, która stoi w drzwiach, ubrana w męską koszulę. Uwielbiałem patrzyć na Violettę tak ubraną, wyglądała wtedy tak słodko i uroczo.
- Jesteś córką Germana?- zapytała uspokajając śmiech. Dziewczyna przytaknęła.- German wspominał tylko, że ma dzieci. Czyli jesteście rodzeństwem, które przyszło ocalić rodzinkę? Jeżeli tak to bardzo mi przykro dzieci, ale niestety German kocha teraz tylko mnie i możecie wrócić i powiedzieć mamusi, że nie odzyska już tatusia.- powiedziała dziecięcym głosikiem, jak do maluchów.
- German ma dwójkę dzieci Violettę i Jake'a, ja jestem Leon chłopak Violetty.- odezwałem się, próbując w ten sposób zapunktować u szatynki.- Nie przyjechaliśmy tutaj, bo chcemy ocalić rodzinkę mojej dziewczyny, bo jej rodzice wzięli rozwód. German to jest dla nas nic nie warty człowiek, ale ze względu na to, że przypomniał sobie iż ma syna i postanowił go zaprosić przyjechaliśmy tutaj do niego. I nie odejdziemy póki z nim nie porozmawiamy.- dodałem stanowczym tonem.- I jeszcze raz odezwij się do nas jak do małych dzieci, to wtedy będziemy rozmawiać inaczej.- rzuciłem.
- Dobra już się tak nie unoś.- podniosła ręce i wpuściła nas do środka.- German pojechał do sklepu, powinien wrócić za piętnaście minut. Rozgośćcie się w salonie!- krzyknęła idąc schodami do góry. Poszliśmy do miejsca, jakie nam poleciła dziewczyna i usiedliśmy na niewielkiej, czarnej kanapie. Między nami panowała cisza, która mi nie przeszkadzała.
- Dzięki, że stanąłeś w mojej obronie, bracie.- zaśmiała się Violetta, widziałem w jej oczach, że jest strasznie zawiedziona tym wszystkim. Próbowała to ukryć śmiejąc się. Kocham jej śmiech, ale właśnie ten był lekko wymuszony.- Boże. Ja chcę mieć rozmowę z nim za sobą.- oznajmiła. Opuszkami palców przejechała po powiekach.
- Violetta musisz być silna. Dla siebie, dla mamy, a w szczególności dla brata. Jake z pewnością zasługuje na to.- podjąłem próbę pocieszenia jej.
- Jak pocieszałeś Naty, gdy była smutna i płakała?- zapytała. Uśmiechnąłem się wspominając tamte czasy.
- Obiecywałem jej, że wydam całe oszczędności na słodycze i będziemy się obżerać przez całą noc. Zazwyczaj to nie był dobry pomysł, bo na następny dzień bolały nas brzuchy.- zaśmiała się, szczerze.
Nagle usłyszeliśmy trzaśnięcie drzwiami.
- Kochanie wróciłem. Erica gdzie jesteś?!- rozpoznałem głos mężczyzny. Wszedł do salonu z uśmiechem jednak, kiedy nas zobaczył zdziwił się. Zakupy, które trzymał w rękach wypadły mu na podłogę. Podszedł szybko do Violetty, z chęcią przytulenia jej, ale ona go zatrzymała podnosząc rękę, aby się nie zbliżał.
- Naprawdę nisko upadłeś.- przerwała na chwilę.- Pamiętasz jak kilka miesięcy temu kazałeś nam udawać idealną rodzinkę, kiedy ty pewnie w tym czasie bawiłeś się w potajemne schadzki. Nawet nie wiesz jak trudno było mi udawać. Nie mogłam robić tego na co miałam ochotę. O wszystko się mnie czepiałeś. Byłeś okropnym ojcem, bo teraz czuję się jakbym w ogóle go nie miała. Jakbyś zmarł.- spojrzała na mnie przepraszająco i ścisnęła moją dłoń.- Nawet nie wiesz jak głupio się czułam patrząc jak Jake robi sobie nadzieję, że może się zmienisz. Widzę, że sobie łożyłeś lepsze życie bez nas.
- Vilu to nie...
- Nie mów do mnie Vilu, bo ja nie jestem już Twoją córką, od dnia kiedy całkowicie z nas zrezygnowałeś w sądzie, nawet nie walcząc.
- Przecież zapraszałem Was tutaj do mnie. Chcę abyście się zapoznali z okolicą, a co najważniejsze poznali moją narzeczoną.- dziewczyna się zaśmiała słysząc jego słowa.
- Człowieku pamiętasz w ogóle, że masz syna. Jake. Twój syn, którego tak bardzo kochałeś. Kochałeś, bo nie wiem czy dalej w ogóle o nim tak bardzo pamiętasz.
- Jak mógłbym nie pamiętać własnego syna.
- Tak. To ile będzie miał lat w tym roku?- w ten sposób dziewczyna wpędziła swojego ojca w zakłopotanie. Zaśmiała się kiedy mężczyzna nic nie odpowiedział.- Tak też sadziłam. Oświecę Cię Jake w tym roku będzie miał siedemnaście lat. Zapomniałeś o wszystkim co najważniejsze i skupiłeś się tylko na idealnym wizerunku rodziny, który sam spieprzyłeś.- odparła zła. Blondynka ubrana już normalnie, jeżeli tak można w ogóle nazwać jej strój.
- Kochanie nie musisz się już przejmować tymi dzieciakami z poprzedniego małżeństwa, najważniejsze, że niedługo weźmiemy ślub, a zaraz po tym na świat przyjdzie nasze dziecko.- kobieta podeszła do Germana trzymając jedną dłoń na brzuchu. Spojrzałem na Violettę, oddychała głęboko próbując nie wybuchnąć.
- Nienawidzę Cię!- krzyknęła gwałtownie wstając. Cóż jednak wybuchła.- Nienawidzę Cię za wszystko. Dalej mam Ci za złe te wszystkie rzeczy jakie zrobiłeś. Nigdy nie zapomnę jak mnie uderzyłeś. Chroniłam Cię przed mamą, bo zależało mi na prawdziwej rodzinie, ale wiesz co teraz zrozumiałam, że nie jesteś nam potrzebny do szczęścia. Więcej nie dzwoń do nas. W szczególności do Jake'a. Jedyne czego teraz bym bardzo nie chciała to tego żeby on poszedł w Twoje cholerne ślady.- wykrzyczała i wybiegła z domu, trzaskając za sobą drzwiami.
- Tak jak powiedziała nie dzwoń. W ogóle najlepiej by było gdybyś przestał dla nich istnieć, masz tutaj nowe życie. Ciesz się wolnością, w końcu jesteś teraz człowiekiem wolnym, który wmawia sobie wielką miłość do dziewczyny dwa razy młodszej. Gratuluję Ci German, z pewnością nikt nie chciałby być taki jak Ty.- skwitowałem i wyszedłem spokojnie z domu. Zauważyłem, że Saramego stoi obok samochodu. Stanąłem obok i spojrzałem na nią. Miała oczy pełne łez, jednak nie chciała płakać. Powstrzymywała się. Nie minęła nawet chwila a poczułem jak jej ramiona mocno obejmują moją szyję. Przyciągnąłem ją bliżej siebie i objąłem w talii. Nie mogę uwierzyć, że jesteśmy tak blisko siebie.
- Szybko Ci bije serce.- zauważyła, odsuwając się ode mnie. Uśmiechnęła się delikatnie. Wytarła oczy wierzchem dłoni. Odetchnęła głęboko.- Dziękuję, że przy mnie byłeś. No wiesz, za to, że mnie wspierałeś.- szybko dodała. Posłałem jej uśmiech.- Lepiej stąd jedźmy, bo im dłużej tutaj jestem tym bardziej mam ochotę zrobić coś złego.

!@#$%^&*

Zanim wszedłem do swojego domu, patrzyłem jak Violetta wolnym krokiem kieruje się w stronę drzwi. Podczas drogi próbowałem ją pocieszyć, ale ciągle była przygnębiona. Kiedy zauważyłem, że znikła, to sam przekroczyłem próg.
- Bracie wróciłeś!- usłyszałem krzyk Federico, który podszedł do mnie. Był bardzo dziwnie wesoły, kiedy jeszcze niespełna trzy dni temu pałał do mnie złością.- Jak podróż sam na sam z Violettą?- zapytał zabawnie poruszając brwiami. Zaśmiałem się.
- Dobrze. Niewiele rozmawialiśmy i raczej nic się nie zmieniło.- rzuciłem znudzonym głosem.
- Bardziej szczegółowo Leon. Całowaliście się przynajmniej?
- Nie. Było kilka sytuacji, które mogłem wykorzystać, jednak nie zrobiłem tego, bo przecież ona ma chłopaka, a ja ją zraniłem.- odparłem. Westchnął.
- No to słabo. Jakbym Cię nie znał to pomyślałbym, że jednak doszło między wami do czegoś więcej, ale Cię znam i wiem, że jesteś uczciwy.- powiedział dumnym tonem. Weszliśmy do kuchni, w której Włoch usiadł na krześle przy wyspie kuchennej. Wyciągnąłem sok z lodówki i szklankę z szafki. Położyłem wszystko na blacie, przy którym siedział brunet.- Co teraz zamierzasz zrobić? Bo jestem pewny, że chcesz odzyskać Violettę.- odezwał się, kiedy nalewałem ochłodzony sok do naczynia.
- Na razie muszę zdobyć ponownie jej zaufanie. Będąc jej przyjacielem.
- Jaka jest strategia?- zapytał.
- Strategia na co? Nie pamiętam niczego, co teraz wymaga jakiegokolwiek planu.- odparłem. Zmarszczył brwi, jakbym go nie rozumiał.
- Strategia na jutro, dupku. Przecież Diego wiedział dobrze o wszystkim i teraz jak gdyby nigdy nic jest z Violettą. Wiem jak ciężko Ci jest na nich patrzeć, więc może potrzebujemy jakiejś strategi dopóki nie wrócisz znowu do Atlanty.- zaśmiałem się słysząc słowa przyjaciela.
- Myślę, że obejdzie się bez tej całej strategi.- skwitowałem. Zmarszczył ponownie brwi.
- Nie doceniasz mojego zaangażowania w pomoc dla Ciebie.- powiedział wymuszonym smutnym głosem, na co się zaśmiałem.- Pamiętaj, że jestem Twoim najlepszym przyjacielem na całym Bożym świecie, więc nie marnuj tego, bo dobrze wiesz, że mogę Ci pomóc we wszystkim.

!@#$%^&*


Rozdział XLIV za nami ^-^
Cały rozdział z perspektywy Leona... Akurat miałam pomysł na niego :xx
I tak, kiedy sobie pałaszowałam płatki śniadaniowe, podczas słuchania muzyki wpadłam na dziwny pomysł na rozdział, dlatego już teraz ostrzegam, że następny będzie inny :33
Oczywiście dziękuję za wszystkie komentarze pod poprzednim rozdziałem <33 Być może jak się postaram, to następny rozdział będzie w następną niedzielę :pp

Do następnego <3

32 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. O jejusiu ! ♥
      Jestem trzecią komentującą na twoim blogu :D
      Szacun dla mnie xD
      Przejdę lepiej do sedna :**
      Rozdział jest bajeczny a więc częściej jedz płatki :))
      Wszystko pięknie ładnie ale ...
      Leon dlaczego ty nie wykorzystałeś takich momentów !? O.O
      Tutaj zostawiam to pytanie chyba raczej bez odpowiedzi xD
      Ale Vilu wygarnęła Germanowi :3
      I dobrze zrobiła to co on robi jest Ughhh ...
      I ta radość Federico ♥♥♥
      On coś jeszcze uknuję xD
      A więc kończę mój beznadziejny melodramat :**
      Życzę Ci duużo weeny
      Dodaj szybko rozdział
      Pozdrawiam ♥♥♥

      Usuń
  2. Boski :*
    Szczerze mówiąc to nie rozumiem Leona ;-;
    Po co on tak zranił Vils..?
    A teraz nagle wraca i też nie wiadomo o co mu chodzi xd
    Czekam :)

    zapraszam :)
    leoneettaamor.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział. Szkoda tylko że tak rzadko je dodajesz. Mam nadzieję że za niedługo Viola znowu będzie z Leonem .

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowny <3 Daj nam z powrotem Leonette a Diego nie pójdzie do Fran! Jesteś świetna w pisaniu i liczę na to ze do twojej pięknej wyobraźni wpadnie pomysł na kolejne rozdziały z Leonetta ;* :* :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Boski.
    Dobrze wiesz że twoje rozdziały są najlepsze na świecie!♡
    Perspektywa Leośka czyli to co kocham najbardziej♥
    Dlaczego nie pocałował Violi?
    Oni są najlepszą parą ever forever.
    Diego i Leoś byli przyjaciółmi (jak ja z kimś) a teraz nie są (tak jak ja z kimś).
    Smuteczek bo Diego to mój mąż♥♥♥
    A Lelek to mąż Fjolki fasolki czyli my BFF. Teraz juz byłej ale jednak kiedyś BFF.
    Dobra, nieważne. Znów przejdźmy do rozdziału.
    Fede i Lelek♥→ Moi Kochani EL Dúo Dinámico
    Violka... Dlaczego nie przywaliłaś mu z liścia? No czemu!!!!!

    Nie mogę się doczekać następnego rozdziału ♥♥♥
    Kocham. Ściskam. Całuje.
    Po przerwie z Bloggerem, Crazy ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Odpowiedzi
    1. Matko, zdycham -,-
      Na dworzu jest 48 ° C , a ja już nie wiem co ze sobą zrobić . Kurde, czterdzieści osiem, o mój boże.
      Te upały są straszne, nawet klimatyzacja nic nie daje. Nie mam w ogóle siły na porządny kom, jednak coś postaram się wyskrobać dla ciebie, kochana.
      Masakrycznie się czuję, głowa boli, słów brak..
      Czy ja ci już to mówiłam? . Mniejsza..
      Cieszę sie bardzo , że nadal tu jesteś i piszesz dla nas takie wspaniałe nexty ^...^
      Masz wielki talent, i naprawdę nie możesz go marnować . Pisząc rozwijasz go jeszcze bardziej, a my czytając jesteśmy zadowoleni ;D
      Grzech by było nie skomentować takiego cudeńka . Co z tego, że pojawiają się co 3 tygodnie, ważne , że są . Serdeczne dzięki ;*
      Rozdział po prostu magiczny . Ma w sobie coś co przyciąga człowieka jak magnes . Kurde , jestem zdziwiona . Pierwszy raz nie czepiam się, że Dieletta jest , no nieźle xD
      Jprdl, ten ojciec Fiolki jest nienormalny . Fajnie, chodzi do łóżka z dziewczyną w wieku swojej córki.
      Leon taki opiekuńczy, jejku jak słodko . Po co był mu ten zakład, no?
      Byliby nadal piękną parą ( ale jeszcze będą, nie? :X)
      Federico taki dobry przyjaciel, zawsze pomoże Leonowi mimo wszystko . To jest właśnie
      prawdziwa przyjaźń, właśne tak XD
      Życzę ci mnóstwa weny i mile spędzonych tych 3 tygodni .
      Pozdrawiam cieplutko

      • Kocham

      Maggie

      Usuń
  7. Extra rozdział. Mam talent i jedz często te płatki.
    Och tyle okazji a Verdas nic?
    Ah pięknie to V z ojcem załatwiła.
    Kurde Lelek przystąp do akcji odzyskać Violettę.
    Chce Leonette!
    Zapraszam do mnie, tak wiem wyklniesz mnie pewnie za spam, ale trudno.
    leonetta-siempre-lv.blogspot.com
    Nom, czekam na next.

    Melloniasta:*

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział wspaniały <3 zresztą jak zawsze czekam na NEXT

    OdpowiedzUsuń
  9. Cudaśny rozdział ;)
    Powiem Ci, że podobał mi się bardzo rozdział z perspektywy Leona :D
    Możesz kiedyś jeszcze taki napisać haha ;)
    Spędzili trochę czasu, pogadali, spotkali fanki Leoniastego ^^
    Violetta patrzyła morderczym wzrokiem hahaha ups :D
    Ojej jego serce bije szybciej :3 Jeszcze go przytuliła i w końcu była taka normalna chwila dla nich :) Jeszcze tak ją wspierał u ojca.
    Oni się tak kochają, ja to wiem i oni to wiedzą, ale ona ma Diego, a on musi to jakoś na razie przeżyć :( Szkoda mi go, ale to w końcu on ją tak potraktował, a teraz musi się jakoś starać. Czekam na kolejny rozdział ^^
    Kocham Cię <333

    OdpowiedzUsuń
  10. Kochana uwielbiam to opowiadanie. Twoje rozdziały są mega wciągające, a opowiadane różni się od innych blogów. Mam nadzieje, że rozdział pojawi się szybko bo nie mogę się doczekać. Czekam na next i Leonette ;)
    PS. Cudo jak zwykle

    OdpowiedzUsuń
  11. Kochana <33333 Rozdział jak zwykle genialny <33333 Leon chce odzyskać Vilu: a Fede chce mu w tym pomóc :)Super widać że Vilu i Leon się kochają<33333 SZKODA ŻE NIE BYŁO POCAŁUNKU a było tyle okazji:(Ale rozumiem że Leon chce odzyskać zaufanie Violki:)Chce na nowo stać się jej przyjacielem a dopiero pózniej chłopakiem.Mam nadzieje że szybko się zejdą<333333 Diego i Fran też są tylko przyjaciółmi .Chciała bym żeby pomiędzy nimi coś się wydarzyło,wiadomo że nadal coś jest między nimi jest tak pomiędzy leonettą.Z niecierpliwością czekam na next:)Kochana <33333gratuluję wobrażni i talentu <333333Pozdrawiam :):);)Całuję :)*******

    OdpowiedzUsuń
  12. Zaczęłam czytać tego bloga dwa dni temu i ujmę to tak: blog jest po prostu świetny!
    Potrafisz zachęcić czytelników do wgłębienia się w historię, a ja tak bardzo się wkręciłam, że chcę tych rozdziałów więcej i więcej... Tak cudownie wszystko opisujesz pod względem uczuć, że sama płakałam przy tym, jak Leon zrywał z Violettą!
    Najlepsze w tych rozdziałach jest to, że potrafisz umieścić w takim rozdziale kilkanaście wątków i, cholera jasna, żeby ktoś miał dać mi milion za oderwanie się od tego, co aktualnie czytałam powyżej, odmówiłabym!
    Przepraszam za rzucanie mięsem, ale, kuźwa, KOCHAM TEGO BLOGA.
    Leon jest taki zazdrosny seksiak ♥♥ Tylko brać :D I rozumiem jego zachowanie, kiedy zrywał z Violettą. Wiem, wiem... Takie to dziwne, no ale, musiał jej jakoś to powiedzieć!
    Zainteresował mnie charakter Violetty, bo jako jedyny jest całkiem sympatyczny, a nie jak na wielu blogach, mało kto docenia Violettę. Tutaj całkiem ją rozumiem.
    Kiedy przeczytałam jak się do siebie przytulili, to aż przeszły po mnie ciarki. Po prostu mogłam zagłębić się w tej sytuacji, że całkowicie zignorowałam wszystko, co działo się wokół mnie.
    Masz talent.
    Nie, nie rozpisuję się już, bo mam łzy w oczach. Poważnie. Nie potrafię kłamać. ;p
    Kochana, wszystko, co piszesz, zasługuje na oklaski na stojąco. Zasługujesz na nie. ♥
    Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału. :*

    OdpowiedzUsuń